avatar

tytuł: myśloodsiewnia

autor: kropka_

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

dobrą!

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

nie dowierzam

z cyklu rozmowy ojca z synem: 'Eryczku nie drap się tak po buzi, bo będziesz wyglądał jak Popek'. i przyznaję się bez bicia, że w stosunku do naszego dziecka pada też wiele innych tekstów/przezwisk. przez to jak śmiesznie łapie cyca mówimy do niego 'Zgredku'. przez to ile je mówimy do niego: 'mały Chumlee' (jak jeden z bohaterów 'Gwiazd lombardu'/amerykańskiego programu typu reality show), również (to bardziej Mąż) 'Grubasku', oraz 'Klusko' (to bardziej ja). jak trzeba wziąć na ręce bo np. gwiazdorzy (a inne zabiegi typu przewiń, nakarm zawiodły) to mówimy 'chodź no tutaj ty mały Gadzie/lub Stworku/lub Potworku'. jak gwiazdorzy do kwadratu to mówimy 'chodź no tutaj ty mały Huncwocie', a jak nie działa to po nazwisku! jak jest akurat małym aniołkiem to mówimy 'Słodziaszku'. jak sobie słodko mruczy (najczęściej podczas jedzenia i spania) to mówimy 'Kotecku'. jak Mąż dzwoni z pracy i pyta co słychać, to mu opowiadam o 'małym Ancymonku'. no i zdarza nam się oczywiście mówić też po prostu 'Eryczku', albo 'Synu'.

2
komentarzy
avatar
Maly Chumlee najbardziej mnie rozsmieszyl bo czasami lubie poogladac gwiazdy lombardu

Jak sie czujesz?
Jak odwiedziny tesciow?
avatar
o tak u nas Gad też jest w użytkowaniu, zaraz po wielu innych!
Dodaj komentarz

aaaaaaa! Frido faktycznie zapomniałam jakoś skomentować wizytę Teściów, ale cóż... nie było najgorzej. oczywiście tak jak myślałam padały różnego rodzaju porady/komentarze, np. 'ojej zakrył sobie buzię pieluchą, może go odkryć?', 'jak wypluł smoczka to już mu nie dawaj', 'może płacze, bo chce, żeby go ponosić', ale dziwnie wszystkie były skierowane tylko do Męża, jak ja byłam przy dziecku to cisza. Mąż się śmiał, że nawet podejść i 'pogugać' do Eryczka odważyli się dopiero jak ja wyszłam do kuchni. poza tym Teściowa przywiozła wodę święconą, żeby namaścić nam dziecko, a Mąż że szkoda, że jeszcze jajka nie wzięła, żeby nad nim przelać. sama woda święcona mnie bynajmniej nie śmieszy, ale uważam, że od święcenia to jest ksiądz. tym niemniej wyraziliśmy milczącą zgodę na ten ich rytuał, zważywszy, że przywieźli nam taaaaaką dużą wałówkę, że przez najbliższe (dosłownie) tygodnie raczej nie będziemy się martwić o większe zakupy i że zawsze nas tak zaopatrują, to więcej niż należy im wybaczyć chociaż co niektóre dziwactwa. no i przynajmniej jest wesoło. zresztą najwięcej dziwactw to się bierze z porad Ciotki (siostry Teściowej), ale to już raczej osobna historia. dla ciekawych dodam tylko, że jak dla mnie Ciotka to jest taki żywy przykład teściowej z kawałów (ale taki cichociemny egzemplarz) i całe szczęście, że to nie jest moja Teściowa, chociaż jako siostra Teściowej też czasem daje popalić, a jak nie ona to nadrabia jej mąż i to z nawiązką.

6
komentarzy
avatar
Az sie usmialam z tego obrzedu z woda swiecona, mam nadzieje ze jednak nie zrezygnujesz z pisania pamietnika bo bardzo dobrze sie go czyta.
avatar
Dobrze że nie użyli jeszcze kadzidła,świeczek albo co gorsza czosnku!!! ;-) Buziole!
avatar
Nigdy nie slyszalam o tym zeby ktos swiecil sam dziecko fajna masz tesciowa, chociaz mamnadzieje, ze moja mi czegos takiego nie wywinie. Tez sie boje tych wszystkich rad i pouczeń od wszystkich dookoła: )
avatar
Ha! Kochana Kropko! Ja właśnie dlatego jestem w ...kropce z tym łóżeczkiem, bo te turystyczne to nie dość, że zaopatrzone w przewijaki, organizery i inne baldachimo moskitiery, to jeszcze tanie i w pierdylionie kolorów! Eeech.
avatar
O matko! Wesoła wizyta!
avatar
O rany. Podziwiam Cię naprawdę, bo gdyby mnie ktoś zaproponował, że skropi wodą święconą moje dziecko, i nie byłby to ksiądz, to odwaliłabym jakąś szopkę. Np. zgasiłabym światło, przyniosła świece, kazała wszystkim uklęknąć i odmówić wspólną modlitwę, a potem zachęciłabym teściową do obrzędu. Ale ja nie jestem za bardzo normalna. Tak czy siak - podziwiam Twój spokój.
Dodaj komentarz

wiele mam/czy w ogóle rodziców twierdzi, że potrafi rozróżnić, który płacz dziecka co oznacza. ja przyznaję się bez bicia że NIE. ja ciągle zgaduję (i niestety nie zawsze trafiam za pierwszym razem).

tęsknię do wiosny. przede wszystkim bo wtedy Eryk będzie większy i może bardziej czytelny dla mnie. na ta chwilę najbardziej przytłaczają mnie:
1) awantury przy cycku. co prawda nie przy każdym karmieniu, ale na tyle często, żeby mnie to frustrowało. i co najciekawsze ma to miejsce nie na początku, ale pod koniec karmienia. im bliżej końca tym jakby to narastało.
2) ulewanie. może nie na tyle dużo żebym się musiała przejmować (chociaż od niedzieli, przynajmniej raz dziennie był chlust), ale na tyle dużo, żebym musiała przebierać. teraz to już piorę dzieciowe ciuszki raz dziennie, żeby zawsze mieć czyste pod ręką. przez chwilę myślałam, że może będę podsuszała na grzejniku i zakładała jak nowe, ale jednak ulane mleko ma swój specyficzny zapach i przy dużej potrzebie ssania u Eryka strasznie go podrażnia/w sensie stymuluje.
3) za długie odstępy pomiędzy karmieniami nocnymi. tzn. są fajne bo dają pospać, ale do moich cycków chyba nie dociera że w nocy jemy rzadziej i przeistaczają się w twarde głazy (szczególnie/najczęściej prawy). już raz (nad ranem) musiałam sobie ulżyć laktatorem i nie wykluczone, że nie ostatni.

a w ogóle to siedzę właśnie przy otwartym balkonie i weranduję się razem z Synem, bo przez tą butelkową pogodę i nastrój nawet nie mam ochoty na prawdziwe spacery. wiosno przybywaj!

5
komentarzy
avatar
A czy pod koniec karmienia Eryk płacze i się napina ? Czy jest to raczej złość że za mało i chce jeszcze? Bo jeśli to pierwsze to na pewno jest to kolka!! Laktator to super przydatna rzecz! Wiesz ,co do ulewanie to ja robiłam tak że karmiłam 10 minut i podnosiłam do odbicia i tak za każdym razem tylko nie wiem jak twój maluszek na to zareaguje,czy nie będzie się złościł! No i moje dziecko miało przez miesiąc kolkę więc musiałam podawać przed każdym karmieniem espumisan
avatar
Akinom moim zdaniem to nie jest nic z tego co wymieniłaś. najbardziej prawdopodobne wydaje mi się to, że on łapczywie jest bo taki jest sam z siebie, smoczka też tak zachłannie ciumka, że w całym mieszkaniu słychać. p.s. dodam, że profilaktycznie robię mu - choć nieregularnie - masaż antykolkowy. odbijać też odbijam po każdym cycu
avatar
A wiec to mały pieszczoch jest z silnym odruchem ssania ,no takie już są chłopaki!! ;-)
avatar
Ooo tak wiosno przybywaj!tez już o niej marze
avatar
Co do wiosny to powiedziałabym bardziej dobitnie, ale nie chce przeklinać. Myślę, że z tym, że wie się czego dziecko chce to takie trochę na wyrost. Po prostu niemowlaki w tym wieku niewiele potrzebują, bliskości, jedzenia i czystej pieluchy.
Dodaj komentarz

wczoraj miałam wychodne i poszłam się ufarbować na człowieka. Mąż dawał radę, aczkolwiek dzwonił dwa razy, z czego raz kiedy siedziałam z farbą na głowie, więc stanowczo musiałam odmówić powrotu do domu. piłam (słuchajcie!) ciepłą herbatę zrobioną przez miłą panią recepcjonistkę i czytałam gazetę we względnej ciszy no bo wiadomo, że u fryzjera też czasem coś szumi, ale bynajmniej nie małe dzieci. drugi telefon był jak już wychodziłam od fryzjera (z pączkami i z zabawką sensoryczną, bo ten fryzjer to w takiej małej galerii jest, co to ma i cukiernię i drogerię i market i inne takie) no i do domu to już prawie że biegłam. a w domu cisza, światła pogaszone i dopiero jak Synek zaczął nadawać to się zorientowałam, że się schowali w kuchni, dowcipnisie no. po wejściu umyłam tylko ręce, bluzka do góry i dawaj głodnego do cyca. pączki zeżarłam potem, bo jako stacja karmiąca mam teraz inne priorytety.

przez to wychodne i wcześniej dłuuugi spacer byłam padnięta jak kawka, więc jak lulałam Eryka to odpłynęłam pierwsza od niego. najczęściej (chociaż nie zawsze) staram się go odkładać do łóżeczka (głównie ze strachu że przygniotę, przyduszę, albo coś) ale teraz obudziłam się dopiero na nocne karmienie. szkoda, tylko że mieliśmy cały czas zapalone światło, bo wtedy się inaczej (w sensie gorzej) śpi. coś jak np. spanie w tzw. 'opakowaniu', albo makijażu. ten sam rodzaj dyskomfortu. no w każdym razie ja nie o tym. tylko że tego... no bo to jest cholernie wzruszające mieć takie małe ciałko obok siebie i ja się wcale nie dziwię, że Wam jest potem trudno wyprosić dziecko z łóżka 'kiedy nadchodzi ten czas'.

to chyba tyle na dziś jeśli idzie o wieści z placu boju. jak widać (mam nadzieję, że widać!) humor mi (wreszcie) powrócił. poważnie myślę o spacerze po następnym karmieniu, ale wczoraj niemal mi wózka nie porwało, a z drugiej strony uwielbiam się spacerować, no.

p.s. dziś ważny dzień w naszym życiu, ale o tym w następnym odcinku.

2
komentarzy
avatar
U nas dziś wieje mega więc jeżeli jest u Ciebie tak samo, to trzymaj mocno wózek
moja publikacja jest o motywacji pracowników
avatar
No to mamusia odsapnęła a jednocześnie poczuła tą nić co tak do domu ciągnie! Spanie z dzieckiem jest cudowne i choć mam wyrzuty sumienia to wiem, że niedługo nawet nie da się przytulić więc korzystam póki mogę!
Dodaj komentarz

tak a propo wczorajszego 'p.s.': po chwilach zwątpienia i załamywania rąk. po miesiącach nerwów. po wypełnieniu stosu dokumentów i jeszcze raz i jeszcze raz. a wcześniej po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. wreszcie mamy go! na dobre i na złe. na dwadzieścia lat. kredyt hipoteczny jest w końcu nasz. yuuuhu z tego wszystkiego, aż napiłam się... wody mineralnej.

2
komentarzy
avatar
A nie mówiłam!!! :-) Gratuluję!
avatar
człowiek nie wierzy, dopóki nie dostąpi tego "zaszczytu"
Dodaj komentarz

tak a propo wczorajszego 'p.s.': po chwilach zwątpienia i załamywania rąk. po miesiącach nerwów. po wypełnieniu stosu dokumentów i jeszcze raz i jeszcze raz. a wcześniej po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. wreszcie mamy go! na dobre i na złe. na dwadzieścia lat. kredyt hipoteczny jest w końcu nasz. yuuuhu z tego wszystkiego, aż napiłam się... wody mineralnej.

3
komentarzy
avatar
Gratulacje co prawda życie na kredycie łatwe nie jest ale sukcesem jest zdobycie go...też nas to czeka w niedalekiej przyszłości.
avatar
Hej, zdecydowanie zabraniam Ci "niepisania" w pamiętniku. Spalilam przez niego właśnie ciastka- tak fajnie się czyta :-).
avatar
Zuzaczu biorąc pod uwagę to ile teraz płacimy za wynajem może nie będzie tak źle Świeżynko dziękuję za miłe słowa, tym niemniej jestem (jednak) coraz bliższa zawieszenia pamiętnika, przy czym jak widać idzie mi to opornie i ciągle przesuwam termin
Dodaj komentarz

tak sobie pomyślałam, że dlaczego nie dzisiaj postawić tą kropkę nad i. wiem, że miało być do końca lutego, ale przecież najpierw do 19-tego, a boję się, że mogłabym tak przedłużać bez końca. przychodzi mi to z trudem, bo jednak bardzo lubię pisać, ale też mam wiele innych pomysłów na ten odzyskany czas. powiecie, że może przesadzam bo co to jest te kilka/kilkanaście minut na wpis, ale u mnie to wszystko poszło jednak za daleko. od jakiegoś czasu mam bowiem wrażenie, że żyję dla belly i ten miły, ale jednak wirtualny świat zaczął dla mnie znaczyć zbyt wiele.

oczywiście nie odzwyczajajcie się tak zupełnie ode mnie, bo tak się przypadkiem złożyło, że dodałam do ulubionych (chyba) większość tutejszych pamiętników, które dalej/wciąż zamierzam odwiedzać i komentować. poza tym przy kolejnych staraniach planuję wielki COMEBACK, aczkolwiek nie podaję żadnych twardych terminów, bo same wiecie po sobie jaka to trudna i złożona decyzja.

dla najbardziej zmartwionych moim 'niespodziewanym' odejściem proponuję przeniesienie znajomości na grunt fb, lub wręcz off-line, ale nie czujcie presji, bo tak jak jest też jest fajnie.

trzymajcie się ciepło. życzę Wam szczęśliwych zajść, pomyślnych rozwiązań i pogodnego macierzyństwa. to napisałam ja Wasza kropka_

17
komentarzy
avatar
Kochana zdarzył się cud
avatar
Po pierwsze - przybijam piątkę jeśli chodzi o kredyt, my podpisujemy papiery w poniedziałek i jazda. Po drugie - nie wyobrażam sobie tego miejsca bez Ciebie i jak na moje pisz ile wlezie. Po co to Ci to stawianie kropki nad "i"? Będziemy tęskniły! Całusy!
avatar
:-)
avatar
:-)
avatar
Chyba jestem na podobnym etapie... Jednak ja wciąż wracam...
avatar
gratuluje kredytu szkoda ze odchodzisz z belly... bardzo lubię podczytywać twój pamiętnik.... mam nadzieje ze się jeszcze rozmyślisz i dalej będziesz pisać... niech to będzie twoja odskocznia od codzienności:* pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy:*
avatar
Będę tęsknić Trzymajcie się ciepło i zdrowo!
avatar
Twój pamiętnik czytało się na prawdę jak dobra książkę a każda książka kiedyś się kończy będę tęsknić ale mysle ze na kazda z nas przydzie pora zeby trochę sie odciac od zycia w necie,tez juz to rozwazam.Trzymaj się Kochana;*
avatar
Oj nudno tu bez twoich wpisów...
avatar
Należę do kilku grup kupna-sprzedaży na Facebooku. Za niewielkie pieniądze można dorwać fajne i nie zniszczone ciuszki. Mimo wszystko stawiam na wygodę, w dżinsach będzie chodził kiedy będzie chciał. Po za tym ma jeszcze babcie z całkiem niezłym wyczuciem stylu tak, że i prezenty nieźle do niego pasują!
avatar
No żesz... to ja tu właśnie dopiero dziś dotarłam, a Ty właśnie się zwijasz ;PPP No to może chociaż archiwalne wpisy sobie poczytam
avatar
Kropka, wygrałaś z tym rzyganiem Mam ogromną nadzieję, że wraz z przybyciem Dziecia, pozbędę się syndromu perfekcyjnej Pani Domu i będzie mi zwisać zwiędłym kalafiorem, czy mam na podłodze paprochy, żwirek czy inne niezidentyfikowane substancje
avatar
Eeeeech, tak się właśnie wczytałam w ten Twój pamiętnik (głupia ja, że dopiero teraz!) i dodaję go do ścisłej czołówki moich ulubionych, taka sytuacja! I się szczerze uśmiałam, i wzruszyłam i w ogóle! Z ogromną chęcią przeczytam wszystko, co jeszcze napiszesz, a mam nadzieję że tak będzie, prędzej czy później! Ściskam Was Kropko!
avatar
Cieszę się, że poprawiłaś sobie troszkę nastrój! Z pakowania Twojej kosmetyczki przez Męża śmieję się po raz kolejny - jak kiedyś przeczytałam to w jednym z Twoich wpiśow, to piałam kilka minut Chłopu też przeczytałam to się śmiał Zobaczymy jak sobie poradzi z ubrankami, chociaż moja wiara w jego umiejętnośdi nie zna granic
avatar
Podobno życie zaczyna się po trzydziestce, zobaczymy! I tak tak, pepco! Los prezentos od zakochanych ciotek xD
avatar
No to witam sąsiadkę )
avatar
:-)❤❤❤
Dodaj komentarz

jakby to powiedzieć: wróciłam! i... chyba jestem w ciąży. w bardzo wczesnej ciąży, bo okres winnien nadejść dzisiaj (yyy to znaczy wczoraj/w poniedziałek) z rana. 

dziecko jak najbardziej planowane, ale żeby tak szybko? w sumie to nie uważamy już od listopada, ale wtedy byłam jeszcze matką intensywnie karmiącą bezokresową!, więc szanse z automatu były jak żadne. krwawić zaczęłam dopiero pod koniec stycznia no i wtedy naprawdę weszliśmy do gry, ale to znowu czasu brakowało no i że tak powiem nie byliśmy zbyt sumienni w tym całym: się rozmnażaniu. 

pierwszy test zrobiłam w niedzielę rano, i to tylko dlatego, żeby móc z czystym sumieniem pójść malować nową chałupę. to miała być formalność, takie zielone światło dla pracującej niedzieli. dwie kreski mnie więc "z letka" zszokowały. mąż "jak zawsze" opanowany zaczął podważać wiarygodność wyniku, że na pewno coś źle, albo to to stare było i nas oszukuje i że trzeba się jeszcze upewnić. no i jutro (właściwie to już dzisiaj) z samego rana komisyjne sikanie i albo w te, albo we wte, chociaż ja myślę, że jednak "w te". 

jak dotąd wiedzą tylko teściowie. i to tylko dlatego, że byli w pobliżu, bo... yyy... eee... mieszkamy sobie wszyscy razem od lutego. dokładnie to my u teściów mieszkamy. nasz dobytek w kartonach w dawnym pokoju męża, a my w gościnnym, a w około pierdolnik aż miło. no chce się żyć. o urokach mieszkania z teściami innym razem, chociaż nie jest źle, ani bardzo źle. po prostu to "nie je moja bajka", najważniejsze, że dziedzic zakochany w dziadkach i tego się trzymajmy. ale o czym to ja miałam. 

później już nikomu nie mówiłam, bo to jednak za wcześnie jest. ale tu sobie pozwalam, bo wiem, że mogę. no więc wracam i zamierzam pobyć jakieś dłużej niż krócej.   

2
komentarzy
avatar
Gratuluję! Powodzenia!
avatar
Dodaj komentarz

test pokazał dwie kreski. tym razem ta ważniejsza kreska była bardzo (bardzo) wyraźna. okresu nie ma, więc wszystko się zgadza. no cieszę się, że szok i boję jak cholera. w kwietniu wracam do pracy, a tu taka "niespodzianka". no wiem, że chcieliśmy i że podejmowaliśmy pewne działania, więc nie powinniśmy być tak zupełnie zdziwieni, ale jak się człowiek trochę napracował przy pierwszym człowieku, to aż mu się wierzyć nie chce, że jednak da się szybciej. chociaż mój mąż to trochę to wszystko wykrakał, bo powiedział coś w stylu "najlepiej jakby się urodziło jeszcze w tym roku, to pójdą sobie do szkoły rok po roku, raz się kupi podręczniki i po kłopocie". bo mój mąż to bardzo praktyczny jest no.  

ja to mam w ogóle schizę, że będą bliźniaki. przesłanek trochę jest. że po trzydziestce łatwiej. że jak się karmi piersią to o ileś tam wzrasta prawdopodobieństwo, że bliźniaki się rodzą co drugie pokolenie (a bliźniaki były i w rodzinie męża i w mojej), no i że niby drugie ciąże płatają takie psikusy. od razu mówię, że będę na maksa przerażona, ale z drugiej strony przecież się już z tego nie wypiszę. zresztą ja to już jestem przerażona, a przynajmniej lekko przejęta. jak urodzę Eryczek będzie miał niecałe dwa latka. co tu zrobić, żeby nie czuł się odrzucony i czy dam radę tak mocno pokochać jeszcze kogoś. 

no a Eryczek to cały do zjedzenia jest. mogłabym pisać i pisać o tym moim ciasteczku, ino żebym miała więcej czasu. w styczniu skończył roczek. jak dotąd sam nie chodzi i raczej nie wyrobi się do świąt, chociaż od kilku dni przekonał się do pchacza, coraz więcej kombinuje przy meblach i odważa się przejść parę kroków sam (np. od fotela do krzesła) jeśli tylko wie, że w pobliżu jest mama, albo inny ktoś komu ufa, bo nóżki to mu się jednak jeszcze plączą. za to gada, pokazuje i rozumie jakby miał ze dwa latka. napisałabym coś więcej o tym moim omnibusie, ale mąż już mi zagrzał spanie, więc idę się trochę poprzytulać. tylko poprzytulać, bo tak śpi, że tylko jeszcze nie chrapie. 

3
komentarzy
avatar
Eeeeeeeno, witamy witamy koleżankę! Koleżankę w dwupaku (albo nawet trójpaku) Dużo zdrówka w takim razie. I pisz! Bardzo się cieszę, że wróciłaś
avatar
Za każdym razem na myśl o drugim dziecku zaczynam się zastanawiać czy Bartuś nie poczuje się odrzucony . Wszystko się ułoży! Powodzenia
avatar
Gratulacje Kochana ja też wróciłam i jestem zaskoczona że u ciebie takie cuda hehe ale ja też powoli myślę o drugim dziecku.pozdrawiam
Dodaj komentarz

życie mi tak ostatnio zapierdziela, że nie nadążam rejestrować, a co dopiero o tym pisać. tzn. w ubiegłym tygodniu popełniłam wpis z dedykacją dla Dewy, o raczkowaniu naszego dziedzica, naszych przygodach z fizjo itd. ale mi potem wszystko zniknęło (samo, no bo wiadomo że samo), a drugi raz już wena nie taka i się człowiekowi odechciewa. może więc tylko z lekka streszczę, że my też chodziliśmy trochę po ludziach; i uważałam, że to bardzo bez sensu, dopóki nie trafiliśmy na prawdziwą! fizjoterapeutkę. taką no wiecie, z powołania, jak ksiądz albo coś. i nagle okazało się, że dziecko na terapiach wcale nie MUSI płakać, że ciocia jest taka .bista, że mama właściwie przestaje istnieć i w sumie to mogłaby iść sobie na kawę (trzaskając drzwiami, a nie że na palcach, po cichu), ale nie szła no bo się jednak chciała czegoś dowiedzieć/nauczyć. w każdym razie dziecko zaczęło raczkować po skończonym dziesiątym miesiącu (wcześniej tylko pełzało). na ile to zasługa terapii, na ile wreszcie był gotów, trudno powiedzieć, ale rzeczywiście trochę było w tym mojej zasługi, bo jak mi już ciocia fizjo naprawiła głowę zepsutą przez inne terapie, to naprawdę zaczęłam z dzieckiem pracować, a nie się tylko pieścić.  

co do chodzenia, to nie doceniłam w ostatnim wpisie swojego dziecka. napisałam, że do świąt się nie wyrobi z chodzeniem, a on nam tu śmiga od niedzieli palmowej. owszem jeszcze bardzo nieporadnie, ale jednak każdego dnia coraz lepiej i lepiej. co prawda chodzimy jeszcze za nim jak te cienie, szczególnie jak postanawia iść z jednego pomieszczenia do drugiego, ale już np. serce mi normalnie pracuje jak on sobie sam! chodzi po pokoju w którym akurat jesteśmy. teraz pozostaje do rozwiązania problem bucików. kupiłam już dawno (dawno dawno) temu, żeby się przyzwyczajał, ale za nic nie daje sobie założyć. no nie i nie; i odpycha rączkami. po domu to mi nie przeszkadza, że boso biega, ale po dworze to już słabiej. jednak nie chciałabym, żeby mi dziecko wyrosło na drugiego Cejrowskiego.

poza tym to strasznie się gównianie u nas porobiło. od ubiegłej soboty Eryczek ma wracające falami biegunki. ponieważ zbiegło się to z odstawieniem porannego cyca i wprowadzeniem mleka modyfikowanego myśleliśmy najpierw, że to to, ale teraz jednak stawiamy na zęby. mówię stawiamy, bo byliśmy już dwa razy u lekarza (w tym dzisiaj) i wyprosiłam skierowanie na badanie kału, tak profilaktycznie. we wtorek wracam do pracy i chciałabym mieć bardzo spokojną głowę co do naszego małego człowieka, bo i bez tego jestem z lekka poddenerwowana. 

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}