4 tygodnie!
Zleciało tak, że sama w to nie wierzę. W sobote oficjalnie Leo będzie niemowlakiem
Ale do rzeczy....
Jak juz mi się wydaje że coś wiem o swoim dziecku tak zaraz okazuje sie że nic nie wiem
Ale to dobrze, znaczy ze rosnie, że się zmienia i rozwija
Stan na dzis jest taki, że:
-śpi ładnie, ale u mnie na rekach bądź na klacie
-jak juz spi w kołysce to jakies niepokoje go męczą
-jest bardzo aktywny i żywotny. Kiedy ma czas aktywności to wymachuje raczkami i nóżkami jak by gdzieś biegł, jest cały rozemocjonowany, z takiego stanu żeby go nakarmić to najpier trzeba go wyciszyć i tutaj najlepiej działa chodzenie
-z chodzeniem i patrzeniem jest taka historia ze zachcianka ta dorobiła sie innego rodzaju płaczu płacz 'le le' na jedzenie, płacz 'ee, ee' - 'nudzi mi się chodź na spacer'
-w nocy karmimy się co mniej więcej 2-3 godziny, czasem z przewijaniem zajmuje nam to pół godziny a czasem połtorej jeśli akurat ma ochotę powierzgać
-pazurki obcinamy juz regularnie bo szponki ma nieziemsko ostre
-cos sie ulewac malczanowi zaczeło, więc to chodzenie też trochę z przymusu wyszło
-kupki ida rzadziej, ale brzuszek nie męczy z tego co wiem po miesiącu może tak byc że ilosc kup sie zmiejsza, jutro przychodzi polozna więc skonsultuję.
-jedzenie: chciałabym zeby mi mleko tryskało, a tu susza z mojej perspektywy, z perspektywy Młodego: ciagnie, zasypia, spi, sika, kupki robi (mniej i to jest potencjalnie podejrzane), robi sie cieższy (to subiektywne odczucie), jutro zobaczymy na wadze.przystawiam go tak czesto jak sie domaga, czyli co mniej wiecej póltorej godziny w dzień. Mam nadzieję że moje odczucie braku wystarczającej ilości pokarmu jest tylko odczuciem i mały je wystarczająco i dobrze przybiera na wadze.
Prosze o kciuki.
-herbatek piłam za duzo, zmniejszyłam ilosc o 1 i problemów z brzuszkiem nie ma
-dieta: nie jem wszytskiego, bo nie mam ochoty, myslę ze może byc to spowodowane strachem że jak zjem to zaszkodze młodemu. a że nie mam ochoty na niezdrowe, to akurat na dobre mi wyjdzie Gotowane mi baaaaaaaardzo smakuje a gotowaną marchewką mogłabym się objadac na okrągło
-na spacery nie chodzimy, 6 schodów do pokonania z jeszcze bolacym brzuchem jest spora przeszkodą.
-coś Dzidkowi charczy w nosie, tzn, nie coś, bo wiem co- mleko. No i charczy i charczy a ja wyciągam woda morska i frida ...na chwile jest lepiej po czym dalej charczy. Ale lewka pochwalić musze że dzielnie znosi zabieg psikania woda morska a potem wyciagania ssawka
- siłownia- głowe mlodzieniaszek podnosi juz całkiem wysoko, dzis trzymał spokojnie z minute i patrzył na obrazki kontrastowe. Siłącz mój malutki
pępek- nadal mamy kikutka trzyma sie skubany jeszcze ale czyściutko jest obok więc czekamy cierpliwie.
-uśmiechy- usmiechów sporo, po jedzeniu i jak gadamy ze sobą samogłoskami
-czytanie- czytam wierszyki dla najmłodszych, lubi, słucha jak jest w dorym humorze.
-kołysanki- na razie głuchy na wszystkie oprócz misia grajka który lezy na przewijaku i towarzyszy w zabiegah higienicznych. Mysle ze ma szanse stać sie ulubionym misiem a przywędrował do nas od babci Uli
-inne piosenki- ulubione, wymyslone piosenki które spiewa mu r po powrocie z pracy opowiadajac mu w tekstach cały dzien
-odwiedziny: 2 razy teśiowie, 2 razy moi rodzice, siostra r z męzem, mopja siostra z chłopakiem. Na razie tyle. Ale juz mam kalendarz wizyt otwarty na razie 4 zapowiedziane
takie oto krótkie podsumowanie, sporo się dzeje. Uwielbiam patrzyc na tego małego człowieka jak sie zmienia, a zmienia sie z dnia na dzień. I łapie sie na tym ze nie moge sie doczekac kolejnego dnia, kolejnej kąpieli, kolejnego czasu aktywności, bo za każdym razem dzieje sie cos nowego
A i jeszcze 3 dzien bez r. Dajemy sobie radę idealnie. Ja jestem najedzona, mały najedzony ,mam czas i na internet i na ksiązkę i na tv i na zrobienie objadu. Wiem że przede mną jescze pewnie sporo dni w których będzie trzeba nosić, zabawiać, uspakajać ale te pierwsze tygodnie pozytywnie mnie nastrajają, że jakkolwiek będzie- będzie dobrze