avatar

tytuł: Na nowej/starej drodze macierzyństwa

autor: Kasiekkul

Wstęp

about me

O mnie:

27 marca zostałam po raz drugi mamą. Starszy syn ma 12 lat, młodszy dwa tygodnie. A ja próbuję za nimi i ich potrzebami nadążyć...

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Spokojną, cierpliwą, kochaną...

about me

Moje dzieci:

Patryś lat 12, Milek dwa tygodnie :)

about me

Moje emocje:

Jak zawsze - zestresowana, dążąca do niedościgniętego ideału, nieco rozżalana

Dzień z życia matki...

Pobudka 7 rano. Ledwo żyję... Mój słodziak budził się o 20.30, 21.30, 22.30 (po tym karmieniu idę spać), następnie o 2.30, 5.00, 6.11... To jedna z lepszych nocy - budził się, jadł i szedł spać. Mimo to jestem totalnie wykończona. Od kilku dni śpię w ciągu maks. 4 godziny... Muszę jednak szybko wstać, bo małż wrócił z pracy o 6.30 (nocna 12 godzinna zmiana) i zapewne chce pospać. Biorę szkraba na ręce i wtedy orientuję się... pampers przesiurany. Staram się zrobić dobrą minę do złej gry. Szybko zmieniam pieluchę, szukam ubrań (cholerka miałam poprasować... no nic wkładam nieprasowane i tak nigdzie nie wychodzimy, bo młody ma katar). Patryk jeszcze śpi... Robię sobie szybkę kawę (jedyną na którą pozwalam sobie w ciągu dnia) i wracam do pełzającego szkraba... Pilnowanie go jest absorbującym zajęciem - chwila nieuwagi i mały jest obok kaloryfera, ciągnie za przewody od internetu, wali klockiem w ścianę... Trzeba też powoli przygotować starszego syna do szkoły... Biegam i krzyczę za nim - zjedz śniadanie, umyj zęby, nie zapomnij czapki....potem chwila oddechu. Dziś Kamcio postanowił bawić się sam i odkrywać świat. Udaje mi się obejrzeć odcinek serialu -HURA. Czekałam na niego tak długo... potem szybkie karminie i usypianie małego, gdyż już na zegarku po 9.00. Jeżdżę więc w wózku ze szkrabem po całym mieszkaniu... po 10-15 minutach śpi. Ja pędzę do kuchni, która po wczorajszym wygląda jakby przeszło po niej tornado i sprzątam, gotuję zupkę dla Kamilka... po 30 minutach małż i mały są już na nogach. Szkrab na ręce, zakrapiamy nosek, robimy inhalację.  I czas na moje wyjście. Szybko staram się ogarnąć i jadę - do mechanika założyć odblask, bez którego auto nie przejdzie przeglądu (czekam na mechanika 20 minut na mrozie), potem szybko sklep z ciuchami (mały ma już braki w garderobie - rozmiar 80 i 86 cm nosi), apteka (skończył się cebion oraz nie ma kropli do nosa dla smyka) no i spożywczak (trzeba coś dla nas ugotować). Ok. 13 jestem w domu. Podgrzewam zupkę dla Kamila, gotuję obiad (kotlety, ziemniaki, surówka z marchewki i jabłka oraz zielona sałata). W tym czasie małż zajmuje się małym, szybkie pranie, jemy obiad... Jest po 15.00, a ja jestem ogromnie zmęczona... Mam szczęście, małż w domu, więc mogę się zdrzemnąć. To zdarza się wyjątkowo rzadko, więc korzystam. Pada na twarz i śpię aż półtorej godziny (nigdy nie śpię w południe...). Patryk wraca ze szkoły (poniedziałki ma lekcje od  8.00 lub 8.45 do 16.20), podgrzewam mu obiad (zje aż dwa kotlety - tyle co mój małż), bawię się z Kamciem, pomagam w zadaniu Patrykowi. Jest 18.40 - pora na kąpiel. Tu do akcji wkracza małż, ja mam czas na obejrzenie Faktów  . Karmienie i Patryk usypia brata. Czas na pogaduchy - z synem o jego dniu w szkole z małżem o najbliższych planach - jutro wywiadówka w szkole, pora na zrobienie przeglądu, trzeba iść też na zakupy oraz do apteki (zamówiłam krople do nosa dla Kamcia). O 20.10 Kamcio budzi się znowu na karmienie... wycieram nosek, podkładam pod materac poduszkę, zakładam aroma activ (tak to jest jak to nie ja kładę smyka spać... ehmmm). Mamy spokój dwie godziny... potem kolejna pobudka na karmienie... To jeden z nielicznych momentów tylko dla nas. Małż odpala kompa, ja też mam chwilę sprawdzić pocztę, poczytać... Szybki prysznic, zagonienie Patrysia do łóżka i o 22.00 w domu robi się cicho.... wszyscy idą spać  Małż na 6 do pracy, Patryk na 8.00 do szkoły... a ja jeszcze nie wiem kiedy mój szef postanowi wstać... Jednak to był jeden z lepszych dni - odpoczęłam - myślę w duchu

0
Dodaj komentarz

Kamcio skończył 8 miesięcy... nie wiem nawet kiedy to zleciło... jak dziś pamiętam jak brałam go ze szpitala takiego maleńkiego... dziś ma 8740 g i ponad 70 cm wzrostu

0
Dodaj komentarz

Kamcio skończył 9 m-cy. Jest bardzo radosny, śmieje się, ucieka przede mną jak wołam do niego "nie, nie, nie". Jest uroczy i kochany. Potrafi przybić piątkę Czołga się wszędzie - nie mam jak z nim wypić ciepłej kawy Taki mały owsik.. Niestety wciąż jeszcze sam nie siada ani nie stoi Mam paranoję na tym punkcie... byliśmy już o rehabilitanta. Wszystko jest jednak w porządku. Po prostu idzie mu to wolniej.Wciąż nie  śpi - to znaczy w nocy 6--7 razy się budzi.... nie wiem co mam z tym zrobić..... Zapisałam się na zajęcia muzyczne z maluchem - fajnie jest - można pogadać z innymi mami. A po za tym 1.04 wracam do pracy... ojjj boję się okrutnie...

1
komentarzy
avatar
Moj tez jeszcze sam nie siedzi :p
Dodaj komentarz

Kamcio był na rehabilitacji. Siadanie idzie mu dość wolno. Jak się go jednak dobrze przytrzyma za biodro - siada. Kolejne rehabilitacja za m-c. Mam nadzieję, że do tego czasu będzie siedział... Co po za tym? Chodzimy na zajęcia Montesorri i umuzykalniające. Chciałam, aby miał kontakt z dziećmi, bo za niedługo pójdzie do żłobka. Od 1.04 wracam do pracy. Cieszę się i złoszczę jednocześnie. Mam bardzo stresującą pracę - wymaga dużego skupienia, mnóstwa energii... z drugiej strony mam już dość siedzenia w domu. Czasem jestem tym zmęczona... Kamiś znowu ząbkuję - wyszła mu jedna dolna dwójka, druga... chyba idzie. Od piątku marudny, dostał kataru i gorączki.... noce to były masakra... nieprzespane prawie wcale (budzilismy się co 30 minut-1 godzinę)... wczoraj jakby lepiej (czytaj standardowe 5 pobudek ).... w dodatku drugi syn potrzebuje nieco dyscypliny i pomocy w szkole.... także siedzximy nad zadaniami z matmy, historii, polskiego, przyrody i angielskiego. Jedno dziecko - wrzeszczy,  że ma katar, ledwo oddycha przez nos, mało je... drugie trzeba gonić do nauki, układać testy, sprawdziany, przepytywać, tłumaczyć.... do tego standard domowy -0 pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy.... szczerze - ledwo żyłam...

0
Dodaj komentarz

Kamiś wczoraj usiadł! Pierwszy raz. A potem już po kilka razy.... Mój maluszek

0
Dodaj komentarz

Kamiś skończył 10 miesięcy. Wspina się, próbuje wstawać. Jest przekochany. Sporo gada - tatata, bababa, mamama, papapa.... chyba to jeszcze mało świadome, ale wczoraj wydawało mi się, że powiedział baba papa. A moja mama właśnie wychodziła.... Wiem, wiem wyolbrzymiam. A co u nas? Hm... nie wiem od czego zacząć. Jestem znerwicowana i zestresowana.... Tak. 1 kwietnai wracam do pracy - już chcą, abym powoli coś pisała, tak aby wrócić na "pełnej parze" czytaj najlepiej z wykonaną pracą za dwa tygodnie... Mlodszy syn do żłobka - jest mi ciężko na sercu, a w dodatku wciąż czekamy na miejsce w prywatnej placówce... nie wiem co będzie.... Nasz starszy syn to same problemy... Nie uczy się - ma zakaz na wszystko - tv, konsola, telefon.... a i tak mało sobie z tego robi. Nie wiem co się z nim dzieje... Chce mi się płakać... Uczyliśmy się z nim cały weekend z historii i przyrody. Umiał wszystko - wykute na blache. I co? Z historii -3.... . Uczyłam się z nim angielskiego - gramatyka super, słówka wykute. Rezultat - 2 ze sprawdzianu. Z polskiego dwie 1 (jedna, bo nie chciało mu się przeczytać lektury (nawet nam nie powiedział, że trzeba ją czytać), druga odpowiedź ustna - co ciekawe z tematu, który umie). Nie wiem czy robi mi to na złość czy co, ale po prostu nie mam sił.... wczoraj nauka z matmy. Tydzień temu pisał sprawdzian z procentów - 6. Wczoraj z procentów nie umiał nic... w tydzień z jego głowy wiedza wyparowała... Boję się o niego strasznie - nie wiem co z nim dalej będzie. My oboje mamy wyższe wykształcenie, ukończone studia... a nasz syn - ja nie wiem czy dostanie się do liceum... idzie ręce załamać. A był taki bystry w przedszkolu, taki chwalony, znał tyle pięknych słów.... a teraz.... zastanawiam się nad psychologiem. Może przed nim się otworzy... nie wiem co robić. W dodatku cały czas myślę o naszym nowym domu.... mamy 100 tys. zł na wykończenie.... okazuje się, że może nam nie starczyć. Wycena kuchni - 22 tys. zł. A przecież jeszcze tyle przed nami.... Boję sie okrutnie - że nie damy rady finansowo. Moja firma też idzie powoli na dno.... chce teraz ruszyć ze studiami podyplomowymi, starać się znaleźć inną pracę - ale to na razie tylko mrzonki, bo niestety póki nie dostaniemy kredytu i nie kupimy domu nie wolno mi zmieniać pracy.... Ja wiem, często narzekam, a potem nic z tego nie ma. Tak narzekałam jak się pomieścimy w mieszkaniu, a teraz kupuje dom... jak nie starczyło mi na wyprawkę, a udało się wszystko kupić... i kredytu nie zaciągać.... ale strach siedzi we mnie cały czas. W dodatku czuję się złą mamą (rodzice i mąż wciąż uważają, że problemy ze straszym to moja wina, bo za bardzo mu pobłażam... , non stop mnie punktują), żoną (na palcach ręki można policzyć ilość serduszek z małżem po moim porodzie ..... cała ochota mi przeszła, jestem tak wykończona...), gospodynią domową (mam wiecznie bałagan, pranie nie poprasowane, udaje mi się zakupy zrobić - to czasem mój maks), kobietą (non stop bez make up, w dresie, z podkrążonymi oczami). Wrak nie człowiek ze mnie....

0
Dodaj komentarz

Kamil znowu ma katar.... każdy ząb to katar. Dwójka na dole druga mu idzie. Ma 10 miesięcy i 8 ząb właśnie się wyżyna... Masakra. Dzieć w nocy nie może oddychać, ciężko mu się je i płacze... Zerwane noce - jest ciężko. On w ciągu dnia radosny, żądny przygód - my jak zombie... Gluty wielgachne... Kamiś nie pozwala sobie ich usunąć aspiratorem... ani zakropić nosa... musimy używać siły (serce mi się kroi, ale trzeba go przytrzymć do tych kropli....). Nie wiem co mam robić....

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}