wracajac do indii...chcialam wam jeszcze opowiedziec o zyciu codziennym...o mojej tesciowej...
zycie w indiach jest ciezkie! to wiemy wszyscy, wieczny tlok, halas, korki...przemieszczanie sie bywa meczace....gdybym miala tak codziennie to bym nie dala rady...do tego jedziesz w rikszy albo na motorze(a nie wygodnie w aucie) kurz sie wdziera doslownie w cialo, nie tylko w ubrania...i smierdzi moczem...nie egzotycznymi przyprawami tylko moczem...
wrazliwi na los zwierzat, w wegetarianskim swiecie hinduizmu tez swoje przejda..psy i krowy laza po ulicahc jak chca, spia przy drodze, czesto sa potracane przez samochody...nie ma weterynarza aby uspil takie zwierze po wypadku...nie zastrzelisz bo nie ma czym, lopata psa tez nie dobijesz...wiec sie czeka az umrze...w indiach nie dosatniesz miesa innego niz to z kurczaka badz z kozy...kurczaki w strasznych klatkach siedza, wygladaja jeszcze za zycia jak trupy(chodz nigdy nie widzialam w sklepiej wiecej niz 10 sztuk, to jednak nie jest masowka jak w KFC)...a mieso kozie wisi na haku tuz przy zakurzonej ulicy wsrod spalin (smacznego) jadlam mieso ze 2 razy przez ten miesiac, w tym raz w macku...gdzie jest duzo veg burgerow!
Miasto to tez inna historia, a wioska to inna...tam gdzie mieszkalismy nie bylo supermakretu, wszystko z ryneczku...mleko, jajka, maslo tesciowa robi sama, podobnie jak smietane czy yogurt(czyli zsiadle mleko)szpinak...bardzo w indiach popularny...przynosi sie w lisciach, ktore trzeba obrac, posiekac, ugotowac...wychodzi ze 2 wiadra szpinaku, ktory sie dzieli miedzy tesciowa sasiadke itp...
Tesciowa wyszla za maz w wieku okolo 17...hmmm (sama nie wie ile ma lat)tesc starszy o jakies 2-3 lata, tez nie zna dokladnie swojego wieku (chodz w paszportach maja tam powpisywane cos) mieli malzentwso aranzowane (jak wszystkie siostry mojego meza) tylko wtedy bylo jeszcze bardziej radykalnie, bo nawet sie przed slubem nie widzieli....tesciowa miala calkowicie zakryta twarz na slubie...a ceremonia trwa i trwa...tesciu ujrzal ja dopiero po 2 dniach!!! tesciowa opowiadala, ze matka ja karcila nawet jak jej dlonie wystawaly spod ubran, trzeba bylo byc zakryta...tesciowie mieli 6 dzieci, 4 corki i 2 synow...tylko jedna corka jeszcze za maz nie wyszla, najmlodsza...wszystkie widzialy swoich mezow, mogly zaakceptowac badz zanegowac wybory...zreszta tak tez sie dzialo...chodz to pokolenie jeszcze mlodsze od nas,20latkow...oni to juz ida w tango rowno!!!!
to co opowiadal nasz 21 sasiad mojemu mezowi (moj maz lubi taki kolegow w tym wieku) wszyscy sie umawiaja i rzna rowno!! w czasach fejsa i whatappa szybko mozna sie zgadac bez wychodzenia po nocach z domu(to dalej nie jest mile widziane) co prawda w indiach nie ma dyskotek i barow dla mlodziezy, ale sa uniwerki...parki z lawkami...i tam sie wszyscy sciskaja...niestety ma to swoje konsekwencje, jak rodzina odkryje ze corka ma chlopaka na studiach to czesto zabieraja ja z tych studiow, aby siedziala w domu...sa tez i takie rodziny, w ktorych dziewczynom nie wolno nosic spodni dzinsowych...(chodz teraz widzialam duzo wiecej niz 8-5 lat temu) Domyslam sie, ze dla tesciow wspolczesny swiat moze byc ciezki do zaakceptowania....syn wraca z europy z biala zona i z bialym synem!!! corka z australii w ogole sie nie slucha (coz sama zyje, sama zarabia, nie jest zalezna, a respekt gdzies schowala do walizki i nosi spodnie z dziurami ;P ) ale jakos przelykaja to wszystko i sa zawsze happy!!!! to rozni moja rodzine od meza rodziny!!! oni sa wiecznie zadowolenii....tesciowa wiecznie usmiechnieta, 6 dzieci w domu urodzila, zyla bez pralki (nawet bez franii) maz pil...(tu pomine bo nie chce mi sie rozwijac tego watku) nauczynia do tej pory myje w zimnej wodzie...ale happy!!! onia sa tak pogodni...urzeka mnie ich delikatnosc, lagodnosc...usmiech...to urzeklo mnie tez w mezu.