avatar

tytuł: Chciałabym przytulić Cię do mego serca i poczuć ciepło Twojego ciałka. Nareszcie jesteś Kubusiu...

autor: natalinka

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Dziewczyny - dzięki za wsparcie. Jesteście nieocenione :* Będę walczyć o jakiś wcześniejszy termin. Niestety, w chwili obecnej z uwagi na ewentualne koszty rehabilitacji nasze plany wynajmu mieszkania właśnie się rozmyły... Niemniej, zobaczymy co czas przyniesie. Wiem, że nigdy nie jest tak źle jak na to początkowo wygląda. Sama przekonałam się na własnej skórze. Miałam mieć guza mózgu, wiele różnych chorób, PCO, porfirię wątrobową, a przede wszystkim miałam nigdy nie mieć dziecka...
Na ten moment szkoda mi tylko Kubusia, że trzeba będzie to męczyć podróżami i rehabilitacją. Ze wszystkim innym sobie poradzę, nawet gdybym miała być z nim w dzień i pracować w nocy, gdy śpi. Denerwuje mnie ten nasz polski system. Póki chodziło tylko o mnie, ok - zniosłam wiele, ale gdy mówi się, że rehabilitować trzeba natychmiast, bo to pilne, a słyszę, że termin wizyty u neurologa (na NFZ) na maj - to się we mnie gotuje. Po co tylko konowałów w polityce? Po co - pytam.

AngelQa - u nas mały podnosił głowę zaraz po narodzinach. Sam się dźwigał - trzymał głowę i już wtedy widziałam, że cos jest nie tak. Pytałam pediatrów, ale wg nich był silny. A teraz nie podnosi główki do siadu, często sztywnieje, podciągany do góry za ręce wstaje od razu na nóżki i się bardzo napina. Wiem, że jest urodzony 3 tyg wcześniej, ale raczej powinien juz trzymać główkę, a ona leci mu do tyłu...

4
komentarzy
avatar
No i mnie zawsze denerowal ten polski system. W ogóle nie dbają o ludzi. Do specjalistów czeka się miesiącami.
Tak dla porównania, w Uk do specjalisty czeka się około dwa, trzy tygodnie i to oni przypominają o wizytach, przesyłają listy z data wizyty i dzwonia do pacjenta, żeby zapytać czy będzie na tej wizycie. Podczas cesarki czułam ucisk na klatce piersiowej jak mnie zaszywali i na drugi dzień miałam wszystkie badania porobione, wozili mnie na łóżku do różnych specjalistów w szpitalu. W ogóle nie ma porównania. I tyle się w Polsce płaci na składki. Szkoda gadać.
Trzymam za was kciuki.
avatar
Nooo MAMUŚKA !!! widze że zapanowałaś nad emocjami i trzeźwo spojrzałaś na "problem" i TAK TRZYMAJ !!! Działaj i nie odpuszczaj !!! Tyko bez załamki !!! Co do naszej służby zdrowia to się nie wypowiadam - TYLKO BŁAGAM !! ODDAJCIE MI TE SKŁADKI które płacę co miesiąc bo i tak do specjalistów muszę chodzić prywatnie ( na NFZ to kolejki półroczne nawet )
avatar
Widzę, że podejście lepsze, super bardzo się cieszę! Pamiętaj, że dacie radę i wszystko się dobrze skończy szybciej niż myślą wszyscy lekarze i tego Ci z całego serducha życzę. Moja mała nie podnosi główki, leżąc na brzuszku wcale, ale zaniepokoiło mnie, że często leżąc na pleckach lub boku wygina się w "litere c".
avatar
dziękuje kochana za piękne życzenia <3 <3 <3 oby się spełniły
Dodaj komentarz

Pierwszą rehabilitację zaliczam do udanych. Wprawdzie o pani słyszałam różne opinie, ale podobało mi się jak zachowuje się względem Kuby: uśmiechała się do niego, rozmawiała i zaczepiała. Ogólnie ok. Sam Kuba powitał ją uśmiechem - mały bawidamek. Na wejściu powiedziała to, co wszyscy na początku: jaki długi! Hmmm....
Powiedziała, że jest bardzo komunikatywny i bardzo rozwinięty intelektualnie, czym wyprzedza nawet dzieci (nie tyle z jego wieku rzeczywistego), ile nawet z korygowanego. Ucieszyłam się, bo o to się martwiłam. Mówiła, że ma bardzo bystre spojrzenie, rozgląda się i jest ciekawy świata.
Pomasowała go i rozciągnęła. Mały płakał tylko chwilę, gdy miał już dość, ale jak popatrzył na mnie to się już śmiał. Potem urządziłyśmy pogaduchy - jak się okazuje o swoje ciąże też długo walczyła i wiele przeszła. Na tym polu poczułam bratnią duszę A na zakończenie stwierdziła, że Kuba był bardzo dzielny, bo dzieci na ogół bardzo płaczą przy pierwszym razie. Póki co kolejne spotkanie za tydzień i nie wiem czy nie podejmiemy decyzji o całkowitej, prywatnej rehabilitacji. Ogólnie była u nas 1 h 45 min i zapłaciłam 40 zł Gdy odchodziła, mówiła coś do mnie, a ja trzymałam Kubę na rękach - tak się do niej śmiał, że aż rechotał w głos. Chyba spodobała mu się pani - tylko nie w jego przedziale wiekowym... 40-stka to jednak trochę zbyt dojrzała

5
komentarzy
avatar
super że rehabilitacja udana zobaczysz że raz dwa a Kubuś nie będzie już jej potrzebował .... Ucałuj tego lovelaska od cioci <3
avatar
Tylko się cieszyć Pozdrawiamy
avatar
Bardzo się cieszę ;-) i gratuluję takiego bystrego synka, dzielny Kubuś myślę, że połowa sukcesu to właśnie dobry fizjoterapeuta, dacie radę buziaki dla Was
avatar
super natalinko :-)
avatar
My też mieliśmy wzmożone napięcie i chciałam tylko napisać, że jeśli szczepisz to powinnaś mieć odroczone szczepienia lub ich całkiem zaniechać chyba, że już to wiesz my dowiedzieliśmy się od rehabilitantki prywatnie bo pediatra nawet napięcie uważała za normalne a zaczęło się po szczepieniu. Potwierdzaliśmy u neonatologa i potwierdził
Dodaj komentarz

Bierze mnie dziś na wspomnienia...
OTO MODLITWA, KTÓRA TOWARZYSZYŁA MI OD POCZĄTKU CIĄŻY. Nauczyłam się jej na pamięć i powtarzałam w każdej niemal chwili. Może przyda się jakiejś Mamusi...

Matko Najświętsza!
Gdy Bóg okrywał Cię płaszczem macierzyńskiej miłości, przyrzekłaś Mu: oto ja Służebnica Pańska. I dotrzymałaś obietnicy: nigdy nie zgrzeszyłaś. Matko, w tym moim stanie czuję się tak blisko BogA. Z głębi serca, które wierzy głęboko i kocha Go szczerze, wyrywa się podobne słowo: Boże mój, jestem gotowa do służby w moim macierzyńskim powołaniu. Ty Matko Najświętsza, strzeż mnie, towarzysz mi wszędzie, abym zawsze była wierna Bogu: jako Jego dziecko, jako małżonka, jako matka kochanego dziecka. Matko Dobrej Rady, w chwilach, gdy będę czuła się samotna i sama sobie zostawiona; gdy nie będę wiedziała do kogo zwrócić się o światło i radę, bo boję się, by mi nie poradzono zbyt po ludzku - Ty bądź moim oparciem. Ostrzeż mnie o Matko gdyby cokolwiek miało grozić mojemu dziecku albo mnie osobiście. Gdyby czyhało zło na mojego męża albo na moją rodzinę - błagam - bądź nam Matką Dobrej Rady i tak długo niepokój swym matczynym słowem, aż Cię usłuchamy i tak się uratujemy.
Matko Jezusowa - Tyś Matką Tego, który jest życiem, Tyś Matką wszystkich żyjących. Bóg we wszechmocy swojej sprawił, że i ja życie w sobie noszę i mam je wydać na świat. Ileż tajemnic składa się na to, że nowe życie powstaje. Ile potrzeba mocy Bożej Opatrzności, aby to życie bezpiecznie się rozwijało. Pomóż mi, o Matko, abym coraz lepiej rozumiała moje macierzyńskie powołanie: jego godność i odpowiedzialność, i spraw, abym za to była wdzięczna Bogu. Błagam: miej nas w swojej opiece, zsyłaj niezbędne łaski z nieba i czuwaj nad wszystkimi matkami, które wyczekują swej godziny. AMEN.

1
komentarzy
avatar
piekna ! szkoda, ze wczesniej nie wiedzialam
Dodaj komentarz

Przeglądnęłam dziś swoją garderobę i znalazłam bluzkę, do której mam spory sentyment. Wiem, to przecież rzecz, no ale.. Pierwszy raz miałam ją na sobie w niedzielę 08.09.2013 r - w dniu, w którym kupiłam testy ciążowe, a wieczorem płakałam mężowi w rękach, że chyba nie uda nam się w najbliższym czasie zostać rodzicami. W dniu, w którym oglądając reklamy z dziećmi (z niewiadomych mi jeszcze przyczyn) płakałam, nie mogąc się uspokoić. W kolejnym - 09.09 wstałam rano i dla świętego spokoju, po wyjeździe męża do pracy, nie spodziewając się wyniku, zrobiłam test, a tu - 2 grube widoczne kreski. I wtedy dopiero oblały mnie poty. Patrzyłam w to lusterko jakby stał przede mną ktoś zupełnie inny - no tak - staliśmy już wówczas we dwoje Tęskno mi do tych chwil. Pomimo wszystko było jednak cudownie...

2
komentarzy
avatar
Tęskno ci do bluzki czy do bycia tamtą inną, niepodwójną osobą w jednym? Nasze życia tak bardzo się zmieniły... Choć w bluzkę jeszcze wejdziesz... To w lustrze już nigdy nie będziesz taka sama. Bo będziesz coraz lepsza!
avatar
Oj to sa wspomnienia.. Juz nigdy nie bedzie tak jak przedtem i bardzo dobrze
Dodaj komentarz

Kalitria - do czego mi tęskno? Do ciąży, pomimo wszystko Do dnia, w którym zrobiłam test; dnia, w którym niemożliwe (z uwagi na problemy) stało się rzeczywistością. Nigdy nie cofnęłabym czasu... Teraz, gdy patrzę na Kubę wiem, że to co wydarzyło się rok temu diametralnie zmieniło moje życie na lepsze. Nie mam co do tego wątpliwości, gdy jedziemy gdzieś a on wodzi za mną wzrokiem i szuka pośród innych, a później się uśmiecha od ucha do ucha. Gdy obejmuje rączkami moją szyję, przytula się i słucha z zaciekawieniem bicia mojego serca... Gdy w płaczu i marudzeniu krzyczy przeciągłe mamamama. Ten 09.09.2013 r zmienił wszystko - jest granicą czasową, za którą nie chciałabym się cofnąć. Bez Kuby życie nie miałoby takiego sensu, byłoby puste. Zawsze gdzieś biegniemy i potrzebujemy chwili, by się zatrzymac i wszystko przewartościować. Dla mnie tym dniem był właśnie 09.09.2014...

A bluzka? Jest teraz na mnie za duża :/

0
Dodaj komentarz

Stuknęło nam dziś 5 miesięcy wspólnego życia Kubusiowo-mamusiowo-tatusiowego.... Kiedy to zleciało? Przecież dopiero po raz pierwszy spojrzał na mnie swymi czarnymi oczkami; po raz pierwszy się uśmiechnął, złapał za rękę... Tyle się zmieniło w naszym życiu, ale wszystko na lepsze. Macierzyństwo to ogromna odpowiedzialność i jak czasami myślę, że od każdego mojego kroku zależy jego życie i zdrowie, to przeszywa mnie takie małe przerażenie, bym nigdy nie popełniła żadnego błędu...
Jakub zmienia się nie do poznania. Mowa tu nie tyle o wyglądzie fizycznym, ale o jego rozwoju intelektualnym. Mam wrażenie, że prawie każdego ranka budzi się z jakąś nową, wcześniej mu nieznaną umiejętnością. Ostatnie tygodnie przyniosły choćby wzmożone zainteresowanie butelką do karmienia. Zamiast jeść, Kuba z nią rozmawia, obejmuje rączkami, starając się ją utrzymać, po czym z wielkim wysiłkiem próbuje włożyć do buzi. Niestety, póki co bezskutecznie, niemniej zdołał już zalać sobie obie dziurki w nosie i jedno oko. Pomimo wszystko, owa zabawa nie traci na zainteresowaniu.
Każdy nasz dzień wypełnia obecnie niepohamowany pisk i śmiech, który nasila się w odpowiedzi na nasze słowa czy zachowania. Jest cudowny, ale czasami tłumi inne dźwięki i potrafi naprawdę na długo rozbrzmiewać w naszych uszach  Do tego dochodzi oczywiście nadmierna ruchliwość, czyli wzmożone machanie kończynami czy odpychanie się stópkami od podłoża i wędrowanie po łóżku i wózku, który skądinąd staje się już powoli zbyt mały na mojego długiego giganta. Dodam bowiem, że Kuba jest bardzo smukły, ale też i długi, na co zwraca uwagę każda widząca go osoba.
Na froncie zdrowotnym zaszły malutkie, ale jakże istotne dla mnie zmiany. Kuba czasem, delikatnie podnosi się do siadu i sam zwodzi głowę. Przypuszczam, że rehabilitacja prywatna zaczyna odnosić jakieś efekty. Niestety, z rzeczy mniej przyjemnych: od 2 tygodni walczymy, by przemycić mu każdy mililitr mleka, bo karmienie stało się wyłącznie zabawą, w trakcie której prezentuje swoje umiejętności wokalne poprzez pisk i śmiech.
Wczoraj po raz pierwszy spróbowaliśmy marchewki. Efekt zaskakujący: zero plucia, więc chyba smakowała
Na koniec: mały przeżywa chyba nieustannie jakiś lęk separacyjny. Nie mogę zniknąć mu z horyzontu, nawet w celu przepłukania smoczka bądź zrobienia mleka. W momencie mego odejścia zaczyna się okropny płacz, który cichnie dopiero wtedy, kiedy pojawiam się obok. Zasypia trzymając się mojej koszulki i za nic w świecie nie chce jej puścić.
Pomimo wszystko, kocham tego mojego Misia-Cudownisia najbardziej na świecie i jestem pewna, że te pięć miesięcy naszego uczenia się siebie nawzajem, jest najpiękniejszym okresem, jaki było mi dane doświadczyć. Teraz w pełni rozumiem powiedzenie: „Może dla świata jesteś nikim, ale są ludzie, dla których jesteś całym światem!”.

2
komentarzy
avatar
Misia cudownisia jakie to urocze sto lat na 5 miesięcy
avatar
Piekny wpis Wszystkiego dobrego
Dodaj komentarz

Oczywiście kolejna fotorelacja z ostatnich tygodni, ale wcześniej...

Kiedyś było tak...

http://i59.tinypic.com/21alcpj.jpg

http://i57.tinypic.com/30lnoeb.jpg

A teraz jest tak...

Pokochaliśmy już leżenie na brzuszku

http://i59.tinypic.com/1182cls.jpg

i zabawę z misiem...



http://i59.tinypic.com/2dmeglz.jpg

Konsumowanie stópek - to dopiero zabawa!

http://i60.tinypic.com/oswmrm.jpg

3
komentarzy
avatar
Sto lat dla Kubusia
avatar
łał, Kubus juz je stopki swoje !? ale czad !
avatar
Bardzo szybko wklada je do buzz, moj zaczal zupelnie niedawno :-) Ale przekochany :-*
Dodaj komentarz

Wczoraj oglądaliśmy z Kubusiem przez okno spadające liście i oczywiście mi znowu nasunęły się refleksje. O tej porze zeszłego roku leżałam w szpitalu z diagnozą poronienie zagrażające. Do dziś w uszach dźwięczą mi słowa lekarza: nic więcej zrobić nie możemy. Pamiętam jak cały czas odmawiałam modlitwę przyszłych matek; jak płakałam w obawie, że z tego szpitala wyjdę już sama, bez mojego kochanego kropka, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić... Pomimo wszystko jednak Pan Bóg miał inne plany i chciał, by maluch zagościł w naszym życiu. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, gdyż praktycznie większość ciąży przeleżałam, chociaż niektórzy nie wierzyli w dolegliwości i stale posądzali mnie o zwykłe lenistwo i nadmierną dbałość o siebie. Jak się okazało na końcówce ciąży – i są to słowa lekarza – gdyby nie moje oszczędzanie, zapewne Kuby nie byłoby z nami… Przypominam sobie dzień, w którym pojechałam na oddział z krwawieniem, na KTG wyszły regularne skurcze co 4-5 min, których nie czułam. Lekarz zostawił mnie wówczas w szpitalu, to był przełom 34-35 tc, a pani na izbie spoglądając na zapis mówi: do porodu? Ja: nie, jeszcze nie. Ona zaś na to: jak nie? I pokazuje zapis… Myślałam, że kobieta zgłupiała: gdzie, więcej niż miesiąc przed porodem??? I sobie poleżałam, ale teraz wiem, że nie żałuję niczego, żadnej minuty spędzonej na łóżku i Bogu dziękuję, że nie posłuchałam innych, gdy mówili: przesadzasz, nic ci nie jest. Warto słuchać swojej intuicji. Przekonałam się o tym również teraz. Dwa tygodnie temu Kubusiowi zaczął się katar. Niby nic, a jednak. Odciąganie nic nie dało, leżenie na brzuszku też, bo wydzielina zwyczajnie nie spływała. Spanikowana zabrałam go do lekarza. Odpowiedź: zdrowe dziecko. Myślę, ok, ale tydzień później w środę nie przechodziło, stan podgorączkowy się utrzymywał. Poszliśmy ponownie, słowa te same. Wieczorem Kuba zachrypł totalnie i nie mógł wydać dźwięku. W piątek udałam się ponownie i usłyszałam: katar zszedł niżej i zrobiło się zapalenie krtani. Poirytowałam się. Gdyby dwa dni wcześniej dostał cokolwiek na to charczenie w środku, uniknęlibyśmy antybiotyku, po którym teraz boli go kolkowo brzuch  Morał: mamy słuchać swojej intuicji, nawet gdy inni mówią inaczej!!!

Z frontu rozwojowego i przyjemniejszych wiadomości
Z powodu choroby już trzeci tydzień wstrzymujemy się z rehabilitacją. Nie przeszkadza to bynajmniej Kubuśkowi w nabywaniu nowych umiejętności. Od dwóch tygodni ostro podnosi sam głowę (bez trzymania) i zabiera się do siadania. Nie opatentował jeszcze, że będzie mu łatwiej jak się czegoś przytrzyma, ale myślę, że to kwestia czasu. Póki co liczy, że pomoże mu kocyk, który usilnie ciągnie. W związku z nową umiejętnością, wcale nie chce leżeć :/ Najlepiej gdy się go posadzi i obłoży poduchami – wtedy jest ok. W takiej pozycji oglądał zwycięski mecz Polska-Niemcy. Jak na kibica przystało, pomimo tego, że już zasnął, wczoraj na sam początek meczu się obudził i obserwował z zaciekawieniem, chociaż odwracaliśmy go od telewizora…
W ubiegłym tygodniu, gdy położyłam się z małym na łóżku i powiedziałam: chodź do mamy, przekręcił się na brzuch i z powrotem, co wywołało u niego niemałe zdumnienie, że potrafi coś nowego… I jeszcze jedno: zabieramy się za raczkowanie: na brzuchu pupa do góry, nóżki próbują się odpychać, ale póki co irytuje go, że jeszcze nie do końca się udaje, więc piszczy. Jak na dziecko ze wzmożonym napięciem, to tempo chyba nie jest złe…
Ostatnio dostaje ataków euforii. Leżąc u mnie na brzuchu, piszczy, rzuca się na mnie z otwartą buzią i ślini mi twarz, całując policzki. Gdy jest śpiący, głaszcze mnie po twarzy i się śmieje 
Kontynuacja rozszerzania diety – hmmmm…. Początkowo marchewka była super, Kuba pochłaniał kolejne łyżeczki i czekał na nie z otwartą buzią, nie wypluwał i nic mu nie było. Zmieniło się to, gdy podałam brokuł. W nocy wrzaski, prężenie. Myślałam więc, że trzeba go odstawić i ok, ale gdy po raz kolejny podałam marchew – stało się to samo. Nie wiem ile w tym winy jedzenia, a ile rozwijającej się wówczas choroby. Marchew z ziemniakiem zaakceptowana, chociaż jakieś boleści były. Jabłko, niby najsłodsze wywołało skrzywienie, ale namiętnie je wsuwał. Ogólnie jest ok.

4
komentarzy
avatar
Kubuś świetnie się rozwija ja też prawie całą ciąże przeleżałam, ale najważniejsze jest to że mamy teraz cudowne dzieci, ja czasem patrze na Hanie z niedowierzaniem że to jest moja córcia
avatar
Dopiero teraz przeczytalam prawie caly pamietnik. Nie martw sie ta rehabilitacja, bezdie wszystko dobrze u nas tez na poczatku bylo napiecie, potem szpotawe stopy, a dzis juz wszytko jest ok. Obserwuj co robi rehabilitant i pytaj co mozesz robic sama, my zawsze dostawailismy zadania domowe i cwiczylismy mu te stopy za kazdym razem jak ktores z nas mialo go na rekach czy na kolanach. Jas ma juz 8 miesiecy i nie raczkuje, podobno ja tez nie raczkowalam, siedzialam a potem zaczelam chodzic
avatar
polecam szpinak z ziemniaczkiem - u nas super sie przyjeło ) i kupka bezproblemowo wypłyneła
avatar
o jej jakie to urocze, że głaszcze Cię po twarzy i buzi daje.... Mój jedynie mój nos uwielbia ssać i ostatnio się do ramienia przyssysa, a po Twoim wpisie będę z uteskieniem czekać na buziaki
Dodaj komentarz

Dziś o 7.20 mojemu dziecku stuknęło już pół roku życia... Kiedy to zleciało???
Tymczasem zamiast świętować pół-urodzinki my dziś żyjemy w strachu i obawie przed szpitalem. Po wyleczonym zapaleniu krtani przyplątała się Kubusiowi biegunka. Wczorajszy wieczór był pierwszym aż tak traumatycznym dla mnie jako mamy - ciągłe płacze, piski, marudzenie, jęczenie w każdej pozycji. Nie pomogło bujanie na rękach, sadzanie na kolanach, noszenie na rękach w pionie i poziomie, słuchanie dźwięku suszarki, najbardziej wymyślne zabawy. W pewnym momencie poczułam, że powracamy do czasów kolek... Po trzygodzinnym okresie usypania padł zmęczony. Jak się okazało powodem był brzuch. Świadczy o tym choćby fakt, że o 5.40 jeszcze w trakcie snu zaczęła się seria biegunkowych kup, która ustała, by wrócić w południe. Po lekach teraz śpi, a ja z niepokojem patrzę na niego i każde wiercenie przyprawia mnie o palpitacje serca... Mam nadzieję, że jutro wstanie nowy, lepszy dzień...

2
komentarzy
avatar
biedny Kubuś <3
avatar
Dziękuję :-* przegadalas mi ;-) dzisiaj wstałam z lepszym nastawieniem i mlody jakoś tez lepszy ma humor ;-) mam nadzieje, ze ten incydent z biegunka u Kubusia to nie było nic poważnego ;-)
Dodaj komentarz

Najpiękniejszy poranek? Taki, kiedy śpiąca jeszcze mama czuje na swych policzkach jedwabisty dotyk małych raczek dziecka; kiedy nagle te malusie rączki obejmują szyję... Tak dziś obudził mnie Kubuś - z pięknym uśmiechem, gdy otworzyłam swe oczy. Dla takich chwil warto żyć

4
komentarzy
avatar
Urocze <3
avatar
Och czekam az moja zacznie juz mnie dostrzegac
avatar
Hej a co Wam powiedzieli?
avatar
Pieknie
Dodaj komentarz
avatar
{text}