Gaja wylądowała dziś na ostrym dyżurze. Bawiła się z dziećmi w parkowanie aut pod krzakiem porzeczek, na widoku mojej mamy. No i po zabawie przybiegła do niej z całym nosem wypchanym zielonymi porzeczkami. 'Po domowemu' nie dało ich się wyjąć więc skończyło się szpitalem. Moja biedna mama omal nie przypłaciła tego zawałem. Wiem jak ona się stara, to ten nasz maluch to po prostu chodząca auto katastrofa. Nie wiem jak Gaja dożyje do dorosłości i to przy mojej wrodzonej gapiowatości :/
Jedni rodzice martwią się o rozwój potencjału swojej latorośli, a mi sen z powiek spędza zagadnienie - jak tą córę moją doholować w jednym kawałku do matury!
A ty zdrowiej szybko !!!
A tak swoja droga ja tze prawie dostalam zawalu po Twoim pierwszym zdaniu, mylsalam ze znowu jakies chorobsko straszne. Takich maluchow naprawde nawet na Minute nie mozna z oczu spuscic.