Wojna myśli
Tak wiele chciałabym napisać i nie wiem od czego zacząć. Dziś pierwszy raz zostałam sama w domu z moim Bąblem. I już był pierwszy kryzys. Przez chwilę siedziałam i płakałam razem z nim, bo nie wiedziałam już co robić. Zacznę od tego, że dziś po raz kolejny obudził się o 4 rano i już nie spał. Płakał, uspokajał się na chwilę i znów. A ja nie wiedziałam o co mu chodzi, bo nie spinał się jakoś specjalnie, kupka była, bąki były, najedzony, przewinięty. To chyba najgorszy moment w byciu matką - kiedy nie wiesz co dolega Twojemu dziecku.
Mąż dziś zaczął nową pracę, więc zabrałam Małego z sypialni, żeby mógł się wyspać. Tańczyłam z nim po salonie i nie wiedziałam co jeszcze mogę zrobić, żeby przestał płakać. Koniec końców wzięłam go do piersi, uspokoił się i wisiał na cycku dobre dwie godziny. Każda próba odebrania cycka kończyła się syreną. W końcu udało mi się go uśpić, a ja byłam z siebie dumna że udało mi się zachować spokój. No i po 15 minutach Młody się obudził i płacz. I nie wytrzymałam. Sama się popłakałam. Zostawiłam go w wózku i wyszłam do łazienki żeby ochłonąć. Wróciłam i patrzyłam jak on się zanosi a ja nie wiedziałam co robić. W końcu wzięłam go na ręce, jemu się odbiło (choć zawsze po jedzeniu go odbijam bo inaczej mu się ulewa), przytulił się i zasnął jak aniołek. Widocznie ciążyło mu na brzuszku a na leżąco nie mógł odbić. Ja szlochałam trzymając go w ramionach i nazywając siebie złą matką. Potem jeszcze jakiś czas wyłam w poduszkę bijąc się z myślami. Mały śpi już ponad godzinę. A ja teraz siedzę i tu piszę.
Kiedy jest cisza, ja mogę chwilę odpocząć i zbieram w sobie wszystkie myśli z którymi walczę, staram się być silna. Staram się mówić sobie, że przecież on mnie potrzebuje. Że jest taki bezbronny i sam sobie na świecie nie poradzi. Że jestem przecież jego matką i on kocha mnie bezwarunkowo, choć jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Że potrzebuje się przytulić, usłyszeć bicie mojego serca, którego przecież tak długo słuchał bedąc w moim brzuszku. Że potrzebuje mojego ciepła i zapachu. Że przy mnie czuje się bezpieczny. I cholera jasna czemu to wszystko mnie opuszcza, kiedy znów on płacze któryś raz z rzędu, którąś sekundę, minutę, godzinę? Chcę być dobrą matką, kochającą, czułą, spokojną, wyrosumiałą, opanowaną. Dlaczego mi to nie wychodzi?
Czasem siedzę i wspominam czasy sprzed Jasia. Że weekendy zawsze spędzaliśmy z przyjaciółmi, że spontanicznie wychodziliśmy z domu. Że mogłam wyjść do knajpy i się upić, a jedyną konsekwencją tego był kac dnia następnego. Że mogłam palić fajki jak smok. Że mogłam czytać ukochane książki, oglądać filmy i byczyć się na kanapie do południa. Że chodziłam do pracy, którą przecież tak lubię. Że byłam po prostu wolna.
A potem podchodzę do tego małego, śpiącego Cudu i widzę w nim swoje odbicie. Dostrzegam podobieństwa na jego małej, kruchej buźce. Kiedy czuję jego maleńkie paluszki zaciskające się na moim palcu, mięknie mi serce. Kiedy go przytulam, czuję na sobie jego oddech, delikatne poruszanie się klatki piersiowej. Gdy zasypia widzę ten nieświadomy jeszcze uśmiech od ucha do ucha. Liczę maleńkie rzęsy i smucę gdy widzę kolejne zadrapanie jego ostrymi pazurkami na buźce. Gdy je mleczko, rozczulam się słysząc to gruchanie i inne cudowne odgłosy które z siebie wydaje. Gdy ma oczy jak 'pińć złotych' i skupia je już powoli na mojej twarzy, zabiegają mi do oczu łzy. Cieszę się z każdej zrobionej bez wysiłku kupki i puszczonego bączka. Głaskam go po policzku i rozkoszuję się jego delikatną skórką. Uwielbiam patrzeć jak podoba mi się codzienna wieczorna kąpiel, gdy polewam go po brzuszku ciepłą wodą. Śmieję się, gdy przy zmianie pieluchy obsika męża.
Jest całym moim światem! A mimo to często czuję się cholerną egoistką, bo tęsknię za tymi czasami wolności. Czy jestem wtedy złą matką? Tak bardzo chciałabym być najlepszą matką dla mojego syna. I będę walczyć o to! O to, żeby kiedyś mój syn oplótł moją szyję małymi ramionkami i powiedział: kocham cię mamusiu. Będę walczyć z wszystkimi obawami, rozterkami i chwilami słabości. Bo przecież walczyłm a o niego ze wszystkich sił!
Kocham Cię Synu! 