Ale to był dzień
22 lipca 2017 r.
Nic nie zapowiadalo porodu. Poranne ktg nie wykazało ani jednego skurczu. Mąż był ze mną od rana. Na początku byłam zdziwiona gdy zobaczyłam na bieliźnie więcej śluzu z dwoma grudkami krwi, a potem więcej i więcej smużek. Pomyślałam sobie że to może czop sluzowy ale nie do końca byłam tego pewna. Gdy schylilam się do walizki, coś ze mnie wyciekło. Ale ja się przecież nie posikalam! Potem coraz więcej i więcej leciało ze mnie. O 13.00 odeszły pierwsze wody. O 15.00 kolejne. Podczas ktg byłam zabezpieczona jak nigdy - wielki podkład + podkład na łóżko. Niestety i to nie dało rady. W czasie każdego ruchu Malutkiego chlustalo ze mnie. Mąż do tego zaczął mnie rozśmieszac. Chlustalo ze mnie na potęgę Wszystkie rzeczy które wziął mi na zmianę musiał zabrać z powrotem zamoczone jak nie powiem co. Potem usg. Mały miał ważyć w przedziale 3400 - 3500 g.
Na tym śmiechy się skończyły.
Zaczely sie skurcze. Ból rozkręcal się z każdą minutą. Nie pomagały ciepłe prysznice. Rozwarcie o godzinie 13.00 - 1.5 - 2 cm, o godzinie 20.00 4-5 cm. Poszliśmy z mężem na sale porodową. Tam piłka, przysiady. Nasluchalam się o kryzysie 7 cm a tu położna mówi ze ja mam już 9 cm. Rozwarcie szlo jak burza. Nadeszła druga faza porodu. Skurcze brzuszne oslably i zanikly. Namęczyłam się z naszym Maluchem. Nie dość ze nie miałam skurczy to nie umiałam jeszcze przeć. Na wwywołanie skurczy dostałam oksytocynę. Nie czułam skurczy partych. Od początku porodu towarzyszyły mi bóle z krzyża. Oksytocyna wzmaga jeszcze skurcze toteż moje z krzyża były straszne. Myślałam że ściany pogryzę. Jeszcze gorsze od tych skurczy było badanie przez położną czy Mały jest juz w kanale rodnym.
Męczyłam się bardzo przez 1,5 godziny. Przestraszyłam się gdy usłyszałam ze Mały jest chyba owinięty pępowiną. Położna juz szla z nozyczkami, ale zbadala nas jeszcze raz i okazało się że to wcale nie pępowina, a rączka dziecka! Cwaniak podpierał głowę rączką) Dziękuję Matce Bożej że nad nami czuwała
W sumie przy moim porodzie były dwie położne, lekarz i mąż. Opadalam z sił. Myslałam że nie dam rady. Dobrze ze mąż był przy mnie, czuwał i wspierał. Nie musiał nic mówić. Wystarczyła jego obecność.
Niezapomniane i bezcenne uczucie gdy wyparłam Malutkiego i położono mi go na piersiach. Nasz Mały -Wieki Cud Pierwsze o czym pomyslalam to to, że jest podobny do mnie. Będąc w ciąży bałam się zobaczyć dziecko tuż po porodzie, brudne i w ogóle, ale gdy zobaczyłam naszego Synka tulacego się do mnie i spokojnego, bo czuje swoją mamę, nic mi nie przeszkadzało. Przez dwie godziny byliśmy tylko dla siebie Ja, mąż i nasz Maleńki Cud
Poród to ciężkie wyzwanie. Chwilami ma się już dosyć, a chwilami przychodzą takie momenty, że dostajesz skrzydeł i góry mogłabyś przenosić To niełatwa i nieusłana różami droga, na której końcu czeka Cię wspaniała nagroda. Nie do opisania
Mąż był wzruszony gdy pierwszy raz ujrzał Hubiego. Mieszały się na jego twarzy szok, szczęście, radość, czułość i troska. Nie zapomnę nigdy tego widoku. Opiekował się Malutkim od samego początku
Pierwszą noc spędziliśmy razem. Spaliśmy z Hubertem w jednym łóżku. Bałam się ze5by nie zrobić mu krzywdy, bo on taki malutki, kruchy...
Odtąd przeżywamy każdą chwilę razem. Razem poznajemy świat
tytuł: Dar Matki Bożej
autor: etola