godz.11.25
Arczi śpi, wracam po majowym weekendzie, który był bardzo intensywny. Nie wiem, czy na tej drzemce Artura zdążę nadrobic Wasze wpisy, Dziewczyny, ale na pewno to zrobię prędzej, czy później. Dziękuję za komentarze przy poprzednich wpisach. I musze pogratulować Polasi synka oraz tego, jak jest dzielna.
Podczas odwiedzin mojego brata w tzw. 'Majówkę' z rodziną było wiele wycieczek, głównie pieszych. W niedzielę to nawet prawie 20 km spaceru pieszo. Arturek uszczęśliwiony obecnością innych dzieci, wpatrywał się w nie nierzadko z zachwytem i uśmiechem na buzi. Wczoraj trochę chyba nawet za nimi tęsknił, bo jak ciągnęłam za sznurek auto po pokoju - co często robiła jego 2-letni kuzynka Olga podczas weekendu - to cieszył się z tego jak nigdy dotąd. Goście wyjechali przedwczoraj, a wczoraj Arczi był też nieco rozbity i marudny, dziś dopiero wrócił do siebie.
Ja w weekend tryskałam energią, ale też po wyjeździe gości pragnęłam być tylko z Arturkiem i P., zero telefonów, tylko odpoczynek i regeneracja. Do tego lekki katar, zatoki atakowały, zatem poszłam wczoraj spać razem z Arturkiem o 20stej.
Brat z żoną też bardzo zadowoleni, rozerwali się, dzieciaki zobaczyły coś nowego, 8-letni Wiktor twierdził, że to jego najlepsze wakacje z cyiu, a Olga nie chciała wsiąść do samochodu i wracać do domu, tylko płakała i krzyczała, że chce zostać.
Artur w ogóle mnie zaskoczył, był bardzo grzeczny podczas tych wycieczek, zasypiał w wózku w plenerze i jak to powiedziała bratowa: 'tylko spojrzeć na niego i od razu banan na buźce'.
Z Arcziego zrobił się mały śmieszek, który ciągle prowokuje do łaskotek, wygłupów. Wykręca się całym ciałem i zaczyna śmiać, jednoznacznie pokazując: 'powygłupiajmy się, połaskocz'.
Od wczoraj udaje mu się przepełznąć do przodu. Co prawda na razie o 10-15 cm, bo dalszych celów sobie nie obiera (jakby nie wierzył, że można tez dalej), a ponadto póki co, to wymaga od niego dużo skupienia, ale podejmuje udane próby coraz częściej.
Czas bardziej skupić się na uprzątaniu podłóg, bo dziś raz myślałam, że pełza do piłeczki, a ona pełzał do brudnego prószka na podłodze a ja wczoraj nie odkurzyłam, głowa mi pękała przez te zatoki i jeszcze zmęczenie po weekendzie.
Jak pełza? Pupę podnosi do góry, a klatka piersiowa nadal leży na podłożu i jakoś przesuwa się do przodu
W ogóle te początki pełzania zawdzięczamy ćwiczeniom. 2 tygodnie się głowiłam, jak mu pokazać, że nogi pomagają poruszać się do przodu, że można, jak to zrobić i jak go zachęcać. Oglądałam filmy na yt z nauką raczkowania, próbowałam różnych ćwiczeń i zachęt - ściągniętych i wymyślonych przez siebie. Zaczął próbować, ale mu nie wychodziło. Sądziłam, ze przez długi weekend w ogóle zapomni, ale jednak wczoraj zaczął odnosić sukcesy. Bardzo się cieszę
ps. Arczi się obudził, wiec potem nadrobię inne pamiętniki
tytuł: Starszy brat, młodsza siostra :)
autor: FreshMm