No znowu musze sie pochwalic, bo jestem taka dumna z urody mojego syna,ze nie moge wytrzymac....
keep calm and love cats.....
Kot nie bał się spać z dzieckiem? Nasze zazwyczaj w popłochu uciekają...
tytuł: BABY BOOM-synek :)
autor: maxi
O mnie:
Jestem/chciała bym być mamą:
Cos czuje,ze bede podobna mama do swojej,czyli troskliwa,strachliwa panikara,zakochana w swoim ROBACZKU...chodz wolalabym byc troche bardziej konsekwentna i wymagajaca.....ja bylam krolewna sniezka w swoim domu i nie wiem,czy to bylo najlepszym rozwiazaniem...ale krytykowac jest latwo....a gorzej cos zrobic dobrze...jako,ze nie mam najlagodniejszego charaktery moje dziecko tez pewnie bedzie mialo jakies ´´ale´´ do mnie...mam nadzieje,ze tych ALE nie bedzie wiele....moj maz bedzie musiala troche nadrabiac za mnie wyrozumialoscia....Moje dzieci:
Moje emocje:
luna park..No znowu musze sie pochwalic, bo jestem taka dumna z urody mojego syna,ze nie moge wytrzymac....
keep calm and love cats.....
ten wpis będzie trochę z serii mydło i powidło...o wszystkim
Mój synek jest piękny, z tym szelmowskim uśmiechem i figlarnym spojrzeniem, jestem w nim zakochana, i przezywam jakieś apogeum miłości, jeszcze go tak mocno nie kochałam jak teraz.
Może to te pierwsze umiejętności jego sprawiają, że z tego dzidziusia prześwituje mały człowieczek.
A co umie mój syn:
-robi barana buc tak fajnie się przy tym przytula
-uwielbia jeść, dziś dostał kawałeczek rybki z mojego talerza i bardzo mu smakowało!
-dziadek nauczył go dawać cześć (coś w stylu podaj łapę
- Gabi jest zafascynowany kotami!! no tak się ekscytuje jak któregoś widzi, że samo szczęście z niego tryska
- bawi się zabawkami!! odkrywa ich funkcje (jak tu przyjechaliśmy jeszcze się specjalnie nie interesował niczym czego nie można po prostu wsadzić do buzi i co jest zbyt ciężkie )
No i siedzi!! Jeszcze niestabilnie, chodź wydłuża się okres tego samodzielnego siedzenia, ale to umożliwia mu już jakąś zabawę.
Jednym słowem postęp jest ogromny od kiedy jesteśmy w Polsce...
A no właśnie, we wtorek już wracamy...znowu pakowanie, znowu droga, ale tym razem już się aż tak nie stresuję...
Moja kuzynka w końcu mi powiedziała o swojej ciąży(4 miesiąc)dowiedziałam się na końcu jak się okazuje, myślałam, że skoro jestem jedyną osobą w rodzinie, która ma małe dziecko, to mi powie szybko i, że to nas zbliży do siebie, ale prawda się okazała taka, że to właśnie sprawiło, że zostałam wykluczona z grona poinformowanych. Mam dziecko, to się już mi nic nie mówi na temat starań ani swoich obaw. Może nie powinno mi być smutno, jej prawo komu mówi i kiedy, ale jest mi smutno. Poczułam się jakbym była jej wrogiem, a nie sprzymierzeńcem, w związku z tym trochę się najeżyłam...do tego ma termin na 24 lipca, 3 dni po Gabrysia urodzinach...Spoko, jakoś przeżyję ten jej dystans.
No i muszę wprowadzić jakaś dyscyplinę, taka jestem niezorganizowana, że czas przelatuje mi przez palce, sterta nieprzeczytanych książek rośnie, dieta leży, w sprzątaniu jestem bardzo niesystematyczna, nie mówiąc już o rzeczach związanych z pracą. Czas na jakiś rygor!!! Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale po powrocie do Hiszpanii mam nadzieje ze jakoś się ogarnę, chodź jeśli chodzi o wstawanie o 6 i ćwiczenia zanim mały się obudzi...to czarno to widzę.
znalazłam dziś na fejsie, zabawne i prawdziwe
https://www.facebook.com/video.php?v=10153579065959148&pnref=story
ps. jak długo pływają w nas jeszcze hormony po ciąży? bo ja się wzruszyłam oglądając to....i widzę w sobie swoją mamę, uwielbiam dzieci!
7 tygodni minęło...
To był wystarczający czas, aby zatęsknić za tym co tu zostawiłam, i aby sobie przypomnieć dlaczego chciałam wyjechać, idealnie się to zbilansowało.
Zerknęłam nawet do piwnicy, w której zostawiłam swoje polskie życie, matko! wszystko zakurzone, ale co się dziwić, będzie jakieś....matko! z 7 lat! co przyjadę to przejrzę jakąś szafę, bądź półkę, coś powywalam, ale na zdecydowane kroki nie mam odwagi.
Moje postanowienie co do schudnięcia leży, bo w Polsce jeszcze przytyłam....ważę już tyle co dokładnie rok temu, ale wtedy byłam w 4 miesiącu ciąży...brak mi do siebie słów, i naprawdę chcę to zmienić, ale poza mówieniem o tym nic mi nie wychodzi....
A dziewczyny na forum potrafiły pogubić 10, 20 ,ba! nawet i 30 kg a ja jestem w czarnej dupie, bo jestem uzależniona od cukru, a moja rodzina to prawdziwa patologia jeśli mówimy o słodyczach, wciągająca mnie w nałóg. No 2 ciasta na niedziele zrobiła moja mama!!!!! No i nie umiem sobie odmówić...wiem, to wygląda jakbym szukała pocieszenia, bo pewnie ktoś mi zaraz napisze, aby się martwic,że ktoś tam też nie schudł, że z czasem kilogramy same znikną ( haha nie w tym wypadku) , ale ja nie chce pocieszenia, potrzebuje jakiegoś kopa!!! i jakiejś zmiany w życiu zawodowym!!!
w nocy ruszamy w drogę...
Jestesmy w domu
Droga ok, maly zniosl wszystko dzielnie, tak samo kot.
Po nieprzespanej nocy w podrozy (wyjechalismy o 3 nad ranem) zastalismy centymetr kurzu w domu, plus awarie boilera, brak cieplej wody!!! w domu ziab,bo nie grzane...ale zamiast sprzatac i rozpakowywyac walizy trzeba bylo zajmowac sie dzieckiem (maly sie wyspal w samolocie) pozniej owocki, obiadki, kapiel (grzana w czajniku) padlam spac razem z malym tego dnia. Ale juz sie odgruzowalam, zaczynamy dzialac, chodz jeszcze jestem lekko skolowana nowym otoczeniem.
Najszczesliwszy z powortu jest chyba kot...no nie dogadal sie z kotem mojej mamy za chiny. Maz tez sie cieszy, bo tesknil za wlasna kuchnia, i chyba juz byl znudzony tym szeleszczacym polskim jezykiem, ktory nie pozwalal mu sie wlaczyc w wiekszosc dyskusji.
Ja po swojej wyprawie do Polski czulam sie jak bohaterka, ale kolezanka mnie przebila, leci ze swoim synem do Australii, dziecko ma 3 miesiace!!! Ja wiem, ze z dzieckiem mozna duzo, ale ja bym sie chyba nie odwazyla, to chyba bylby dla mnie za duzy stres, jak maly mial 3 miesiace to czasami stresowalo mnie wyjscie na zakupy no ale ja to ja, a ona to ona. Ola jezdzi z dzieckiem na scianke, wspinaja sie (wspina sie bez dziecka) ale gdzies tam lezy obok w wozku.... szczerze mowiac, to Olka nigdy nie umiala posiedziec i nic nie robic, calkowite moje przeciwienstwo. Jednak troche sie poprawilam,bo po powrocie zaczelam od organizowania sie, a nie od odpoczywania po podrozy pochwale sie,bo wysprzatalam ladnie dom, a byl juz mega zapuszczony, a przed wyjazdem zwyczajnie nie mialam sily nic w nim robic. Zwykle czynosci typu pranie, umycie lodowki odkladalam z dnia na dzien. Wyglada na to,ze jednak odpoczelam w Polsce, zmiana otoczenia na jakis czas daje moc!
Ale ale, ja wlasciwie to chcialam napisac, ze nasz syn sie przytula!!!! to takie rozczulajace!! Zauwazylismy to jakies 2, 3 dni przed wyjazdem. On obejmuje nas raczkami za szyje, kladzie glowke na ramieniu i sie tuli!! To nowosc, ktora sprawia nam mega radosc!!! Wiadomo,ze dziecko czesto sie tuli, zasypia na nas, przy nas, jest blisko, na rekach,ale teraz to jest jego celowy ruch i taki wydaje sie SWIADOMY. Kocham go co raz bardziej :* I szczerze mowiac to on uczy mnie tej milosci,a nie ja jego. Pamietam jak dzis. To byl zly dzien,mialam podly nastroj, dziecko sie budzi, to ja ide do wozka z mina na kwinte,bo chcialam sobie jeszcze polezec, a on mnie zobaczyl, i na moj widok zrobil mega duzy usmiech!! Az mnie tym zawstydzil. Od razu sie otrzasnelam i pamietam ta lekcje!
Moj maz chce aby nasz syn nie jadl wieprzowiny i wolowiny.
Rozumiem. Taka kultura. W indiach miesa sie nie je. Ze wzgledow religijnych. Z bardziej luznych rozmow wywnioskowalam, ze wiekszosc tamtejszych ludzi, wrecz sie miesem brzydzi. Jak mozna jesc cos, co kiedys zylo?! To tak jak my sie brzydzimy miesem kota, psa, czy robakow chetnie zjadanych w niektorych regionach Azji. Ale mniejsza o geograficzne upodobania kulinarne. Chodzi o to, ze w zwiazku z tym i ja bede musiala zrezygnowac z tego miesa, bo jak wytlumaczyc dziecku, ze mama moze schabowego, a tata z synem jedza cos innego. Jak wszyscy to wszyscy. Inaczej chyba sie nie da?
Moj maz chce aby nasz syn nie jadl wieprzowiny i wolowiny.
Rozumiem. Taka kultura. W indiach miesa sie nie je. Ze wzgledow religijnych. Z bardziej luznych rozmow wywnioskowalam, ze wiekszosc tamtejszych ludzi, wrecz sie miesem brzydzi. Jak mozna jesc cos, co kiedys zylo?! To tak jak my sie brzydzimy miesem kota, psa, czy robakow chetnie zjadanych w niektorych regionach Azji. Ale mniejsza o geograficzne upodobania kulinarne. Chodzi o to, ze w zwiazku z tym i ja bede musiala zrezygnowac z tego miesa, bo jak wytlumaczyc dziecku, ze mama moze schabowego, a tata z synem jedza cos innego. Jak wszyscy to wszyscy. Inaczej chyba sie nie da?
ok to chyba musze watek rozbudowac...
moj maz nie jest muzulmaninem, chodz gdyby byl nie przeszkadzaloby mi to, nie paddaje sie europejskiej histerii na temat tej religi, aby zrozumiec temat trzeaba poczytac wiecj niz ´´zycie na goraco´´, badz pojechac do uk i smiac sie z sasiada pakistanczyka. Takie powierzchowne opinie, spojrzenia z gory mnie nie interesuja.
Co do swiat, to tak, moj maz dzieli sie oplatkiem, ubiera choinke i nawet chodzi ze mna do kosciola na rozne uroczystosci, na naszych chrzcinach tez byl i nie mial nic przeciwko, zostawil mi wolna reke.
Jesli zrezygnujemy z wieprzowiny i wolowiny zostaje nam jeszcze drob, kurczak, indyk, ryba i baranina (bo to tez jest mieso dosc akceptowane w Indiach). I nie zgadzam sie z opinia, ze skoro przystaje na pewne tradycje meza, robie zamach na siebie,czy swoja kulture. Moja kultura nie narzuca mi jedzenie miesa! Zreszta, dla mnie to jest pewnego rodzaju kompromis bardziej niz rezygnacja z bog wie czego, bo to mieso tez nie jest dla mnie zadnym symbolem mojej kultury ani religi. Ja meza rozumiem w tym wypadku, chodz wiem, ze wile osob nie zrozumie. Indie to nie anglia, ani hiszpania, niektore rzeczy sa tak inne, ze naprade szkoda czasu aby mierzyc je nasza miara.
Nie podobaja mi sie cos te hiszpanskie sloiki, i tak jak w Polsce podobaly mi sie, tutaj cos nie wzbudzaja mojego zaufania....duzo tansze niz w Pl, ale juz taka jakas kleista papa, ze zamiast ze sprawdzonymi warzywami, kojarza mi sie z mrozona pizza, jedynm slowem, zywnosc przetworzona...
Zakasalam dzis rekawy i ugotowalam synowi obiad, i spodobalo mi sie!!! wyszlo mi 5 obiadkow, a to taka latwizna!! Juz mam pomysl na kolejny obiadek,no i poczytam jeszcze, to moze wynajde inne przepisy.
Ruszylo mnie, bo synowi wyszlo jakies uczulenie na skorze, szortkie placki, taka chropowata skora...na lokciach i troche na torsie. Wczoraj zobaczylam na reku, pomyslalam, ze sie gdzies obtarl, ale dzis rano juz widzialam na obu lokciach i czulam na klatce piersiowej krostki pod reka.
W czwartek mam wizyte u lekarza, przeglad na 6 miesiecy (troche spozniony bo bylismy w Polsce) wiec poczekam juz do tego czwartku, moze mu zniknie troche. Nie chce panikowac, ale oczywiscie sie martwie. Najgorsze jest to, ze nie mam zielonego pojecia od czego to moze byc. Maly je juz duzo roznych rzeczy, mieszam je i nie kojarze nic nowego. No te sloiki sa inne,ale moze to od skorki od chleba razowego?? Jadlam, to dalam mu do pocmokania, bo wiadomo, ze chce...moze to byc od chleba? Bo tak to je to co zawsze, mleko, kleik, owoce sloikowe, biszkopty,jadl je w pl, i te same mu przywiozlam do hiszpanii, no i obiadki sloikowe ( te sa od tygodnia inne, z polski mialam tylko 1 sloik na powrot ). Nie wiem....tylko ten razowy chleb mi sie kreci po glowie....Jak na razie powstrzymalam sie od kaszek bo to podobno sam cukier, wole juz dac kleik z owocami, nie daje tez zadnych sokow malemu, chodz wody tez specjalnie nie chce pic, od jakiegos czasu robie mu bardziej rozwodnione mleko)
Jednak nie uwolnilam sie od tematyki ciazowej. Ciagle widze ciezarne, mysle o tych, ktore znam. No i uwielbiam dzieci. Wszystkie. Bylismy dzis w odwiedzinach z Gabrysiem u innych dzieci, i kazde chcialam wziac na rece, i kazdemu chcialam dac buziaka. Ale kiedys taka nie bylam....
Ja sie zmienilam, ale wiem, ze to nie dotycy wszystkich kobiet. I chodz dziecko zwraca duzo uwagi, nawet obcych i ludzie sie nim zachwycaja czesto, to jesli ktos nic nie powie..to czuje sie wrecz obuzona...No jak mozna sie nie zachwycac moim synem? Powiem wiecej, jak mozna sie nie zachwycic jakimkolwiek dzieckiem?
Chce wiecej, ustalilismy z mezem, ze 3 lata bedzie rozsadna roznica wieku.
Na razie jednak moj syn za 9 dni skonczy 7 miesiac. Dzisiejsza waga to 8,1 i 71 cm,jestesmy w samym srodku skali. Wcina wszystko jak mu dam. Dzis pokusilam sie aby dac mu banana i jabluszko w kawalkach, ma rece , to niech je cwiczy! Odkrylam, ze sztuka jest uciac owoc tak, aby lepiej sie w reku trzymal
pierwsza veg pokora.....jedlismy, wiec sie darl, ze tez chce,wiec dalam mu do polizania,bo kolezanka hinduska dostala do raczki. Troche sie balam, bo to samozone na glebokim tluszczu, z przyprawami!!! wtrabil cala!!!