13t+2d
Wiecie, pamiętnik to naprawdę dobra sprawa! Gdyby nie on, zapomniałabym 90% tego, co się działo w ciągu ostatniego roku. Tak sobie wczoraj rekreacyjnie, przed snem, poczytałam swoje własne wpisy z tych magicznych 9 miesięcy i doszłam do wniosku, że...wszystko się kiedyś kończy. To co fatalne, to co dobre, kończy się. A skoro tak, to nie ma co spinać pośladów i trzeba żyć tu i teraz. Ano trzeba! Ja wiem, że jak jest smutno i źle, to można sobie w pupę wsadzić takie banały, że wszystko przemija i będzie lepiej, ale tak naprawdę jest. W związku z tym, postanowiłam się nie przejmować, o. Dzisiaj postanowiłam. Wczoraj wieczorem kiwałam się w przód i w tył, jak dziecko z chorobą sierocą i zastanawiałam się, dokąd my kurwa zmierzamy? I po co to wszystko? Ten cały świat. No, taka patetyczna byłam
Bo wiecie, jak człowiek daleko od domu, i czasu ma za dużo (bo ma grzeczne i często śpiące dziecko) i w związku z zejściem z drogi mlecznej po aż 3 miesiącach (wow, dupę urywa :/) uraczy się winem, to takie pierdy przelatują między uszami, że szok!
Co jeszcze zauważyłam? Ano to, że moje wpisy zrobiły się słodko lukrowe i monotonne. A przecież tyle się dzieje, codziennie to samo na dodatek! W związku z zakończeniem połogu (już dawno dawno) mój organizm postanowił pokazać mi fakersika i doprowadzić moją psychę na skraj nędzy i rozpaczy. Ja słyszałam, że po ciąży wypadają włosy. Słyszałam. Ale przepraszam, wszystkie kurwa mają wypaść? I skoro włosowy, ponury żniwiarz zabiera mi kłaki z głowy, to może zabrałby też z nóg i z Grażki, he? A nie, na głowie łysienie plackowane, a na południu bujne krzaczory. Bezesensu! Poza tym pocę się i kleję tak intensywnie, że szkoda gadać. Wystarczy, że temperatura skoczy powyżej 10 stopni, a ja już wyglądam i czuję się jak w saunie parowej. O wadze i wyglądzie nie będę pisać. Nie i chui.
Także tak, nie wiem jak długo jeszcze będę dochodzić do siebie po magicznym wydaniu na świat Dziecięcia Mojego, ale już jestem tym trochę zniecierpliwiona. Tak bardzo subtelnie i delikatnie ujmując. Wiecie, że umiem lepiej
Kubosławek śpi (a to niespodzianka!). Popełniłam mu zakup poduszki ortopedycznej, bo zdiagnozowałam mu wraz z fejsbukiem i doktorem google plagiocefalię. Tak tak, nie ma śmiacia się, nie przesadzam. Może i mam cudowne Dziecko, ale przez trudny poród i zamiłowanie do lewactwa, Kub ma krzywą główkę. Znacznie! Nie będę z tym biegać po lekarzach (jeszcze), ale kupiłam poduszkę. Za 200 złotych. Nie to, żebym kakała pieniędzmi, ale nie oszczędza się na dzieciach, cnie? Przeanalizowałam opinie tych poduszek i opinie podróbek, i oryginał wygrał. Podobno za trzy tygodnie, Mój Syn będzie miał główkę okrągłą jak piłeczka. We'll see! Kuba od trzech dni śpi na poduszeczce. Znaczy się próbuje spać. Dzisiaj w nocy Wiercidupka tak się kręciła, że zjechała z poduszki i wygięta jak łuk, spała pod nią. Nawet nie wiedziałam, że tak się da. A jednak!
Poza tym, kiełkuje w nas myśl o powrocie do Polszy. Tak tak. Veni, vidi, vici. Przyjechaliśmy tu ogarnąć kilka spraw, pozwiedzać, pobyć na swoim. Po urlopie w domu stwierdziliśmy, że chyba już wystarczy tego dobrodziejstwa. Do końca maja przyszłego roku jestem na rodzicielskim. Potem można wracać. Musimy TYLKO załatwić sobie w Polsce mieszkanie, pracę dla obojga i opiekę dla Kuby. Co tam, cnie?! Good luck xD
I tyle, spadam obiad gotować. Zrobię coś na winie, a co! Znaczy się, zrobię barszcz czerwony, a w trakcie tarcia buraków, będę piła wino. Co myśleliście, że dziczyznę w czerwonym winie popełnię?! Hell no! Perfekcyjna Pani Domu poszła na taras, wróci zaraz. Albo i nie xD
Do tego ziemnisczka ugotuje, Jaśko zje z ugotowanym kurczaczkiem a ja sobie usmaze a co! włosy też mi na potęgę wypadaly Ale jakoś już się unormowalo więc może jest jeszcze dla nas jakąś nadzieja mój Pierdosław też śpi więc czytam pamiętniki i się opierdzielam
PS: ja też chcę wrócić do domu. Tzn do rodzinnego miasta. Może kiedyś się uda