Nie wiem czy ktoś tutaj jeszcze zagląda, robię ten wpis raczej dla siebie, taki epilog.
Wczoraj Gosia skończyła 7 tygodni. Już nic nie jest takie jak było wcześniej. Najbardziej zmieniliśmy się my - rodzice. Ta radość na twarzy męża gdy wraca do domu i od razu biegnie do Gosi, to uczucie gdy widzę ich razem, ona wtulona w niego, on ze łzami w oczach leżący bez ruchu, byleby dziecku w drzemce nie przeszkadzać. Piękne chwile. Ja, zmęczona 24/7 opieką nad dzieckiem, nieprzespane noce, ciągła czujność, każda myśl poświęcona dziecku. Jestem szczęśliwa. Pomimo zmęczenia wiem że przeżywam najpiękniejszy okres w życiu. Często biorę Gosię do siebie, np. o 3 nad ranem, kładziemy się brzuszek do brzuszka i zasypiamy. Ona natychmiast, wtulona, ja po chwili, gdy upewnię się że nie spadnie jak zaśniemy. Podobno dla każdego rodzica jego dziecko jest najpiękniejsze. To prawda. Z dnia na dzień czuję coraz więcej emocji, coraz większe przywiązanie, aż do granic normalności. Trudno znaleźć słowa aby to opisać, ale czym tak naprawdę jest macierzyństwo zrozumiałam dopiero gdy zostałam matką. Od tej chwili całe moje życie to dziecko. Nie ma nic ważniejszego.
Często myślę o naszym Aniołku, miałby teraz 1,5 roku. Małgosia miałaby brata / siostrę. Już nie płaczę, nie mam czasu. Ale pamiętać i żałować będę już zawsze. Nie tak miało być :|
W klinice zostały jeszcze 2 mrozaczki. Tak bardzo chcę po nie wrócić! Nie wyobrażam sobie zostawić je tam, albo oddać innym. Przecież to moje dzieci, chcę je mieć przy sobie, dać im szanse na rozwój, przytulić, dać im poczucie bezpieczeństwa...
Lekarz nie chce na razie rozmawiać o drugiej (trzeciej) ciąży, mąż tym bardziej. Zafiksowali się na moim bezpieczeństwie, mam skoncentrować się na powrocie do zdrowia, porobić badania, podreperować organizm, na razie nie myśleć o następnej ciąży. Ale jak tu nie myśleć...
Pewnie tutaj wrócę, po drugim transferze. Nie odpuszczę, mimo że wiekowo już niefajnie się robi. Może zdążę przed 40., taką mam nadzieję.
Dziękuję za wsparcie dziewczyny, ciepłe słowa lub kopniaki, w zależności czego potrzebowałam w danym momencie. Dla tych które mnie mniej znają - życzę wam wytrwałości, mój przykład pokazuje że zawsze jest jakaś nadzieja którą trzeba wykorzystać. Nie poddawać się.
Nieskończoność, MałaU, EwkaKonewka - śledzę Wasze relacje na bieżąco i śledzić je będę. Mocno wierzę w dobre zakończenie Waszej drogi, życze Wam tego bezmiaru miłości i ciepła, oby szybko do Was dotarł :*
Ale powiem Ci, że ja też nie mogę zapomnieć o mojej pierwszej ciąży i chyba już zawsze będę myśleć o Adasiu jako moim drugim dziecku.