avatar

tytuł: Chciałabym przytulić Cię do mego serca i poczuć ciepło Twojego ciałka. Nareszcie jesteś Kubusiu...

autor: natalinka

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Kubuś jest już z nami 1 pełny miesiąc i 4 dni... a ja pamiętam jeszcze bóle porodowe Od wczoraj bardzo ciężko mi na sercu. Czuję się wyrodna matką i nie umiem sobie z tym poradzić. Od tygodnia bolalo mnie gardło. Podczas piątkowej wizyty rodzinna stwierdzila, że jest przekrwione, więc tabletki na gardło mam brać. Chodzilam w masce, nie całowałam i nie przytulalam małego, by go nie zarazić. I tu oczywiście wyrzuty sumienia, ze ma mało czułości, ale obawa przed jego chorobą była silniejsza. W niedzielę gardło juz nie bolalo, ale zaczęły bolec piersi, bo mały je tylko szarpal i był ciągle glodny. Wieczorem zaczęło być mi zimno i już wiedziałam co siet święci. I co? Gorączka 38,6 - ciężka do zbicia, czyli powtórka sprzed 2 tyg. Doktorka przepisala antybiotyk, bo się okazało, że jest jakiś nalot na migdałku,ale wysoce prawdopodobne, że przyczyną są znowu piersi i pokarm. Sugerowała przepalenie pokarmu. W aptece okazało się, że mimo zapewnień przy tym leku karmić nie mogę. Dodam, że to juz mój trzeci antybiotyk w ciągu 1 miesiąca i trzeci, którym mialabym faszerowac małego. Zdezorientowana zadzwonilam do położnej, by w końcu zapytać czy mogę brać ten lek, a ona powiedziała, że przepalenie będzie chyba najbardziej rozsądnym wyjściem, bo te antybiotyki mnie wyniszcza. Chciała przyjechać, by to zrobić, ale się póki co nie zgodzilam. Odstawilam małego dla jego bezpieczeństwa, pokarm odciagam i wylewam. Nie wiem czy po 8 dniach podawania modyfikowanego warto mu mieszac i podawać znów moje. Czuję się z tym źle, bo przez moje słabe zdrowie muszę mu zabrać to co najcenniejsze. Wiem, że ostatnio miałam coraz mniej pokarmu, był rzadki i niezbyt wartościowy - na co zwróciła uwagę sama doktorka przy sprawdzaniu piersi, ale przykro mi, że koncze karmienie. Jeszcze nie zdecydowałam. Pomimo namów powtarzam, że na przepalenie jest jeszcze czas, a jeśli to zrobię, to będzie to juz nieodwracalne. Łudze się, że wszystko jakoś wróci do normy, ale nie wiem czy to ma sens...

3
komentarzy
avatar
kochana, nie przejmuj się, podanie dziecku mleka modyfikowanego nie jest niczym złym. ja od początku miałam mało pokarmu w piersiach, dopóki mojemu synowi starczało to karmiłam tylko piersią, potem pół na pół z mm, a teraz samo mm, a ma dopiero 11 tyg. najważniejsze jest to, aby przybierał i był zdrowy i szczęśliwy, a nie na jakim mleku jest. głowa do góry
avatar
jesteś cudowną mamą, pamiętaj o tym. Mleko matki dla maluszka jest najlepsze, wspomaga odporność dziecka dlatego jak tylko Ci się uda go z powrotem karmić to warto
avatar
śliczny słodziak <3
Dodaj komentarz

23.06.2014 r. - Jakub skończył w dniu dzisiejszym 2 miesiące, a ja czuję jakby był z nami już wieczność. Niestety, z okazji Dnia Ojca tylko złożyłam mężowi życzenia w jego imieniu, bo Kuba na nic innego nie pozwolił. Jest mega absorbującym dzieckiem: potrafi jeść 90 ml przez 3 godziny, po czym znowu jest głodny i zaczynamy kolejny maraton. Poza tym ma fazę: „weź mnie na rączki i tylko z Tobą mamo będę spokojny”, więc ja zapomniałam już jak wygląda jedzenie. Śniadanie jem o 12 w południe, karmiąc go butelką. Zupełnie nie śpi w dzień, wymagając ciągłej uwagi. Jedyny plus to noce przespane od 22, względnie do 5-6 rano Oczywiście pod warunkiem, że będę spać obok niego. Wówczas przytula się do mnie, trzyma za koszulkę i jest szczęśliwy. Pomimo tego, że trochę go od siebie odsuwam, by go przypadkiem nie zgnieść, to zawsze tak pełza, że przytula się do mojej twarzy i tak sobie śpimy. Cudowne to uczucie, gdy budzę się, a on leży spokojnie, patrząc na mnie tymi wielkimi oczyskami  I wtedy serce mi topnieje, rozpływam się w oceanie miłości i w niepamięć odchodzi każde, nawet największe zmęczenie spowodowane kolkowym płaczem. Szczerze powiedziawszy myślałam, że takie zamknięcie w domu będzie dla mnie bardziej męczące. Nigdy siebie nie podejrzewałam o tak wielkie pokłady cierpliwości. Dawno temu, patrząc na wiecznie płaczącą siostrzenicę, czułam się stłamszona i zmęczona, przez co nie wyobrażałam sobie siebie w tej sytuacji. Teraz jest odwrotnie – nie chcę nawet myśleć, co byłoby gdyby zabrakło tego słodkiego płaczu. I nawet nie denerwuje mnie ten krzyk, kiedy odłożę małego po raz 50 do wózka i za minutę trzeba go podnieść, by się uspokoił w moich ramionach. Wprawdzie ogranicza mnie to w pewien sposób, ale czuję, że Kubuśkowi zapewnia to poczucie bezpieczeństwa. Potrzebuje mojej bliskości, czułości, chce słuchać bicia serca. Nie mam więc zamiaru, idąc za namową mamy, mu tego odbierać. Głupotą jest według mnie stwierdzenie, że go od siebie uzależniłam, bo czy patrząc na więź pomiędzy matką a dzieckiem można mówić o jakimkolwiek nałogu bądź przesadzie??? Nie sądzę… To mój syn i nigdy, przenigdy nie odsunę się od niego, by zapewnić komuś jakieś głupie poczucie satysfakcji. Kocham go ponad wszystko, bezwarunkowo. Uwielbiam patrzeć jak się przeciąga, jak mi się przygląda. Jest już tak bardzo świadomy, że mnie to zaskakuje. Ktoś, kto był kiedyś wielkości ziarenka i mieszkał pod moim sercem, na moich oczach zmienia się i nabywa nowych umiejętności…. To uczucie, którego nie da się wysłowić, jego trzeba doświadczyć. Kubuś macha rączkami, guga sobie po swojemu i oczekuje odpowiedzi. Gdy oglądałam raz telewizor, trzymając go na rękach, i niezbyt zwracałam na niego uwagę, krzyknął do mnie dwa raz „eee”, po czym się uśmiechnął.
http://i59.tinypic.com/2vv3tw0.jpg
Z racji braku snu, muszę stopniowo rozszerzać wachlarz zabaw i zajęć, bo mały szybko się nudzi. Tak więc: lulamy się, gugamy, śpiewamy kołysanki, łaskoczemy, tańczymy, nosimy się na prosto, bawimy grzechotkami, leżymy na macie i powoli opanowujemy sztukę koordynacji wzrokowej, czego dowodzi poniższa fotografia
http://i58.tinypic.com/w1mdx.jpg
Dziś śpiewaliśmy sobie kołysanki. Zawsze uważałam siebie za totalne beztalencie pod względem muzycznym, jednak syn chyba docenił moje wysiłki. Uspokoił się dopiero, gdy zaczęłam śpiewać i zaczął płakać, gdy skończyłam. Hmmm… do repertuaru zabaw dołączamy więc śpiew
A TERAZ Z CYKLU „Mój pierwszy raz”:
Pierwszy raz:
„byłem u pediatry” – 20.05.2014 r.
„byłem na szczepieniu” – 12.06.2014 r.
„odwiedziłem kościół (w dniu swojego Chrztu św.)” – 7.06.2014 r.
„podejrzewano u mnie infekcję” – 18-20.06.2014 r.
„przy przewijaniu pieluchy i akcji załatwianie pobrudziłem mamę (a dokładnie z wyrzutu jej spodnie i skarpetki)” – 5.06.2014 r.
„postukałem się tacie po czole palcem wskazującym” - 21.06.2014 r.
„okropnie marudziłem przez kolkę” – 22.06.2014 r.

2
komentarzy
avatar
Heh ale się umiałam z tego szukania po czole
To prawda, że to niesamowity czas dla nas mam.. kiedy te nasze dzidzie sa tak w nas wpatrzone i się usmiechaja, to cale zmęczenie z nas odplywa
avatar
Bo tak to jest że wszystkie dzieci się drą...ale moje najmniej :-)
Dodaj komentarz

Dzisiejszy dzień był bardzo ciężki i to pod względem psychicznym. Rozpoczęliśmy kolejny etap prac na budowie, a właściwie pokrycie dachowe. I tu na samym początku już pojawiają się problemy. Mąż chce tak, tata doradza tak, obaj się wzajemnie kwestionują i mają do mnie pretensje o drugiego, ale mnie przecież nie ma na budowie... Nie angażuję się w nią tak jak jeszcze rok temu, kiedy za wszystkim dzwoniłam i to ja załatwiłam większość rzeczy. Jestem zmęczona. Patrzę na ten dom i wcale mnie nie cieszy. Jeszcze rok temu walczyłam z mężem o wszystko, by tylko prace szły do przodu. To ja byłam tym motorem napędowym tej budowy. A teraz? Teraz urodził się Kubuś i to przewartościowało zupełnie mój malutki światek. Nie wiem czy chcę dla niego akurat tego miejsca zamieszkania; tej szkoły, do której będzie chodził również siostrzeniec, bo boję się ciągłej rywalizacji i ciągłych wypominków siostry, który to się lepiej uczy, rozwija, który bardziej zdolny. Wiem, że tak będzie, bo niestety ona jest takiego pokroju człowiekiem. To okropne, że teraz, kiedy moje marzenie o domu się spełnia, ja tracę tą pewność czy aby to jest to, czego chciałam. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Może to już zmęczenie mi dokucza, może mam inne sprawy na głowie i bardziej stałam się mamą aniżeli kobietą z jakimiś aspiracjami życiowymi? Nie mam pojęcia co się dzieje. Jedno jest pewne: sytuacja 'domowa' coraz bardziej mi doskwiera. Na poważnie myślę o wyprowadzce do jakiegoś wynajętego mieszkania. Mieszkamy w jednym pokoju i jak pomyślę sobie, że w tej maleńkiej przestrzeni Kuba ma jakoś raczkować, uczyć się chodzić, to mi żal. Jedyne światło w pokoju to jakiś 1 m kwadratowy, czyli łóżko, bo niestety w kwietniu rodzice postawili domek do zabawy dla siostrzenicy centralnie przed moim oknem. Efekt taki, że bawiła się w nim raz, a u nas zrobiła się ciemnica. W dzień muszę świecić światło, by cokolwiek zobaczyć Poza tym siostra i szwagier stali się mega dokuczliwi. Tak trzaskają swoimi drzwiami, że wszystkie pozostałe aż ruszają się w futrynach, a mój mały (nawet jeśli już zasypia) zaraz budzi się z płaczem. Na nic wielokrotne zwracanie uwagi i prośby mamy. Jak grochem o ścianę... Jestem bardzo cierpliwa, jeszcze sama nie zwróciłam uwagi, ale jeśli tak dalej pójdzie, to sobie obiecałam, że we wrześniu, gdy na świat przyjdzie siostrzeniec, trzasnę sama drzwiami i oby wówczas nikt nawet się nie odezwał.
Z frontu rodzicielskiego: Kubuś nauczył się już 'rączek', więc cały, zupełnie nieprzespany dzień na nich spędza, dodam, że tylko noszony na prosto (!). Ręce mi opadają, kręgosłup odmawia posłuszeństwa. Gdy tylko próbuję się z małym przechylić, by go położyć, jest ogromny płacz, więc wracamy do poprzedniej pozycji. Podporządkowałam się mu całkowicie i bezwarunkowo. Kocham to, tylko czasami cały dzień spędzony z nim samotnie przy płaczu i kolkach sprawia, że moje zmęczenie sięga zenitu i jedyne o czym marzę, to spać. Niemniej synuś jest cudowny, śmieje się od ucha do ucha, czym sprawia mi tyle radości, że zapominam o tych wszystkich problemach i uświadamiam sobie, że to jest właśnie to, o czym marzyłam: o tym, by być mamą...

1
komentarzy
avatar
Oj znam to..mieszkac ze wszystkimi..juz niedługo i bedziesz mieć swój dom..zobaczysz jak tylko zamkniesz drzwi czy to wieczorem czy za ostatnim gościem poczujesz się wspaniale..u siebie.Rywalizacja z siostrą..pesykre to..bo kiedy obie macie dzieci właśnie powinnyście zostać przyjaciółkami..szkoda..wytrztmaj jeszcze..
Dodaj komentarz

16.07.2014 r. – dokładnie trzy lata temu, o tej porze, bawiliśmy się na naszym weselu. Trzy lata, a wydaje mi się jakby to było wczoraj.

http://i61.tinypic.com/29uy2hh.jpg

Po 5 latach chodzenia i 1,5 roku narzeczeństwa, nadszedł nareszcie ten dzień. Piękny, pomimo tego, że zaledwie dzień wcześniej szalała ogromna burza, przypominająca oberwanie chmury. Niewiele jednak pamiętam z samego wesela. Nie, nie przez alkohol… Wprawdzie wszyscy mówili, że zupełnie nie widać po mnie stresu, ale – nie powiem – nerwy jakieś tam były. Chyba jak każda panna młoda chciałam, by był to wyjątkowy czas i wszystko przebiegło pomyślnie. I tak się na szczęście stało – wesele zaliczam do bardzo udanych. Z sentymentem oglądam płytę, zdjęcia do dziś widnieją na pulpicie jako wygaszacz ekranu. Z jednej strony, cofnęłabym się do tego dnia, z drugiej zaś nie – z jednego, bardzo prostego powodu – wówczas nie było z nami Kubusia.
Tak więc, warto w tym miejscu zanotować kilka słów w pamiętniku mamy. Otóż od dwóch tygodni Kuba zachwyca mnie swym gaworzeniem. Rano, w południe, wieczorem – guga sobie, uśmiecha się do mnie szeroko, a najbardziej cieszy się w trakcie przewijania, kiedy wreszcie można poleżeć z gołą pupą. Ach, jak cudowny to dla niego moment… Równie ciekawy jest poranek, kiedy budzi mnie… nie, nie gaworzeniem, ale ciągnięciem za moje włosy. Łapie je w ręce i ciągnie ile sił w dłoniach. Jest to nieprzeciętna wada spania w jednym łóżku. Nie umiem jednak oddelegować go do łóżeczka. Prawdą jest, że jest dostawione do naszego wspólnego łóżka, ale jak tylko go kładę, to jęczy, wierci się, a jak zabieram i kładę obok siebie – śpi jak suseł. Niestety, pomimo przespanych nocy od 22 do 5-6.30, w dzień zupełnie nie śpi :/

http://i60.tinypic.com/2v0ibeu.jpg
Jeszcze jedno… Wczoraj, po 10-miesięcznej przerwie, po raz pierwszy zaczęliśmy serduszkować. Nie powiem, nieco bolało, ale mam nadzieję, że będzie lepiej

4
komentarzy
avatar
Jeju, przepraszammze pytam, moze nie wypada ale czemu az 10 miesiecy czekaliscie? Z powodu jakichs powiklan?
avatar
W 9 tc wylądowałam w szpitalu z powodu poronienia zagrażającego, później plemienia, skracająca się szyjka, pobyty w szpitalu, sterydoterapia, hamowanie akcji porodowej itd. Musieliśmy zatem szczególnie uważać. Po cc dochodzenie do siebie, mój długi okres opóźniły sprawę
avatar
No u mnie podobnie z serduszkowaniem. A z Kubusia będzie przystojniak, już to widać Moja Lili też przesypiam od ok. 22 do 6-7 rano i w ciągu dniami krotkie drzemki 15 minutowe.. raz jej się przysnelo na basenie w wodzie
avatar
piękne to wasze zdjęcie Kubuś przeuroczy ja wciąż czuję od kwietnia jakby nasz ślub był wczoraj ;P
Dodaj komentarz

Wpis może później, bo Kuba śpi (UWAGA, UWAGA) 10 min, więc na szybko wrzucę kilka fotek
My mamy dziś mamy kiepski humor z cyklu: mamusiu, nie znikaj mi z pola widzenia. Nie mogę nawet odejść, bo gdy mnie nie ma jest nie płacz, ale piiisk. Masakra. Kubuś śpi więc z moim sweterkiem (na chwilę, bo zaraz się kapnie )
http://i58.tinypic.com/28t7y4p.jpg

A to nasz dorobek fotograficzny z ostatnich dni
http://i59.tinypic.com/1z7plk.jpg

Uśmiecha się bez języczka tylko wtedy jak nie widzi aparatu bądź komórki
http://i57.tinypic.com/2qv9k6s.jpg

bo normalnie tak reaguje na zdjęcia pt. 'Mamusiu zdjęcie nr 1000????? Chyba jesteś niepoważna'
http://i61.tinypic.com/24m6req.jpg

No i jeszcze z serii: 'Mówię, mówię do Ciebie'
http://i57.tinypic.com/2zo9q87.jpg

7
komentarzy
avatar
cudny Kubuś i ekstra pomysł z tym swetrem ;-)
avatar
słodziak
avatar
słodziaczek <3
avatar
Ale fajny chłopczyk
avatar
he he ... świetne !!! widzę że nasze chłopaki mają podobne gusta "Mój tata to super gość "
avatar
nam na dłuższe drzemki najbardziej pomogły spacerki i rutyna dzienna... Tobiaszek na spacerku potrafi spać nawet 2-3h )
avatar
Kubuś taki kochany!!I te uśmieszki z jezyczkiem moje ulubione..fakt parę takich Ci zafunduje i zapominasz o bólu pleców i rękach do ziemi..
Dodaj komentarz

Ostatnie dni upływają nam na tzw. rozmowach w toku. Kubuś cały czas gada i wymaga ciągłej uwagi. Konieczne jest patrzenie na niego nawet jeśli mówię do kogo innego. Wtedy się uśmiecha i czuje się w pełni usatysfakcjonowany, bo gada, gada i macha tymi rączkami bez pamięci.
Z nowości: już świadomie chwyta zabawki, łapie je i wkłada namiętnie do buzi. Pomimo wszystko jednak najcudowniejsze na świecie są piąstki - jejku, nic tak nie smakuje jak one. Zresztą pielucha też jest bardzo smaczna. Chociaż... dziś była bardzo głupia, bo nie chciała dać się włożyć do buzi jedną rączką. Nie jest ważne, że druga usilnie też ją trzymała i ciągnęła w drugą stronę No nic, trzeba poczekać dopiero na inny skok rozwojowy, by mały zrozumiał jakieś powiązania sytuacyjne. Poza tym codziennie rozmawia z pieluchą. Nie wiem czy z owieczkami, czy liczy wydrukowane koniczyny, ale pieluch z owieczkami nie wolno zabrać. Takie upodobanie i koniec. Przecież każdy ma kota na jakimś punkcie.
Ostatnio nauczył się krzyczeć, więc ciągle na mnie wrzeszczy. Stały repertuar to 'łaaaa' i przeciągłe 'yyyyyy', ale to zwykle wówczas, kiedy odchodzę od niego wgłąb pokoju. Wrzeszczy też na butelkę, bije ją i odpycha. Trzeba się chyba oswoić z myślą, że pod moim czujnym okiem rośnie mały terrorysta.
Z frontu zabawkowego: wreszcie zaakceptował karuzelę. Toczy z miśkami zażartą dyskusję, a gdy nie odpowiadają - zasypia, ale oczywiście z pieluchą i smoczusiem. Oj, czeka mnie kiedys trudna przeprawa odzwyczajania... Pomimo wszystko smoczek jest dla mnie wybawieniem, bo nie zabijam się o ściany robiąc mleko, nie jest to 5 bieg, tylko... 4
Wózek - polubił wózek (!!!) Nasz przemyślany i wybierany przez 7 miesięcy, a na końcu kupiony pod presją i z wizją przedwczesnego porodu
Podwórko - wreszcie ze spacerów nie wracamy z symfonią. Nie będę tu ukrywać, że wyjście gdziekolwiek było dla mnie mega stresem. Dotychczas Kuba nie akceptował smoczka, więc nie szło go niczym uspokoić. I tu moje usprawiedliwienie pt. 'dlaczego uwielbiam smoczek'. Możemy przejść 1 km bez płaczu stawiającego na nogi mieszkańców i naszego biegu do punktu docelowego, czyli pokoju, bo przekraczając próg zapada nagle zastanawiająca cisza Cóż tu mówić, jak byłam malutka też podobno nie tolerowałam podwórka. Malutka - czytaj - dwuletnia Oj...
Kąpiel - zawsze była fajna, ale teraz zaczyna się zabawa na całego, czyli chlapanie wodą w rytm piosenki 'wyginam śmiało ciało'. Chyba będę musiała ubierać strój kąpielowy niedługo, bo ciuchy będę miała przemoczone :/

Z innych 'ciekawostek'. W sobotę skończylam 4 od 3 miesięcy antybiotyk, a od wczoraj znów masakrycznie boli mnie gardło. Nic, jutro pewnie czeka mnie wizyta u lekarza. Grunt, by nie zarazić Kuby.
Dziś 12 dzień okresu... Mąż czeka, ja mam dość, ale w sumie najważniejsze, że pierwszy raz w mym życiu przyszedł jak w zegarku sam, bez żadnych tabletek

2
komentarzy
avatar
Ale dużo pozytywnych spraw tylko tak dalej Kubusiu
avatar
o ile nowości! Gratulacje sukcesów dla Kubusia i dużo zdrowia!
Dodaj komentarz

Właśnie sobie uświadomiłam, że dziś, tj. 06.08 mija rok odkąd zaczął się mój szczęśliwy cykl. O mały włos, a zapomniałabym... Za jakieś 2 tyg minie rok odkąd Kubuś jest z nami

2
komentarzy
avatar
Masz rację natalinko :-D to już prawie rok <3 rok temu zaczęła się nasza macierzyńska przygoda :-D
avatar
ojoj to Gratulujemy
Dodaj komentarz

Mam wrażenie, że trwa u nas skok, bo mały zaczyna być strasznie absorbujący. Krzyczy i domaga się ciągłej uwagi. W skupieniu pożera każdą napotkaną pieluszkę i oczywiście swoje ubrania również. Tym samym kaftaniki przestały zdawać egzamin - wyciąga je, wkłada do buzi i ślini się na potęgę. Jedynym ratunkiem pozostają nadal bodziaki. Ich niestety nie da się wyciągnąć, bo zły pampers stoi na straży i pilnuje, by nie trafiły do pyszczka.
Z rzeczy, które mnie niezmiernie zaczynają martwić: Kubuś nie podnosi głowy do siadu przy próbie podciągania rączek. Zupełny leń. Martwię się, że to napięcie mięśniowe. Wprawdzie zwracałam już na to uwagę 2 pediatrom, ale według nich wszystko było ok. Niemniej skończymy niebawem 4 miesiąc i to już zaczyna mnie niepokoić. Fakt, urodził się wcześniej, ale jeszcze kilka tygodni temu był bardziej zainteresowany podnoszeniem aniżeli teraz... Ciągle coś... W środę szczepienie (o zgrozo!!!), więc dopytam i rozwieję swe wątpliwości.
A teraz coś ciekawego... Czy odwiedzający Was goście również zwracają uwagę na Was, czasem bardziej niż na dziecko? W ubiegłą niedzielę odwiedziły Kubę 2 moje ciotki i w odpowiedzi na moje powitanie padają słowa: 'A gdzie brzuch??? Wyglądasz jak dziewczyneczka. Nic ci nie przybyło, chudziutka jak zwykle. Nie wyglądasz na mamę: ani nie zmęczona, bez zbędnych kilogramów. A moja Magda tyle walczyła,by się jej brzuch zmniejszył'
Wczoraj kolejne odwiedziny innych ciotek. Na mój widok: 'No nie zostało ci ani grama. Nigdzie. Wyglądasz jak przed ciążą'. Kurcze, a gdzie mizianie do dziecka? Kto w tym wszystkim jest ważniejszy: ja czy on i kogo w końcu przyjeżdżają oglądać? Czuję się jak małpka w ZOO. Nie wiem czemu tak usilnie wszyscy dopatrują się u mnie jakiś fałdek na brzuchu? Przykład: 4 tyg. po cc poszłam przed chrzcinami do fryzjerki. I co? nie mogła uwierzyć, że urodziłam dziecko, bo to nienormalne, że tak wyglądam (!!!) A już wcale nie zna nikogo, kto na końcówce ciąży ważyłby 49 kg. Ja nie wiem o co chodzi. Lepiej gdybym miała + 10 kg? Czy wtedy niektórzy by uwierzyli, że zostałam mamą...???

4
komentarzy
avatar
U mnie jest odwrotnie nikt nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi mimo wszystko chciałabym usłyszeć od kogokolwiek chociażby zwykłe "ładnie wyglądasz" bo jak byłam w ciąży nikt nie szczędził mi tekstów typu "o widać, że przytyłaś" "albo "grubo wyglądasz" co za ludzie ;-)
avatar
oj tak - to skak :/ ale spokojnie jak tylko mina trudne dni to twój dzielny chłopczyk znów bedzie uwielbiał brzuszek
avatar
Mnie na szczęście nikt nie krytykował ani w ciąży ani teraz i niech tak zostanie A Ty Natalinko skoro zawsze byłaś drobna to co oni od Ciebie chcą?
avatar
Mychowe - wszyscy myśleli, że wreszcie nabiorę ciałka... Tylko, że ja naprawdę chciałabym mieć te kilka dodatkowych kilogramów, ale to jest niewykonalne...
Dodaj komentarz

Dni mijają zdecydowanie za szybko... Wprawdzie każdy ma swój schemat, ustalony rytm, ale mam wrażenie, że każdy jest nieco odmienny, a to oczywiście za sprawą Kubusia. Obserwuję go bacznie i dostrzegam, że po każdej kolejnej drzemce jest zupełnie inny. I nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o zmianę nastroju, ale zwłaszcza o nowe umiejętności. Wkładanie rączek do buzi jest nagminne, nauka łapania za stópki w toku, a już o krzyczeniu, piszczeniu i innym repertuarze nie wspomnę. Kilka dni temu, gdy mały leżał na brzuchu mąż zapytał czy mamy w domu kota. Tak, zdecydowanie tak. Małego, słodkiego, milusiego kiciusia, który za żadne skarby świata nie chce leżeć na brzuchu...
Pomimo całej euforii z macierzyństwa, stale ogarnia mnie niepokój. To zapewne za sprawą pewnych kłopotów zdrowotnych. Niestety, mały nie został zaszczepiony, bo według pediatry był cierpiący i dziwny. Zaleciła zatem badania moczu i krwi i... mamy anemię Kuracja okropnym syropem z żelazem, którym mały pluje i płacze przy podawaniu niemiłosiernie... Już to odbiera mi siły. A tu jeszcze moja osobista diagnoza wzmożonego napięcia mięśniowego się potwierdziła. Zwracałam uwagę 2 pediatrom, że coś mnie niepokoi, jednak sprawę zbagatelizowali. Teraz w czwartek wybłagana wizyta u neurologa i czeka nas zapewne rehabilitacja. Podchodzę do tego w miarę spokojnie, bo wiem, że objawy napięcia da się całkowicie zniwelować bądź zminimalizować. Niemniej jednak jestem zła, bo teraz Kubuś jest coraz bardziej świadomy, a co za tym idzie - buntowniczy. Protestuje już przy ubieraniu, gdy nie ma do tego ochoty. I tu jest problem - gdyby był mniejszy, wszystko byłoby zapewne łatwiejsze...

A na koniec pozostaje mi zamieścić fotograficzną relację z ostatnich dni. Oto ona:

http://i60.tinypic.com/2hwfcr9.jpg

http://i61.tinypic.com/xddzls.jpg

'Panie Boże i proszę Cię jeszcze o cierpliwość do mojej mamusi...'
http://i57.tinypic.com/29pwz1c.jpg

http://i57.tinypic.com/14bnqj4.jpg

I jeszcze w trakcie rozmowy z miśkami z karuzeli: pt. 'No co ty opowiadasz'

http://i59.tinypic.com/s3gb9u.jpg

5
komentarzy
avatar
Hehe cudne ostatnie zdjęcie, śliczny jest Kubuś ucałuj go ode mnie! Życzę szybkiego powrotu do zdrówka i pozbycia się raz na zawsze tego okropnego syropu. Trzymajcie się!
avatar
Słodki żuczek
avatar
Masz racje z ta świadomością. Ja byłam bardzo wdzięczna, że Lili miała szelki od drugiego tygodnia, a nie później, bo ostatnie tygodnia to już zaczynała się buntowac, wiec musiałam czekać aż przyssie, żeby je założyć.
Dużo zdrowia dla Was.
avatar
Mały przystojniak
avatar
ile juz Kubus ma ? super, ze chwyta zabaweczki, nozki itd, ja nadal czekam, az moja Oliwka zainteresuje sie czyms innym niz tylko mamą a co do napiecia, to super sie wykazalas, ze walczylas o swoje bo cholera z dzisiejszymi lekarzami to porazka. Z tego co wiem to pomocne sa przy wzmozonym napieciu zajecia na basenie mozecie sprobowac
Dodaj komentarz

Neurolog stwierdziła wzmożone napięcie. Rehabilitacja do 1 roku życia (!!!). 2 razy w tyg z dojazdem 40 km. Terminy do Ośrodka Wczesnej Interwencji na luty, do tego czasu wizyty prywatnie 2 razy w tyg - godzina rehabilitacji to 120 zł. Normalnie płakać mi się chce Teraz to ani wziąć kredyt na dom, ani się wyprowadzić, a najbardziej szkoda mi Kuby, bo dziś na wizycie tak płakał, że ja psychicznie jestem wykończona. Kurcze, dlaczego ciągle i na każdym kroku spotykają nas problemy??? Czy jestem aż tak złym człowiekiem???

7
komentarzy
avatar
jesteś pewna, że do 1 roku życia? U nas też miało być kilka miesięcy a okazało się po 2 miesiącach, że śladu po tym napięciu nie ma i wykasowali nam wszystkie dalsze zajęcia! Życzę Wam podobnie!
avatar
kochana bądź dobrej myśli na pewno będzie tak jak pisze Walabia i Kubuś szybciutko się wyleczy <3 ... Tego Wam życzymy kochana <3
avatar
bedzie dobrze każdy dzień może odmienić wszystko Dobrze że działasz - jesteś wspaniałą mamusią i nie dramatyzuj bo twój synuś potrzebuje twojego wsparcia
!!!!
avatar
Całkowicie podpisuje się pod tym co Dorjana napisala. Trzymamy za Was kciuki.
avatar
Musisz być silna dla Kubusia a ja będę trzymała mocno kciuki, żeby jednak nie trwało to tak długo. Tak jak piszą dziewczyny musisz być dobrej myśli! Chciałam się Ciebie zapytać po czym poznałaś, że to może być wzmożone napięcie? Bo poczytałam o tym trochę, doszukałam się paru objawów u mojej małej i zaczynam się niepokoić.
avatar
Kochana przeczytałam Twoja historie i z opowieść o teściach...
Pocieszę mam 2 przyjaciółki i również było podobnie z teściową... moja po latach też złagodniała.. a może życie dało jej w kość... kto wie..

co do małego.. sliczny mądry chłopczyk i gratuluje

Ja urodziłam wcześniaka i miał osłabione napięcie mięśniowe.. tez jeździliśmy do ośrodka wczesnej interwencji i prywatnie.. Prywatnie( to była masażystka z oddziału w szpitalu 8 lat temu brała 50 zł za 30 min) mały był b. nerwowy i płaczliwy po tych zajęciach. Natomiast po zajęciach profesjonalnych w ośrodku poszedł z rozwojem jak burza W wieku 10 miesięcy wyrównał braki. Za 2 tyg. ma 9 lat, za nami lata wizyt u neurologa, kardiologa. Dzis zdrowy chłopak Jak ryba i tego Twojemu synkowi życze. Wiele przeszłam, co lekarz inna diagnoza, kieruj się opiniami i intuicją odnośnie lekarzy. I może poszukaj tańszego a równie dobrego rehabilitanta? Co najważniejsze sprawdzonego... Sciskam
avatar
Cytat: "Jesteśmy tym, co o sobie myślimy. Wszystko, czym jesteśmy wynika z naszych myśli, naszymi myślami tworzymy świat" - Budda
...więc proszę o sobie źle nie myśleć, przecież nie same problemy was w życiu spotykają, ileż szczęścia ostatnio doświadczyłaś )) i będzie go jeszcze więcej... zobaczysz. Każdy problem wcześniej czy później uda się rozwiązać ) Zawsze po burzy - WYCHODZI SŁOŃCE )) trzeba tylko rozgonić te ciemne chmury
Dodaj komentarz
avatar
{text}