avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

tata na tropie

Witold, czy Ty aby nie przechodzisz... skoku... cywilizacyjnego?

2
komentarzy
avatar
aż tak ?
avatar
Hahaha... Tata tak jak i Mama - z poczuciem humoru
Dodaj komentarz

Żegnaj kanapo, witaj podłogo!

Jeszcze wczoraj szłabym o zakład, że Młody szybciej będzie pełzał niż przewrotki robił. Bo tyłek w górę, bo rękoma i nogami kombinował, a nawet w jakiś magiczny sposób przemieszczał się na kocu - tak jakby 'do tyłu'. Nie wytropiłam jak to robi bo ewidentnie wyczekiwał ze swoimi działaniami na ten moment, żebym przez chwilę nie patrzyła... a wtedy cyk i magicznie przenosił się o jakieś 20-30 cm 'dalej' niż go położyłam. Ale nie w bok od kręcenia się tylko po linii prostej - w tył. A przewrotki - no owszem, robił w tym tygodniu tak z jedną przewrotkę dziennie, ale to raczej nicelowo, przypadkiem, jak się za zabawką zagalopował. No. Ale to było WCZORAJ.

DZISIAJ natomiast... dzisiaj raczkowanie do tyłu musi poczekać. Bo oto - są przewrotki! Pierwszą przewrotkę z pleców na brzuch zrobił... bo zadzwoniła do mnie ciocia D. więc Młody był baaardzo zainteresowany, żeby dopaść tę gadającą i świecącą skrzyneczkę. A więc - hyc i maaamooo.... ale dlaczego zabierasz jak ja właśnie po to się odwróciłem, żeby ją dopaść. Odwróciłam Młodego na plecy - a on hyc - i już na brzuchu. No to mi zaświeciło w głowie - ooo nie - to już żaden przypadek nie jest. I zgodnie ze złożoną kiedyś obietnicą - przeniosłam Młodego na podłogę (koc już czekał w gotowości). Położyłam Witolda na plecach, wyszłam po coś do drugiego pokoju. Wracam... Książę, owszem, nadal leży na plecach... ale... w innym miejscu. A konkretnie - w miejscu oddalonym w bok o dwie przewrotki (czyli z pleców na brzuch i spowrotem z brzucha na plecy). Skuuubany!!!

Cyk Witolda spowrotem na plecy - bo trzeba pieluchę zmienić i w dzienny strój przebrać. Oooj nie spodobało się to paniczowi. Bo on TERAZ chce leżeć na brzuchu. Nie powiedział tego 'wprost', ale wykręcał się do przewrotki cały czas i piszczał na znak protestu jak tylko mu ruch blokowałam. Maaamo no nie muszę być przecież ubrany, naprawdę, zbędne zawracanie głowy, ja mam tu przecież teraz ważne sprawy! Przewrotki same się nie zrobią! Dawno się tak z ubraniem Młodziaka nie namęczyłam!

Także - w ramach świętowania kończącego się dziś piątego miesiąca Witold robi przewrotki. Żegnaj kanapo, witaj podłogo!

PS. Waga dziś 7660g (w tym sucha pielucha i mały gryzak

6
komentarzy
avatar
Brawo Witku! No i wszystkiego najlepszego
avatar
I ma rację! Kto by się jakimś przebieraniem przejmował. Skoro raz wyszło, to przecież trzeba ćwiczyć, żeby utrwalić i nie zapomnieć! Ojjjj....w ciągu doby może nastąpić tyyyyyle zmian
avatar
No i się zaczęła era "w dupie oczy! Brawa dla Witka!
avatar
Ale ma dobrze! Cały koc dla siebie i przewrotki w 4 strony swiata! Gratulujemy !
avatar
No I Witek zamiast pełzać to sie turla! Hahaha!
avatar
O, a ja już miałam komentować, ze skoro panowie podobni to ja czekam na pierwsze podpelzniecie Witka i zacznę sie wtedy bać... A tutaj jednak nowe osiągnięcia. Kolejny skok cywilizacyjny?
Dodaj komentarz

teoria względności

- Poszła spać bo Młody dał jej dziś popalić - słyszę jak Mama relacjonuje przez telefon.

Dał popalić? - myślę sobie zdziwiona. Przecież to całkiem spoko dzień był. Noc 22-7 nonstop czyli cudnie. Trochę porannej aktywności, a potem prawie 3 godzinna drzemka na świeżym powietrzu (10-13). Potem dłuuugaśny czas aktywności - od 13 do ok. 20:30 wojował, ponad 7 godzin, z jedną 10-minutową drzemeczką w trakcie. Większość czasu ok - wesoły i pogodny, dużo się działo - jedna babcia, druga babcia... Około 19 nastąpił zjazd formy / przekroczenie punktu przegięcia czy jak to tam nazwać. Czyli 'za dużo bodźców na raz, jestem tak zmęczony, że nie mogę zasnąć'. No i wtedy już nic innego nie pomogło, żadne wożenie w wózku, kołysanka do ucha itp. Niezbędny był cycek, ale nie tyle do jedzenia co do uspokojenia. Widać było, że się w tej małej główce tysiąc myśli kotłuje - i jak tu zasnąć?

Fizycznie - owszem, byłam zmęczona. Wypompowana można by rzec - dosłownie i w przenośni Ale... psychicznie - zupełnie nie czułam się jakby mi dziecko dało popalić. Około 16 był taki moment, gdy Młody przysnął, ale obudził nas przyjazd drugiej babci. Myślałam - nic takiego - pójdziemy zaraz na spacer to i tak przyśnie. A tu nie - Witek wybił się ze snu, w dodatku wózek prowadziła babcia = inna twarz niż zwykle = nowy bodziec. Na spacerze nie zasnął. Więc po tylu godzinach bez snu 'musiał' być marudny. No siłą rzeczy. I chyba dlatego właśnie nie czułam się zmęczona psychicznie. Nie złościłam się na Witka, ani na siebie. Nawet sobie pomyślałam, to takie niesprawiedliwe sformułowanie - że Witek dał mi popalić. No jak to on? Przecież to ja jestem mamą i to ja jestem od czuwania. On się tylko dostosował

3
komentarzy
avatar
Jej, jak dobrze, ze mozna tak to opisac. Zgadzam sie, ze czasem te osady innych ludzi sa nietrafne, czasem wrecz niesprawiedliwe, i jakos powierzchowne...dzien mieliscie swietny, i taki długi spacer!
avatar
Mój mąż też czasami walnie tekstem, że "dziś była trochę niegrzeczna". Szlag mnie trafia, bo to ją z nią spędzam większość dnia i marudzi jak jej cis dolega, a nie, bo tak jej się podoba. Ale to chyba taki nieumiejetny dobór słów....mam nadzieję.
avatar
Co tu się denerwować taki już nasz los. Czy jesteśmy zmęczone? Tak jesteśmy! Czy to wina naszych dzieci. Jak to ? Pewnie, że nie, bo to nie ich wina, że boli je brzuszek, że nie mogą zasnąć czy ząbkują.
Dodaj komentarz

23 tygodnie

23 tygodnie
5 miesięcy z 'haczykiem'
162 dni

Zmieniasz się Synku cały czas... i równocześnie nie zmieniasz się...

Niezmiennie jesteś pogodny, radosny, uśmiechnięty. Śmiejesz się gdy Ci śpiewam, wtórujesz mi, gdy śmieję się w głos. Uśmiechasz się z zachwytem - gdy tata coś wymyśli. Niezmiennie przesypiasz noce.

Zmiennie... potrzebujesz teraz więcej spokoju, żeby skupić się na jedzeniu i zasypianiu. Przy jedzeniu - gdy zaspokoisz pierwszy głód - odrywasz się i odwracasz, gdy słyszysz jakieś dźwięki. Do snu - miejsce nadal nie ma dużego znaczenia, ale spokój zdecydowanie pomaga Ci się wyciszyć i zasnąć. Biały szum (szumiś, dźwięki morskich fal) aktualnie chyba bardziej przeszkadza niż pomaga - działa jak dodatkowy bodziec.Gdy już zaśniesz - jest ok, nie trzeba chodzić na paluszkach. Kluczowy jest tylko moment zasypiania. W sumie - logiczne; dorosły człowiek też miałby problem z zaśnięciem jakby mu kto nad uchem gadał. Z tego względu też staram się nie 'pomagać' mu w zasypianiu. Moja pomoc ogranicza się do bycia obok. Czasem to wystarcza. Czasem nie - i wtedy usypia cyc.

Wczoraj przypadkiem 'odkryłeś' spanie na brzuchu. Wczoraj chyba jeszcze nie do końca wiedziałeś co z tym wynalazkiem zrobić. Przysypiałeś, a głowa wędrowała do góry - na śpiąco. [fot] A gdy już podnosiła się wysoko - otwierałeś zdziwione oczy i zastanawiałeś się co jest grane. Dziś pierwsza poranna drzemka też na brzuchu. Spokojniej i bardziej świadomie. [fot] Na topie jest też ssanie kciuka. O tak - kciuk jest spoko!

oczy
* z iskierkami - gdy się uśmiechasz, śmiejesz się oczami
* szeroko otwarte, niemal wybałuszone - gdy coś Ci się bardzo spodoba i koniecznie chcesz to dosięgnąć. Do tego dochodzi przebieranie rękoma, a czasem też nogami. I ten wyraz twarzy - MUSZĘ to mieć... pełne skupienie, napięcie mięśni, nutka szaleństwa wręcz
* oczy diablika - o tak! Mamo, hy hy, to co zamierzam zaraz zrobić to chyba jest brojenie i chyba nie będziesz zachwycona... ale... i tak mi wybaczysz, prawda? Bo ja się tak ładnie, cwanie, uśmiecham. Łobuzersko.
* oczy kota ze Shreka - obowiązkowo z podkówką. Ale podkówka tak rzadko się zdarza... że jak już się pojawi to nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się szeroko. A wtedy, zdezorientowany, też zaczynasz się uśmiechać. To jak to, mamo, podoba Ci się, że taaaaki bieeedny jestem?

piona
Ćwiczymy przybijanie piony. Najpierw pokazuję moją dłoń mówiąc - piona! piona! Potem biorę łapkę Pucuła i przykładam do mojej, lekko klaskając. Potem zostawiam moją rękę - a Pucek próbuje trafić swoją ręką w moją. Nie zawsze wychodzi. Może nawet bardziej nie wychodzi. Ale jak już się uda, jak słychać klaśnięcie... ooo to jest frajda. I motywacja do kolejnych prób.

pazury
Nadal ostre jak brzytwa. Obcinam, piłuję... nic to. Troszkę pomaga piłowanie, ale i tak po nocy wyglądasz czasem jakbyś się przez drut kolczasty przedzierał. W fazie płytszego snu ręce młócą powietrze jak kombajn. Także w nocy - głowa. A w dzień - łydki. Niech no tylko spuszczę Cię na chwilę z oka przy przebieraniu pieluchy. Już próbujesz złapać swoje stopy... a żeby to zrobić 'wspinasz się' palcami po łydkach. A łydki... no cóż, obraz nędzy i rozpaczy, koło błędne. Się goi - to swędzi. Swędzi - to Pucek drapie.

nogi, a zwłaszcza stopy
Nogi istnieją. Stopy istnieją. Stopy można złapać. Lada dzień, a będzie nawet można stopę do paszczy wsadzić.

3
komentarzy
avatar
Tak tak wiemy i bardzo się cieszymy:-) a lekarz sam od siebie sprawdzał płeć bo wiedział, że nie znamy... z dobre 15 minut próbował... bo wymiary udało mu się porobić bez problemów - dzidzia ładnie ułożona to i lekarzowi lżej było:-)
Zaraz się biorę za czytanie co tu u Was słychać bo chyba kilka dni nie widziałam Twoich wpisów :*
avatar
Uwielbiam czytać Twój, Wasz pamiętnik :-) chciałabym, żebym też miała takie podejście jak Ty :-) otwarta na wszystko i spokojna... zawsze sobie potrafiąca poradzić :-) kochająca mama :-)
Wszystkiego najlepszego dla Księcia i kolejnych tygodni odkrywania swoich umiejętności oraz poznawania świata :-)
avatar
Ech Leon też po nocy wygląda jak by się z kotem bił
Dodaj komentarz

prima aprilis

Po Wielkanocy zostaliśmy z Puckiem kilka dni na Kujawach. Czekamy na samochód - się malują większe i mniejsze zarysowania. Pucułowy Tata w Warszawie.

Wczoraj (01.04) wieczorem dzwoni:
- Zrób zapas czystego prania przed powrotem. Drzwiczki od pralki się zepsuły...

Dziś rano pytam, bez większego przekonania, ale jednak nadzieja umiera ostatnia:
- Z tymi drzwiczkami do pralki to nie był prima aprilis?
- Nie.

Także tak.

2
komentarzy
avatar
Spróbuj spytać jeszcze raz, może jednak prima aprilis!
avatar
Współczuje. Swoją droga termin Wam sie trafił...
Dodaj komentarz

Fuck. Że tak brzydko napiszę. Nie jestem złym kierowcą. Mimo, że baba i blondynka. Ale, nie jestem też tak dobrym kierowcą jak byłam kiedyś. A dzisiaj, jak się okazało, byłam kierowcą kompletnym matołem. Nie - nic się na szczęście nie stało. Ale straciłam czujność i na rondzie vel skrzyżowaniu przejechałam na czerwonym. Fuck. To, że przejechałam to jedno. Ale to, że zupełnie tego nie zauważyłam... to jest mega fuck. I nawet fakt, że zamiast 14pkt+1000zł dostałam burę, pogrożenie palcem i solidne pouczenie... nawet to mi za bardzo humoru nie poprawia. No dupa wołowa. Owszem - Pucek wtedy płakał, może mnie zdekoncentrował, ale to nie powinno mieć żadnego znaczenia. Fuck, fuck, fuck.

5
komentarzy
avatar
Bo dziś jakiś taki ciężki dzień, tak jakoś łatwo o nieuwagę czasami, choć to żadne wytłumaczenie, tak się dzieje, coś wisi w powietrzu. Oby jutro było lepiej z uwagą, na szczęście, Tobie i Puckowi nic się nie stało, to najważniejsze.
avatar
Oj i u Ciebie widzę ciężki dzień... Chyba coś wisi w powietrzu... Nie bądź dla siebie zbyt surowa. Pozdrowienia!
avatar
Oj, to zycze aby to wyczerpało limit takich sytuacji na dłuuuuuugi czas! Zreszta z tego co piszesz, chybabardzo Cie to poruszylo, i bedziesz uwazac. Czasem tak to juz jest...
avatar
Teraz będziesz bardziej czujna! Dziewczyny mają rację mimo pogody dzień jest dzisiaj ciężki!
avatar
Oczywiście sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale ja Cię dobrze rozumiem. Sama mocno przeżywam wszelkie potknięcia.
Dodaj komentarz

Wszędzie dobrze, ale w domu jednak najlepiej. Tata zobaczył wczoraj Pucuła po tygodniu niewidzenia, tak szerokiego uśmiechu to dawno (nigdy?) nie widziałam. Obszedł z nim wszystkie kąty, sprawdził czy ten w lustrze nadal tam siedzi i w ogóle. A potem zabrał ojciec syna na spacer jeszcze. I tak to świeże warszawskie powietrze na me dziecię podziałało... że jak o 21 zasnąl... tak spał ciągiem do 7 rano. Ja byłam pewna, że sobie utnie godzinną drzemkę, potem jeszcze papu, piżama i dopiero spać, ale dzwoniec sobie takimi szczegółami nie zawracał głowy. Poszedł spać, to poszedł spać

A matka? Jak to szło? - Nie śpi ktoś by spać mógł inny ktoś. No to do północy czekałam aż się obudzi, żeby potem po nocy nie wstawać jak mu się przypomni, że jednak głodny. O północy padłam na kanapie, między 2 a 3 się ocknęłam. Młody w najlepsze spał, to i jak się do łóżka przeniosłam.

A rano... no cóż - karmienie na żądanie. Moje żądanie Stanowcze i zdecydowane. W końcu Zbój 10 godzin nie jadł. Lewy cycek to mi wręcz pod szyję podchodził. Pucek zjadł, a tu nadal zapas jest. Wyciągnęłam więc, pierwszy raz od chyba 3 miesięcy, laktator. Odciągnęłam prawy cycek - wtedy odezwał się Młody, że on by jednak jeszcze coś zjadł. Więc dojadł z prawego cycka, potem z lewego. Jak skończył to jeszcze lewy cycek dokończyłam laktatorem. Pierwszą porcję wlałam do torebki do zamrożenia (mój debiut, rychło w czas...). A drugą wlałam do butelki i tak, z głupia frant, pomyślałam sobie - a co tam, skoro ostatnio wszystko podgryza, na czele z moimi paluchami, to może i butlę z mlekiem zagryzie. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Najedzony był, więc się jakoś mega nie rzucał, ale jako ciekawostkę zaakceptował. Co prawda więcej w tym gryzienia było niż jedzenia. Ale co tam

Ale... owszem - cieszy, że w razie czego z butli pociągnie. Ale... oo rany boskie - jedno odciąganie i znowu trzeba to ustrojstwo (laktator) rozkręcać, myć, gotować, suszyć, składać... chyba bym fioła dostała jakbym tak regularnie miała odciąganie robić. Nie na moje nerwy/lenistwo taka zabawa.

C.d.n. bo Pucek się awanturuje. Że jeść!!!

===
Taaa.... nie tak szybko matka. To, że sobie tam kilka razy nagryzłem butelkę to jeszcze nie znaczy, że zaakceptowałem. Zresztą... kto by tam mleko z butli (chłodne) pił, gdy na wysięgnięcie ręki świeże, ciepłe, prosto z cycka. No bez jaj )

5
komentarzy
avatar
Ja odkryłam, że zepsułam dziecko, bo cyckowe a nie butelkowe. Dziś Bartuś zapoznał się z nowym niekapkiem, bo butelki to do zabawy służą! Widok ojca z synem (szczególnie po długiej rozłące) bezcenny.
avatar
Wiadomo, ze facet woli cyca od najlepszej nawet butli
avatar
Zdecydowanie w domu najlepiej! ja sama się zastanawiam nad takim wypadem, ale nie wiem czy się nie zatesknimy za tata (mężem)
avatar
Zelmo, ok Kombinowanie na zapas, podłączam też do tych spraw, które trzeba odstawić jak najdalej od rozmyślania
Co do prac ogrodowych, to ja obsadzam ogród iglakami - świerki, sosny itp oraz różnościami z krzewów, zrobiłam taki mniejszy ogródek kwiatowy i tam z ceból, ale powsadzanych już jesienią, wyhodowałam tulipany, hiacynty, żonkile, teraz innych gotowych kwiatów jeszcze nie nasadzałam, ale możesz śmiało kupić gotowe hiacynty, prymulki, są takie fajne "stokroty"nie wiem czy tak się one na pewno nazywają, ale ogólnie te gotowce dostępne w centrach ogrodniczych, ja sadzę jeszcze lawendę i hortensje.
avatar
Ja to poddaję się z butelka i przymierzam się do kupienia kubka. Bo dziecię me, co prawda na razie jak kotek, ale z zakrętki od butelki bardziej lubi niż ze smoka
Dodaj komentarz

szczęście

Wracamy sobie z Witoldem spacerkiem ze szczepienia. Witold śpi, gondola przysłonięta chustą. Wchodzę do Żabki po coś do picia. Pan z wieku student rozpakowuje dostawę towaru.

- Dzień dobry
- Dzień dobry

- Udusi Pani to dziecko!
- Nie uduszę...
/cisza/

- A może tam bomba jest? A nie dziecko?
- Żadna bomba, po prostu śpi Młody Człowiek

- 3,74
Wyciągam 5zł, ale widzę, że mam jakieś drobne.
- Chce Pan drobne?
- No mogą być... tylko szybko!
- A to niech Pan wydaje - mówię, zdziwiona nieco i kładę 5zł.

Kieruję się z wózkiem do drzwi...
- Tak w ogóle to ma Pani szczęście! Dwie godziny temu w ogóle by Pani do sklepu nie weszła, tak było zastawione.
- To chyba Pan ma szczęście, ja bym po prostu kupiła gdzie indziej.
- Ale nikt takich cen nie ma!

----
I tak to właśnie zostałam przed chwilą szczęśliwą posiadaczką wody mineralnej.

10
komentarzy
avatar
o hahaha.. no mistrz!
avatar
avatar
Dziękujemy; -)
Mamy nadzieję, że już tak zostanie:-) hihi

Swoją drogą żeby Pucułka za bombę wziąć:-)
avatar
Cudownie!!! Dlaczego ja tak nie potrafię
avatar
hahah
avatar
UWielbiam czytac Twoje wpisy hahahahah
pozdrawiam Was goraco kochani
avatar
Tyle że akurat pracownikowi to w sumie wsio ryba czy ktoś przyjdzie do sklepu czy nie , bo i tak tyle samo zarobi
avatar
Oj tak respondi, święte słowa. A nawet więcej - dla pracownika to i lepiej, żeby nikt nie przychodził - to roboty będzie mniej
avatar
Ludzie mnie rozbrajają! Szczęście jak diabli!
avatar
Uwielbiam Twoje wpisy, to super wieczorna lekturaa lawendę posadziłam w takim miejscu, gdzie jest sporo słońca, niczym jej nie zasilam, tylko trzeba pamiętać o podlewaniu, bo w ubiegłym roku, w tym nasłonecznionym miejscu podczas letnich upałów, trochę się "podniszczyła", niektórym krzaczkom zima też zaszkodziła, ale myślę, że odbije.
Dodaj komentarz

Podkradam od FreshMm - bardzo inspirujący link

http://mamainspiruje.pl/w-co-sie-bawic-z-polrocznym-dzieckiem/

0
Dodaj komentarz

okruchy

26.03 Wielka Sobota
*** Spacer - święconka, kawalerowie zbijający podest na przywołówki
*** cmentarz (drzemka w samochodzie)
*** wizyta u Pani Wandy
*** spotkanie z V+B i K oraz A i T.

27.03 Niedziela Wielkanocna
*** Śniadanie u jednej babci, obiad u drugiej.
*** Pomiędzy - spacer w kierunku szpitala, ja poszłam odwiedzić babcię (prababcię), a tata zabrał Pucuła na objazd 'starych śmieci'
- Wszystko mu pokazałeś i opowiedziałeś?
- Wszystko to nie. Jeszcze za mały jest...
*** Wracając widzieliśmy szaraka ganiajacego po polu, pogoda piękna.

28.03 Poniedziałek Wielkanocny
***
Aaaaaa! Wrzsnęła Zelma na widok męża dzierżącego na jednym ramieniu Pucuła, a w drugiej ręce kubek. I czmychnęła pod kołdrę. Dla pewności drąc się i piszcząc spod kołdry: AAaaaaa!!! Nieee!!! Aaaaa!
Czyli rodzice pokazali Pucułkowi zwyczaje wielkanocne.

***
Odwozimy tatę na dworzec. Tata wraca do Warszawy, a mama z Puckiem jeszcze zostają. Mama za drajwera, a chłopaki z tyłu przez całą drogę jakieś konszachty i inne ustalenia czynili. Że się masz mamą opiekować. I babć pilnować. I w ogóle...

***
Karmienia tu i ówdzie:
1. Parking pod dworcem PKP, kilka miejsc dalej zaparkowany radiowóz. O dzięki, dzięki za przyciemniane szyby
2. Po powrocie z dworca - spacer z Puckiem, teściową i psem. Polna, wiejska droga, ludzia ni widu ni słychu (prawie). Pucek zaczął dziamżyć. Dziamżyć i dziamżyć. Pogoda super, ciepło było... No to Pucka z wózka, kucnęłam z nim na tej polnej dróżce, bluzkę miałam idealną... i tak to zjadł Pucek swój pierwszy posiłek na świeżym powietrzu. A w psu-szałapucie odezwał się instynkt stadny - w czasie gdy karmiłam, psica patrolowała teren i wyraźnie czuwała nad swoim stadem. Wyraźnie bo nigdy wcześniej tak się nie zachowywała.

***
Po karmieniu Pucek zasnął... odważyłam się więc i zostawiłam go pod opieką teściowej i jej koleżanki, a sama wyskoczyłam na godzinkę do babci (święta w szpitalu). Wcześniej raz tylko został Pucek pod opieką kogoś innego niż mama/tata na dłużej niż 10-15 minut. Przez godzinę opiekowała się nim ciocia D. Ale to i tak mając nas praktycznie zaraz za ścianą. No cóż, zostawiłam go śpiącego w wózku i trochę z duszą na ramieniu pojechałam, tłumacząc sobie, że we dwie jakoś sobie poradzą... Na szczęście Pucek prawie całą moją nieobecność przespał i dopiero jakieś 10 minut przed moim powrotem się obudził. Głodny nieco, więc wyraźnie ucieszył się na mój widok. 'Tak, tak Witku. Mama jest naaajważniejsza' - ehhh takie słowa w ustach teściowej - miód na moje serce.

***
Wieczór i nocleg - u drugiej babci czyli mojej mamy. 'Zaprosiłam' mamę, żeby mi towarzyszyła w usypianiu. Mama zaczęła gwizdać. Oooo jak się to Witkowi spodobało! Leżał jak oniemiały i słuchał. I tylko usta rozdziawiał w zachwycie i od czasu do czasu jakieś leciutkie pomruki wydawał.

30.03 środa
***
Dzwoni Pucułowy tata.
- Oooo.... kto to się za Pucułkiem stęsknił?
- No... za Tobą też...

31.03 czwartek
*** noc dziwna, Pucek marudny. Po drugiej pobudce, w drodze wyjątku, wyciągnęłam go z łóżeczka i położyłam obok siebie na materacu. I tak sobie smacznie spaliśmy... aż do 7:30, gdy to telefonem zbudził nas stęskniony mąż.

*** uchu uchu - umiem spać na brzuchu. Umiem, ale jeszcze nie perfekcyjnie. Zasypiam... i budze się zdziwiony sytuacją. A najzabawniejsze było... jak spał z głową uniesioną do góry... Ha!!! Moja krew!!!

*** kąpanie Pucułka - w wielkiej wannie. Miejsca było tyle, że przewrócił się z pleców na brzuch. Ooo tak. Leżenie na brzuchu jest spoko. Ale leżenie na brzuchu w wannie - o... to dopiero gratka!

01.04 piątek
***
Nietypowa pobudka. Przez sen przewrócił się na brzuch (leżąc w śpiworze). Na brzuchu - odruch - łeb wygięty do góry. I to wygięcie łba go obudziło. Ale był zdziwiony...

***
Spacer do torów. Przejechała nawet lokomotywa. Ale Pucek już wtedy smacznie spał

***
Zabrałam się za wiosenne porządki w ogrodzie - Pucek w tym czasie spał na świeżym powietrzu. Zaglądałam do niego co jakiś czas, w końcu po 2,5h postanowiłam zrobić fajrant. Podchodzę do wózka... a Pucek jakoś tak cicho (zwykle słyszę jak śpi - oddech). No spojrzałam na niego, świat mi zawirował, Pucek! Pucek! - podnoszę głos i lekko nim potrząsam... no to wydał jakiś niezadowolony pomruk, że czemu mu spać przeszkadzam jak on sobie tak głęboko przysnął. No ładny mi Prima Aprilis... dziękuję bardzo.

***
Tak się wyspał na dworze... że potem resztę dnia bobrował bez drzemki. Ok. 19-20 był tak wymęczony, że nie był w stanie sam się wyciszyć/uspokoić do snu.

02.04 sobota
*** poprzedniego dnia rekord niespania, a tego dnia rekord szybkości zasypiania na drzemki. Zaciemnienie pokoju jednak bardzo dużo daje.

*** samochód wrócił z warsztatu, a ja podjęłam próbę ponownego zainstalowania fotelika. Wpięcie bazy do isofixa - ok, dałam radę. Ale ustawienie nogi stabilizacyjnej.... ooooo rany koguta. Miałam chęć kopnąć cały ten fotelik i odmówić jakichkolwiek podróży

*** popołudniowa wizyta u kuzynki - Pucek w roli trenera personalnego. Spadochroniarz i prostowanie łokci leżąc na brzuchu. L. i N. też się wyłożyły na podłodze... i stwierdziły, że to jednak sporo wysiłku wymaga

03.04 niedziela
*** senne przedpołudnie
*** mama przywiozła swoją mamę czyli Pucułową prababcię. Ale się oboje cieszyli. Pucek się popisywał - a przewrotkę, a paluchy, a spadochroniarz, a gaworzyć... a prababcia chwaliła - jaki śliczny, jaki zdolny, jaki uśmiechnięty. A Puckowi w to graj.
*** Babcia: No patrzę na Witka, widzę I. [tatę Pucuła]
*** Wieczór bardzo bardzo ciepły. Odwiozłam prababcię i wyciągnęłam teściową na wieczorny spacer.

04.04 poniedziałek
*** powrót do Warszawy. Wielkie pakowanie...torby, torebeczki, pakuneczki... skąd tego tyle, jak???
*** gdy ja zwijałam się jak mors w ukropie, wnuka bawiła babcia. Pokazała mu przez szybę piesy. Podobało się!

******
I gdzieś jeszcze w czasie tych dni dwie awarie prądu się zdarzyły, dwie szyby prysznicowe majster od reklamacji 'załatwił', druga kąpiel w dużej wannie się odbyła i pierwsza w małej, spotkanie z P. (wkrótce będą mieli drugie dziecko - synka. Mąż P. zdziwiony, że Witek bez problemu poszedł do niego na ręce I jeszcze się uśmiechał

I jeszcze... któregoś wieczoru stanęłam nad łóżeczkiem Pucka... i pierwszy raz na głos powiedziałam: Kocham Cię Synku!

2
komentarzy
avatar
u nas też, przewrotki na brzuch w śpiworze i od razu głowa do góry i pobudka, albo marudzenie na spaniu i próba podniesienia głowy, ale to jak mocno zmęczony
avatar
Zazdroszczę konsekwencji i czasu na robienie takich notatek!!!
Dodaj komentarz
avatar
{text}