Krok w dorosłość
Alutek od momentu urodzenia jest stworzonkiem bezproblemowym. Płacze tylko kiedy jest głodna lub zmęczona albo pielucha osiąga zawrotną wagę kilku kilo. Tfu, tfu ominęły nas kolki, bóle brzuszka i inne wielce ważne powody do odpalania syreny. Kiedy Alutek zaczyna płakać trzeba po kolei sprawdzić następujące rzeczy: pieluchę (dokładnie jej zawartość), poziom głodu (jak próbuje odgryźć palec poziom głodu jest maksymalny) i poziom zmęczenia (jeśli dwa pozostałe są zaspokojone) i płacz się kończy. Tak było do wczoraj. Popołudnie, siedzimy z Alutkiem w salonie (tzn Mama siedzi, Alutek leży) i nagle płacz (pielucha? sucho, głód? jadła 30 minut temu i na palec się nie rzuca, zmęczenie? próba okrycia kocykiem spowodowała nasilenie płaczu i jego przejście w ryk). I wtedy Mama stanęła na środku salonu z miną taką jaką prezentowała na egzaminie z ortopedii zapytana o mikrochirurgię ręki. Próba wzięcia na rączki- ryk z tendencją do spazmów, mata edukacyjna- histeria, bujaczek- no to już szło w stronę apokalipsy. Bujanie, lulanie, śpiewanie (śpieeeewać każdy może), smoczek NIC nie działało. Nagle Mama odwróciła się w stronę kuchni w której siedziały dziewczyny, Alutkowi błysnęły oczęta, szloch zamarł w gardle.... szybkim krokiem przemieściła się Mama ze swą marudką do kuchni, umieściła jej dupkę w leżaczku z podniesionym do siedzenia oparciem, zmówiła szybką modlitwę do św Judy (od spraw beznadziejnych) i usiadła spokojnie z kawą. Nagle rozległo się rozkoszne Alutkowe agu, agu (takie dźwięki wydaje jak jest podekscytowana) a na buziaku wcześniej wygiętym w podkówkę zagościł uroczy banan prezentujący bezzębne dziąsła. Goooopia ta Alutkowa Mama (kopas w dupas się należy) chciała swe dziecię porzucić z jakimiś zabawkami, na jakiejś dziecinnej macie a tam w kuchni był cudowny i zaczarowany świat dorosłych. I tak to właśnie z dnia na dzień coraz więcej uwagi wymaga to moje szczęście. Chce być noszona przodem do świata, chce na macie leżeć na brzuszku a nie na plecach. Domaga się pokazywania tego co akurat trzymam w ręku (dziś jadłam banana i chciałam dać jej powąchać a ten mały skubaniec wystawił jęzor i polizał), chce coraz intensywniej uczestniczyć w życiu rodziny. Taka duża a dla mnie taka maleńka