avatar

tytuł: Motyle w brzuchu

autor: zielińska

Wstęp

about me

O mnie:

O mnie? Niby taka stara (rocznik 1980...) a wciąż jeszcze szukam takiej idealnej siebie... Zmieniam się, szukam właściwych ścieżek, chciałabym w końcu być z siebie zadowolona, ale... Zawsze jest jakieś ale! Ogólnie jestem żoną od 14 lat, matką też od 14, nauczycielką od 16.

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Normalną, taką co potrafi okazywać miłość, wybaczyć błędy lub przeprosić za swoje, cieszyć się, śmiać i płakać...

about me

Moje dzieci:

14-letnia Maja i 2-letni Piotruś. Moje cudy i sens życia!

about me

Moje emocje:

Zdarza mi się śmiać bez konkretnego powodu lub wzruszać przy oglądaniu jakiegoś badziewiastego serialu, więc chyba wszystko w normie :)

Dobrze, że cały tydzień wychodziłam na długi spacer, bo weekendowa pogoda... ech, szkoda gadać  
Ale mam dobre wieści do zapisania z frontu Piotrusiowego rozwoju:
*nie boi się zostawać z babciami i dziadkami
*coraz więcej próbuje mówić - naśladuje w swoim smerfusiowym narzeczu różne intonacje, natężenia, patrzy uważnie na usta, czyjeś oczywiście, nie swoje, i próbuje powtórzyć co widzi. Najczęściej kończy się to wspólnym pierdzioszkowaniem i obślinieniem
*pokazuje, jaki duży jest. Taaaaki duży!
*uśmiecha się do mamy czy taty czy Mai na zdjęciach
*lubi chodzić za rączki, a na czworaka prześcignąłby pędzący pociąg
*dużo bawi się teraz we wkładanie i wyjmowanie różnych rzeczy z różnych pojemniczków: w wiadereczku po twarogu trzymam teraz łyżeczki, łatwo je podać do takiej zabawy, ciągle zbieram podkładki do kubków z podłogi, a za chwilę znów są porozrzucane, klocki krążą po różnych pudełeczkach, no i wyciąganie chusteczek i wciskanie ich z powrotem na siłę - fajnie się potem dmucha nos w taką wymiętoloną chusteczkę..., wyciąganie prania z miski, też zajmujące
*chyba pokazuje oczka i nosek, ale to jeszcze do przetestowania, u mnie pokazuje a mężowi tyko okulary ściąga i udaje, że pytania nie słyszy
*schodzi tyłem z łóżka, chociaż co jakiś czas na główkę też próbuje, a co!
*po południu najchętniej by spał i spał, jest ciemno, ciepło, szumi deszcz za oknem, to sprzyja milutkiej drzemce, tyle, że ostatnio pora wieczornego spania przesunęła się w stronę 21-szej. Ale nie jest to takie złe, zdarza się nawet, że noc mały prześpi z jedną pobudką! Ale i tak, czasem budzę go po południu, żeby mu się wszystko nie pokręciło. Moja siostra mówiła, że jej córcia ma tak samo, ciężko ją dobudzić po drzemce, a ma już 2,5 roczku. 
*postępy na tle jedzonka - wszystko w porządku, cytrusy nie uczulają, coraz więcej obiadków jemy razem, lubię to! Czasem łapię się na tym, że myślę sobie, że dla Piotrusia muszę zupkę zrobić, albo czegoś mu nie dawać, ale nie! już można! On już prawie roczek ma! Jeszcze nic smażonego nie jadł i nic z czekoladą. Nawet herbatkę owocową z cytryną i odrobiną miodu dziś spróbował, smakowało No i gluten będzie testowany, po roczku i po szczepieniu. Na razie o tym nie myślę. Za dużo przynajmniej.

I wpis dla mnie na pamiątkę - wczoraj byliśmy prawie całą rodziną na występie Lord of the dance- taniec irlandzki. Fleciki, skrzypce, stepowanie - na żywo, takie rzeczy podnoszą na duchu. Nawet jak pogoda nie rozpieszcza i organizacja coś szwankuje a kawa z automatu jest do wylania  

0
Dodaj komentarz

Znalazłam wśród starych szpargałów "Konfesjonał" - zapraszano tu do krótkich wywiadów znane osobistości, ja znalazłam wycinek z odpowiedziami Anny Marii Jopek i obok dopisywałam swoje "wyznania" - a było to około 20 lat temu... przed maturą.
A co powiedziałabym dziś?

- Bez czego nie mogłabyś się w życiu obejść?
Bez moich dzieci. I czegoś pysznego do jedzenia, co jakiś czas i chwilowo bez kawy, stanowczo! Bez radia! I trójkowej muzyki. I w ogóle bez muzyki, poezji - tego, co potrafi w jakiś przedziwny sposób wyrazić co czuję.

- Bez czego mogłabyś się w życiu obejść?
Hmm, bez deszczu padającego całe dnie.  Bez ustawicznego analizowania w głowie nieistotnych szczegółów, ale tego powoli się uczę i dobrze mi idzie. 

- Dokończ zdanie: "Jestem szczęśliwym człowiekiem ponieważ..."
... mam swój kąt na tym świecie. Wymarzony, wywalczony, po 10 latach braku własnego mieszkania.

- Co to dla ciebie znaczy "dużo pieniędzy"?
Uuu, dużo pieniędzy to porządne ubrania dla całej rodziny, a nie szukanie promocji, wyjazd bez liczenia się z kosztami, góra drogiego bezglutenowego jedzenia, i możliwość kupowania szalonych prezentów dla wszystkich, kiedy tylko przyjdzie taka chęć. Ech, marzenia... Gdybym miała dużo pieniędzy wysyłałabym więcej smsów na fundację opiekującą się porzuconymi zwierzętami, a tak muszę słuchać gadania męża, że nas nie stać na psy i konie, bo sami musimy oszczędzać!

- Który z bohaterów "Kubusia Puchatka" jest ci najbliższy?
Spokojny Kłapouszek, na pewno! I trochę Królik, zwłaszcza jak się wkurzam na bałagan i biegam z listami rzeczy do zrobienia, odfajkowując kolejne pozycje

- Który z twoich przymiotów uważasz za najatrakcyjniejszy dla płci przeciwnej?
Muszę spytać męża, nie mam pojęcia co we mnie może być atrakcyjnego... Może szczerość? Może uśmiech? 

- Czego w sobie nie lubisz?
Swoich chorób, po pierwsze. Po drugie łatwości do wpadania w ponury, przygnębiający nastrój.

- Dobra rada, której nie posłuchałaś a powinnaś?
Może nie powinnam była wychodzić za mąż w ciąży? Przynajmniej nie zastanawiałbym się po każdej kłótni, czy byłoby tak a nie inaczej, hehe.

- Kiedy ostatni raz płakałaś?
No łatwo się wzruszam, to wszyscy wiedzą To zresztą w mojej rodzinie norma, wszyscy mamy mokre oczy na Wigilię, wszystkie z moją mamą i siostrami płakałyśmy tak troszkę na "Dzwonniku z Notre Dame" w teatrze, wzruszają nas małe dzieci, albo wieści o udanych zaręczynach. Mazgaje z nas, Maja tylko patrzy i oczami przewraca A płakałam naprawdę ostatni raz w maju, po kłótni/rozmowie z mężem i wtedy przyrzekłam sobie nigdy więcej nie płakać przez Em. I dotrzymuję słowa.  Brawo ja!

- Komu nie podałabyś ręki?
Nie spotkałam jeszcze osobiście nikogo takiego. Chociaż zaraz, miałam kiedyś ucznia, którego rodzice zostali pozbawieni praw rodzicielskich przez znęcanie się nad nim. Jakbym ich spotkała... Ręki bym nie podała, to pewne.

- Podobno 20 milionów Polaków słucha disco-polo. A ty?
Nie słucham, nie potrzebuję. Lubię muzykę która przekazuje uczucia, a nie tylko rytm umpa umpa. Ale muzyka to kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje  

- Dokończ zdanie: "Jestem dumna z tego, że jestem Polką, ponieważ..."
Zawsze uważałam, że narodowość nie określa cię z góry, czy jesteś dobry czy gorszy. Poza tym, jestem odpowiedzialna za swoje życie, a nie mam przypisywać sobie dumę za dokonania bohaterów narodowych albo wstydzić się za jakieś ich błędy, zresztą manipulacja takimi uczuciami to już polityka, a od tej trzymaj mnie, Panie Boże, jak najdalej.... Ale jak już mam być z czegoś dumna, to z tego, że Polacy to naród doceniający wolność i walczący o nią.

- Czy zabijasz karpia na święta?
Ja nawet ślimaki  przenoszę z chodnika na trawę Nie, nie zabiłabym. Może jeszcze kiedyś uda mi się zostać wegetarianką, ale na razie wygrywają parówki z musztardą albo dobry gulasz... Albo zraziki mojej mamy!

- Jakie pytanie zadałabyś samej sobie, gdybyś chciała być szczególnie złośliwa?
Co z twoim prawem jazdy, leniu jeden? Miałaś takie silne postanowienie!

- Co z twoim prawem jazdy?
Dobra, dziś loguję się na zdamy to.pl Przez zimę pouczę się z netu a potem na wiosnę - na kurs!

1
komentarzy
avatar
Fajnie się czytało
Dodaj komentarz

No próbuję dziś cały dzień i w mordkę jeża nie da się zdjęcia dodać! Dodając jeszcze coś o jakości serwisu, to mam dużą granicę tolerancji na błędy, ale takiego czegoś nie lubię - wg kidzfrienda 49 tydzień życia dziecka to już nagle jest skończony roczek! Zawsze mnie wkurzało takie dziwne liczenie w portalach o dzieciach. Ledwo zaczęty miesiąc wg nich często był już skończony, czas szybko leci, ale nie z prędkością kosmiczną.
Zdjęcie chciałam dodać moich pierniczków, a raczej ciasteczek korzennych, zrobiłam dziś rano, taką miałam ochotę na coś świątecznego Pychuśne wyszły, jesienne nastroje rozgonione, na chwilę. I uwaga! trzymam się zasady, że nie jem po 18stej, i waga pokazała dziś o kilogram mniej! Nie ma to jak dobra motywacja i wsparcie na odległość, bo tosty robione przez własne dzieci to się nie liczą, prawda?

Jest pora już dosyć późna, jak na dzieci, a mój Piotruś biega szalony po podłogach, jakby kawy się napił! Próbowałam go spokojnie uspokoić w swoim łóżku, zgasiłam większość świateł, wyłączyłam radio, tylko Maja cichutko zaczęła opowiadać bajkę, ja głaskałam Piotrulkę po główce, M. siedział i sobie grał na komórce i nagle weszła nasza siostrzenica, spojrzała na nas i pyta: A co, u was prądu nie ma? No, rozwaliło nas na łopatki, tak się śmialiśmy, a biedna mała D. nie wiedziała, o co chodzi!  No i spanie przepadło, już z pół godziny biegają, tarzają się po podłodze, szukają zaginionego nosa, a M. właśnie przyniósł Piotrka z łazienki z okrzykiem, że złapał go znad kibelka. No nie, ja się gdzieś ewakuuję...

0
Dodaj komentarz

Jeżeli ktoś uważa, że ciężko opiekować się maluszkiem, niemowlaczkiem, czy nawet buntującym się dwulatkiem, niech poczeka jeszcze z 10 lat... Wychowywanie nastolatki to jakiś poziom hard, czasami mam wrażenie, ze sobie nie radzę... Że popełniam jakiś zasadniczy błąd, a jednocześnie wiem, że nic nie robię naumyślnie złośliwie, że daję z siebie maksimum cierpliwości, zrozumienia, a i tak zostaję co jakiś czas odtrącona i zamyka się przede mną drzwi. Z fochem i nieśmiertelnym nastolatkowym "bo wy nic nie rozumiecie!". Przypomina mi się czemu chciałam być nauczycielką od małych dzieci - łatwiej się z nimi dogadać Z Mają czuję się czasem jak na polu minowym. Co nie powiem, to źle. Nic nie powiem, to jeszcze gorzej! 

Niedawna rozmowa z moją córką  (już jako anegdotka):
-Mamo, wiesz, z jakim problemem będzie musiało się zmierzyć wasze pokolenie?
-No, z jakim?
-Z akceptacją biseksualizmu!
-Ach - chwila konsternacji z mojej strony...  z której strony mam do tego podejść??? - a dlaczego myślisz, że dla nas to będzie problem? Jesteśmy nietolerancyjni?
- A to ty wiesz, co to znaczy? - i to lekkie zdziwienie w głosie... 
Dałabym sobie głowię i rękę uciąć, że jestem otwarta i że można ze mną pogadać o wszystkim a tu taka wtopa... Wyszłam na starego zgreda! No bo skąd to zdziwienie???
***
Dziś udało mi się dodać zdjęcie moich pierniczkowych ciasteczek. Niech zostaną w cyfrowej pamięci komputera, jak już ich nie ma w realnym świecie... Z mąki głównie gryczanej, baaardzo pasuje do miodu i zimowych przypraw!
https://images82.fotosik.pl/902/c785c8abab9a3214med.jpg

2
komentarzy
avatar
Ej daj trochę tych ciasteczek Na choinkę by pasowały. )))
avatar
Na choinkę wycinałam kiedyś tymi samymi foremkami ozdoby z masy solnej, malowałam i mam je do dziś nawet przydadzą się w tym roku, jak przy maluchu nie będę dawać nic szklanego!
Dodaj komentarz

Czwartek - jak zgniły leniwiec siedziałam w domu mimo ładnej pogody, wkurzało mnie wszystko i chciało mi się SPAĆ. Na obiad był szczyt lenistwa - makaron z sosem pomidorowym, bo mi się jeden smutny przecier plątał po lodówce. Piątek - trochę lepiej, od rana zabrałam się za porządki i pożegnałam się ze spokojnym życiem we dwoje z Piotrkiem... Otóż mały nauczył się WSPINAĆ. Na każde łóżko w domu. Na regał! Rany, jak mi się spokojnie do tej pory żyło! Piątek to było bieganie za dzieckiem i pilnowanie, żeby nie spadł, uff,  i tak teraz przez ile? Przez rok?! Aż nie nabierze rozumu, gdzie wolno, a gdzie nie? chlip, chlip...
Dziś chociaż pilnujemy razem rodzinnie, zresztą ten pierwszy szał zachwytu na szczęście minął Udało mi się spokojnie obiadek zrobić i ciasto na jutro na urodziny siostrzenicy. Przy okazji przypomniałam sobie z mężem, jak to kiedyś chciałam robić pierniczki na święta, pierwszy raz sama, mając przepis mojej babci. Przepis znany, wypróbowany i w rodzinnym domu ciągle wykorzystywany, na każde Boże Narodzenie.  I w tym przepisie jak wół było: pół słoika miodu naturalnego i jeden mały słoik miodu sztucznego. No to wysyłam Em na zakupy, z listą na której wypisane są oba miody. I biedny mąż dzwoni z coraz to innego sklepu, że nigdzie nie ma tego przeklętego sztucznego miodu! Są ziołowe, kwiatowe, gryczane, i wrzosowe i tysiąc innych, ale nie ma sztucznego i do tego panie w sklepie się dziwnie na niego patrzą i dopytują, po co mu to?! Dopiero po namyśle zgodziłam się z nim, że ostatecznie możemy zastąpić go naturalnym... Hehe, taka ze mnie konserwatystka w kuchni. Nie pomyślałam wtedy, że przepis mógł być podyktowany czasami, gdzie łatwiej było dostać ten sztuczny... Co do kuchni i przepisów, cieszę się, że z czasów, kiedy interesowały mnie przepisy wegańskie zostało mi parę pomysłów i wypróbowanych ciast i obiadków, może się przydać, kiedy jaja i masło stoją po 10 zł  

Muszę pochwalić Maję. I siebie. Bo ja coś wymyśliłam, a ona to chcąc nie chcą robi. Wymyśliłam sobie, że na Mai głowę zwalam piątkowe kolacje. Kiedyś mi tak fajnie pomagała w kuchni, super jej wszystko wychodziło, nawet bezglutowe bułeczki drożdżowe!!! Postanowiłam odkopać jej talent. Maja zachwycona nie jest, ale poradzi sobie. I przynajmniej coś razem będziemy robić. 

Na koniec mój wspinacz w wersji spacerowej Zastanawiam się, co ja mu będę ubierać na mrozy, jak już teraz ma kurtkę zimową. Dwie kurtki??!!
https://images82.fotosik.pl/908/2bc8c7d4c43db83amed.jpg

2
komentarzy
avatar
Fajne okoliczności przyrody na spacer
avatar
Mój też jeździ w kurtce zimowej, nie martw się Moja teoria jest taka: skoro ja jestem ciepło ubrana, idę szybkim krokiem, pcham pod górę 12 kg wózka plus 10 kg pasażera i jest mi zimno, to śpiącemu pasażerowi jest zimno tym bardziej.
Dodaj komentarz

Siedzę sobie z grzanym winkiem z miodem w łapce i mam nadzieję, że wygoni mi to dreszcze z pleców. Winko znaczy wygoni, nie siedzenie. I zaraz idę jeszcze pod cieplutką kołderkę się wygrzewać, ale jedną rzecz MUSZĘ zapisać. Na pamiątkę. Piotruś, jak ty cudnie robisz 'jaaaa...'! To twój okrzyk zachwytu i radości i taki sam pamiętam u Mai. Takie prosto z serca 'jaaa',  połączone z głębokim oddechem i dziką radością w oczach No kocham to! Od razu drobne niedogodności w postaci bolących pleców czy mdlejącej od noszenia ręki troszkę bledną  

Wczoraj mąż gotów był przysiąc, że podczas kąpieli Piotrek najpierw pokazał płaczem, że jeszcze nie chce kończyć, a potem - i tu uwaga! - sam chwycił ręcznik na znak, że już okej, już możemy wychodzić z kąpieli! I rzeczywiście dał się zapakować w ręcznik bez protestów. Może to-to być już tak kumate? Jak dziś wołałam Mruczka na jedzonko, to pierwszy był przy jego misce - no, zgadnijcie, kto... heeh. I  co mnie jeszcze dziwi, to że ma swoje określenia na dwie rzeczy - robi "khhh" na widok mojego gorącego kubka z kawą - tak jak ja zawsze mówię, że gorące, i jakiś taki swój dźwięk, nie do powtórzenia na klawiaturze ma na smoczka. Jak to słyszę i widzę ten dziki błysk w oku, to wiem, że gdzieś przyuważył smokunia. 

Dewa pisała ostatnio o korniszonku-zakładniku Ja musiałam schować z widoku kapustkę kiszoną. Dałam odrobinę, do spróbowania, potem jeszcze odrobinę i jeszcze trochę i aż się mały trząsł na jeszcze kolejną odrobinę. Schowałam! Na pierwszy raz wystarczy.

Aaa i jeszcze z ostatnich dwóch-trzech dni - chyba przechodzimy na jedną drzemkę! Bez popołudniowej Piotrulek zasypia o 19, chociaż chwilę kryzysu ma ok 16-17, a to już za późno i bez sensu byłoby wtedy kłaść. Nie jest to wielki kryzys, wystarczy na przykład odrobina kiszonej kapusty i już jest gotów do akcji. 

Nikogo się chyba tak nie kocha jak swoich dzieci... I nie piszę tego przez winko grzane, tylko po prostu  

Brr, idę pod kołderkę. Cieplutką i kiwającą do mnie zapraszająco 

Zdrówka wszystkim życzę!

1
komentarzy
avatar
Z ta miłością to prawda. Człowiek nie wie co to miłość dopóki nie ma dzieci to jest uczucie nie do opisania. Pozdrawiam całą cudowna rodzinkę.
Dodaj komentarz

A więc grzanego winka na dreszcze w plecach nie polecam... Nie wiem, czy to wina tegoż wina, czy jakiejś krótkiej wirusówki, ale jak po zamknięciu laptopka po ostatnim wpisie wczołgałam się pod kołderkę, okazało się, ze jest nie cieplutka, tylko zrobiona z lodu, druga też. Jeszcze czegoś takiego nie miałam - leżałam pod dwoma kołdrami i nie mogłam opanować szczękania zębami i trzęsły mi się mimowolnie ręce i nogi, jakbym pod zimnym prysznicem stała. Uwaga na przyszłość - nie używać elektronicznych termometrów! Mam dwa, jeden wskazywał 37,0 stopni temperatury, drugi jeszcze lepiej - 36.0 Dobrze, ze teściowa pożyczyła swój stary rtęciowy i tam od razu wskoczyło ponad 38.   Żołądek strasznie mi się buntował, do drugiej w nocy musiałam latać do łazienki obejmować się z klozecikiem, takie atrakcje. I na drugi dzień już nic! Czort wie, co to było. Nikt inny w domu nic nie zachorował, na szczęście!!! Ja jeszcze tylko boję się coś zjeść normalnie, bo na samą myśl o powrocie buntu żołądka tracę apetyt. 

Do tego drugą noc Piotrek jak nigdy nie mógł od trzeciej porządnie zasnąć. Leżał sobie z nami, co czasem pomaga na nocne częste pobudki i łaził, kręcił się, palce wtykał do oczu, próbował zasnąć na krawędzi łóżka, układał się na naszych nogach - no po prostu super! O dziwo dziś mam dobry humor, bo wiem, że ze zmęczenia dziś mały będzie dobrze spał, hehe. Ale że oczy mi się mimowolnie kleją, to idę spać też. Zaległości korespondencyjne obiecuję, że nadrobię i muszę jeszcze jutro opisać, co Piotr Wielki i Mądry się nauczył nowego i co postanowiliśmy po dzisiejszej baaardzo burzliwej rozmowie z Mają i o Mai, bo czas był najwyższy na pewne zmiany! 

2
komentarzy
avatar
Życzę zdrowia na szczęście tego typu choroby są krótkie( acz nieprzyjemne). Ostatnio coś takiego przyprowadził mój mąż...on źle się czuł ok dwie doby...ja tydzień(!), a córkę ominęło( do dziś się zastanawiam, jakim cudem???). Szczęście w nieszczęściu, że Ty nikogo nie zaraziłaś:-)
avatar
Vika i Azzurra, dziękuję wam za pozdrowienia, i racja - najważniejsze że nikt się nie zaraził! Wiadomo, mamy to sobie ze wszystkim poradzą, gorzej jak chorują dzieci, a już nie daj Boże mąż!
Dodaj komentarz

Jeżeli macie w rodzinie bezglutenowe dzieci, lub wypadnie wam takowe odwiedzić i chcecie coś słodkiego przynieść, oto lista możliwych na dzień dzisiejszy produktów (na dzień dzisiejszy, bo zawsze producent może zmienić linię produkcyjną czy politykę firmy i trzeba mimo wszystko czytać ostrzeżenia dla alergików, co produkt może zawierać. Nawet jeżeli jest napisane, że 'w zakładzie produkcyjnym używa się: glutenu, czy pszenicy, czy zbóż', ludziom na ścisłej diecie bezglutowej nie wolno tego jeść)
*snickersy i bounty
*cukierki schoko-bons
*gwiazdki z mlecznej czekolady magic stars
*kinder czekoladki
*czekolady: mleczna i gorzka Goplany, mleczna i mleczna z nadzieniem truskawkowym Alpen Gold, mleczna z nadzieniem malinowym Milka
*trójkątne Toblerone
*gumy mamba
*śmiej żelki nimm2
*chrupki cheetos o smaku sera
*chipsy Lay's o smaku fromage
* tofee fee

Są to produkty przebadane niedawno przez Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią, źródło: www.celiakia.pl
Piszę o słodyczach ogólnie dostępnych, bo oczywiście w specjalnych sklepach czy odpowiednich działach we wszystkich już chyba super-hiper-marketach można dostać produkty certyfikowane firm Bezgluten, Balviten, Schar, Glutenex. 
Ja dziś pierwszy raz od paru lat kupiłam sobie czekoladę Alpen Gold, nadziewaną i napiszę jedno - jest przeokropnie słodka! Wolę moją tradycyjną już gorzką  Goplanę  

0
Dodaj komentarz

Mama - Ciekawe, co Piotrek napisałby w liście do Mikołaja?
Maja (patrząc na mamę z ironią) - Napisałby 'tatatatatatatatata...' 
<3
Mama do Piotrusia - Powiedz 'mama'.
Piotrek - Tata. 
<3

0
Dodaj komentarz

[font=Calibri]Patrzę i widzę, że chciałam napisać, co takiego Pietruszek się nauczył, ale nie mogę sobie przypomnieć, co miałam na myśli... On już chyba wszystko umie, tylko czeka na odpowiednie momenty, żeby to ujawnić Chodzić skubany nie chce, chociaż stoi pewnie na nogach, kuca i nie traci równowagi, chodzi nawet za jedną rękę, ale sam - nie i już. Umie kręcić głową jak mówię 'nie nie nie'. Chce sam jeść obiadki, i to zimne, na ciepłe płacze, dobrze że to zauważyłam, bo pomyślałabym, że stracił apetyt. A pory drzemki to zmienia jak mu się rzewnie chce, nie nadążysz. Wczoraj był fajny moment - siedziałyśmy z moją siostrą zatopione w rozmowie, mój mąż z jej narzeczonym w swojej, Maja grała na komputerze, a Piotruś z braku chęci przyłączenia się do któregokolwiek towarzystwa podszedł do swojej półeczki i zaczął oglądać książeczki... Co tam będzie o głupotach słuchał[/font]

[font=Calibri] [/font]

[font=Calibri]Za to pamiętam, co miałam napisać o Mai. Otóż ten narwaniec wymyślił ostatnio, ze tak właściwie to szkoła nie jest jej do niczego potrzebna, po co jej matma, chemia, geografia? Angielski? Lepiej robić to, co się chce - czyli rysować, wymyślać opowiadania i je ilustrować... No plan ogólnie super - niech zostanie pisarką i ilustratorką, ale weź wytłumacz, że tak hop-siup nic nie przychodzi. Żeby się dostać do liceum trzeba mieć po prostu dobre oceny, koniec kropka. A Maja jest uparta i wszystko już przecież wie, my z M. to nic się na nowoczesnym świecie nie znamy  Bo jakiś X też nie skończył szkoły i został sławny... No zbierało się na rozmowę od jakiegoś czasu i ostatnio wybuchliśmy wszyscy. Ja już miałam dosyć powtarzania w kółko w łagodny sposób, M. miał dosyć słuchania z boku a  Maja broniła się jak lwica. Na szczęście póki co wydaje się, że coś tam to dziecko-nie dziecko zrozumiało, my z M. podzieliśmy się przedmiotami, kto z czego Majkę przepytuje i będzie dobrze! No musi być. Żeby polepszyć mojej córce humor, to w końcu wzięłam się w garść i poszukałam warsztatów rysunku, na które chciała chodzić. Dziś są pierwsze zajęcia, sama się denerwuję  A Maja wczoraj mówi: 'Mama, kup mi lepiej coś słodkiego, bo ja wiem, że jak wrócę z tych zajęć, to na pewno będę załamana... Na pewno wszyscy będą wszystko lepiej umieli, będą rysować dłonie bez problemu!' Taka ona raz pewna siebie, a raz strzępek nerwów i niepewności...[/font]

[font=Calibri]Widzi mi się też, że potrzebowaliśmy takiej rozmowy z przytupem, bo jakoś się potem nikt nie mógł  do rozejść do swoich spraw, hehe. I na drugi dzień zamiast sprzątać (sobota! i to przed urodzinami!) to siedzieliśmy przez pół dnia po śniadaniu i gadaliśmy. Dawno tak nie było, wszyscy zwykle się spieszą... No cieszę się! Na porządki przedurodzinowe mam czas do niedzieli. I będzie ROCZEK!!![/font]

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}