Zajrzałam, sama nie wiem dlaczego, na ovu, na wątki o poronieniach... I jakoś to wszystko wróciło na chwilę, ta rozpacz, desperacja, strach. Szybko stamtąd uciekłam i poszłam przytulić mój mały cud. Nigdy go za taki nie przestanę uważać.
I tak się zastanawiam, czy jak uda mi się uda zajść w kolejną ciążę, czy jest jakakolwiek szansa, że będzie to ciąża bez strachu? Z Adasiem tak bardzo, bardzo się bałam... Ten cholerny strach o niego, o to, że coś mu się stanie, zawsze siedział z tyłu głowy i tylko czyhał, by wyskoczyć i szepnąć 'a co jeśli?'. Czy to, że Adaś jest ze mną, że tym razem wszystko poszło dobrze, pomoże mi następnym razem? Czy też wiedza, którą mam, o tym jak często wcale nie kończy się dobrze, że zawsze może przytrafić się coś strasznego, znowu będzie mi zatruwać życie?