Od 2 dni probuje odkladac Jasia, zeby lezal sam, niestety z marnym skutkiem.
Bywalo juz ze przesypial te 2 godziny miedzy posilkami w nocy sam, miedzy nami w naszym lozku, ale od 3-4 dni znowu marudzi, dzisiaj musialam go cala noc trzymac. Jestem nieprzytomna. Maz o 6 poszedl do pracy, ja nakarmilam Jasia i polozylam kolo siebie - nie zasnal do 9 caly czas sie wiercil, slinil, charczal, jeczal, poplakiwal, naprezal sie, wystawial jezyk i robil dziwne miny. Myslalam, ze padnie ze zmeczenia, ale nic, 3 godziny to trwalo. O 9 dalam sobie spokoj i wzielam go na rece - zasnal jak zabity. Odkladalam go dzisiaj pare razy, najlepszy wynik to 10 minut w lezaczku. Od razu jak go odloze zaczyna sie od poczatku charczenie, wiercenie, slinienie sie, ksztuszenie sie ta slina itd.
Nie wiem co ja robie zle, sluchalam lekarzy, rehabilitantow, poloznej i wydaje mi sie ze po ich radach jest jeszcze gorzej. Rehabilitantka mowi ze to moze sa kolki, tylko ze on wcale przy tym nie placze, tylko sie tak wygina, wierci i stroni przerozne miny, czym przyprawia mnie o zawrot glowy, bo niektore wygladaja strasznie.
Powoli brakuje mi sil, jutro Jas bedzie mial 7 tygodni, a dla mnie to 7 tygodni nieprzespanych. maz przychodzi z pracy i go bierze, ja wtedy robie obiad na nastepny dzien, kapie sie, robie pranie i wszystkie inne czynnosci domowe. Zeby tak chociaz na godzinke ktos przyszedl w ciagu dnia i mi pomogl, ale niestety nie mam tu nikogo takiego, tesciowa mieszka obok nas, ale ona wychodzi z zalozenia, ze tez wychowala dziecko i ze kazdy przez to przechodzi i zebym nie marudzila...ehh a ja sie ludzilam, ze moze nam chociaz zakupy zrobi.
Jak mam nauczyc Jasia lezenia samemu?
Jutro znowu rehabilitacja, tym razem godzinna, ciekawe czy cos przyniesie....
trzymam kciuki!