Naprawdę minął ponad miesiąc od mojego ostatniego wpisu??? Muszę się bardziej pilnować z pisaniem, bo sama widzę, jak szybko czas przecieka mi przez palce i jak dziurawe bywają wspomnienia. Ten pamiętnik jest dla mnie teraz nieocenionym źródłem wspomnień i muszę bardziej o niego zadbać.
Co się u nas działo w ciągu tego miesiąca? Przede wszystkim mały pięknie i książkowo się rozwija To książkowo to zupełnie dosłownie, bo usiadłam z 'Pierwszym rokiem życia dziecka' i odhaczałam punkt po punkcie Podnosi i trzyma już pięknie główkę, ostatnio coraz wyżej bo podpiera się na przedramionach i rozgląda dookoła. Uśmiecha się! Ma najpiękniejszy uśmiech na świecie, cała się rozpływam, kiedy na niego patrzę Zaczął interesować się niektórymi zabawkami: karuzelką nad łóżkiem, żyrafką Sophie, Mr B był hitem już wcześniej. Absolutnie bezcenny jest dla nas bujaczek i drewniany stojak z zabawkami z Ikei - Adaś uwielbia jedno i drugie, i co najważniejsze, potrafi się bawić samodzielnie przez pewien czas. Bezcenne gdy mama chce jednak zrobić sobie śniadanie
Co do bujaczka, nie mogę pominąć historii epickich zmagań z czerwoną grzechotką. Nasz bujaczek ma dwie grzechotki, czerwoną i niebieską. Niebieska grzechotka wisi po lewej stronie i od mniej więcej dwóch tygodni Adaś paca ją łapką bez problemu. Ma jednak sporo trudności z koordynacją prawej ręki tak, by pacnąć grzechotkę czerwoną, co widocznie go złości i frustruje. Fascynujące i szalenie zabawne jest obserwowanie, jak ciężko kombinuje, z której strony tą czerwoną paskudę podejść. A jaką dumę czułam, gdy w końcu w nią trafił!!!
Sypia wciąż dużo i coraz lepiej. W tym tygodniu 3 razy pod rząd przespał noc od 23 do 5-6 rano! Nie przyzwyczajam się za bardzo, bo pewnie za chwilę mu się odmieni, ale korzystam póki mogę Niestety trudniej go uśpić niż wcześniej, wieczorami bywa bardzo marudny, ale częściowo jest to pewnie spowodowane świętami, które zaraz opiszę, bo to też cała epopeja.
Szczepienia mieliśmy 12.12. i na szczęście Adaś zniósł je bardzo dobrze. Płakał dość krótko po zastrzykach, podanie mu piersi znakomicie podziało na uspokojenie. Efektów ubocznych poza niewysoką gorączką (37,7) nie było, gorączka też zresztą nie trwała długo. Paracetamol podałam tylko raz. Po długich deliberacjach i wątpliwościach, którymi zresztą się tu z Wami dzieliłam (jeszcze raz dzięki za wszystkie rady!), zdecydowaliśmy się na 6w1, pneumokoki i rotawirusy. Dokładnie taki zestaw otrzymałby, gdybyśmy mieszkali w Niemczech. Teraz sama z siebie się śmieję, że aż tak męczyłam się nad tą decyzją, skoro i tak oboje z mężem byliśmy zdecydowani szczepić, więc cały ten dylemat dotyczył tylko wyboru szczepionki. Co oczywiście nie oznacza, że nie będę się denerwować przed kolejnym szczepieniem, bo choć jestem głęboko przekonana o sensowności i potrzebie szczepień jako takich, obawa o efekty uboczne zawsze siedzi z tyłu głowy.
Pierwsze święta z Adasiem były super, choć bardzo męczące dla całej naszej trójki. W Wigilię u moich rodziców było 13 osób plus dwa hałaśliwe psy - atmosfera cudowna, ale chaos potężny! Adaś zniósł ją bardzo dobrze, większą część czasu spędził spokojnie bawiąc się w bujaczku. Wzbudził powszechny podziw i zdumienie. W Boże Narodzenie ponownie byliśmy u moich rodziców na uroczystym obiedzie, tym razem 12 osób, skład osobowy nieco inny, a biedny Adaś nieco już zmęczony tym całym zamieszaniem i pod wieczór dość marudny. W drugi dzień świąt do nas z kolei przyjechali moi teściowie i siedzieli do czwartku. Teść absolutnie zgłupiał na punkcie wnuka, co chwila go zabawiał, brał na ręce, śpiewał mu, leżał z nim na podłodze - był w tym niesamowicie rozczulający, ale dla biednego Adasia to było jednak trochę za dużo. Przez ostatnie dwa dni był zdecydowanie rozdrażniony i chyba dopiero dzisiaj wracamy powoli do naszej znacznie spokojniejszej rutyny.
A co u mnie? Na razie, po 2,5 miesiącach macierzyństwa, stwierdzam, że jestem szczęśliwa. Fakt, że dziecko trafiło mi się raczej łatwe w obsłudze. Kocham go z każdym dniem mocniej i nie czuję się, przynajmniej na razie, zbyt przytłoczona nowymi obowiązkami. Miewam chwile frustracji i zmęczenia, gdy trzeba zmienić 5 pieluszkę w ciągu 30 minut, a mały jojczy, że znowu coś mu nie pasuje, ale ogólnie rzecz biorąc ciągle bardziej fruwam nad ziemią niż chodzę. Macierzyństwo dostarcza mi tyle czystej radości, że już po cichu kombinuję, jakby tu wpasować w grafik drugie dziecko
Mój mąż też jest zakochany w Adasiu, ale ewidentnie znosi brak snu gorzej niż ja. W zasadzie sypia sporo, ale potrzeby mojego męża w zakresie snu zawsze były imponujące. Dalej bardzo poczuwa się do odpowiedzialności za jak największy udział w codziennej opiece nad małym i bez specjalnego narzekania zmienia pieluchy, wstaje w nocy, zabawia, pociesza i kąpie. Potrafi absolutnie zafascynować Adasia swoimi głupimi minami Aż się sama śmieję, kiedy je robi, mój mąż ma niesamowicie ekspresyjną twarz. Co do drugiego dziecka, ogólnie sprzeciwu nie zgłasza, ale raczej wolałby odwlec to w czasie.
Uff, najważniejsze punkty chyba opisałam. Muszę się teraz postarać prowadzić tą relację nieco bardziej na bieżąco