Kochane foteczki dla Ciociulek!
Wyszłyśmy dopiero we środę bo Malutka miała infekcję ale już wszystko w porządku.
Opiszę naszą przygodę jak najszybciej bo narazie sie poznajemy i przyzwyczajamy
a jakie cudne policzki
buziaki dla Was obu <3 <3
tytuł: Od złego wyniku testu PAPPA do amniopunkcji...
autor: Prymaza
O mnie:
Jestem/chciała bym być mamą:
Chciałabym być taką mamą jaką sama mam :)Moje dzieci:
Moje emocje:
Gdy tylko dowiedziałam się o ciąży nie mogłam w nią uwierzyć! 27 lutego poszłam na screening prenatalny, a 4 marca dowiedziałam, że jestem w grupie kobiet, które mogą urodzić dziecko z trisomią chromosomu 21...wtedy mój świat legł w gruzach, a radość z ciąży prysła jak bańka mydlana. Moja historia jest dość długa i według nauki kończy się dobrze, a ja pisząc ten pamiętnik chciałabym dać nadzieje wszystkim kobietą, które będą postawione w tej samej sytuacji. Z obserwacji widzę, że jest nas nie mało, a tylko wiara w pozytywne da nam siłę do walki!Kochane foteczki dla Ciociulek!
Wyszłyśmy dopiero we środę bo Malutka miała infekcję ale już wszystko w porządku.
Opiszę naszą przygodę jak najszybciej bo narazie sie poznajemy i przyzwyczajamy
Do szpitala trafiłyśmy w środę 24 września z racji ciaży przenoszonej i braku jakichkolwiek oznak porodu. Zapodali mi kroplówkę z oksytocyną i ni c sie nie działo. W związku z tym, że była to kolejna próba, Pan Doktor zapytał czy miała bym cos przeciwko jakby nastepnego dnia spróbowali taki żel Prepidil, ona jest ponoć dość skuteczny i może się uda...Tak też zrobili, we czwartek o 11 został nałożony do wnętrza szyjki i no niestety nic. W piątek mieli postanowić co dalej. O godzinie 3 w nocy zaczęłam odczuwac bóle miesiączkowe i lekko brudzić i plamić, to nas ucieszyło bo to objaw dojrzewającej szyjki, o 9 miałam już regularne skurcze-bolało ale ja nie wiedziałam czego się spodziewać i ten ból był dla mnie do przeżycia. Godzina 11 rozwarcie na 1,5palca, dostała czopek, który miał pomóc przyspieszyć. Godzina 14.30, rozwarcie na 3palce, ładnie postepuje, ból coraz gorszy ale da się żyć, położna pyta czy chcę znieczulenie, pytam, czy ma coś innego do zaproponowania ona mówi, że może wanna z hydromasażem, ja, że super. Już przygotowują wannę ale jeszcze przed połozna mówi, że pęcherz płodowy ładnie się napina i Pan Doktor oceni czy przebić. Tak się stało, pytam o kolor, mówią, że dobry ale podbrawiony moim krwawieniem, wczesniej podłączyli mnie pod ktg i tam już ból był okropny, Mąż był przy mnie cały czas i jego ręka ściskana była baaardzo mocno 15. 30-40 kolejny skurcz-wody wypływają...następny...wypływa ich podejrzanie dużo, zaglądam na podkład a one zielone, wzywam szybko położną, potwierdzają, lekarz potwierdza i mówi, że w takich warunkach komfort życia maluszka znacznie spada, mój GBS i wody zielone nie są dobrymi towarzyszami i proponują cesarskie cięcię. Oczywiście zgadzamy się bez gadania. Za minutę jest u mnie anestezjolog i tłumaczy jak wszystko będzie wyglądać, kolejna minuta siedzę na stole i jestem znieczulana, 15.50 Malutka dostaje ode mnie buziaka...cdn
ahh teraz jak to wszystko wspominam to zaciera się jak nie wiem co...zostaje zabrana na salę poporodową, razem ze mna Mąż i Nelunia, kładą mi ją do cyca i tak sobie leżymy. Szok dla takiego dziecka jest niesamowity 56cm i 3670g żywej wagi śpi cały czas, ja niestety nie do końca sprawna, z cewnikiem i bez czucia w nogach nie bardzo moge sie nią zająć. Panie zabierają ją na noc i otaczają cudowną opieką...W związku z mojm GBSem i zielonymi wodami obie dostajemy antybiotyk i tak jeszcze 3doby bo CRP było dość wysokie. Szpital cudowny, z acałym sercem polecam Swissmed w Gdańsku. Nikt nie obrzydził mi porodu mimo, że droga do niego była dość druga. Wciąż planuję drugą dzidzię i w życiu nie myślę o innym szpitalu. Będe odkładac grosik do grosika ale znowu tam urodzę. Panie Położne jak złoto, ciocie od noworodków to prawdziwe ciocie z sercem na dłoni...Nikt nie zmusza Cię do karmienia piersią, nie robi wymówek, nie wyzywa od wyrodnych matek...nie zabrania dawać smoka, głupio nie komentuje. Mysmy próbowały karmić ale...no wlaśnie jeden cycek modelowy, drugi ma płaską brodawkę...w jednym pokarm w drugim nie...szalałam tak 1,5tygodnia, ściagając, masując indukując bla bla bla. W momęcie jak zaczynałam wpadać w deprechę powiedziałam konieć! Trudno, ja nie byłam karmiona cyckiem, moja siostra też nie, jesteśmy zdrowe, ładne i mądre to moja córka też taka będzie na butli! Szkoda tylko, że nie będe mogła jej dać tych przeciwciał, które naprodukuję...bierze mnie jakieś przeziebienie, całą ciąże nie chorowałam to dopadło mnie teraz.
Ogólnie karmienie butlą, chodzącego żołądka wcale nie jest takie proste jak się wydaje ale o tym to już w nastęnym poście!
My witamy się w 2 tygodniu życia
Dziewczyny jak wygląda kwestia badania bioderek w 4tygodniu? Trzeba skierowanie od pediatry? Czy jakoś to z automatu idzie? Własnie mnie olśniło
Ależ nowina! Bergo rodzi!!! Kurczę, jak czytałam jej każdy wpis to miałam wrarzenie, że jej problemy i rozsterki to to samo co ja czułam i czuję...Trzymam za nią kciuki, aby żadna z jej obaw się nie sprawdziła!!!
U nas powolutku, ciągle się poznajemy ale 2 tygodnie po wyjściu ze szpitala, własciwie nie całe 2 tygodnie, to nie jest jakiś długi okres czasu...
Nie karmie piersią, nie dałam rady...kiedyś wam opiszę moją historię z tym związaną. Najgorsze jest to, że czuję się przez to bardzo szykanowana bo przecież 'każda kobieta jest w stanie zaindukować laktację'...pytanie jak bardzo tego chce i jak silna jest psychicznie...no właśnie!
Prześladuje mnie odwieczne pytanie 'karmisz?'...'nie, kuźwa, głodzę własne dziecko!'
Kochane jesteście niezastąpione! Bardzo wam dziękuję za słowa otuchy, każdej z osobna i wszystkim razem. Najgorsze jest to, że mimo nagonki na karmienie piersią dużo młodych kobiet potrafi wbijać szpileczki...naprzykład jak mówię, że nie byłam w stanie zaindukować laktacji odpowiedają 'każda kobieta jest w stanie'. To nie prawda, u mnie pojawił się pokarm w 3 dobie w jednej piersi. Przystawiałam Małą i ona sobie ciumkała tak długo, aż usłyszałam któregoś dnia, że coś tam przełyka. Sprawa się skomplikowała w drugiej piersi. Mam płaski/wklęsły sutek którego Malutka nie była w stanie uchwycić, a jak nakładałam nakładkę to tylko sobie ją memlała. Pierwszy sutek już był w stanie agonalnym to nie miałam jak go odciążyć, a laktator z niej nic nie sciągał (i naprawdę uwierzcie mi, przykładałam go naście razy dziennie, raz do jednej, raz do drugiej piersi...) Jak wróciłam do domu pokarm był tylko w jednej...a ściągnąć byłam w stanie aż 10ml po tygodniu od indukowania laktatorem...w momęcie kiedy zaczęłam wpadać w depresję z tym związaną powiedziałam dosyć! I tak zakończyłam moją historię z karmieniem.
Sprawa szczepionek...mimo iż jestem z wykształcenia mikrobiologiem (podkreślam, że bardziej biologiem molekularnym) nie jestem w stanie podjąć decyzji jaką szczepionkę zakupić mojemu dziecku. Skojarzoną czy refundowaną??? Nie chcę truć Małej rtęcią ale z drugiej strony to te same szczepionki, którymi szczepione byłysmy my i całe nasze rodziny. Pojawienie się szczepionek 5 w 1 i 6 w 1 także wyzwala w ludziach wiele emocji, raz, że żaden organizm nie jest atakowany taką ilością wirusów na raz i to nie jest naturalne, a dwa czyta się o jakiś nadpobudliwościach, rozkojarzeniach i problemach z nauką u dzieci szczepionych takimi cudami...bądź tu mądra i pisz wiersze...czy macie jakieś racjonalne wytlumaczenia dla wyboru którejś z nowogeneracyjnych cudeniek bądź starych dobrych/ bądź nie szczepionek?
Ahh jak zwykle dziewczyny jesteście niezastąpione Nadia, miriiam dziękuję :*
My dziś zaczynamy 3 tydzień i wiecie co? wyczytałam, że maluchy przenoszone 2 tygodnie skoki rozwojowe przechodzą odpowiednio 2 tygodnie szybciej...mój Kurczaczek od wczoraj ma jakieś płaczliwe dni i problemy z zasypianiem. Mam wrarzenie, że cały czas jest głodna, drze się w niebo głosy, ssie dyda jak szalona, rączki tak samo...2,5 godziny to max jak wytrzymuje bez mleka. Nie liczę snu po kąpieli, bo wtedy śpi ponad 4godziny no i spacerków 3 godzinnych. w nocy nie spała od 1 do 3, dopiero jak sałam jej butlę to usnęła...ależ się nadenerwowałam, że nie umiałam jej ukoić
Kolejna sprawa to powiększony gruczoł sutkowy, ponoć normalne bo to efekt jeszcze moich hormonów ale jak długo to będzie trwać??? Jak zwykle przewrażliwiona matka umieram z niepokoju...mimo, że wszędzie uspakajają...
Czytam sobie wasze pamiętniki i natrafiam na wspomnienia waszych nieszczęść...Strata dzidziusia to najgrszy koszmar jaki może przytrafić się rodzicom i choć sama tego nie doświadczyłam potrafię wyobrazić sobie ból jaki przeszłyście.
Dokładnie pamiętam całe moje 9miesięcy ciąży, pamiętam jak przechodziłam przez piekło amniopunkcji i całego tego czekania...myśli jakie krązyły po głowie, decyzji jakie planowałam podjąć...nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi! Przyznam się wam szczerze, że mimo dobrego wyniku amnio całą ciąże myślałąm o tym czy będzie dobrze, czy Malutka na pewno będzie zdrowa, czy nie będzie żadnych wad, znamion i innych cudów na kiju i jak kiedyś powiedziała moja siostra, cała ciąża to jeden wielki stres i wiecie co miała rację! Najgorsze jest to, że po porodzie, jak zobaczyłam małego kurczaczka moją głowę opętały kolejne zmartwienia i emocję i kurka myślę, że tak już będzie całe życie...
No własnie, zaobserwowałam u małej drżącą bródkę i czasem drżącą jedną nózkę, wyczytałam, że to objaw niedojrzałego układu nerwowego ale jest i wiele innych niezbyt pozytywnych informacji, których zdecydowanie wole unikać...Czy wasze maluchy tez tak miały może? Boshh bo ja normalnie zawału dostanę!
Dziś Nela była wyjątkowo niespokojna od 18, płakała nie wiedzieć czemu, a jak ją wykapalismy to nie chciała mleka, wczesniej co prawda wypiła trochę wody ale juz miałam zawał! Po pół godzinie wypiła jednak 70ml i usnęła bez problemu...ciekawe kiedy teraz sie obudzi :-)
Od 2012 oficjalnie moim Szefem jest Profesor Węgrzyn, człowiek, którego zespół opracował metodę leczenia mukopolisacharydozy typu III (choroba Sanfilippo), choroby, która powoduję okrutne spustoszenia w organizmach dzieci. Tak dzieci, bo żadne z nich nie dożywa nawet do pełnoletności...mimo, że objawy choroby pojąwiaja się dopiero w 1-2roku życia. Niestety ja akurat nie znajduję się w zespole, który zrobił tak wiele, zajmuję się zupełnie czymś innym, jednak seminaria i różne prezentację o tych chorobach (bo jest ich kilka typów) nie pozostają mi obce. Mając teraz malutką córeczkę ciągle myślę, myślę o tym aby moje maleństwo było zdrowe już zawsze, aby otaczało nas zdrowie, miłość, szczęście, spokój i harmonia...Daj Boże aby tak było!!!
Nie wiem czemu mnie naszło na czytanie tych wszystkich blogów i innych historii chorobowych, od dziś kompletnie się od tego odcinam, nigdy w życiu nić nie czytam i się nie stresuję!