avatar

tytuł: Być może jednak... kiełkowanie nadziei

autor: kehlana_miyu

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Moim pierwszym, największym celem było tą mamą po prostu zostać. W końcu się udało :) Co teraz? Chciałabym być mamą ciepłą, wspierającą, cierpliwą i zadowoloną z życia. W tej sprawie - work in progress, a sukces zależy od dnia i godziny :)

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Różne, w zasadzie cały ich przekrój - ale nawet w momentach frustracji i zmęczenia w tle cały czas niesamowite szczęście. Mam moje ukochane maleństwo przy sobie!

Adaś ciągle ma marudne wieczory i walczy z zasypianiem. Oj, daje nam troszeczkę w kość! A z drugiej strony wczorajszej nocy przespał od 23 do 7.30 rano. Wszystko jak w kalejdoskopie, co przyzwyczaimy się do jednej rzeczy to już się u niego zmienia

Rozpoznaje nas! Wczoraj jak mąż wrócił z pracy, mały tak się rozjarzył na jego widok, że oboje z mężem praktycznie się rozpłynęliśmy ze wzruszenia. A dzisiaj przy śniadaniu zagadywałam go na bujaczku i tak pięknie się uśmiechał i wdzięczył w odpowiedzi! Jest przesłodki, po prostu do schrupania.

Mój mąż właśnie śpiewa mu 'Don't stop me now' Queen, wcześniej w repertuarze był Meatloaf. Z pełną gestykulacją i odgrywaniem słów, zaangażowanie w performance na 200%. Mały wpatrzony w niego jak w święty obrazek i z wrażenia zapomniał o marudzeniu

0
Dodaj komentarz

Według mojego synka smoczki to zło, gryzaczki mogę sobie sama gryźć, butelka bleee. Żyrafkę Sophie nawet zaakceptował, ale do uspokajania ani usypiania się u nas nie sprawdza, tylko do zabawy.

Na szczęście z uspokajaniem nie mamy za dużo problemów, bo Adaś ma dalej bardzo stoicki charakter i denerwują go tylko 3 sprawy: mokra pieluszka, głód i zmęczenie. Wcześniej jeszcze brzuszek, ale z tego na szczęście wyrósł. Pieluszka i głód są załatwiane od ręki, ale ze zmęczeniem gorzej :/ Bo usypianie to u nas dalej gra w totolotka. Czasami zasypia sam w łóżeczku, czasami na bujanym fotelu, czasami przy piersi, a czasami nie pomaga nic póki nie padnie z wyczerpania :/ Ogólnie sypia dużo, ma sporo drzemek w ciągu dnia i coraz lepsze noce, ale wieczory często mamy wypełnione marudzeniem, płaczem i stawaniem na głowie, żeby jednak łaskawie zasnął. O tyle lepiej, że teraz rozpoczyna nocny sen o 22-23 zamiast o 1-2 w nocy.

Ogólnie nie mogę narzekać, wiem, że Adaś jest i tak stosunkowo łatwym w obsłudze egzemplarzem, ale czasami bym wolała, żeby jednak polubił się ze smoczkiem troszeczkę

4
komentarzy
avatar
Niektóre dzieci nie są smoczkowe i już. Z drugiej strony nie będziesz musiała go odzwyczajać od smoczka! U nas Bartuś akceptował tylko (i do tej pory tak zostało) smoczki firmy mam.
avatar
Mój Szymon za to, smoczka ssie jak opętany. I przez to chyba ma mniejszą ochotę na pierś i mleczko, woli butlę, ale ciągle walczę w tym temacie. Karmię piersią i dokarmiam mm już 3 miesiące.
avatar
A co do marudzenia, z kolek też powoli wyrastamy, ale zostało nam płacz i marudzenie przy usypianiu (właściwie każdym, ale najgorzej jest wieczorem). Czasem płacze 1,5 godziny na rękach bujany zanim uda się zasnąć. Czekam z utęsknieniem na ukończony 4-miesiąc, podobno płacz wieczorny przechodzi wtedy do lamusa...
avatar
Kochana pozdrawiamy Was goraco dziekujemy za pamiec
nasz synus tez od smoczka z daleka
u nas z zasypianiem było juz fajnie a ostatnio znowu nieciekawie no ale cóz mysle,ze to tez skoki rozwojowe ( jakos trzeba sie podbudowac )
ślemy wielkie buziaki dla Was <3
Dodaj komentarz

Adaś dalej ładnie przesypia noce, ale w dzień drzemki w cały świat. Padam czasami na pyszczek, nie da się ukryć.

Rośnie. Wyrósł już z części ubranek 62, choć niektóre marki wciąż na niego pasują. W piątek ma mieć szczepienie, to dowiem się, ile już waży. Mam wrażenie, że coraz więcej

Zaczyna coraz bardziej interesować się światem i zabawkami. Pokochał grzechotki i szeleszczące zawieszki z maty. Do snu lubi miętosić szmacianego królika z Ikei. Gdy ostatnio przy karmieniu przeglądałam gazetę, aż przerwał jedzenie by przyjrzeć się obrazkom. Zachęceni tym wyciagnelismy pierwsze książeczki z obrazkami i zdecydowanie jest zainteresowany! Jedyny problem jest taki, że rozprasza się często przy karmieniu, bo zobaczy czy usłyszy coś interesującego, a później ma do mniemnie pretensje, że jest dalej głodny

2
komentarzy
avatar
Maluch chce poznawania świat! Cudownie, że przesypia noce, oby tak dalej!
avatar
<3
Dodaj komentarz

Jutro mój maluszek kończy 3 miesiące. Kiedy to zleciało?!

Widziałam kolejny post o wyprawce na facebooku i natchnęło mnie to do przemyśleń, jak to ostatecznie wyszło z moją. Oto część pierwsza bardzo subiektywnych wyprawkowych hitów i kitów:

HIT:

1) kokon do spania - bardzo przydatny! Używamy do dzisiaj praktycznie codziennie, gdy odkładamy małego na kanapie obok nas albo bierzemy na noc do łóżka. Od jakiegoś czasu ćwiczymy z Adasiem nocne spanie w jego własnym łóżeczku i nawet nieźle nam to idzie, ale nie ukrywam, że sporo nocy przespał z nami, a dzięki kokonowi, który oddzielał go od nas oboje z mężem mniej się tym stresowaliśmy. Polecam!

2) poduszka do karmienia - absolutny hit. Nie wiem, jak moje plecy by bez niej wytrzymały. Według mnie wyprawkowy niezbędnik dla każdej mamy planującej karmienie piersią.

3) Laktator Canpol Easy Start - na szczęście nie miałam specjalnych problemów z rozkręceniem laktacji, więc laktator kupiłam, gdy młody miał już miesiąc. Dzięki temu urządzeniu udało mi się wyjść do fryzjera, lekarza lub po prostu spędzić 1,5h w wannie Ten laktator jest dość tani jak na elektryczny, a u mnie sprawdza się bardzo dobrze - fajnie ciągnie, jest łatwy w obsłudze, montowaniu i czyszczeniu. Polecam z czystym sumieniem.

4) przytulanka z termoforem Mr B - oklepane, ale faktycznie u nas się sprawdziło - mały uwielbiał wpatrywać się w tą zabawkę i była jedyną rzeczą, która w pierwszych tygodniach zachęcała go do prób podnoszenia główki.

5) żyrafka Sophie - jak wyżej, wszyscy polecają i słusznie - moje dziecko absolutnie nienawidzi smoczków, ale Sophie lubi sobie od czasu do czasu pociućkać.

6) wanienka z Ikei - kosztuje niecałe 20 zł, lekka, poręczna, solidna. Adasia kąpiemy w łazience na małym stoliku.

7) przewijak na komodzie i ogólnie całe stanowisko do pielęgnacji w sypialni - baaaardzo wygodne rozwiązanie. Mamy w sypialni dużą komodę, w której trzymamy wszystkie rzeczy Adasia. Na niej leży przewijak, dookoła którego znajdują się kosmetyki i pieluchy. Wszystko pod ręką, po nic nie trzeba chodzić, gdy już umieścimy dziecko na przewijaku, a tu okaże się, że potrzebne jest coś jeszcze. Dzięki temu rozwiązaniu nie musieliśmy też kupować dodatkowego mebla, a komodę będziemy używać przez kolejne lata. Miejsce do przewijania obok naszego łóżka jest zaś szczególnie wygodne w nocy.

8) bujaczek Fisher Price - mały potrafi spędzić w nim dość czasu, by matka zjadła śniadanie. Bezcenny sprzęt!

9) nosidełko Close Caboo - uwielbiam! Jest to tak naprawdę nie tyle typowe nosidło, a już zawiązana chusta elastyczna. Dzięki temu można w nim nosić dziecko, które jeszcze nie trzyma głowy, a jednocześnie nie ma problemu z motaniem chusty. Używam go do znoszenia Adasia z mojego 4 piętra, nawet gdy później przekładam go do wózka - czuję się znacznie pewniej na schodach, gdy jest do mnie porządnie przymocowany, a poza tym mam wolne ręce i ciężar rozkłada się znacznie lepiej. Sprawdza się też super na spacerach, mały pięknie w nim zasypia Nie przepada jednak za noszeniem go po domu, podejrzewam, że jest mu w nim za gorąco.

10) wózek Mutsy Evo - jak na razie daje radę, nawet po śniegu. Co dla mnie najważniejsze, skłąda i rozkłada się łatwo, stelaż bez problemu mieści się w Toyocie Yaris, a gondola jest na tyle lekka, że sama daję radę ją wtargać na 4 piętro. Zobaczymy, jak będzie dalej, ale pierwsze 3 miesiące z tym wózkiem uważam za udane.

11) kocyki ColorStories - jestem w nich absolutnie zakochana i planuję po cichu kupić sobie dorosłą wersję

12) Drewniany stojak z zabawkami z Ikei - ulubiona zabawka Adasia na tym etapie. A przy okazji nie razi po oczach neonowymi kolorami

13) karuzela Muzpony - tradycyjna pozytywka, filcowe zawieszki i drewniana rama - wygląda pięknie, a Adaś bardzo ją lubi. Jedyny problem to fakt, że jest nakręcana mechanicznie, więc nie gra zbyt długo. Ale na szybki wypad do WC lub po kawę wystarczy

14) ubranka - dłuższy temat. Ogólnie, jeżeli chodzi o jakość bardzo polecam firmę Next - ale najlepiej używane, bo cena nowych ubranek z tego sklepu powala. Na szczęście używane można znaleźć dość łatwo, w doskonałym stanie i za kilka-kilkanaście złotych za sztukę.

Ogólnie u nas najlepiej sprawdziły się body i pajacyki. Dostaliśmy sporo t-shirtów i spodenek od rodziny i znajomych i praktycznie ich nie używaliśmy, nie jest to zestaw ani najwygodniejszy dla leżącego niemowlaka (koszulki się podwijają!), ani dla rodzica, który musi to dziecko rozebrać do przewinięcia. Zdecydowanie najbardziej odpowiadały nam ubranka rozpinane w kroku.

I niech mi ktoś wytłumaczy, po co takiemu maluszkowi jeansy z kieszeniami???

KIT:

W zasadzie nie mam zakupów, które są faktycznym kitem (zła jakość czy design), są to po prostu rzeczy, które u nas się nie sprawdziły.

1) leżaczek 3w1 Tiny Love - ku mojej rozpaczy Adaś go nie znosi i chyba będziemy musieli go sprzedać A tak się cieszyłam, jak go kupiłam, podobno większość dzieci go lubi

2) kosz na pieluchy Angelcare - póki mieliśmy wkłady, używaliśmy bez specjalnych problemów. Wkłady się skończyły, nie chciało nam się lecieć do sklepu... i odkryliśmy, że na razie zwykły kosz, opróżniany raz dziennie, sprawdza się równie dobrze. Fakt, że mały jest karmiony tylko piersią, więc jego pieluchy nie śmierdzą jeszcze zbyt mocno. Może się okazać, że zmienimy zdanie na temat specjalnego kosza po wprowadzeniu stałych pokarmów.

3) Jeansy - cofam to, co powiedziałam o kiepskim designie. Ale na moje usprawiedliwienie naprawdę nie kupowałam mu ich sama! Co z tego, że wyglądają świetnie, skoro są na tym etapie zupełnie nie praktyczne.

Nic więcej nie przychodzi mi do głowy - wychodzi na to, że moja wyprawkowa lista była raczej udana. Choć przyznam się, że kupiłam 3 razy więcej ubranek, niż młody jest w stanie zużyć...

4
komentarzy
avatar
Bartek ma 14 miesięcy i do tej pory założyłam mu chyba ze dwa razy jeansy na jakąś okazję. Jak maluch leży i jak biega są mało wygodne. My teraz uwielbiamy dresy w każdej postaci!
avatar
Bardzo cenny wpis co do ilości ubranek to ja już teraz wiem że mam ich co najmniej dla dwójki dzieci, a pewnie okaże się że pól żłobka bym ubrała
avatar
U nas lezaczek TinyLove byl hitem synus uwielbial w nim siedziec ale kazde dziecko ma inaczej natomiat kocyki ColorStories nie znalam i teraz mam ochote kupic a ubranka Next sa swietne u nas wiekszosc zakupow robie w next i jakosciowo extra laktator mialam medela byl bardzo ok Pozdrawiam :-*
avatar
Też swego czasu zrobilam takie podsumowanie... Trochę ku pamięci ☺ A widzisz u nas leżaczki Tiny Love to był hicior, co dziecko to inne upodobania. Z laktatora bylam mega zadowolona i cena nie powala. Zaintrygowaly mnie kocyki z ciekawosci sprawdzę. ☺
Dodaj komentarz

No to jeden krok milowy za nami - zapisałam Adasia do żłobka. Ma zacząć adaptację w połowie sierpnia. Niby to jeszcze ponad 6 miesięcy, a mi już się serce kraje i poziom stresu wzrasta.

Wybraliśmy prywatny żłobek Montessori. Zalety: mały, kameralny, podobają nam się założenia tej metody, zwłaszcza nacisk na samodzielność i indywidualne tempo rozwoju dziecka. Do tego ten żłobek jest dosłownie zaraz za rogiem i pomiędzy naszym domem a miejscem pracy mojego taty. Wady: cena. No i to, że jest to żłobek, a więc wszystkie związane z tym problemy. Oczywiście głównie choroby, których się spodziewamy, ale chyba jednak w znacznym stopniu sama perspektywa oddania go pod cudzą opiekę.

Wyjścia za bardzo nie mamy. Nie poradzimy sobie finansowo bez drugiej pensji, więc oboje z mężem musimy pracować. Moi rodzice oboje pracują, a że spłacają jeszcze własny kredyt hipoteczny, na 100% na emeryturę się nie wybiorą w najbliższym czasie. Teściowie mieszkają 800 km od nas. Czyli zostaje nam tylko wybór pomiędzy żłobkiem a nianią.

Moja mama strasznie naciska na nianię. Boi się ciągłych chorób w żłobku Też się ich boję, ale do niani nie mam przekonania. Zresztą nie bardzo byłoby nas na nią stać. Poza tym wizja obcej baby w moim mieszkaniu z moim dzieckiem raczej mnie odstręcza. Podejrzewam, że przyczyną jest moja własna niania z dzieciństwa, za którą wyjątkowo nie przepadałam. No ale z drugiej strony jak zostawić to moje wyczekane, ukochane maleństwo w żłobku? A co, jeżeli będzie płakał? Jeżeli będzie nieszczęśliwy? Jeżeli będzie non stop chory? Ech...

1
komentarzy
avatar
Kochana na wszystko potrzeba czasu, dla Ciebie i Małego nowa sytuacja nie będzie łatwa. Może będzie płakał, może dzieci i nowe miejsce sprawią, że szybko się zaklimatyzuje. Rozumiem Twoje obawy, ja denerwowałam się przed zostawieniem Małego z Tatą, jednak wydaje mi się, że żłobek to lepsze wyjście.
Dodaj komentarz

No to jeden krok milowy za nami - zapisałam Adasia do żłobka. Ma zacząć adaptację w połowie sierpnia. Niby to jeszcze ponad 6 miesięcy, a mi już się serce kraje i poziom stresu wzrasta.

Wybraliśmy prywatny żłobek Montessori. Zalety: mały, kameralny, podobają nam się założenia tej metody, zwłaszcza nacisk na samodzielność i indywidualne tempo rozwoju dziecka. Do tego ten żłobek jest dosłownie zaraz za rogiem i pomiędzy naszym domem a miejscem pracy mojego taty. Wady: cena. No i to, że jest to żłobek, a więc wszystkie związane z tym problemy. Oczywiście głównie choroby, których się spodziewamy, ale chyba jednak w znacznym stopniu sama perspektywa oddania go pod cudzą opiekę.

Wyjścia za bardzo nie mamy. Nie poradzimy sobie finansowo bez drugiej pensji, więc oboje z mężem musimy pracować. Moi rodzice oboje pracują, a że spłacają jeszcze własny kredyt hipoteczny, na 100% na emeryturę się nie wybiorą w najbliższym czasie. Teściowie mieszkają 800 km od nas. Czyli zostaje nam tylko wybór pomiędzy żłobkiem a nianią.

Moja mama strasznie naciska na nianię. Boi się ciągłych chorób w żłobku Też się ich boję, ale do niani nie mam przekonania. Zresztą nie bardzo byłoby nas na nią stać. Poza tym wizja obcej baby w moim mieszkaniu z moim dzieckiem raczej mnie odstręcza. Podejrzewam, że przyczyną jest moja własna niania z dzieciństwa, za którą wyjątkowo nie przepadałam. No ale z drugiej strony jak zostawić to moje wyczekane, ukochane maleństwo w żłobku? A co, jeżeli będzie płakał? Jeżeli będzie nieszczęśliwy? Jeżeli będzie non stop chory? Ech...

0
Dodaj komentarz

No to jeden krok milowy za nami - zapisałam Adasia do żłobka. Ma zacząć adaptację w połowie sierpnia. Niby to jeszcze ponad 6 miesięcy, a mi już się serce kraje i poziom stresu wzrasta.

Wybraliśmy prywatny żłobek Montessori. Zalety: mały, kameralny, podobają nam się założenia tej metody, zwłaszcza nacisk na samodzielność i indywidualne tempo rozwoju dziecka. Do tego ten żłobek jest dosłownie zaraz za rogiem i pomiędzy naszym domem a miejscem pracy mojego taty. Wady: cena. No i to, że jest to żłobek, a więc wszystkie związane z tym problemy. Oczywiście głównie choroby, których się spodziewamy, ale chyba jednak w znacznym stopniu sama perspektywa oddania go pod cudzą opiekę.

Wyjścia za bardzo nie mamy. Nie poradzimy sobie finansowo bez drugiej pensji, więc oboje z mężem musimy pracować. Moi rodzice oboje pracują, a że spłacają jeszcze własny kredyt hipoteczny, na 100% na emeryturę się nie wybiorą w najbliższym czasie. Teściowie mieszkają 800 km od nas. Czyli zostaje nam tylko wybór pomiędzy żłobkiem a nianią.

Moja mama strasznie naciska na nianię. Boi się ciągłych chorób w żłobku Też się ich boję, ale do niani nie mam przekonania. Zresztą nie bardzo byłoby nas na nią stać. Poza tym wizja obcej baby w moim mieszkaniu z moim dzieckiem raczej mnie odstręcza. Podejrzewam, że przyczyną jest moja własna niania z dzieciństwa, za którą wyjątkowo nie przepadałam. No ale z drugiej strony jak zostawić to moje wyczekane, ukochane maleństwo w żłobku? A co, jeżeli będzie płakał? Jeżeli będzie nieszczęśliwy? Jeżeli będzie non stop chory? Ech...

0
Dodaj komentarz

Znowu miesiąc od ostatniego wpisu. Co ja robię całymi dniami, że nie mam na nie czasu??? Bo wydaje mi się często, że czas ucieka mi przez palce.

Za nami pierwsza choroba Adasia. Mąż przyniósł z pracy paskudne przeziębienie i kolejno padaliśmy wszyscy. Na szczęście skończyło się tylko na przeziębieniu i nie zeszło na oskrzela, ufff! Ale o ile inhalacje Adaś jeszcze w miarę tolerował (choć musieliśmy z mężem śpiewać i w ogóle cały teatr przed nim odgrywać), to każde czyszczenie noska Fridą lub Katarkiem traktował jak próbę morderstwa Aż się boję pomyśleć, jak sobie poradzę, jeżeli w żłobku będzie non stop coś łapał :/ To jeszcze ponad pół roku, ale ja jestem specjalistką w martwieniu się na zapas.

Obecnie, w wieku 4,5 miesiąca, jest po prostu rozkoszny. Wydaje się, że codziennie nagle zdobywa jakąś nową umiejętność, wydaje z siebie nowy dźwięk lub reaguje na nową zabawkę. Jest bardzo pogodny i rozsyła najsłodsze uśmiechy na świecie. Uwielbia mojego męża, który potrafi go zabawiać jak nikt inny Miewa oczywiście gorsze dni, kiedy jest zmęczony i marudny, ale na szczęście nie za często. Dalej najczęściej ładnie przesypia noce, od mniej więcej 21 do 7-8 rano, czasem z 1 pobudką na jedzenie, rzadziej z 2-3. Śpi w swoim łóżeczku obok naszego łóżka, choć najczęściej po jego pobudce o 5 rano biorę go na karmienie do naszego łóżka i tam oboje dosypiamy do bardziej ludzkiej pory na wstawanie.

Patrzę na niego i czuję takie głębokie szczęście. Bywam zmęczona i zirytowana czasami, ale nawet wtedy towarzyszy mi taka podskórna radość, że on jest, że go mam. I nabieram wtedy ochoty na drugie dziecko Z przyczyn praktycznych muszę niestety nieco poczekać: muszę jednak na jakiś czas wrócić do pracy, planuję zacząć od października studia podyplomowe. Ale od maja lub czerwca 2018 zamierzam wrócić do gry

1
komentarzy
avatar
To chyba jest bycie mamą, gotujemy się w środku a mimo to jesteśmy pełne miłości. To cudowny czas, miło jest patrzeć kiedy dziecko uczy się czegoś nowego!
Dodaj komentarz

Ależ mi dzisiaj Adaś dał popalić! Obudził się o 5.30 i zamiast, jak zwykle, potraktować to jako przerwę techniczną w spaniu w celu napełnienia żołądka, zdecydował się rozpocząć dzień. Ugh! Oczywiście rozregulował sobie dzięki temu cały dzień, był zbyt zmęczony żeby zasnąć i w rezultacie płakał ponad 2h, a pod koniec ja razem z nim. Spacyfikowało go dopiero wyjście na spacer. Możecie mi wierzyć, że spacerowaliśmy długo

0
Dodaj komentarz

A najlepsze ze wszystkiego, że po takim dniu jak dzisiaj zaczynam odliczanie do rozpoczęcia starań o rodzeństwo dla Adasia. Planujemy zacząć w maju lub czerwcu 2018, więc jeszcze tylko 14-15 miesięcy Ja jestem jednak porąbana, że myśl o staraniach skłania mnie do uśmiechu w momencie, gdy moje obecne i jedyne dziecko najchętniej oddalabym mężowi na kilka godzin, żebym sama mogła w spokoju wypić dobrego drinka

1
komentarzy
avatar
Heh my kobiety! Tak jak mówią tych złych momentów się nie pamięta, albo nie bierze pod uwagę, bo tych dobrych jest znacznie więcej!
Dodaj komentarz
avatar
{text}