avatar

tytuł: Motyle w brzuchu

autor: zielińska

Wstęp

about me

O mnie:

O mnie? Niby taka stara (rocznik 1980...) a wciąż jeszcze szukam takiej idealnej siebie... Zmieniam się, szukam właściwych ścieżek, chciałabym w końcu być z siebie zadowolona, ale... Zawsze jest jakieś ale! Ogólnie jestem żoną od 14 lat, matką też od 14, nauczycielką od 16.

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Normalną, taką co potrafi okazywać miłość, wybaczyć błędy lub przeprosić za swoje, cieszyć się, śmiać i płakać...

about me

Moje dzieci:

14-letnia Maja i 2-letni Piotruś. Moje cudy i sens życia!

about me

Moje emocje:

Zdarza mi się śmiać bez konkretnego powodu lub wzruszać przy oglądaniu jakiegoś badziewiastego serialu, więc chyba wszystko w normie :)

Nie wiem, co to są za [font=Calibri]czy [/font], ale nie umiem tego skasować :p Jeśli komuś to przeszkadza w czytaniu to przepraszam! To ten super serwis, wrr

0
Dodaj komentarz

Czekałam, aż mi się uda zrobić właśnie takie zdjęcie Mój Piotrosław w przeddzień roczku. No jak go nie kochać???
https://images83.fotosik.pl/920/abd6dc3e52b28201med.jpg

0
Dodaj komentarz

AntiR, ostatnio nic nie piszesz, nie słychać cię... Czy udało się wam już przeprowadzić? Masz już za sobą te ciężkie czasy wspólnego mieszkania czy po prostu nie masz siły pisać? Daj znać, co u ciebie i twojej córeczki! Uściski przesyłam!!!
Siedzę sobie w dwóch sweterkach, bo kaloryfery się dopiero rozgrzewają, ale że w piekarniku robi się kolejny chlebek - taki z miodem i cynamonem i rodzynkami - to pachnie rozgrzewająco. Ostatnio codziennie robię sobie inny chlebek, zjadamy z Piotrusiem po kawałku i resztę zamrażam. Mam już ryżowy, gryczany, taki jakby tostowy z koncentratu chlebowego (skład okropny, ale mi się zatęskniło!) i dziś gryczano-cynamonowy. Na pierwszym miejscu jest, i u mnie i u mojego synka gryczany W przyszłym tygodniu będą bułki wszelkie. I też pozamrażam, a potem na Święta będzie jak znalazł. Ale żem przewidująca, fiu fiu. Istna Pani Domu! 
Właśnie, na blogu "Moje wypieki" jest nowy fajny przepis na babeczki czekoladowe, do których zaraz po wyjęciu z piekarnika wkłada się toffee fee, wyglądają przepysznie! 
http://www.mojewypieki.com/przepis/kubeczki-brownie-z-toffifee
Może się ktoś skusi Ja zrobię na Mikołajki, oprócz zwykłych słodyczy rano w bucie, Maja jak wróci ze szkoły, to będzie miała jeszcze taką niespodziankę. A dzisiaj zabieram ją po południu na zakupy, w jej ulubionych dżinsach przetarły się dziury na kolanach, modne, wiem, ale... Hmm, nie zawsze dobrze podążać za modą Dobrze nam zrobi, jak razem się wyrwiemy na babskie sprawy, a mężczyźni zostaną sobie sami. Wczoraj też byli sami, ale ja musiałam jechać na kontrolę do lekarza, na mój przegląd techniczny więc to się nie liczy. 

Więc dziś na zakupy. Potem, już wieczorem, wyślę M. po wszystkie już produkty do urodzin, jutro już zacznę robić leczo i biszkopty do ciast. Jak Maja obchodziła roczek, to nie było z tym tyle zabawy i planowania, nie dość, że rodzina była o połowę mniejsza, teraz się wszyscy pożenili, dzieci dorobili, a te dzieci które wtedy były takie tycie to teraz, ho ho, wyższe ode mnie i niektóre już z kimś przychodzą..., no i też nie miałam wtedy swojej kuchni. Ciężkie to były czasy! Ale minęły. Teraz przynajmniej docenia się taki szczegół jak możliwość wypicia kawy czy herbaty o dowolnej porze, gotowania czego i kiedy się tylko chce i takie tam... Co mi zostało dobrego, to przyzwyczajenie do sprzątania wieczorem kuchni do połysku. Teściowa zawsze tak robi (ona zresztą sprząta kuchnię do połysku po każdym posiłku, z myciem podłogi włącznie...Przerażające!) i mi się udzieliło

Piotruś! Kupiłam ci dziś nocnik! Na razie stoi sobie do oswajania się i jest super miseczką do wrzucania piłek Wolę, żebyś się mały oswoił z nowym urządzeniem, boś ty strasznie delikatny jesteś! I to chłopak! Wiesz, czego się przestraszyłeś wczoraj? wczoraj przyszła paczka z dekoracjami na roczek, wyjęłam gwizdki, zagwizdałam na próbę a tu w oczach przerażenie! Wyjęłam balon i zaczęłam dmuchać - jeszcze większe przerażenie. Piotr Wspaniały Ale Wcale Nie Taki Odważny wtulił się w moje ramię jakby mu kto ojca i matkę zabrał... No szok! dla mnie też. Dzisiaj już się balonem trochę bawiliśmy, było ciut lepiej, bez płaczu, ale to jeszcze nie to. Za to piszczałki będę musiała schować, na następne urodzinki, bo tego to w dwa dni nie przeskoczymy! No boi się i już!

No, chlebek się upiekł i z lekka ostygł. Oto on: 
https://images82.fotosik.pl/925/bc8f5d5ea925d01amed.jpg

Recenzję smakową dam później, na razie degustator śpi

Słuchałam wczoraj ciekawej dyskusji w radio - o karaniu dzieci, przy czym chodziło konkretnie o kary 'cielesne', słynne klapsy. Wypowiedzi przeróżne. Pani psycholog, która mówi, że jeżeli będzie społeczne przyzwolenie na klapsy i takie karanie dzieci, to wciąż w szpitalach będą lądować dzieci z urazami, zmaltretowane. I ma rację. Ksiądz, który prowadzi jakąś  fundację czy dom pomocy, nie pamiętam, ale też zajmuje się dziećmi z rodzin patologicznych, i jak się okazuje, nie tylko. Czasem wydaje się  z boku, że wszystko gra, a dziecko trafia do niego ze śladami przemocy. Opowiadał, że jak organizował warsztaty dla rodziców o tym, jak wychowywać dzieci i radzić sobie z nimi bez przemocy, to zgłosiło się wielu zwykłych rodziców, żadne patologie, którzy po prostu nie umieją. Nie wiedzą, jak sobie radzić ze złymi emocjami. Ludzie dzwoniący do audycji, którzy opowiadają, ze lanie może uratować dziecku życie, bo się w ten sposób oduczy jakiś złych zachowań, niebezpiecznych. 
ocho, później dokończę, koniec obijania się! Piotrusiowe okrzyki mnie wzywają!

Edit wieczorny: chcę już dokończyć, jak o tych klapsach zaczęłam. Właśnie tak mówili ludzie, jak piszesz, Azzurro, tak tłumaczyli - że w ten sposób wychowują porządnego człowieka. Ktoś mówił, że jak dziecko bije inne dzieci czy dręczy zwierzęta, to takie lanie by go oduczyło... Tak to właśnie widzą. I dużo było takich głosów. Ostatecznie wyszło nawet, że za karceniem dzieci poprzez klaps jest 56% biorących udział w ankiecie, a przeciw tylko 44%.  I powiem wam, że dla mnie było smutne słuchać, jak tylu ludzi Z GÓRY zakłada, że tak można. Że z góry się rozgrzeszają za swój brak cierpliwości, pomysłu na wychowanie i z góry uznają, że jak trzeba będzie, to przyleją i wszystko będzie okej.
A ja wiem, niestety ze swojego własnego doświadczenia, że nic nie będzie dobrze. Maja dostała ode mnie parę razy słynne klapsy w tyłek, bo mi zwyczajnie puściły w jakiejś tam sytuacji nerwy. I to ja potem przez cały dzień czułam się jak ostatnia świnia, nawet mimo tego, ze ją zaraz po przytulałam i przepraszałam. Taki klaps to jest zwyczajne wyżycie się za swoje błędy na niewinnym dziecku. Nawet jeśli to dziecko nie wydaje się tak niewinne i ma diabełka za skórą Jak ktoś ma na razie tylko niemowlaczka w domu, to myśli, ze to niemożliwe, ale dzieci mają pomysły, które wystawiają wszelką cierpliwość na próbę, zwłaszcza jak na przykład masz być za chwilę na przystanku na autobus, żeby zdążyć do pracy a taki brzdąc paroletni jeszcze ubrać się nie może i wydziwia, ze nigdzie nie pójdzie w TEJ sukience, ucieka i tak dalej... No i mi tej cierpliwości zabrakło. Ale w życiu nie będę się za to rozgrzeszać w ten sposób, że ja tak Maję "wychowywałam". Zresztą najlepszy dowód jest taki, że ona dalej ma zawsze na wszystko czas i spóźnia się do szkoły, tak jak spóźniałyśmy się do przedszkola. Nic te moje klapsy nie dały Że może mogłam dać ich więcej, co tam parę? Że może mocniej? Nie, dziękuję! Wszystkie inne sytuacje umiałyśmy rozwiązać rozmowami, różnymi umowami, po prostu okazywaniem miłości (o tym też była mowa w audycji, że często za rzadko to robimy), i tak powinno być. Żadne lanie, nawet 'klapsem w tyłek' nie wychowuje.  Dobra, idę ją jeszcze przytulić, tego mojego diabełka!

znalazłam też link do audycji: https://www.polskieradio.pl/9/302/Artykul/1940765,Czy-karcenie-dziecka-klapsem-jest-dopuszczalne

1
komentarzy
avatar
O kurcze, kobieto....pyszności tam u Ciebie, że ho,ho! Po takich wpisach ja, matka karmiące swoje dziecię słoikami zawstydziłam się i niniejszym obiecuję poprawę!! Aż tak pysznie na pewno nie będzie bo i dzieć jeszcze nie w tym wieku, co by mógł próbować i ze mnie kucharka żadna, ale zacznę gotować.... jak tylko nauczę córkę spędzać czas inaczej niż na moich rękach:/
A jeśli chodzi o bicie, to niestety w naszym społeczeństwie jeszcze pokutuje przekonanie że bez pasa nie wychowa się człowieka. Szkoda tylko, że tak mało osób ma świadomość, że dziecko bite uczy się, że bicie stanowi rozwiązanie problemów..a później bije inne dzieci...a jeszcze później swoje dzieci. Smutne.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie.
Dodaj komentarz

Azzurro, chciałam ci napisać to wszystko, co teraz napiszę, w komentarzu, ale stwierdziłam że pewnie się rozpiszę i mam nadzieję że zajrzysz  
Nie bądź dla siebie za surowa. Martwisz się już teraz czymś, co może w ogóle się nie wydarzyć! Możesz zamartwiać się wymyślonymi scenariuszami, a życie i tak potoczy się po swojemu...  A dziecko zaskoczy cię z tysiąc razy na minutę - raz pozytywnie a raz nie Pewnie, że nie raz stracisz cierpliwość, będziesz zmęczona, czymś zdenerwowana, będziesz się spieszyć i wszystkie teorie o byciu idealną matką pójdą hen, w siną dal Ale to normalne! Bo nie ma ideałów. Już teraz przecież zdarzyło się, że po prostu dałaś córkę mężowi pod opiekę, bo czułaś, że tracisz już resztki sił - i tak to jest, i będzie. I znalazłaś najlepsze wyjście z tej sytuacji, nie krzyczałaś na dziecko, nie zrobiłaś mu krzywdy! Nabrałaś oddechu i siły wróciły. Macie siebie razem, możecie sobie pomagać, nie jesteś sama. Masz też nas, hehe  
Kiedyś wychowywało się dzieci bardziej społecznie, wspólnie - z dziadkami, ciotkami itd... Czytałam kiedyś o wychowaniu w latach międzywojennych, autor pisał, jak mu brakuje w dzisiejszym społeczeństwie tego elementu społecznego wychowywania dzieci. Wtedy każdy miał prawo zwrócić uwagę każdemu dziecku, że źle się zachowuje a rodzic raczej czerwienił się ze wstydu niż robił aferę o wtrącaniu się w nie swoje sprawy. Każdy miał też prawo pochwalić obce dziecko... Dziś mamy są bardziej samotne. Szukamy nawzajem wsparcia na przykład tu, w sieci Do tego spadają na nas setki teorii, co mamy robić, co nie wolno, co złamie dziecku charakter, co wzmocni, raz tak raz siak! Warto zdać się na własny zdrowy rozsądek, na własną intuicję. I skupić się, na tym co pozytywne, na okazywaniu tych dobrych emocji. Nie wstydzisz się przecież powiedzieć córeczce, że ją kochasz? Ja tam mówię często Piotrusiowi też. Mąż by tak nie umiał, przynajmniej nie na początku. Ale coś tam się nauczył  
To, że raz na ruski rok zrobimy coś źle, tak normalnie, po ludzku, nie jest niczym dziwnym. Nigdy nie bałam się czegoś takiego, że 'stracę autorytet' jak przeproszę moje dziecko za takie chwile. Oprócz takich momentów jest przecież całe mnóstwo innych, radosnych, kiedy czytam mu/ jej książeczkę, kiedy daję możliwość malowania farbami po podłodze (panele łatwo zmyć) i po swoim ciele, kiedy pozwalam pomóc sobie w kuchni i nie patrzę na bałagan, kiedy biorę za rękę i idziemy do sklepu a droga trwa całe lata, bo trzeba obejrzeć każdy kamyk i każdego ślimaka, ach, dużo jest takich zwykłych, pięknych, codziennych momentów! 
I naprawdę wierzysz, że mogłaby do ciebie przyjść policja w sprawie złej opieki nad dzieckiem?!!! Hej! To już się o nerwicę ociera, kochana Azzurro! Kiedy byłaś ostatnio w kinie? Albo na zakupach? Komuś by się chyba przydało trochę rozrywki!!! Ja sobie czasem wpisuję w wyszukiwarkę 'macierzyństwo na wesoło', lub cos w tym stylu i można znaleźć coś na uśmiech Spójrz sobie na przykład tu: 

http://matkadenatka.blogspot.com/2014/05/matka-roku-to-nie-ja.html
[url=http://matkadenatka.blogspot.com/2014/05/matka-roku-to-nie-ja.html][/url]
Właśnie tak  
A, jeszcze coś. Co do noszenia na rękach - spokojnie. Przejdzie. Mnie zawsze pocieszało powiedzenie 'Do osiemnastki przejdzie'. Prawda, że powiało optymizmem??

1
komentarzy
avatar
zielińska, dobra duszo, bardzo Ci dziękuję za ten wpis Bardzo mi miło, że do mnie zaglądasz i że uświadamiasz mi, że ideałów nie ma( choć przecież duża jestem więc powinnam to wiedzieć). Ale jak to uświadomi dodatkowo ktoś trzeci...to jakoś tak się lżej na sercu robi i przyjemniej.
Co do tej policji-naprawdę przez moment myślałam że przyszli mnie skuć w kajdanki bo dziecko płakało Coś ostatnio pisałaś o wyrzutach sumienia- mnie dopadły właśnie razem z pukaniem dzielnicowegoA co do szeroko pojętych rozrywek, to masz rację że mi ich niestety trochę brakuje i może przez to zaczynam z lekka świrować? Ale mam nadzieję, że wraz z kolejnymi krokami samodzielności mojej córki sytuacja stopniowo się zmieni......
Dobrej niedzieli życzę Tobie i Twojej rodzinie!
Dodaj komentarz

TWOJE DZIECKO MA 1 ROK I 1 DZIEŃ


HITY I KITY IMPREZY ROCZKOWIEJ


No i po. Pozmywane, pozamiatane, obrusy poprane. Jeszcze balony dyndają, ale to jutro. Czas na moje podsumowanie, może będzie trochę chaotyczne, ale co tam, idę na żywioł

Hit - przygotowywanie ciast samemu i słuchanie pochwał, jakie to pyszne. Tak mi mówcie! Zrobiłam pierwszy raz torcik czekoladowy z whisky i wpisuję go w stały repertuar.
Hit - pomoc rodziny. Jedna babcia zrobiła jabłecznik, tradycyjnie, druga sernik na zimno, który też się powoli robi nową tradycją, ciotka A. sałatkę z korniszonami, której nawet nie zdążyłam spróbować, ciotka K. babeczki. W czasie imprezki naczynia się raz same pozmywały (podejrzewam moją mamę)... Już nie mówię o mojej córce, która dzielnie opiekowała się braciszkiem w czasie mojego oddelegowania do kuchni przez ostatnie dni. Albo o Em., który latał to do sklepu obok to do sąsiedniej wsi, bo tam lepsze mięso! A jak dzielnie oboje balony dmuchali!
Kit - mimo powyższej pomocy ilość zadań do zrobienia była dłuuuuga. To ugotować, to pokroić, to ostudzić, to podgrzać, a największy kit to leczo. Matko, nigdy więcej! Pół dnia krojenia tysiąca papryk, cukinii, paróweczek na cieniutkie krążki, kiełbasek, cebulek, pieczarek i jeszcze zachciało mi się to wszystko osobno podsmażać, bo gdzieś wyczytałam, że tak smaczniej. Napisał to ewidentnie ktoś, kto się w kuchni nudził.
Hit - kartonowe talerzyki do ciasta. Takie w gwiazdki. A potem fiuuu, do kosza!
Kit - brak apetytu u gości. No naprawdę nie mogli zmieścić jeszcze po trzecim i czwartym kawałku ciasta? Nie wierzę! Albo poprosić o dokładkę leczo! 
Hit - grzeczny główny bohater... Pietruszek nie bał się, dzielnie odbył sesję zdjęciową, spróbował swojego tortu, nawet rozpoznał na nim ozdoby ze swojej ulubionej książeczki o Pani Detektyw Sowie (mój pomysł!), wiem, bo się uśmiechnął. A cały środek imprezy przespał, najzwyczajniej, przytulił się do babci i smacznie chrapnął. 
Hit - grzeczni goście w wielu przedszkolnym. Dobrze, ze Maja miała zachomikowane swoje stare Lego, dzieci miały zajęcie i się nie nudziły. Goście w wieku nastoletnim skorzystali z okazji, że spadł u nas pierwszy śnieg i długo bawili się na dworze. I zdrowo! Chociaż Maja miała pewnie nadzieję, że się rozchoruje, i do szkoły nie pójdzie. 
Hit - wybieranie samemu prezentów. Piotrek bawi się aż miło, dostał trzy zabawki i nie więcej, tyle wystarczy. 
Kit - dziecko włącza swoje super zabawki o szóstej rano... brr. Rzadko mi się to zdarza, ale dziś przespałam pierwszą drzemkę razem z synkiem, żeby się pozbyć piasku pod powiekami...
Kit - nie zdążyłam do końca posprzątać łazienki. Na pewno każdy widział nie wyczyszczoną rączkę od prysznica! 
Hit - malutki drink przed przyjściem gości, ciii... 


Hit nad hity - roczne dziecko! Jest tak mądralińskie, kochane, słodkie! Dałabym głowę sobie uciąć, że powiedział dziś 'totek' na kotka! No ale on na wszystko mówi 'tata, toto, titit', więc może się przesłyszałam... Ale co tam. Coś innego zrobił dziś na sto procent i bez wahania - pokazał paluszkiem kotka w dwóch różnych książeczkach! Tyle tygodni czytania i pokazywania samemu różnych zwierzątek, pytania i odpowiadania sobie samemu - i zaczyna się to zwracać! Opłacało się! 

I hiciorski hit nad hitami - dwunastoipólletnie dziecko... Pomoc, uśmiech, pocieszenie. Plasterek na zestresowanie. Zero zazdrości. Moja dzielna kobitka! I to jej zdjęcie dziś daję, w nagrodę, hehe. Moja artystka!


https://images82.fotosik.pl/929/65138c5767129d05med.jpg

3
komentarzy
avatar
Zielińska, halo, halo! Przekazalas pamiętnik córce? Czy to włamanie ?

PS Uważam, że zdjęcie jest piękne. Pozdrowienia dla całej rodziny.
avatar
Tu Maja ) Musiałaś dać to zdjęcie na którym widać mi twarz? Nie mogłaś, mamo, dać jakiegoś rysunku, zamiast mnie w pidżamie? A w sumie kij z tym, lecę odrabiać lekcje zanim się zorientujesz że coś na laptopie robię Pozdrawiam wszystkich czytelników bloga mojej mamy hehe
avatar
No padłam ze śmiechu po prostu, bo nie dalej jak dziś rano mój starszy syn zapytał się podejrzliwie, czy aby przypadkiem nie wpada mi do głowy umieszczanie jego zdjęć w korespondencjach z wirtualnymi koleżankami. Poszłam w zaparte, że ależ skąd, nigdy w życiu, ja jego wizerunek? Absolutnie!
Dodaj komentarz

Dziękujemy, i tak, to było włamanie. O tyle ułatwione, że ja się nigdy nie wylogowuję i zawsze zapisuję hasła w pamięci komputera... Ot, starość nie radość, skleroza dopada. A młodzież korzysta

Ogólnie nie mam siły dziś zapisywać nic, przestałam liczyć skoki, ale chyba można jeszcze przechodzić w 13 miesiącu skok rozwojowy?! Bo tak mój Piotruś wygląda. Rozmemłany, ciągle na rękach, wszystko tylko na chwilę go interesuje, a apetyt ma za dwóch. Cały dzień by jadł. Mam dowód do pokazania, złapałam go dosłownie na gorącym uczynku  - otóż chciałam się dziś pobawić w zrobienie fajnego zdjęcia z pierniczkami świątecznymi, a że Piotrek - łakomczuch był już po drzemce to miałam nieco utrudnione zadanie... No eksponaty mi zwyczajnie ukradł! 
Drugie zdjęcie do kompletu z poprzednim - skoro Majka ma z balonami, to jej brat też. Trudno było zrobić, bo albo on uciekał, albo balony, ale jedno w miarę wyszło.

https://images84.fotosik.pl/931/d535b017ff48708fmed.jpg


https://images81.fotosik.pl/931/f25616f699d39b56med.jpg

1
komentarzy
avatar
Masz fajne dzieciaki grunt to pozytywne nastawienie ))
Dodaj komentarz

Jezusiczku, ile można jeść pizzy w ciągu dwóch dni?! Okazuje się, że dużo. I akurat w tym żadna boląca noga nie przeszkadza, hmm... A w szkole wytrzymać się nie da, tak boli... Maja ostatnio coś źle skoczyła i coś jej w nodze 'przeskoczyło', ale nie tak, żeby spuchło, żadnego siniaka też nie ma, ale do szkoły chodzić - tragedia. Jestem matką, która wysyła biedne, prawie że zapłakane dziecko z cieplutkiego domku do zimnej, paskudnej szkoły. Okropna jestem!
Ręce opadają. Czasem żałuję, że nie wybrałam medycyny zamiast nauczycielstwa, mogłabym fachowo ocenić, czy boli mocno i od czego, i miałabym autorytet... Albo mogłam męża lekarza sobie poszukać

Ale wcinają mi się tu problemy z Mają, a chciałam uwiecznić zapisaniem coś innego. Otóż PIOTRUŚ CHODZI. Hip hip hurra! Ha, miałam rację, ze on wszystko potrafi, tylko czeka na odpowiedni moment, żeby to ujawnić. I broń Boże przed kamerą albo aparatem, to oczywiste. Pierwsze kroki mój mały synek ma za sobą, rośnie i robi się powoli coraz doroślejszy... Ale ogólnie woli pędzić na czworakach, albo rwie się do przodu trzymany za rączki, ostrożny jest...

Codziennie uczy się czegoś nowego, czymś zaskakuje:
*babcia nauczyła go pokazywać jak grają skrzypeczki
*pokazuje kotka i pieska w książeczkach
*pokazuje konika wśród zwierzątek z farmy, a czasem nawet mówi na jego widok 'ijaaa, ijaaa', ale wiecie jak to jest z mówieniem u maluchów - każdy słyszy coś innego
*wszystko je na dwie łyżeczki - on ma swoją, ja go dokarmiam swoją i otoczony pieluchą tetrową daje radę! Nawet z kaszką!
*lubi spacery, choć ubieranie zimowe to jakaś katorga i kara za wszystkie grzechy... Dzisiaj na przykład ubierałam go przy włączonych piosenkach (dzięki bergamotko za podpowiedzi! Lisek  - łakomczuszek to hit!).
*w zabawach naśladuje co my robimy, ale też dodaje swój element kreatywny - np. do ciężarówki oprócz dołączonych specjalnie piłek wkłada też szyszki czy inne klocki ( a nikt mu tego nie pokazywał) a za pałeczki do mini-perkusji służy... no, prawie wszystko, co tylko jest dość podłużne 
*'tańczy' do muzyki i uwielbia swoje piosenki z youtuba, polecam piosenki 'Śpiewających brzdąców' 
*no i chodzi! Pierwsze pół kroczku zupełnie sam zrobił w dzień swoich urodzin, ale takie to jeszcze było niepewne, nie chciałam zapisywać. Teraz już mogę  

A mi się marzy jakaś odmiana od codzienności... Nie mówię, że od rodziny, nie, ale od tej sino-burej 'zimy', marzy mi się czysty górski śnieg, przejrzyste powietrze i ostre świecące słońce...

0
Dodaj komentarz

Piotruś śpi, a ja go wczoraj cały dzień tuliłam i łzy mi leciały co chwilę. Czytałyście wpisy zaczarowanej? To niemożliwe, że takie rzeczy się dzieją i nikt nie potrafi nic zrobić, cała ta super nasza współczesna medycyna nic nie potrafi! 
Nie próbuję sobie nawet wyobrażać, co można czuć w takich chwilach, albo jak można podejmować decyzje dotyczące życia swojego nienarodzonego dziecka... Naprawdę, udana ciąża i zdrowe dziecko to jak wygrana na loterii. Zawsze myślałam, ze nie mam szczęścia, bo nigdy nic w niczym losowym nie wygrałam, w żadnym totku czy innym srotku, ale teraz patrzę inaczej. Wygrałam dwoje dzieci. W normalnym kraju, gdzie nie grożą nam tornada, tsunami, nie ma wojny. Do wczoraj nawet nie wiedziałam, że istnieją hospicja prenatalne. Więc sami widzicie - mam szczęście. Niczym nie zasłużone, bo to czysta loteria, żadna 'nagroda' czy 'kara'.  Ja mam wpływ tylko na to, jak się wobec tego, co niesie los zachowam... Dlatego uważam, że zaczarowana to najodważniejsza matka, o jakiej czytałam, nawet jej to napisałam w komentarzu, chciałam, żeby wiedziała, chociaż wiadomo, ze żadne słowa to nic nie pomogą...
***

Umówiłam się dziś z koleżankami na kawę. Nie wiem tylko, o czym będę z nimi rozmawiać, jak ja tylko w domu siedzę. Mam nadzieję, że nie zamęczę ich zdjęciami Piotrusia. Najwyżej dam im się wygadać i dowiem się, co tam w szkolnictwie się dzieje

3
komentarzy
avatar
WIEM CO CZUJESZ JA TEŻ JAK GDZIEŚ POCZYTAM O CIERPIENIU CHOROBACH A CO NAJGORSZE ŚMIERCI MALUTKICH DZIECI TO TEŻ SIEDZĘ I WYJĘ I TULĘ MOJĄ MALEŃKĄ, KTÓRA SIĘ DO MNIE ŚMIEJE I NIE WIE O CO MAMIE CHODZI Z TYM PŁACZE MASZ RACJĘ JESTEŚMY WYGRANE MAMY SZCZĘŚCIE I NIGDY O TYM NIE WOLNO NAM ZAPOMNIEĆ
avatar
Sorki za duże litery ale tak wyszło
avatar
I ja zajrzałam. Nie umiem wyrazić słowami tego, co czuje poznając takie historie. Zawsze w takich sytuacjach, próbuję zrozumieć dlaczego tak musi być..a czym bardziej się nad tym zastanawiam, tym mniej rozumiem. Taki paradoks.
Dodaj komentarz

Jest chwilę po 11, a Piotrek Pasibrzuch zdążył zjeść miskę owsianki z całym utartym jabłkiem, kanapkę z wędlinką, wypić butlę mleka, bo myślałam że jest śpiący i sobie zaśnie, oczywiście nie zasnął, tylko dostał kopa energii po tym mleku i przed chwilą urządził awanturę o drugą butlę. Nie wodę, nawet nie smoczek, koniecznie miało być mleko i już! Zrobiłam przy wtórze histerycznego płaczu pół butli i jest spokój, błoga cisza... Tylko ja się zastanawiam, gdzie to się wszystko mieści?! A te stada pierników zjedzone wczoraj u cioci? Co prawda, to mały ma bebzon jak nie przymierzając swój własny wujek.
Jak go ważę na zwykłej wadze to ma między 9 a 9,7 kg, zobaczymy w poniedziałek na szczepieniu ile dokładnie

 

0
Dodaj komentarz

Przypomniała mi się dziś pewna opowieść:
Kiedyś, dawno temu do bram czyśćca puka pewien człowiek. Otwiera mu święty Piotr i zaczyna oprowadzać po niebiańsko - piekielnych włościach. Najpierw otwiera jedne drzwi, patrzą do środka, zaglądają i oto co widzą: na środku pomieszczenia stoi wielki kocioł z pyszną, pachnącą, cieplutką zupą, dookoła kotła stoją ludzie i są wściekli. I głodni. Są głodni, bo łyżki, które dostali do jedzenia, są dosyć długie, by sięgnąć do środka kotła, ale nie mogą nimi trafić z zupą do swoich ust. Łyżki są po prostu za długie, i nikt nie jest najedzony, mimo smakowitej zawartości kotła. Święty Piotr kiwa głową ze zmartwieniem i idą dalej, otwiera drugie drzwi. Zaglądają do środka  i widzą bardzo podobną scenerię - też jest kocioł, też jest pyszna zupka i ludzie też mają takie same długie łyżki. Ale są szczęśliwi, najedzeni i uśmiechnięci. Jak to się dzieje? - zastanawia się gość świętego Piotra, przygląda się uważnie i widzi. Zauważył, że ci ludzie wpadli na pomysł, by długimi łyżkami karmić siebie nawzajem. 
I wiecie, co to było?
To właśnie było niebo.

To ja jestem codziennie w niebie Jak jemy na dwie łyżeczki z Piotrusiem, to zawsze też dostaję porcję... 

2
komentarzy
avatar
Wiem, wiem, ja też znam- z Jeżycjady Gabrysia opowiadała niegrzecznej Laurze. Jak szczepienie, bo chyba dziś byliście?
avatar
Właśnie tak - z Jeżycjady przypomniało mi się dziś przy śniadaniu
No, byliśmy dziś, wszystko wydaje się w porządku, ale się denerwuję! Mam zgłosić się do szpitala, jeżeli: dziecko będzie płakać i nie da się uspokoić , jeżeli będzie się lało przez ręce i cały czas spało i nic takiego nie wystąpiło... Ale uspokoję się za parę dni. Piotrek waży 9,5 kg i jest super grzeczny, nie płakał i się nie denerwował, wszystko przyjął ze spokojem i lekkim zdziwieniem i takim swoim skupieniem typu 'hmm, to co my tu mamy? chcesz się ze mną bawić czy mam uciekać do mamy?' Idę jeszcze do niego, sprawdzę, czy ładnie śpi
Dodaj komentarz
avatar
{text}