6 DNI ARTURKA
Najpierw dziękuję serdecznie za gratulacje
Chciałabym opisać poród, lecz teraz moją głowę zajmuje bardziej temat karmienia - nasz 'syzyfowy kamień'.
Pojechałam rodzić z myślą, że pokarm będę miała na pewno. Na szkole rodzenia opuściłam zajęcia z karmieniem, bo wydawało mi się, że już o nim czytałam i słyszałam wszystko... Jednak nie przypominam sobie, bym skądkolwiek dowiedziała się, że przez 3 doby po porodzie mogę w ogóle nie mieć pokarmu - więc w takiej niewiedzy pojechałam rodzić nieubezpieczona w sztuczne mleczko. I zonk - urodziłam, ale mleczko z piersi nie leci. Ledwie tyle go, co w ciąży - 1-2 kropelki siary przez całą dobę.
Na początku czekałam, a Arturio odsypiał zmęczenie po porodzie. W nocy po 10 godzinach poleciałam do położnych, które po masowaniu i wyciskaniu moich piersi orzekły - pokarmu rzeczywiście nie ma. Na oddziale noworodkowym dostałam buteleczkę Enfamil.
Rano dzwonię do P., by kupił mleczko i przyjechał jak najszybciej. niestety, był u teściowej, która zaczęła mówić mi, że muszę uwierzyć, że mam pokarm, że to kwestia psychiki i że mam się nie denerwować. Wiem, ze chciała pomóc, ale czułam się potraktowana jak głupia - mówię, że nie mam pokarmu, a ona, że MAM! Ech... musiałam się tłumaczyć po kilka razy, że nawet położne zbadały, że nie mam. Mówię do niej jak do słupa soli. Właściwie nie denerwowałam się brakiem pokarmu, tylko jej wmawianiem jej, że pokarm mam... W efekcie P. przyjechał dopiero po 12.00, a ja musiałam prosić się o kolejną buteleczkę na neonatologii
W szpitalu pytaliśmy wszystkich z personelu i przy każdej okazji o kwestię laktacji i dopiero tam dowiedziałam się, że do 3 doby mogę nie mieć pokarmu i że jest to NORMALNE. Jeden lekarz powiedział nawet: 'Jak to pierwsza doba, to skąd pani chce mieć pokarm?'
Przystawiałam do piersi, uruchomiłam laktator, ale Artur przetrwał tylko dzięki dokarmianiu.
W drugiej dobie było już kilka kropel.
W trzeciej dobie nawał, mniej dokarmiania, ale i tak przystawianie było bardzo ciężkie... sutek ciągle wylatywał, mięknął, synek się wyginał zniecierpliwiony na wszystkie strony. Prawie nie funkcjonowałam. martwiliśmy się też, że jest niedożywiony i słaby albo chory, bo był najgrzeczniejszym dzieckiem na oddziale chyba. Wszędzie wokół płacz dzieci, a on mało płakał, był bardzo spokojny, dużo spał. Córeczka mojej współlokatorki na pokoju płakała głośno co chwilę, pomimo, że miała o wiele silniejszą, żółtaczkę od Arturka - bo ja naświetlali, a Arturka nie trzeba było.
Wróciliśmy do domu, teściowa bardzo nam pomogła, ale jednocześnie jej szybkie tempo, werwa i brak cierpliwości tego dnia popsuły nam humor. Nasze tempo było wolniejsze, bardziej wyluzowane, teściowa poganiała P. i nieco się na siebie pogniewali.
Dopiero w domu też teściowa zobaczyła, jaką trudność sprawia nam karmienie... gdy byłam w szpitalu, nie dowierzała i sceptycznie podchodziła do dokarmiania. A tu nagle kazała mi podać butelkę - odwrót o wiele stopni... Wiem, że może ostro ją oceniałam, bo z drugiej strony w końcu zamówiła mi w aptece 10 buteleczek, ale ileż trudu musiałam włożyć w to, by ją przekonać, ze PROBLEM ISTNIEJE, że nie zmyślam... 'Kwestia psychiki', akurat Po jej wyjsciu wieczorem się poryczałam i powiedziałam P. co mnie trapi w zachowaniu jego mamy. Jednocześnie był to płacz rozpaczy, że sobie nie radzimy.
Godzinę później przy kolejnym podejściu do cycunia sięgnęliśmy po kapturki na sutek - nasze wybawienie! Arturo pokazał, ze umie ciągnąć i super mu to idzie! Już się chwaliłam w smsach i telefonach obu babciom.
Wczoraj była u nas położna na wizycie i powiedziała, byśmy dziś rano wpadli do niej do gabinetu zważyć małego z tego powodu, że urodził się z hipotrofią. Rozmiar głowy miał na 34 tydzień, a urodzony w 37 skończonym. Masa też nie za wielka. Ucieszyłam się, bardzo chciałam go zważyć. I pojechaliśmy dziś... z jednej strony wydawało mi się, że przytył i jest szczęśliwy (śpi, je, robi kupę, uśmiecha się), a z drugiej strony serce mi stanęło z powodu tremy. Wyrok: schudł, jest 55 gram mniej niż przy wyjściu ze szpitala.
Wróciliśmy do domu, po drodze dokupując płynnego Bebiko. Teraz trzymamy się zaleceń:
- odciągnąć sobie mleko, by sprawdzić, ile go jest i czy wystarczy; Arturio powinien wypić 60 ml - na razie odciągałam 2 razy: 65 ml pierwszy raz, 30 ml drugi raz
- nakarmić z obu piersi po 15 minut z każdej, potem dawać mu odciągane
- budzić go co 2,5h na karmienie
Mówiła też o herbatkach laktacyjnych i innych rzeczach, o których już wiedziałam i stosuję na gwałt. mamy blisko do szpitala do gabinetu położnej, ale gdy wróciliśmy, już dawno był głodny i zmęczony płaczem z powodu domagania się karmienia w drodze, więc dostał Bebiko. Potem wystarczyło tylko z piersi i odciągnięte laktatorem. Walczymy dalej... Arturowi zaczęło się ulewać, czego nigdy nie było wcześniej, wiec mam nadzieję, że się najada. Będziemy walczyć dzielnie, kolejne ważenie u położnej we wtorek. Arturek ma jeszcze trochę żółtaczki, może dlatego jest grzecznym aniołkiem. Ale robi dziś piękne kupy, większe niż wczoraj. Są takie żółte i z jakimś śluzem - wg położnej takie są kupy na karmieniu piersią.
Teraz mam okazję doświadczać tego, co mówiły bardziej doświadczone mamy: 'ciąża to dopiero początek zmartwień'. Jednak z całego serca wolę mieć go tutaj pod kontrolą niż w brzuchu
Jeśli o mnie chodzi, czuję się bardzo dobrze i pozytywnie wspominam poród, teraz postaram się więcej spać, kiedy Artur śpi, bo przecież teraz mam tylko 2,5h między karmieniami.
tytuł: Starszy brat, młodsza siostra :)
autor: FreshMm