Powoli dobijamy 4 miesiąca. Niesamowite. Jeszcze rok temu płakałam nad negatywnymi testami, prosiłam Boga o zmiłowanie, o danie mi szansy, przepraszałam za wszystkie swoje grzechy i błagałam o dziecko. A dziś chętnie bym mu kark ukręciła. Dziecku i ojcu.
4 miesiące to wystarczający czas na poznanie kogoś od A do Z, zwłaszcza jak ten kogoś spędza z tobą praktycznie 24h, śpi na tobie, przy tobie, z tobą, z tobą je, ogląda TV, miesza ryż, płacze ci do ucha, szarpie cię za włosy, na ciebie sika. Nie przeszkadzają ci już nieprzespane noce, obrzygane plecy, wory pod oczami i niezrobione paznokcie. Przestajesz zwracać uwagę, że jesz na wyścigi bo zaraz będzie płacz, że sikasz coraz rzadziej bo jak się chce to jest płacz, a jak płacz zanika ty zapominasz że ci się chciało. W 4 miesiące kogoś zaczyna rządzić twoim życiem jak nigdy nikt mimo iż biłaś się w piersi, że sobie na to nie pozwolisz. Szepczesz wieczorami, bo kogoś w końcu zasnął, mimo że znajomym zapowiadałaś że żyć będziesz normalnie jak kogoś się urodzi. W 4 miesiące wiesz dokładnie kiedy kogoś będzie drzemał to może dopijesz kawę, albo zrobisz sobie śniadanie nawet jeśli jest już godzina 15ta, albo położysz się obok kogosia, wejdziesz na fejsa, może zadzwonisz do znajomej? Na cokolwiek się zdecydujesz kogoś śpi tak krótko, że w stanie jesteś zrobić tylko jedną z tych rzeczy. Więc wybierasz codziennie inną żeby dni, mimo że takie same, trochę się od siebie różniły. Żeby nie popaść w monotonię, nudę, depresję. No a jak już ci się wydaje, że z kogosiem znacie się jak łyse konie, współgracie i się nawet dogadujecie i do głowy przychodzą ci dziwne pomysły takie jak sprzątanie kuchni, wrzucanie naczyń do zmywarki i mycie tego co się w niej nie zmieściło, robienie obiadu składającego się z dwóch dań, pieczenie ciasta, robienie prania, wieszanie prania, przyjmowanie gości i parzenie im kawy oraz wałkowanie pierogów ruskich na życzenie Gertrudy to wtedy wszystko okazuje sie dziać z kogosiem na rekach, z kogosiem w wózku, z kogosiem na kolanach, tańcząc z kogosiem, z kogosiem skacząc, z kogosiem płaczącym, przysypiającym, krzyczącym, drapiącym - bo jak już ci się wydaje, że kogosia znasz jak własną kieszeń i być może będziecie kumplami do końca świata a nawet 1 dzień dkużej, to kogosiowi zaczynają się...
...wyrzynać zęby.
Dwa na raz...
I nienawidzicie się oboje jak psy. Patrzeć na siebie nie możecie, tulać nie da rady, piosenki są głupie a ty nudna. Wszystko to płacz, czerwone ze złości poliki, spocone skronie, zaciśnięte piąstki, temperatura.
I potem przychodzi kogosia tata, dopija kawę nie widząc posprzątanej kuchni, pomytych naczyń, choć zauważyć musiał obiad i ciasto bo zjada ze smakiem. I wtedy wstaje od stołu zabierając swój talerz i patrząc na miskę z farszem po pierogach ruskich rzecze:
- Mogłabyś być bardziej zorganizowana w kuchni jak gotujesz...
No przecież gdybym miała te psy to bym go nimi poszczuła...