avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

mama Witka

Wczoraj. Warsztaty dla mam. Przedstawiamy się.

Koleżanka przede mną:
- Jestem mamą rocznego Witka i [...]

Przychodzi moja kolej:
- Ja też jestem mamą Witka i...

CISZA NA SALI...
Podejrzliwe spojrzenia...
Ale, że... ???

- ... ale dla odróżnienia mój Witek ma pół roku i...

Aaaa.... to nie ten sam Witek. Bo teraz te nowoczesne związki i w ogóle...

4
komentarzy
avatar
No tak, w tych czasach to lepiej zapytać Jak ja Ci zazdroszczę tych warsztatów! Kolejny powód aby w końcu ogarnąć jazdę samochodem bo pewnie u mnie w mieście też bym coś podobnego znalazła.
avatar
Nie ma jak domysły!
avatar
Haha, jaka konsternacja
avatar
Haha, taka sytuacja :-)
Dodaj komentarz

zagłaskać kotka

Kobiety, a przynajmniej ja, mają czasem skłonność do uszczęśliwiania innych wg własnego mniemania. Wysilają się, poświęcają się... a potem bardzo są zdziwione (w wersji hard: rozżalone, urażone, obrażone i zafochowane), że ich obiekt uszczęśliwiania (najczęściej mąż/dziecko) nie pada z dozgonną wdzięcznością na kolana. Wprost przeciwnie - często niewdzięcznik nawet tego nie dostrzega. Albo gorzej - dostrzega i odzywa się w te słowy:

- To prasowanie moich T-shirtów to chyba trochę zbędne jednak jest...

Zanim Pomyślałam (przez duźe PE) pomyślałam z automatu (przez małe pe): Ale jak to? Przecież ja nie dla przyjemności własnej Ci te wszystkie Twoje rozliczne T-shrty prasuje! Nie lubię jakoś szczególnie prasować! I z całą pewnością mogłabym sobie tysiąc lepszych sposobów na wykorzystanie mojego czasu znaleźć niż prasowanie T-shirtów. Ale chcę, żebyś jak człowiek wyglądał! A człowiek nie chodzi w T-shirtach co wyglądają jak psu z gardła wyciągnięte. Więc ja tu dla Ciebie mój czas poświęcam... a w zamian takie słowa wdzięczności słyszę...

Dopiero jak się te myśli (przez małe em) przetoczyły przez mój łeb, wróciło myślenie przez duże eM. No tak! Kiedyś dawno temu przeczytałam bardzo dający do myślenia tekst o skłonności kobiet do uszczęśliwiania innych na siłę. I postanowiłam, że nie będę tak robić. Oczywiście nie oznacza to, że przestałam robić cokolwiek dla kogokolwiek. Ale zaczęłam zwracać uwagę na reakcje. Na to, czy robię coś faktycznie dla kogoś - bo to temu komuś sprawi radość i przyjemność. Czy robię to bardziej dla SIEBIE - żeby się poczuć dobrze z tym jaka to jestem dobra, wspaniała, jak dbam i jak się poświęcam... Odpuściłam wtedy robienie tego i owego, jak się okazało - bez szwanku dla otoczenia, a może nawet z pewną ulgą (znacie to uczucie gdy trzeba uśmiechnąć się i podziękować za totalnie nietrafiony prezent. Albo zjeść specjalnie dla nas ugotowaną zupę, akurat tej, której szczerze nie znosimy...)

Tylko... to nie jest tak, że człowiek raz zrobi porządki i pozamiatane. Niestety - skłonności mają to do siebie, że lubią cichcem wracać. I tak to właśnie zdanie mężowatego mnie otrzeźwiło. Dla kogo ja te T-shirty prasuję? No.... Taaaraaam... Dla SIEBIE. Powinnam była już dawno zauważyć tę subtelna różnicę:
- Wyprasowałam Ci koszule. - Oooo fajnie! Dzięki!
- I jeszcze T-shirty. - A... yhyyym...

Na szczęście elementy tej układanki dość szybko mi się poskładały. Więc nasza rozmowa zakończyła się tak:

- To prasowanie moich T-shirtów to chyba trochę zbędne jednak jest...
[Chwila przerwy na ogarnięcie tematu w Zelmowej mózgownicy]

- Ok. To zmieńmy system. Nie będę Ci prasować T-shirtów. Jak uznasz, że jakiś wymaga wyprasowania to wrzuć go po praniu do niebieskiego kosza z żelazkiem.

Mąż wydaje się z takiego obrotu sprawy bardzo zadowolony. No cóż - zimą i tak zazwyczaj coś na ten T-shirt wkładał (koszulę/sweter). A jak już zdejmował to T-shirt zdążył mu się na grzbiecie wyprasować. Zobaczymy co będzie, gdy przyjdzie lato. Przy czym 'zobaczymy' nie piszę z podtekstem 'jeszcze zobaczysz drogi mężu - wrócisz do mnie z pokorną prośbą o prasowanie'. Zobaczymy - może okaże się, że zupelnie nie miałam racji, a prasowanie T-shirtów faktycznie jest zbędne (może T-shirty prasują się same leżąc w szafie? Kto wie...)

***
I zobaczyliśmy. Otóż mąż nie uważa, że prasowanie T-shirtów jest *w ogóle* bez sensu. Natomiast bez sensu jest prasowanie większości. Wystarczy wyprasować kilka (nie kilkanaście). Po co sobie dodatkową robotę robić - wystarczy wyprasować te, które świat będzie miał okazję zobaczyć.

I dobrze, że się ta historia z T-shirtami wydarzyła. Człowiek niby wie... a czasem jednak dobrze jak sobie to i owo przypomni, że wie

5
komentarzy
avatar
U nas w ogóle żelazko używane jest sporadycznie ... wyprasowałam ciuszki A. zaraz po upraniu nowych i potem prasuję tylko te, które tego ewidentnie wymagają (czyli prawie żadne). Mężowi i sobie (i Starszej) też naprawdę baaaaardzo rzadko coś prasuję. A z T-shirtami to chyba bym oszalała (koszule nosi 3 razy do roku, na święta okolicznościowe )
avatar
Ty jesteś bardzo mądra kobieta Zelmo. Ja swojemu zupełnie nie prasuje, on też nie prasuje.Chyba że jest dla niego ważna okazja to potrafi sam. Wychodzę z założenia że mężczyzna jest samodzielną jednostką, czyli albo zrobi sam albo poprosi kogoś albo poszuka innego rozwiązania np założy sweter. Nie podoba mi się u kobiet traktowanie mężczyzn jak dzieci. A potem jest zdziwienie że oni jak dzieci się zachowują.
avatar
Pieknie to ujęlaś przez duże i małe litery!
avatar
My doszliśmy do etapu kiedy żelazko stało się niepotrzebnym meblem(żadne z nas do pracy nie potrzebuje wizytowego stroju). Z tym uszczęśliwianiem na siłę to masz rację, czasem robimy coś nie zdając sobie sprawy, że bez tego świat się nie zawali.
avatar
Podziwiam ja to raczej wierzę w umiejętności męża tzn. prasuję ale to rzadko (i zawsze to zauważa i docenia) raczej uszczęśliwianie na siłę mi się nie zdarza (a moze powinnam więcej z siebie dawać ??? ) hmmm...
Dodaj komentarz

O ważeniu i siatkach centylowych

Jest godzina 3:15. Dzieć śpi smacznie od g. 20. Ja nie śpię od 2:30. Bo się obudziłam sama z siebie. Najpierw sterczałam nad łóżeczkiem z pół godziny - budzić na nocne karmienie czy nie? Dzieć smacznie śpi + od 3 miesięcy nie budzi się w nocy na jedzenie. Jeden głos wewnętrzny - i skoro się nie budzi to znaczy, że nie potrzebuje - nie kombinuj. I drugi głos - aaaale może jednak mu tego karmienia brakuje?

Wyjęłam delikatnie delikwenta, coś tam na śpiocha pociumkał, w końcu przeciągnął się i odmówił współpracy, na szczęście się nie budząc. A ja buch do jego książeczki zdrowia i gapię się w zapiski odnośnie wagi. I w siatki centylowe. Siatki z 1999 r. więc wiem, że mam się nimi nie sugerować i w ogóle - najlepiej olać. Ale patrzę na te zapiski. I że mało. Mało? No to co będę spać, przecież 3 w nocy to jet idealna pora na to, żeby odszukać te inne siatki - te dla dzieci KP.

No i znalazłam sobie.
Artykuł PL: http://pediatria.mp.pl/karmienie-piersia/91045,tempo-wzrastania-dzieci-karmionych-piersia

Oraz siatkę WHO-UK dla chłopców
http://www.rcpch.ac.uk/system/files/protected/page/A4%20Boys%200-4YRS%20(4th%20Jan%202013).pdf

No i siatki siatkami, ale jeden akapit z instrukcji tej siatki WHO przeczytałam. I chyba w takim razie pójdę jednak spać. A podumam jutro.

When to weigh
Babies should be weighed in the first week as part of the assessment of feeding and thereafter as needed. Recovery of birthweight indicates that feeding is effective and that the child is well. Once feeding is established, babies should usually be weighed at around 8, 12 and 16 weeks and 1 year at the time of routine immunisations. If there is concern, weigh more often; however, weights measured too close together are often misleading, so babies should be weighed no more than once a month up to 6 months of age, once every 2 months from 6 to 12 months of age, and once every 3 months over the age of 1 year. However, most children do not need to be weighed this often.
---
Kiedy ważyć niemowlęta? Niemowlęta powinny być ważone w pierwszym tygodniu życia jako część oceny (skuteczności) karmienia a później wg potrzeby. Powrót do wagi urodzeniowej oznacza, że karmienie jest efektywne i że dziecko ma się dobrze. Od czasu gdy karmienie się ustabilizuje, niemowlęta zwykle powinny być ważone około 8, 12 i 16 tygodnia oraz 1 roku w czasie rutynowych wizyt szczepiennych. Jeśli są jakieś obawy, waż częściej; niemniej zbyt częste ważenie (w zbyt krótkich odstępach czasu) jest często zwodnicze/wprowadzające w błąd, w związku z tym niemowlęta powinny być ważone nie częściej niż raz na miesiąc w pierwszym półroczu życia, nie częściej niż raz na dwa miesiące w drugim półroczu życia, i raz na 3 miesiące po ukończeniu 1 roku. Niemniej, większość dzieci nie musi być ważonych tak często.

5
komentarzy
avatar
Widzę, że o podobnych godzinach nie śpimy Właśnie nakarmiłam dziecięcia i dumam czy mi się opłaca położyć Zresztą o tej porze Zelmo to może nie dumajmy.
avatar
My mamy "problem" w drugą stronę W sensie dziecię tyje na potęgę ... pewnie po kolejnym szczepieniu będziemy badać cukier i tarczycę, bo możliwe, że przekazałam w ciąży
avatar
Co ja bym dała by Bartuś spał całą noc! Chociaż już przyzwyczaiłam się do tych nocnych karmień. No i w sumie jest to logiczne, dziecko ważone co 4 tygodnie i mamy klarowny obraz jak przybiera w miesiącu. Dzięki lekarzom, którzy są niedouczeni my nie możemy w nocy spać!
avatar
ale masz super, że Ci nie budzi się w nocy! Extra)) A co do tych siatek to myślę, że nie można się tego tak kurczowo czytac To ma pomóc, ale nie jest wyrocznią, każde dziecko jest inne, wiec nie ma co panikowac
avatar
Ja myślę, że nie ma się co sztywno trzymać norm czy siatek. Jeśli dziecko przybiera regularnie to myślę, że wszystko ok. Ja np zostałam skrytykowana przez pielęgniarkę bo Emma przybrała 220g w tydzień a nie 200g i powiedziała że ją tuczę... dodam że mała miała wtedy 1,5 tygodnia czyli że co? powinnam takiemu maluszkowi powiedziec że jest na diecie? Ale co do ważenia raz w miesiącu... dobrze wiedzieć! Ale ten temat przybierania chyba od zawsze spędza rodzicom sen z powiem... w Twoim przypadku dosłownie!
Dodaj komentarz

marchewka z ziemniaczkiem

- No, no... dzisiaj chyba obędzie się bez armageddonu! - pomyślałam sobie z nadzieją. A mój jedzący całym sobą syn, mniej więcej, w tym właśnie momencie roztarł sobie solidną porcję marchewki z ziemniaczkiem po oczach, czole i włosach. Ale i tak było naprawdę nieźle. Poprzedniego dnia na półmetku czyli w połowie słoiczka Witold kwalifikował się już jednoznacznie do natychmiastowej kąpieli. Dziś, po zjedzeniu całej porcji, udało się go doprowadzić do ładu wilgotną pieluchą. Ole!

Ku pamięci, to i owo po tygodniu rozszerzania diety:
1. Śliniaczki, czy to z materiału czy z silikonu, to na razie za mało. O wiele za mało. Procedura obiad przypomina zabezpieczanie pokoju folią przed malowaniem Czyli - leżaczek-bujaczek okrywam w całości ręcznikiem. Takim podniszczonym, co to nie będzie mi żal, że się poplami. Następnie rozbieram Witolda 'do rosołu', a konkretnie - do pieluchy. Witek ląduje na bujaczku, a przez głowę przekładam mu hand-made śliniaczek czyli ceratkę, w której wycięłam otwór na głowę. Po założeniu przypomina taką fryzjerską pelerynę.

2. Witold nadal jest żywo zainteresowany łyżeczkami, a zwłaszcza łyżeczką zmierzającą w stronę jego buzi. Niby wie, że już jako tako sobie radzę, ale i tak dla pewności woli taką łyżeczkę przechwycić i osobiście eskortować ją do buzi. Dlatego dziś postanowiłam znaleźć zajęcie dla jego małych, ruchliwych łapek - i nie odwróciłam pałąka z wiszącymi zabawkami. Dzięki temu część łyżeczek uniknęło eskorty... bo Witold w tym czasie 'karmił' małpkę i hipopotama. Dzieki Bogu, że są z plastyku!

3. Jak do tej pory, tfu tfu odpukać, apetycik dopisuje - ziemniak, dynia i marchewka są git - żadnego plucia czy krzywych min. Na początku było po kilka łyżeczek, potem mały słoiczek, a wczoraj i dziś po 125ml (minus to co wylądowało poza buzią Brzuszek z tymi nowościami 'jest ok'. Kupy się troszkę zagęściły, ale, że tak powiem - w sam raz, żadnych wspomagaczy nie trzeba.

4. Słoiczki. Po dyni z Gerbera byłam w kropce - no smakowała obrzydliwie (chociaż Witold nie narzekał). Po dniu przerwy (mleko-only) i 2 dniach kuchni domowej (powtórka ziemniaka, a potem pierwsza marchewka) wczoraj postanowiłam dać słoiczkom jeszcze jedną szansę. Do Gerbera się zraziłam już na dobre po tym jak w słoiczku niby dwuskładnikowym w składzie znalazłam dodaną bodajże skrobię ziemniaczaną. Skrobia sama w sobie zła nie jest... ale po co ją dodawać do prostego posiłku? No nic, na szczęście nie jeden Gerber w sklepie. Kupiłam więc marchewkę i pasternak Babydream oraz 2-składnikowe Hippa: marchewkę z ziemniakiem i ziemniaka z dynią. No... i muszę powiedzieć, że choć spodziewałam się 'najsztuczniejszego' to marchewka z Babydream była ok... a dzisiejsza marchewka z ziemniakiem z Hippa była... całkiem całkiem! Przyznam, że nie zmarnowałoby się, gdyby Witold grymasił Ale nie grymasił. Także słoiczki jednak ok

5. Dynię trudno sie spiera. Marchewkę jeszcze trudniej. I to nie tylko z ubranek i otoczenia. Witold po wczorajszej marchewce wyglądał... jak po solarium. Albo jakby postanowił zostać Chińczykiem - cały żółty... aż pomarańczowy osad na wanience został.

I jeszcze schemat do tej pory:
1. ziemniak + mleko
2+3. ziemniak + woda + oliwa
4.+5. dynia (słoiczek Gerber)
6. przerwa (dzień na cycu)
7. ziemniak + woda + oliwa
8. marchew + woda + oliwa
9. marchew (125ml babydream)
10. marchew z ziemniakiem (125ml Hipp)

W planach jeszcze wprowadzenie brokuła i pasternaku, a potem przez jakiś czas powtórki i miksy już poznanych smaków.

A! Zapomniałam! Na razie jeszcze Witold nie wpadł na pomysł, żeby zapfurczeć w czasie jedzenia. Ale jestem pewna, że prędzej czy później odkryje taką możliwość

5
komentarzy
avatar
U nas pediatra poradziła by dodawać po składniku: dlatego ja dawałam np. Marchew potem marchew+ziemniak. Jak teraz pomyślę to do zupki jarzynowej na mięsko dochodziliśmy prawie dwa miesiące. Życzę powodzenia w dalszym rozszerzeniu diety!
avatar
Fajnie to czytać juz sie nie mogę doczekać kiedy pierwsza taka marchewkowa breja wyląduje w paszczy mojej córuni
avatar
Wiesz, staraj się dawać mniejsze porcje na łyżeczce, i miej obok pieluche żeby co jakąś chwile buzię wytrzeć, mój rączkami macha , ale mówię Ci, że ja nie wiem jak ja to robię, ale on jest ciągle na buzi czysty no i może czas kupić normalny stoliczek do karmienia, on ma fajny blat i dziecko może sobie w niego pukać, walić i skrobać pazurkami
avatar
Marchewka - brrr. Julia nie przepada za nią, a po poczęstowaniu jej sokiem z marchwi, spieranie plamy z ulubionego body zapamiętam na wieki wieków Plama niestety nie zeszła do końca, coś tam delikatnie widać pod światło, a mnie nadal palce swędzą, żeby z tym dziadostwem walczyć, dziura w ciuchu gwarantowana jak nic.
avatar
Najważniejsze, że Witkowi smakuje i nie grymasi przy jedzeniu, wtedy byłoby gorzej... A jakieś kaszki planujesz mu podać? Mi ostatnio pediatra powiedziała, że do 6ego miesiąca powinno się podać, ale nie wczytywalam się jeszcze dokładnie
Dodaj komentarz

pfurczenie obronne

No muszę to odnotować! Pfurczenie jest fajne bo można tym zwrócić czyjąś uwagę - to wiadomo nie od dziś. Ale, ale... pfurczenie przydaje się i w innych sytuacjach. Otóż Witold bardzo dobrze wie co się szykuje jak biorę do ręki patyczek do uszu. I bardzo, ale to bardzo mu się to zwykle nie podoba. Do niedawna bronił się groźnie mrucząc, kręcąc głową na wszystkie strony oraz broniąc dostępu do nosa rączkami. Teraz stosuje nową taktykę obronną - PFURCZY. Wykombinował jakoś spryciula jeden, że jak pfurczy to cały nos drga, a dziurki się kurczą. I że się wtedy patyczka nie da włożyć. O!

4
komentarzy
avatar
Mądry Witold! Oby Bartuś na to nie wpadł, bo jesteśmy na etapie obijania mamy!
avatar
Dziękuję, że o nas pamiętasz Poczytałam trochę na ten temat i faktycznie jeszcze ma czas na siedzenie, raczkowanie.Pocieszam się też tym, że może faktycznie mój mały skupia się teraz na ząbkowaniu i nie w głowie mu inne sprawy
avatar
Ja swojemu patyczka do nosa nie wkładam codziennie zbieram śmieci gruszką
avatar
No właśnie i ja się zastanawiam po co patyczek do noska? U nas sprawdza się woda morska i stara poczciwa grucha
Dodaj komentarz

Pełna moc możliwości: Jacek Walkiewicz at TEDxWSB


https://www.youtube.com/watch?v=ktjMz7c3ke4&smclient=fb47a1d1-bbd7-4688-a6a4-aafd94ac2762&utm_source=salesmanago&utm_medium=email&utm_campaign=sm+20160421+Ale+SYF&timeZoneId=Europe%2FWarsaw


* nie ma: udało się (ludziom nic się w życiu nie udaje... zrobiliśmy!)
* słownictwo (chyba? może)
* NIE skończyło się > zaczyna się
* jeśli w życiu brakuje miejsca na odwagę to inne cnoty są nieistotne
* odwaga nie oznacza braku strachu...
* boję się i nie robię > boję się... ale robię
* just do it! let's do it! > nie gadaj, zrób
* marzenia się dezaktualizują (buenos aires... a inni pojechali)
* zaufanie do siebie (dam radę) > następstwo wiary (to wynika z doświadczenia, nie wiary)
* decyzja (serce)

* nie wszystko co warto się opłaca i nie wszystko co sie opłaca - warto
* pasja > profesjonalizm > jakość > luksus

* człowiek się uczy na błędach (gdy człowiek wie, że je popełnia... wali głową w mur, głowa boli, a mur stoi)
* podróże kształcą (wykształconych)
* co nie zabije to wzmocni > co nie zabije to nie zabije. kropka. ale niekoniecznie wzmocni, może sponiewierać
* stabilizacja... stabilizacja motylka to szpilka

* gouda... coś nowego? to gouda i królewski > co tydzień zjem nowy ser
* wolność vs bezpieczeństwo

9
komentarzy
avatar
Uwielbiam tego TEDa!
avatar
podobno motywacyjne gatki wymyslili amerykanie w czasach wielkiego kryzysu przy masowych zwolnieniach robotnikow z fabryk...aby sie nie buntowali a spojrzeli na swoje zycie z nowej perspektywy...ze ich gowniana sytuacja jest tak naprawde idealna sytuacja do zmian na lepsze....sraty taty ;P mialam okres,ze sie zachlysnelam tymi motywacyjnymi guru, ale juz mi przeszlo
avatar
Pracowałam kiedyś w korporacji ubezpieczeniowej - W życiu nie widziałam większego gówna (za przeproszeniem) niż usłyszane tam motywacyjne gadki super hiper "znawców życia". Nie ma cudów - filozofia nie jest aż tak płytka, by do każdego dały się zastosować "złote rady".
avatar
a mnie się wydaje że jeśli cos dodaje skrzydeł, wzmacnia, to trzeba to brać. Najbardziej nie lubię, kiedy mówi się że optymista czegoś tam nie dostrzega, albo że jest "niedoinformowany". A można zachować taką pozytywną postaw życiową znając wszelkie - dobre i niedobre strony
avatar
Tylko żebyś nie myślała, że moje zrzędzenie jest ad. Twojego wpisu. Po prostu wspomniałam, co ja musiałam onegdaj wysłuchać i dlaczego mowy motywacyjne są dla mnie mało wiarygodne...
avatar
Pediatra mówiła, że ona nie widzi żadnych nieprawidłowości, żeby dać mu czas, bo on jest bardzo ruchliwy (nie dawał jej się osłuchać) i wygląda zdrowo.Zwróciła uwagę, że mu 6 zębów na raz wychodzi na górze i widać, że mu to doskwiera.Mamy czas do 9 miesiąca na jakieś postępy, wtedy mamy stawić się na kontrolę u niej Na razie odpuszczam stresowanie się, bo czytając forum wrześniówek stwierdziłam, że tam jeszcze sporo dzieci jest na podobnym etapie co mój mały
avatar
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,16708204,_Czarno_to_widze___Jakie_sa_korzysci_z_pesymizmu_.html

to link to tekstu o korzysciach z pesymizmu, ja sie pod tym podpisuje, kazdy obiera wlasna droge intuicyjnie, jeden woli myslec ze sie uda, bo to go zmusza do dzialania, inny woli myslec, ze sie nie uda aby sie nie zalamac w razie ´´w´´....kwestia temperamentu, wychowania...
bezwzgledu na poglady nie lubie podchodzic do zadnej z teorii bezkrtycznie, w niczym nie warto sie zatracic tak naprawde, ani jedno ani drugie nie jest alfa i omega
avatar
No właśnie maxi i też nikt nie pisze nic takiego ... ani nie pisze ze bezkrytycznie wierzy...
avatar
michaela - jak zwykle w punkt i jednym zdaniem to, na co ja cały akapit albo i wpis mitrężę tzn. ten wcześniejszy komentarz mam na myśli, że jesli coś dodaje skrzydeł to trzeba brać. Dokładnie tak myślę.
Dodaj komentarz

figa z makiem z pasternakiem

Dziś pasternak dzień dwa. Zjadł. Ale gdyby umiał mówić to skwitowałby to pewnie tak: 'Zjeść się da, ale d**y nie urywa'. Natomiast nie lada atrakcją był dziś fakt, że obiad został 'przesunięty' na kolację dzięki czemu tata obserwował jak Pucuł je. Pucuł zachwycony

Co do jedzenia 'z rozmachem' - rozmach maleje Wczoraj i dziś było już nieźle; co prawda nadal ubieranie ubrań do jedzenia nie ma sensu, ale niektóre części ciała zrezygnowały z czynnego udziału w posiłku (nogi, czoło...)

Słoiczki - tak, jadę słoiczkami, mam już swoich faworytów i wprost przeciwnie W tej chwili interesują mnie tylko warzywa. W tej kategorii najbardziej pasuje mi Hipp i Babydream. Natomiast podpadł mi Gerber i Bobovita. A podpadły mi za to, że etykieta słoiczka sugeruje, że słoiczek zawiera warzywo (plus woda, olej/oliwa ok)... a tymczasem w składzie jest jeszcze ryż/skrobia kukurydziana/coś tam jeszcze. Ok, to nie jest trucizna Ale nie podoba mi się to i już

Przy okazji scenka z Rossmana, 'taka sytuacja'
Stoję przy słoiczkach, podjeżdża inna mama z wózkiem. Widząc moje niezdecydowanie postanowiła mi doradzić:
- O, na przykład dynia z Gerbera jest świetna!
Moja mina musiała należeć do kategorii 'bezcenne'

I jeszcze z frontu jedzenia dorosłych. Zapowiedziałam mężowi, że wieczorem będzie wyżerka - krewetki.
Otwieram mu drzwi - a tam...
- Jaaakie ładne tulipany!!!! - ucieszyła się Zelma
- Jaaak ładnie pachnie!!! - ucieszył się mąż
- No... gdybym wiedziała, że tak to działa to już dawno bym te krewetki zrobiła )

3
komentarzy
avatar
U nas dziś tulipany bez krewetek
avatar
u nas warzywa są bleee, miąsko bleee, wszystko bleee prócz jabłuszka niezłe menu, co ?
avatar
Widzę, że teraz dynia będzie Cię prześladowała A krewetki i tulipany to transakcja wiązana
Dodaj komentarz

whatever works
- czyli o złotych radach i receptach na szczęście. A przynajmniej na dobry dzień.

Wczorajszy dzień i część nocy były dla mnie ciężkawe emocjonalnie. Nie wdając się w szczegóły, mamy taki rodzinny paragraf 22. Ciężki orzech do zgryzienie, co byśmy nie zrobili - będzie źle. Na razie staramy się problem ignorować i odsuwać od siebie, ale prawda taka, że i tak gdzieś to wisi nad nami i wisieć będzie, w takiej czy innej postaci. Tak źle i ak niedobrze. Wieczorem rozmawialiśmy z mężem, dochodząc tylko do tej samej konkluzji co zawsze - że żadne z nas nie ma pomysłu co z tym wszystkim zrobić. W nocy budziłam się jeszcze ze 2 razy, ale żadnego olśnienia nie doznałam. Rano obudziłam się więc a) niewyspana b) w kiepskim nastroju c) i w związku z a i b - z poziomem energii bliskim zeru.

I w takim to średnio bojowym i optymistycznym nastroju będąc, odpaliłam sobie ten filmik z TEDa, podlinkowany rano. I dostałam pozytywnego kopa. Tak po prostu. Ogarnęłam się - psychicznie, a w ślad za tym nastąpił dopływ energii. I mogę z ręką na sercu powiedzieć - od tego momentu to był bardzo dobry dzień! Nie przeleciał mi przez palce, nie spędziłam go z nosem na kwintę. Pucek grzeczny, ja załatwiłam trochę spraw - i w domu i poza domem, spotkałam się z koleżanką, 3 razy (!!!) ktoś mi z własnej inicjatywy pomógł z wózkiem, dostałam kwiaty od męża, spędziliśmy miły rodzinny wieczór. Teraz chłopaki już śpią - a ja jeszcze mam siły, żeby na bbf zajrzeć.

Co by było gdybym tego filmiku rano nie obejrzała? Nie wiem Ale obejrzałam!

Czy facet ma rację? Czy są to motywacyjne brednie i ściema? Nie wiem I szczerze - zupełnie mnie to nie obchodzi! To co dla mnie ważne - na mnie to działa. Działają na mnie pozytywne komunikaty i dobra energia (niestety na tej samej zasadzie chłonę negatywne emocje). I dlatego mi ten filmik dodał mnóstwo energii. Czyli zadziałało. Nieraz nie chodzi o to, żeby zmieniać całe życie, czasem wystarczy, że się jeden dzień uda uratować. [Aha - *się uda* - się samo.]

2
komentarzy
avatar
Też tak mam, że jak coś mnie boli to tak się wgryza w środku i nie daje żyć i spać. Tatusiek umie się nie przejmować, olać a ja chodzę i myślę. Najgorsze są właśnie sprawy na które nic nie można poradzić. Może to logiczne, jeśli coś możesz to zrób jeśli nie to się nie przejmuj tylko "polej".
avatar
Piękne podejscie do sprawy!
Dodaj komentarz

26

26 tygodni skończył dziś (wczoraj) Pucuł.
Byliśmy w Anulinie, potem na spotkaniu 'po latach', a potem po prostu w domu, naszym domu.
Najpiękniejsza codzienność.

Być może igram z losem tak pisząc, ale czuję się teraz bardzo szczęśliwa i spełniona.

4
komentarzy
avatar
Są takie chwile i też zasługują by je celebrować! a co!
avatar
"szczęśliwa i spełniona " ach jak pięknie jest być mamą!
avatar
Cudowne uczucie!
avatar
Dom czy nie dom- ważna że razem
Dodaj komentarz

6

Witold - 6 miesięcy dziś!

9
komentarzy
avatar
Kolejnych miesięcy Witku w zdrowiu, szczęściu pod troskliwą opieką wspaniałych rodziców. Pozdrawiam Was!
avatar
o rany to już??
avatar
100 lat!
avatar
I wszystko w temacie Zdrówka dla półroczniaka
avatar
Zdrowia , szczęścia i słodyczy respondeca Tobie życzy
avatar
Dopiero co w ciąży byłaś a tu maluszek już pół roku życia ma za sobą!!!! czas leci stanowczo za szybko...
avatar
Wszystkiego najlepszego z okazji pół urodzin!
avatar
Wszystkiego najlepszego!
avatar
Sto lat !
Dodaj komentarz
avatar
{text}