Uwielbiam wiosnę i budzącą się do życia przyrodę...
Szymusiowe oczy zdrowe! Najlepsza wiadomość dnia.



























dobrze ze dobrze!
upolowalam spodnice i sukienke




tytuł: Czekając na... ten dzień...
autor: sosenka80
O mnie:
Matka... Nauczycielka :)
Jestem/chciała bym być mamą:
dobrą, o najlepszej to nawet nie marzę :)Moje dzieci:
Bliźnięta : Małgosia i Szymon.
Moje emocje:
Zmęczona ale szczęśliwa...Uwielbiam wiosnę i budzącą się do życia przyrodę...
Szymusiowe oczy zdrowe! Najlepsza wiadomość dnia.
Poniedziałkowe pytania
Szymek trochę kaszle, nie panikuję, nie wybieram się do żadnego lekarza... zapytam tak na wszelki wypadek jak sytuacja by się bardziej rozkręciła teraz czy kiedyś... dziewczyny podajecie jakieś syropy swoim maluchom kilkumiesięcznym?? Sprawdzone i nazwy proszę
Druga sprawa... od dwóch, a może i więcej tygodni zbieram się do zakupu maty edukacyjnej. Czy jest to coś niezbędnego? Fajna rzecz czy przereklamowana? Wyraźcie swoją opinię, proszę
Maluchy wcinają gotowce ze słoiczka, nie dociekam czy to zdrowe, czy nie. Trudno, w tym momencie lecę na łatwiznę. Wiem jedno, uwielbiają te wszystkie smaki.
Są takie pogodne, radosne, mało płaczliwe, tak często się uśmiechają, nawet przez sen. Tak sobie czasem myślę, chyba dobrze im z nami.
Zbieram się do napisania kolejnego listu do Szyszaków, chciałabym, żeby to kiedyś było swego rodzaju pamiątką... czy będzie, czas pokaże...
Teraz śpią, może poprasuję... aaa pamiętacie, pisałam, że nie mam kompletnie czasu na czytanie. Trochę się ogarnęłam i zaczęłam czytać pewną cynamonową książkę.
Kontrolnych wizyt mamy sporo, od wspomnianego kiedyś okulisty, audiologa, niedawno byliśmy u chirurga dziecięcego z Szymkiem. Potwierdziła się diagnoza przepukliny mosznowej. Tak mi go szkoda, czasem to go boli. Wtedy tak bardzo płacze, zanosi się wręcz i trwa to kilka minut. Wczoraj z 10, dziś ciut krócej. Serce mi się kraje. Nie sądzę żeby to była kolka.
Wczoraj byliśmy na prywatnej wizycie u neurologa, z Małgosią wszystko dobrze, z Szymkiem oczywiście trochę mniej. Nieznaczne ale wzmożone napięcie mięśniowe. Mamy się umówić z rehabilitantką, pokaże jakie ćwiczenia robić, a potem te wigibaski w domku stosować. Lekarka powiedziała, że dzieciaki jak na wcześniaki bardzo dobrze się rozwijają.
W najbliższym czasie czeka nas :
- szczepienie (26.04)
- w ciągu najbliższego tygodnia wyjazd do tej pani rehabilitantki
- wizyta kontrolna u kardiologa - echo serca (09.05)
- kontrolne USG przezciemiączkowe (10.05) i zrobienie morfologii
- kolejna wizyta w poradni neonatologicznej (18.05)
Biedny tej mój Szymulek, ciągle mu coś, a Małgosi nic. Nie to żebym chciała, żeby jej coś dolegało. Tylko tak mi przykro, że dziecina tak cierpi.
Kaszel małemu przeszedł, pojawił się lekki katar ale też już śladu prawie po nim nie widać. Małgosia się zakatarzyła, gilaki po pas, jednak inhalacje pomagają i ściąganie fridą do nosa. Odpukać temperatura się nie pojawiła.
Te dzieciny są takie pocieszne, do tego te uśmieszki, uśmieszki, uśmieszki... Ach zakochana jestem w nich.
Edit :
Zapomniałam napisać.
Masakrycznie zaczęły mi wychodzić włosy, nie dość, że mam 5 na krzyż to teraz będę mieć ich jeszcze mniej albo wyłysieje doszczętnie :/
Zaliczyliśmy pierwszą noc na nowym łóżku w sypialni, o mateńko ale Ameryka! A dzieciaki ile mają miejsca.
PIERWSZA WIZYTA U REHABILITANTKI
Mamy ćwiczyć z maluchami 2 razy dziennie po 15 minut. Cztery ćwiczenia na twardej powierzchni, piąte na piłce. Zaczęliśmy, dzieciaki wcale nie płaczą, a wręcz przeciwnie, takie wygibasy sprawiają im frajdę. Ciekawe jak dojdą nowe ćwiczenia, czy będą takie zadowolone. Szymek przez całą wizytę nie zapłakał, a był przecież modelem pokazowym. Babka majtała nim na różne strony. Jedna rzecz mnie bardzo dziwiła, chwyciła go za jedną rękę i jedną nogę, delikatnie potrząsnęła, następnie za prawą rękę i prawą nogą. Śmiesznie to wyglądało, on tak wisiał. Dzielny malec!
Po katarze śladu nie ma, inhalacje - super sprawa, wyciąganie gilaków fridką, sól morska w sprayu i maść majerankowa. Tym się wyleczyliśmy.
Zbierałam się do tego wpisu 150 tysięcy razy, w końcu się zmobilizowałam.
Po co to w ogóle robię, trochę dla siebie, żeby nie zapomnieć, a może i innym mamom pomogę w dokonaniu wyboru.
Stałe bywalczynie Alusiowego pamiętnika wiedzą, że zbyt wcześnie w szpitalu się znalazłam. Wtedy byłam kompletnie do niczego nieprzygotowana. Nie chciałam zapeszać, nic wcześniej nie kupowałam oprócz kilku par śpiochów, pajacyków i body. Pech pechem, szczęście szczęściem wszystko dobrze się mimo wszystko potoczyło. Leżąc na tym szpitalnianym łóżku gdzieś po 4 tygodniach stwierdziłam, że warto byłoby coś mieć do tego porodu. Dobrze, że w domu były dwie koszule, następne 3 zostały dokupione przez mamę i dowiezione. Nasłuchałam się od dziewczyn czego to one nie mają, a ja nic. Mówię więc mężowi, na początek kup mi :
- wielkie te podkłady Bella - bardzo dobry wybór, chociaż ze mnie się nie lało, stanowczo 1 taka duża paczka by mi wystarczyła
- majtki poporodowe kupione w aptece, nie żadnej konkretnej firmy, dały też radę, byłam z nich zadowolona
- podkłady na łóżko, fajna sprawa chociaż u mnie nie było sensu podkładać bo ja nawet majtek nie zakrwawiłam po porodzie.
I tylko te trzy rzeczy były mi przydatne po CC. Octenisept był w każdej sali do psiukania jako wyposażenie więc nie było sensu przywozić z domu. To co mi mąż przywiózł to wkładki laktacyjne. I tu śmiało mogę napisać, wygrywają firmy Penaten, miałam też z Baby Ono, średnio je oceniam, najsłabsze z firmy NUK.
Cóż ja wyszłam ze szpitala, dzieci niestety zostały. Miałam trochę czasu na przygotowanie się do ich powrotu, wiedziałam, że to trochę potrwa. Cóż pierwsza sprawa, która już po powrocie ze szpitala była niezbędna to laktator. Na Żelaznej korzystałam ze słynnej Medeli, stwierdziłam, że kupno z tej firmy przekracza nasze możliwości finasowe, krótko mówiąc szkoda było mi wydawać tyle kasy więc mąż wynalazł mi firmy Canpol Babies za 150 zł i wiecie co... rewelacyjny, świetnie się spisywał przez całe 3 miesiące. Bo tyle też czasu trwała moja walka z odciąganiem pokarmu i mimo wszystko jestem z siebie dumna, że tyle wytrzymałam. To odciągane mleko zawoziłam w specjalnych pojemniczkach również z firmy Canpol, na pewno nie raz je jeszcze wykorzystam. Aha, nawet jeśli bezpośrednio nie karmiłam z piersi to i tak niezbędne są biustonosze do karmienia, u mnie sztuk dwie.
Grudzień i styczeń to kursowanie między domem, szpitalem i mieszkankiem w wieżowcu. Między tym wszystkim zakupy dla niemowlaków. Trochę przez internet, trochę w normalnych sklepach.
Łóżeczka dwa, zwykłe, szczyty z rysunkiem żyrafki. Jak na razie są ok.
Rewelacyjny zakup to również dwa leżaczki firmy Tiny Love. Dlaczego?? Chcieliśmy aby dzieci mogły leżeć zupełnie na płasko. Może być z tego również bujaczek. Ogólnie 3 w 1.
Kolejna rzecz, z której jesteśmy zadowoleni to wózek - niemieckiej firmy ABC Design Zoom. Mamom, które spodziewają się bliźniaków śmiało mogę polecić.
Nosidełka samochodowe Maxi Cosi - spoko.
Kolejna rzecz bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania to wanienka ze stelażem. Za słaby mam kręgosłup, żeby schylać się do wanny. W umywalce bym się bała.
Kupiliśmy, a właściwie mąż kupił i dokonał wyboru to inhalator firmy Rossmax, coś koło 150 zł, wydaje się być porządny. Korzystamy z niego.
Niezbędna rzecz w naszym przypadku to podgrzewacz, firmy Tommee Tippee, zwykły, daje radę butelkom.
Mamy też termometr Geratherm non contact, w sumie nie wiem czy dobry, czy nie, temperaturę wskazuje.
Kilka słów o kosmetykach. W szpitalu maluchy miały wszystko z firmy Nivea. Postanowiliśmy nie zmieniać i również w domu z tego korzystamy, płyn do kąpania, balsam. Niezbędny jest również alantan, sudocrem od czasu do czasu i zwykły puder. Z oliwki korzystam rzadko. Niezbędne są płatki dla niemowląt. Codziennie w użyciu jest spray do noska Nose Frida, w razie potrzeby aspirator do noska tej samej firmy i sól fizjologiczna.
Butelki DrBrown's tymi uczyliśmy się w szpitalu i tak zostało, tylko kupuję większą pojemność. Mam również Philips Avent ale dzieciaki przyzwyczaiły się z tych pierwszych.
Pieluchy, są lepsze i gorsze, wiadomo... beznadziejne Bella Happy, Dady oceniam na 4 może 4+, korzystam z tych, najlepsze Pampers Premium Care, na wszelkie wyjazdy, np do lekarza zakładam właśnie te. Chusteczki miałam z różnych firm, Dady, Nivea, Bambino. Najczęściej w użyciu są 'Dadowe' jednak staram się tych chusteczek używać jak najmniej i nie mam tu na myśli oszczędzania.
Pieluchy tetrowe są w użyciu codziennym, mam zwykłe białe i kolorowe, te kolorowe z nadrukiem są staranniej wykonane, nie siepią się, białe są dla mnie gorszej jakby jakości. Mam też kilka (chyba z 8 ) flanelowych. I jedne, i drugie potrzebne.
Kocyków też mam kilka, cieńsze, grubsze, potrzebne i takie, i takie.
Rożek, jeden dostałam od siostry ciot,. drugi dokupiłam. Zdecydowanie lepszy jest ten miękki bardziej giętki, sztywniejsze są jak dla mnie gorsze. W ogóle dla mnie te rożki są niepraktyczne jeśli dziecko jest urodzone w terminie i do tego duże. U nas to co innego, na początku maluchy musiały mieć jak najcieplej i musiały być bardzo otulone jak w szpitalu.
Kilka słów o ubraniach. Mi właściwie pasowało wszystko. Lubię i body kopertowe, i zakładane przez główkę. Na noc koniecznie pajac. Miałam też kilka par śpiochów, gdzie nie było rozpięcia przy nóżkach, jest to większe utrudzenie ale nie takie, żeby tego w ogóle nie zakładać. To co jest niepraktyczne ale tego nie kupowałam to wszelkiej maści spodnie jeansowe dla malucha. Mój Szymek śmiga, no właściwie leży w spodenkach bawełnianych, polarkowych, ogólnie stawiam u dziecka na wygodę. Małgosi zakładam często takie ala getry, spodenki, czy rajstopki i do tego bluzeczki albo takie dłuższe jakby tuniki. Moje dziecko w zwykłym dniu gdzie jesteśmy w domu nie męczy się w sztruksowych, opinających ciasnych spódniczkach, sukienkach itp. Oczywiście mamy stroje wyjściowe.
Ubrań dla dzieci mam masę, poczynając od nowych po używane, w bardzo dobrym stanie, których na szczęście nie muszę nikomu oddawać. Nie stresuje mnie to czy się zaplami, czy nie.
Aha i co do ubrań jeszcze, dla mnie niezbędne jest coś na nóżki, małe mają po dwie pary takich paputek, plus buciki wykonane na szydełku, Szymek ma trampki, a Małgosia baleriny. Kupione na allegro. Wyjście w samych skarpetkach to takie niedokończone ubranie, tym bardziej jeśli wychodzimy na dwór.
To tyle. Nie szalałam z zakupami. Dosyć umiarkowanie tanim kosztem można powitać maluchy w domu. Najdroższy był wózek.
Na koniec kilka słów o tacie. Spisuje się w nowej roli bardzo dobrze, nie napiszę rewelacyjnie, byłoby za słodko. Wstaje razem ze mną w nocy do maluchów, karmi, raczej nie przewija z pieluch. Sam wychodzi na spacery z maluchami. Po przyjściu z pracy zazwyczaj pierwsze pytanie brzmi 'Co u dzieci?' Bawi się z nimi, przede wszystkim dużo pokazuje, tłumaczy, przytula. Bez problemu zostanie z nimi w domu gdy ja chcę gdzieś wyskoczyć. Zaskakuje mnie np kupioną sukieneczką dla Małgosi na lato, czy pajacem dla Szymka. Sam kupił karuzelę nad łóżeczko.
Na koniec kilka słów o wprowadzaniu nowych pokarmów. Nie dumam nad tym czy to zrobiliśmy za wcześnie, czy nie. Przeczytałam kilka artykułów na ten temat ale nie rozkminiam się nad tym za bardzo. Jak wszystko w życiu ma swoje plusy i minusy. Dzieciakom smakują wszelkie nowości nie wykrzywiają się, nie zamykają buzi, wręcz piszczą jak już koniec, a nie chcę przesadzać też z ilością. Najczęściej kupujemy z Hippa i Bobovity, jednak te pierwsze są lepsze. Małe z wielką ochotą piją też jabłko z koprem włoskim. Ubolewam nad słabym piciem wody ale tak było od samego początku zanim wprowadziliśmy jakiekolwiek nowości.
I to chyba tyle. Może którejś z Was pomogłam.
Aha... może na sam koniec kilka słów o mnie... dobrze mi w tej nowej roli. Ogarnęłam się, początki były mega trudne. Teraz mam czas na zajęcie się dziećmi, obiad, pranie, prasowanie. Oczywiście są dni kiedy jestem bardziej zmęczona, czasem mniej. Do tego wychodzimy na spacer, teraz doszły ćwiczenia. Skłamałabym, gdybym nie napisała o pomocy. Wpada do mnie mama popołudniami, moja Kasia. Wtedy mam więcej czasu. Niedawno pomyślałam, jak puste byłoby moje życie bez dzieci. Tak bardzo się cieszę, że one są.
Ładna pogoda, trzeba wybrać się na spacer, wszystkim dziewczynom tu zaglądającym życzę miłej niedzieli.
10 grudnia 2015 - 10 maja 2016
Szyszaki mają 5 miesięcy.
Waga z dziś :
Małgosia - 5460g
Szymuś - 5790g
List dwudziesty pierwszy (21)
Kochane moje maleństwa... nie chce mi się robić tego wpisu ale wiecie co sobie pomyślałam, kiedyś kiedy mnie już nie będzie na tym świecie, przeczytacie i będzie to dla Was jakaś pamiątką, jakiś ślad po matce. Matce, która tak bardzo Was kocha, która uwielbia patrzeć na te wesołe buzie i wielkie oczy. Jesteście idealne, bo jesteście moje!
Ostatnie dwa dni to czas wizyt, serce się raduje bo serduszka macie zdrowe, główki też są zdrowe. Odrobinkę płakaliście na dzisiejszym USG. Jesteście bardzo dzielne, a ja jestem z Was taka dumna.
Małgosiu, Ty prawie wcale nie płaczesz, jak to możliwe, że dziecko nie płacze?? Musisz już być bardzo głodna, wtedy dajesz znać ale nie jest to głośny pisk i wrzask tylko płacz mówiący... Mamo, daj mi jeść. Lubisz sama leżeć, na łóżku brykasz jak baletnica i rączki, i nóżki same Ci chodzą. Oj będziesz energiczną dziewczynką, a kiedyś kobietą. Szymuś jest bardziej opanowany i spokojny. Na łóżku tak nie bryka ale skupia się na przewracaniu raz na jeden boczek, raz na drugi. Ty pod tym względem jesteś leniuszkiem. Za to na brzuszku wywijasz harce, lecisz jak spadochroniarz. Twój braciszek właśnie dziś zrobił duży postęp, podniósł kilka razy wysoko główkę, Ty tę umiejętność masz już bardzo dobrze opanowaną. Myślę, że to zasługa ćwiczeń. I znów nawet tutaj bardzo się różnicie, Szymek ćwiczy i nie płacze, a Ty stroisz miny. Krótko mówiąc, znów leniuszek przez Ciebie przemawia. Między jednym ćwiczeniem, a drugim mama śpiewa Wam pioseneczkę, wspólnie machamy rączkami w bok i z góry na dół. A brzmi ona tak :
Rozluźniamy rączki, rozluźniamy nóżki,
hop, hop, hop
hop, hop, hop.
Jutro kontrola zobaczymy co te wspólne ćwiczenia Wam coś dały. Aaa... kilka dni temu, nie wiem jak to się stało ale jak mama ćwiczyła z którymś z was, siedziała na końcu łóżka i z niego spadła. Ale się tata śmiał.
Czasem sobie wyobrażam jak za jakiś czas będziecie się wspólnie bawić. Będzie cudownie. Jestem przekonana, że to tata będzie z Wami spędzał dużo czasu na zabawie. Wczoraj na te małe urodzinki kupił Wam takie buteleczki z uchwytami po bokach, może być smoczek, a może być taki miękki niekapek. Może już całkiem niedługo będziecie próbować pić. Szymek zwykłą buteleczkę już sam utrzyma, a Małgosia znów okazuje się leniuszkiem. Oj Małgosiu, Małgosiu, musimy tego lenia z tyłka przepędzić. A właśnie, Ty nawet kupę w pieluchę zrobisz i nie płaczesz. Bardzo sporadycznie okazujesz, że w majtkach jest coś nie tak. A mama tyle razy mówi, żebyś dała sygnał, a Ty nic.
Lubicie się kąpać. Nie straszny wam aspirator do noska czy inhalacje. Myślę, że do tego wszystkiego przyzwyczailiście się w szpitalu i dlatego teraz tak dzielnie wszystko znosicie.
Małgosia już gaworzysz, wydajesz śmieszne dźwięki, nawet mama to nagrała. Kiedyś sobie odsłuchasz. Oj pewnie będzie śmiechu co niemiara.
Wiecie co, myślę, że dobrze Wam tu z nami. Nie tylko śmiejcie się gdy do Was mówi. Wy nawet uśmiechacie się przez sen i nie są to malutkie uśmieszki, to jest buzia roześmiana od ucha do ucha.
Aha i coraz więcej przesypiacie w nocy. Ostatniej nocy, od 20tej do 2.30. Hura, ja się bardzo cieszę!
Mój świat to Wy.
Za rok, pokażę Wam jak kwitnie jabłoń, widać ją z naszego okna w kuchni. Będziecie zbierać płatki kwiatów, które opadły na ziemię.
DRUGA WIZYTA U REHABILITANTKI
Doszły nowe ćwiczenia, te na piłce i te na twardym podłożu, z tymże Małgosia już tylko ćwiczy 2x5 min dziennie, a Szymuś 2x15 min. Ogólnie nie ma z tym problemu.
SZYMUSIOWE PRZEWRACANKI
Myślałam, że to przez przypadek, jednak nie. Od kilku dni synuś z plecków przewróci się na jeden boczek, na drugi. Zapewne wpływ mają na to ćwiczenia tzw kulanie. Hura! Nowa umiejętność zdobyta.
Wczoraj i to słyszałam nie tylko ja, Szymek powiedział mamama!! Przecież to niemożliwe. Czy nie jest jeszcze za mały. W ogóle te dzieciaki nasze dużo po swojemu 'gadają'.
KOSTKA/KSIĄŻECZKI/MATA
Furorę robi kostka sensoryczna w barwach biało/czarno/czerwonym. Dotykanie, pacanie, ciągniecie za tasiemki, to jest to! Szymek bawił się dziś, równą godzinę ze mną na łóżku, a Małgosia spała. Potem kolej przyszła na nią. Maluchy bardzo lubią wpatrywać się w książeczki kontrastowe. Mata jest ok ale na chwilę obecną nie robi szału.
TAK TO JA W NOCY MOGĘ WSTAWAĆ...
Od dobrego tygodnia, a może i więcej Szyszaki się przestawiły... wieczorne karmienie godz.20 max 20.30, a potem sen do 2/2.30, a potem 5/5.30. Nocne karmienie z całą obróbką trwa pół godziny, czasem odrobinę więcej. 10 min jeden bliźniak, 10 min drugi, plus zrobienie mleka, ewentualna zmiana pieluchy w zależności od sytuacji na froncie. Po porannym karmieniu maluchy robią się aktywne. Tylko te oczyska im się śmieją.
A ja po takiej nocy czuję się jak młoda bogini. Wyspana, wypoczęta, z nową energią wkraczam w nowy dzień.
Oseski posnęły... do snu utulają je kołysanki utulanki, jedna mnie wzrusza, te dzieci tak szybko nam rosną. Nim się obejrzymy, a będą miały dorosłą duszę. :/
Królu mój, ty śpij, ty śpij, a ja,
królu mój, nie będę dzisiaj spał.
Kiedyś tam będziesz miał dorosłą duszę,
kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak okruszek,
który los rzucił nam.
Skarbie mój, ty śpij, ty śpij, a ja,
skarbie mój, do snu ci będę grał.
Kiedyś tam będziesz spodnie miał na szelkach,
kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
którą los rzucił nam.
Kiedyś tam będziesz miał dorosłą duszę,
kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
którą los rzucił nam.
https://www.youtube.com/watch?v=GVObxpXCrBs