Ciąg dalszy poprzedniego wpisu, wtedy mi go ucięło.
Wizyta u neurolog spoko, Margolcia rozwija się jak na swój wiek korygowany, brat ją goni. Lekarka zaleciła dla małego badania kontrolne z krwi... Wczoraj robiliśmy, nawet nie pisnął przy pobieraniu 4 małych fioleczek. Zauważyłam, że gdzieś na wychodnym te moje szkraby potrafią się zachować, a w domu pokazują rożki. Zaczynamy lekki bunt. Jak to okiełznać... Chyba trzeba przeczekać i po prostu przeżyć.
Wprowadziłam już do menu zwykłe mleko, oczywiście nie UHT, nic się nie dzieje. W ciągu dnia maluchy już nie chcą pić mleka modyfikowanego, tylko wieczorną kaszę robię na mm i nocną butlę. Chociaż mała przesypia już całe noce. Dziś tylko o 4ej obudził ją kaszel. Wypiła mleko i dalej poszła spać i śpi nadal. A mały się obudził bo usłyszał, ze coś się dzieje. Wypił mleko ale oczywiście nie zasnął, baraszkował w łóżeczku do 5, potem na godzinę zasnął i o swojej stałej porze czyli 6 pobudka. Już z niego spioch nie będzie. Teraz bawi się z tatą na dole.
Już od miesiąca może dwóch nie śpią w śpiworkach, tylko kołderką i/lub bądź kocykiem, pasowało im to i było ok. Teraz się odkrywają/skopują co chwila. Dzisiejszej nocy co się przebudziłam to 153 razy wstawalam i je przykrywałam. Macie jakiś patent na to odkrywanie?
Aha no i nie mogą się maluchy wyleczyć i my w sumie też. Katar i kaszel to już codzienność. Boję się żeby to znów nie było zapalenie oskrzeli.