Urodziłam
Jak już pisałam, w sobotę rozwarcie było na 3 cm i miałam delikatne nieregularne skurcze. Pełna nadziei że może w nocy się coś zacznie poszłam spać. Oczywiście obudziłam się z wielkim bebzunem i kilkoma skurczami. Skurcze były nieregularne ale mocniejsze niż w sobotę. Po południu wybrałam się na spacer i jak wróciłam to wszystko ustało. Zrezygnowana, że znów nic z tego nie będzie położyłam się spać. Leżę i zaczęły się dość bolesne skurcze. Postanowiłam, że póki nie zasnę to będę je zaznaczać na aplikacji. Zdziwko mnie złapało jak czwarty skurcz pod rząd okazał się być 8 minut od poprzedniego. I nagle czuję jak coś rzadkiego mi leci. Odeszły mi wody! Mąż w szoku, mama przybiegła i mnie uściskała. Była godzina 22:30. Ogarnęłam się i pojechaliśmy do szpitala. Na IP byłam o 23:05 i okazało się, że miałam już 8 cm rozwarcia i skurcze co 6 min. Położne się śmiały, że niedługo mój mąż by poród w samochodzie odbierał i ogólnie była luźna atmosfera. One same nie wierzyły, że ja w ogóle w takiej fazie porodu mam taki dobry humor i tak rzadkie skurcze. Wód było mniej niż z Frankiem bo pęcherz pękł od góry. Dzięki temu nie miałam zalanych dolnych części ciała jak przy pierwszym porodzie (gdzie wody płodowe miałam nawet w butach). Na sali porodowej mieliśmy super położną Nicole. Badanie KTG nie wykazywało prawie wcale moich skurczy a były już naprawdę bolesne i coraz częstsze. Miałam poskakać na piłce, ale zdążyłam na nią usiąść a skurcz leciał za skurczem i zaczęło mnie cisnąć. Więc znów szybkie badanie rozwarcie pełne i pęcherz pękł od dołu, wody chlusnęły i zaczęłam przeć. Kilka parć i główka zaczęła wychodzić. Tym razem stwierdziłam, że muszę wszystko widzieć i jakoś tak byłam ułożona, że widziałam wychodzącą główkę. Najpierw wyszła do połowy, skurcz minął a mnie strasznie piekło i zaczęłam modlić się o następny skurcz! Kolejny i wyszła cała głowa. Sina jak cholera więc się wystraszyłam i znów modliłam się o skurcz. I w końcu wyszło całe ciałko. Mała była owinięta na szyi pępowiną. Położyli mi ją na brzuchu a ja powiedziałam 'Moja córeczka'. Widziałam jak mąż przecina pępowinę. Była godzina 1:31. Od odejścia wód minęły tylko 3 godziny!!! Wszystko poszło gładko aż do tego momentu. Łożysko nie chciało się odkleić a za pępowinę nie można było ciągnąć, bo ta z kolei odrywała się od łożyska. Zebrało się mnóstwo osób, dali mi oksytocynę, parłam, naciskali mi mocno na brzuch i nic. Łożysko nawet nie drgnęło. Został wezwany zespół ginekologów i anestezjolog. Miałam zabieg ręcznego wydobycia łożyska pod narkozą, który trwał prawie godzinę. W tym czasie zmierzyli i zważyli moją Gwiazdę. 3385g i 57cm! Nie pozwolili mi się spionizować więc leżeliśmy na sali porodowej do godz 7 rano. Ja wstałam bez żadnych problemów, poszłam pod prysznic i przenieśli mnie na położnictwo.
Mańka jest świetna! W ogóle jej sobie nie wyobrażałam i nie mieliśmy też zdjęcia 3d bo cały czas się zasłaniała więc była dla nas niespodzianką.
A oto urodzona w 38+1 tc Panna Marianna: