avatar

tytuł: Kociątko kici kici ;)

autor: Zelma

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

chłopa!

W piekarni kupuję zwykle chleb chłopski. Dziś też miałam taki zamiar. Ale się zamyśliłam i mi się przejęzyczyło:

- Poproszę chłopa!

4
komentarzy
avatar
Gdzie masz taką piekarnię, co chłopów sprzedają?
avatar
Taaaa... głodnemu chleb na myśli ! Chłopa się chciało, a nie chleba
avatar
Nieźlepewnie sprzedawczyni też się uśmiała
avatar
Gorzej jak sprzedającym był facet
Dodaj komentarz

welcome back

'No to się skończyło całonocne spanie...'
'Zęby mu idą... (to teraz zobaczysz...)'
'Nie najada się już mlekiem... (i dlatego się budzi)'

Takie m.in. teorie słyszałam odnośnie tego, że przez ostatnich kilka dni Pucek budził się o 3 w nocy. A ja gdzieś tam jednak wierzyłam, że na wyjeździe się dziecku rytm rozregulował i jak wrócimy do domu - będzie dobrze. Pierwsza noc (ndz-pon) - pobudka o 3. Druga (pn-wt) pobudka o 12 i o 3 i o 5. Trzecia (wt-śr) pobudka o 5. A dziś... od 23 do 7 ciągiem bez pobudek Witaj w domu Pucułku )

Poza tym mam jedno podejrzenie (choć wolałabym się mylić). Na wyjeździe skóra Pucułka się pogorszyła, po powrocie jest wyraźna poprawa. Obie babcie mają koty, my żadnych zwierzaków domowych nie mamy. Muszę jednak w przyszłości zwrócić uwagę czy to nie kocia sierść jest alergenem. A może to po prostu Latopic przyniósł poprawę? Zawsze lubiłam puzzle i zagadki... ale tropienie przyczyn potencjalnej alergii to zdecydowanie nie jest przyjemna rozrywka. Ale najważniejsze, że jest lepiej. Zobaczymy co jutro pani doktor powie.

Aha - i jeszcze: 04.05.2016 - mama zaprosiła tatę na coś dobrego po pracy. Pucek 'jadł' swoje pierwsze lody w życiu, Jadł = raz pacnął rączką i raz kłapnął dziobem mamusinego loda. Wyglądał pięknie umorusany, ale nie zdążyliśmy cyknąć fotki bo zaczęło kropić i zarządziliśmy odwrót taktyczny w kierunku domu.

A dziś słonko od rana, jedziemy z Puckiem załatwiać sprawy:
- opony letnie do auta
- kwiatki na balkon
- dowód osobisty Pucka i prawo jazdy (tata)
- spotkanie dla mam (temat: powrót do pracy)
A w tak zwanym międzyczasie - spacery. Aktywny dzień nam się szykuje!

7
komentarzy
avatar
Miłego dnia! Oby to nie była alergia! Powodzenia we wszystkich zaplanowanych sprawach!
avatar
Oby jednak okazało się ze to zbieg okoliczności z tą skórą. Daj znac co powie doktorka.
avatar
a może inna woda? a nie koty? do tej pory jedyną reakcja alergiczna na koty jaką widziałam było łzawienie oczu, kichanie, katar. hmm.. ale kto to wie?
avatar
Ja niestety o alergii skórnej na sierść zwierzaków słyszałam i widziałam jak wygląda, niestety teraz mamy sporo alergenów, ale oby to nie było to, powodzenia
avatar
Czyli wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :-) dobrze że śpi :-) mój młody mężczyzna niestety cały czas kilka razy się budzi w nocy. Mam również nadzieję że to nie alergia na koty!
avatar
Może nie tyle co koty, a może po prostu nie jest przyzwyczajony do takich "zarazków"
avatar
Nie ma jak to w domku! Tu się człowiek czuje najlepiej, nawet taki maluch już wie, gdzie jego miejsce.
Dodaj komentarz

zew krwi

Miałam dziś ochotę mordować. Pierwszy raz w życiu mi się to zdarzyło. Oczywiście wielokrotnie zdarzało się, że groziłam ukatrupieniem mężowatemu tudzież innym osobom, ale wiadomo - ukatrupienie to nie to samo co mord. Otóż wczoraj pani doktor zaproponowała zrobienie Puckowi panelu alergicznego. Uznałam to za dobry pomysł. I poszliśmy dziś na pobranie krwi. O ile nie ruszają mnie szczepienia... tak w tym wypadku od samego rana byłam zdenerwowana. Od samego rana to znaczy o 4:30 się obudziłam... I złe przeczucia miałam (a ja zwykle wierzę, że jakoś się uda). Zawędrowaliśmy do gabinetu, panie powiedziały, że do panelu to z paluszka ani z piętki nie wystarczy - trzeba z żyły. Nie wytrzymałam - wyszłam z gabinetu zostawiając Pucka z tatą. Ale... nie byłam w stanie odejść spod gabinetu... więc chwilę siedziałam pod drzwiami. Ale też nie wytrzymałam i jednak wróciłam. Pucek siedział u taty na kolanach... cały czerwony na twarzy, krzyczący, płaczący... a w łokciu panie manewrowały igłą szukając żyły. To właśnie w tym momencie poczułam, że jakem matka tak zaraz obie panie żywcem zamorduję. To w środku, na zewnątrz przycupnęłam przy Pucku i próbowałam odwrócić jego uwagę, jeszcze chwileczkę to trwało i wreszcie - nie, panie nie znalazły żyły tylko wyjęły igłę. Padło hasło, że trzeba go trochę uspokoić i możemy próbować jeszcze raz. Przytuliłam biedulka, uspokoił się trochę, więc pozwoliłam paniom dokonać oględzin - nożek i drugiej rączki. Ale sytuacja wyglądała podobnie - pulchniutki Pucek i brak widocznych żyłek, więc loteria - czy sie trafi czy nie. Nie wiem czy to było w celu uwypuklenia żył, ale panie miały jakiś taki manewr z czymś co dla mnie wyglądało jak wykręcanie nadgarstka/kostki. Pewnie to było medycznie uzasadnione, ale za każdym razem jak łapały go za tę kostkę czy nadgarstek to Pucek zaczynał płakać/krzyczeć (a za każdym razem u mnie odzywał się wewnętrzny zew mordu). Zdecydowałam, że dziś drugiej próby już nie będzie.

Teraz trochę ochłonęłam, z tą drugą próbą to być może Tata i Pucek by to jakoś przeżyli... ale ja zdecydowanie nie. Był to emocjonalnie drugi najgorszy moment w całym macierzyńskim doświadczeniu (pierwszy gdy raz nie wytrzymałam i powiedziałam do Pucka 'zamknij się').

A Pucek... Pucek już w wózku w czasie powrotu się uśmiechał i nie wyglądał jakby się traumy nabawił. Wróciliśmy do domu, pogadał z Panem Żyrafem i smacznie zasnał. A ja wypiłam melisę, przytuliłam się z tysiąc razy do Puckowego Taty i trochę już lepiej. Ale... ja pierdzielę, nie znałam takiej siebie.

W przyszłym tygodniu zrobimy jeszcze jedno podejście, w innym miejscu. I chyba będę sama. Ale może jakoś przeżyję. Czy panie pielęgniarki to spotkanie przeżyją - nie wiem. Instynkt matki to jednak jest niesamowita rzecz...

5
komentarzy
avatar
Zelmo, ale dlaczego lekarka chce już to robić? nie ma astmy, nie ma buzi czerwonej i chropowatej jak pomarańcza? Może mu na razie odpuść? wiele mu z tego może przejść - moja mała miała tragiczną skórę po marchewce a teraz to jej ukochane warzywo, nie mogła jeść mleka, teraz bez problemu... (wszystko prrzed skończeniem roku) Podobno wiele z alergii same utrwalamy, eliminując konsekwentnie, całkowicie alergen - tak że organizm nie ma szans ćwiczyć odporności.. hmm...
avatar
Niestety, ale niektóre pielęgniarki pozbawione są czułości i delikatności. Rozumiem chęć mordu!
avatar
Oj wiem co to znaczy pobierać krew u malucha, doskonale Cię rozumiem!
avatar
Bidulek Znam to aż za dobrze. Nasz pierwszy raz był jeszcze w szpitalu, gdy Julia miała parę dni. Przyszła jakaś ciemnoskóra pielęgniarka i pobierała z jej stópki krew, dusiła przy tym tak mocno piętkę, że Julia płakała przeraźliwie, a ja myślałam, że zaraz uduszę tę pielęgniarkę, bo inaczej serce mi pęknie. I ta jej niczym niewzruszona mina... ja wiem, że to jest ich praca, ale czasem brak tej odrobiny współczucia chociażby względem dzieci. Oby następny raz był o wiele spokojniejszy. I dla Witka i dla Ciebie.
avatar
Nic mi na temat pobierania krwi nie mów, jutro czeka nas taka przeprawa. Masakra!
Dodaj komentarz



Ochłonęłam Panie pielęgniarki były delikatne. Może nie bardzo delikatne, ale ja do nich nie mam ani żalu ani zastrzeżeń. Może powinnam była udać się na czas pobierania na dalszy spacer. Tak mi rozum podpowiada. Ale rozum rozumem, a emocje emocjami.

michaela - astmy/kataru/kaszlu nie ma, skóra się poprawia, ale jednak ta skóra go swędzi bo potrafi się mocno podrapać (łydki, wczoraj rączka i notorycznie głowa). Z tymi zadrapaniami bywa czasem lepiej, czasem gorzej, ale to są zadrapania do krwi więc wiąże się to z ryzykiem nadkażania. I to jest głównym wskazaniem do zrobienia testów już teraz. Ten test ma zbadać 20 kilka alergenów - zarówno pokarmowe jak i wziewne. Moim osobistym zdaniem raczej jest to alergia kontaktowa/dotykowa, a nie pokarmowa. Albo pokarmowej ja nie jestem w stanie uchwycić. Na razie postanowiłam, że jeszcze jedną próbę pobrania zrobię - jeśli się uda to ok, jeśli nie to na jakiś czas odpuszczę. Co do wyników - eliminacja do mnie nie przemawia. Czasowa - owszem, ale jak organizm ma się do czegoś przyzwyczaić jeśli go od tego czegoś całkowicie odetniemy. Jesli natomiast wyjdą jakieś konkrety to fajnie byoby wiedzieć, że na to coś Pucek reaguje bardziej i wtedy mu kontakty z tym czymś bardziej dawkować.

To jeszcze notatki z wizyty:
1. Skóra - pani doktor widzi poprawę, skóra jest gładsza; Latopic sprawdza się (płyn do kąpieli + emulsja do ciała)
2. Latopic probiotyk w saszetkach - tak, można spróbować dodatkowo; szkodliwe to nie jest, jeśli dziecko będzie chciało pić to podawać; żeby to miało sens powinno się stosować dłuższy czas (ze 2 miesiące)
3. Panel alergiczny - 27 alergenów z krwi (pokarmowe i wziewne, w tym białka, ryby, koty, psy)
4. Waga ok
5. Kąpiel - zbyt częsta wysusza skórę, ale krótka/szybka odświeża skórę, pomaga się zrelaksować. Woda LETNIA
6. Basen - ok, ale po wygojeniu się zadrapań; lepsza woda chlorowana niż ozonowana (dla dziecka)
7. Dieta > ryż ok, gluten można wprowadzać, mięso również (indyk, królik, jagnięcina). Na razie NIE wprowadzać ryb (alergen?)
8. DHA - mimo rozszerzania diety, na razie nie ma potrzeby, żeby suplementować dziecku osobno (dostaje w mleku)

W ogóle... bałam się tej wczorajszej wizyty bo Pucek tuż przed zadrapał sobie rękę. Wydedukowałam, że to przez bluzę, ale i tak bałam się tego wzroku pytającego: 'Co pani dziecku zrobiła!!!???' Na szczęście pani doktor była bardzo spoko na tej wizycie. Ufff

5
komentarzy
avatar
Najgorsze właśnie te "krzywdy" co dziecko samo sobie zrobi, później wiesz..ktoś zobaczy i pomyśli , że hohohohoho niewiadomoco!
avatar
e, no to jest raczj nieżle, macie to wszystko pod kontrolą. Masz rację że epiej wiedzieć więcej niż mniej Gdzieś w Warszawie mają lab, w którym przechowują surowicę dluuugo i w razie potrzeby rozszerzenia diagnostyki nie trzeba koniecznie ponownie pobierać krwi
avatar
" w klinice dziecięcej przy ul. Działdowskiej, przez pół roku przechowuje się w maleńkich probówkach niewykorzystaną część surowicy" chociaż jak wy robicie 20 na raz to chyba full pakiet i tak prawda?
avatar
Chyba każde maluszki są mega podrapane na większych wyjściach - do lekarza, do znajomych... Na złość rodzicom tez mi początkowo głupio było - dopóki nie zobaczyłam dziecka znajomej w gorszym stanie
avatar
Wiedziałam, że któraś z was pisała o rybach. Wczoraj pani pediatra mi powiedział, że mięsko lub rybka koniecznie, ale z rybkami ostrożnie, bo są silnym alergenem.
Dodaj komentarz

rekord

Łącznie z czasem głęboko niemowlęcym, a nawet noworodkowym, nie przypominam sobie by jednego dnia zrobił Pucek więcej niż 3 kupy. No to dzisiaj zrobił, chyba z 5. Najgorsza była ostatnia. Położyłam Pucka na drzemkę, trochę się buntował, ale w końcu zaczął przymykac oczy. I wtedy tak jakoś stwierdziłam, że sprawdzę czy się aby żadne nieszczęście w gaciach nie zadziało. No... się zadziało. Biorąc pod uwagę, że dzisiejszy dzień trochę na bakier z drzemkami to nie paliłam się do kolejnej zmiany pieluchy. Ale cóż, w wielu kwestiach mogę być nieperfekcyjną mamą i panią domu, ale z kupą dyskusji nie ma. No to dawaj - przysypiającego Pucka na ten tam... jak to się nazywało - to to takie do zmiany pieluch... aha - przewijak (ostatnio używam sporadycznie bo jest na nim wymalowany miś. Jak Pucek raz dojrzy misia to już nie ma siły - jak wańka-wstańka odwraca się caly czas na brzuch, żeby misia zobaczyć. A ja sprawności zmiany pieluch w pozycji na brzuchu jeszcze nie opanowałam.). No.. także Pucka na przewijak, szst prast, dziecię rozbudzone i wkurzone. Pielucha sucha, matka wyciszaj od nowa (bo dzieć wcześniej spać nie chciał). W tym wypadku postanowiłam być matką nieperfekcyjną (acz zmęczoną) i cyk - poszumiał Szumiś. Używamy go sporadycznie, ale jak już używamy to działa niemal od razu. Dzieć przysnął. Alleluja.

I taki teraz dylemacik - dzieć przysnął więc... dokonczyć wreszcie trwające od tygodnia obsadzanie balkonu kwiatami czy też... walnąć się na kanapę i nie robić nic? Pucułowy tata w delegacji, telefon wyciszony... hym hym hym. Zerknam na belly, a potem czmych na balkon. Taki jest plan. A jak z realizacją - to się zobaczy ) O żessz... już 21?

To jeszcze o Pucku czarodzieju
Numero uno: Byliśmy dziś na USG (moja tarczyca). Pucek tak zaczarował panią doktor... Że aż od obrazu usg się oderwała i poszła pogadać z leżącym w wózku Puckiem Na szczęście badanie dokończyła
Numero dos: Siedzimy w parku, to znaczy ja siedzę na ławce, a Pucek leży w gondoli na brzuchu i jak ten peryskop wygląda i ogląda otoczenie. I 'złowił' kilka osób. Uśmiechem złowił A to radość największa jak się taki łowiony uśmiechem cel uśmiech odwzajemni. A jak się zatrzyma i zagada - to już w ogóle pełnia szczęścia
Numero tres: Czekamy na windę, podchodzi sąsiad. Pucek-peryskop już w akcji, więc go wyjęłam z wózka na ręce - a niech sobie z sąsiadem pogada. Wchodzimy do windy, jedziemy. My na 7, sąsiad na 4. Tyle... że tak się sąsiad z Puckiem zagadał, że aż swojego pietra nie wcisnąl i pojechał z nami na 7 )

I jeszcze notka moja zdrowotna. Wyniki badań generalnie ok. Ale - witamina D poszła w dół mimo suplementacji. I żelazo też tak se trochę mało. Za to wapń ok No i TSH 'jak ta lala' - 1,5

Dobra, i na razie tyle tegoż chaotycznego wpisu. Chciałabym go jakoś bardziej uporządkować... ale trudno, musi być taki jaki jest. Kwiatki nie przesadzone, zaraz pewnie Pucek się obudzi.

3
komentarzy
avatar
Te uśmiechy rozbrajają mamę, tatę, sąsiada i wszystkich wokoło, taki to urok dzieci
avatar
Zelmo, czy Ty sprawdzasz wit D przy niedoczynności tarczycy? gdzieś czytałam, że warto ją skontrolować przy niedoczynności, a endokrynolog nie mówił mi o tym...Co do kwiatków, to zdążysz posadzić, odpoczywaj kiedy możesz.Ja ciągle nasadzam krzewy, z chwastami nie mogę się uporać, bo wyczyszczę jeden ogród, to zarasta drugi i tak w kółko, roboty nigdy nie brakuje
avatar
O 21 nawet by mi przez myśl nie przeszło jakiekolwiek sadzenie kwiatków Póki co uśmiechy w windzie. Później pewnie będą niezręczne pytania Cieszmy się chwilą
Dodaj komentarz

wędrówki ludów

Wędrówki ludów po łóżeczku. Kładziemy na plecach, Pucek myk na brzuch (z całym śpiworkiem) plus jakieś manewry dookoła własnej osi. Dziś rano powitał mnie pozycją tył do przodu i do góry nogami - w stosunku do tego jak go kładłam spać czyli położony na plecy, głową do ściany, a znaleziony - na czworakach, głową w stronę drzwi.

Dziś wieczorem - odłożony do snu na plecach, głową do ściany. Po kilku minutach poszłam zobaczyć czy śpi. Spał. Na brzuchu, głową w stronę drzwi. Przed chwilą miauknął - pozycja na brzuchu chyba go zmęczyła - pomogłam wrócić na plecy. Odwrócił głowę na bok i śpi dalej. A ja nie śpię. Bo tak patrzyłam jak śpi. Jaki on już dorosły jest... Mój mały dorosły synek.

Dziś pierwszy raz 'pił' z kubka. No... pił to za dużo powiedziane, ale dostał drugi kubek niekapek do testów, tyle że z twardym ustnikiem. Twardy ustnik wydał mi się jednak jakiś dziwny więc zdjęłam pokrywkę, posadziłam Pucka na moich kolanach, z oparciem pleców o mój brzuch, lekkie pochylenie. I przystawiłam kubek do pyszczka. I chłeptał trochę! A potem wyciągnął łapki, wykonał gest w stylu, oj tam mama, co tam małymi łyczkami. Przechylił kubek i cyk cala woda wylała się na bodziaka

Woda, woda, deszcz, burza. W terenie nas dziś ulewa złapała, ale udało nam się pod dachem schronić. Podczas tej wyprawy zakupiłam całe stado słoiczków. Jutro jeszcze powtórka znanych warzyw, a w piątek spróbujemy wprowadzić jakieś mięsiwo. Szukałam jakiegoś słoiczka zawierającego gluten w składzie, ale te co znalazłam zawierają też mięso. Natomiast mięso bez glutenu istnieje, więc najpierw mięso, a potem gluten. Ale powoli - trzymam się tego, żeby nowości nie częściej niż co 3 dni wprowadzać.

Skóra dziś. Głowa - rewelacja, czoło czyste, policzki prawie gładkie. Nogi - tragedia. Łydki lepiej (ale nadal kiepsko), a uda gorzej (dziś nowe zadrapanie). Kosmetyki Latopic + Latopic doustnie + 2 maści recepturowe.

I jeszcze moje ręce - od wczoraj 'tragedia' czyli znowu swędzące wypryski. Mam wrażenie, że to efekt częstszego mycia rąk i częstszego 'odkupiania' Pucka. Dziś 2 albo 3 razy (myślę, że to po szczepieniu).

===== Paradoks 1
Ja: - Dzwoniłaś wczoraj?
Teściowa: - Nie... chyba przypadkiem nacisnęłam...

====== Paradoks 2
To nie jest logiczne. Żeby równocześnie nie wierzyć czasem, że to moje dziecko. A równocześnie nie pamietać już zupełnie jak to było, jak Go nie było.

3
komentarzy
avatar
Z glutenem jest hippa: rosołek z kurczaczkiem i kaszą manną albo deserek jabłka z banner i biszkoptem. Bartuś uwielbia obydwa!
avatar
Ale bryka mały Witold. Trzeba na niego uważać i mieć oczy dookoła głowy :
avatar
A no jest coś takiego , że się zapomina. Ja też wielu rzeczy nie pamiętam, a co dopiero jak był mały!
Dodaj komentarz

móóóóój jest ten kawałek pooodłogi

Drewniana podłoga to jest zdecydowanie to, co Pucki lubią najbardziej. 'Uciekł' mi właśnie z koca i ruszył na podbój podłogi. Odpycha się łapkami - i w ten sposób przemieszcza sie do tyłu - ślizgiem po podłodze. A jak już się przemieści to dokonuje w nowym miejscu obrotu wokół swojej osi - sprawdzając, co tu ciekawego jest w okolicy. Dotarł do swojego leżaczka-bujaczka, zobaczył wiszące na pałąku zabawki, zaczął ciągnąć za położony na bujaczku ręcznik... i wysunął bujaczek, może nie na środek pokoju, ale z miejsca postoju z boku kanapy go wyciągnął. Siłacz mały.

Jak już wyciągnał to postanowiłam to wykorzystać czyli nakarmić. Przy karmieniu nie ma już takiego armageddonu jak kiedyś, ale to i owo uciaprać się musi więc do tej pory było jedzenie z gołą klatą i w roboczych spodniach. Dziś postanowiłam zaryzykować - do jedzenia posadziłam w czym był czyli w nie-roboczych spodniach i w miarę roboczym bodziaku. I dumna jestem ze szkraba bardzo. Bo spodnie ocalały, a bodziak tylko raz 'oberwał'. Syn zaufał mi już na tyle, że przestał kontrolować prowadzenie łyżeczki do paszczy. A może po prostu ważniejsze w danym momencie jest pacnięcie wiszących miśków. Tak czy siak - łyżeczki trafiają do paszczy. W znakomitej większości.

Skóra - u Młodego dziś rewelacja. Czoło gładkie, policzki lepsze, prawy polik przez chwilę się zaczerwienił, ale już jest ok (czyli chyba się czegoś dotknął). Nogi też zdecydowanie lepiej.

U mnie... ręce lepiej (trochę). Ale dekolt i przedramiona podrażnione. Słońce??? Ja pierdziu, nigdy czegoś takiego nie miałam. Sypię się czy jak?

Poza tym... widziałam się wczoraj z ciocią Yeti Ciocia zyskała sobie ten uroczy przydomek ponieważ poprzednio widziałyśmy się jak byłam w ciąży jeszcze i jakoś do tej pory ciocia Yeti nie mogła do nas drogi znaleźć. Więc Pucek zaczął pytać czy ta ciocia naprawdę istnieje. Także - wczoraj Pucek poznał ciocię Yeti Ale nie o tym. Rozmowa z ciocią Yeti bardzo taka hmm... inspirująca. Ciocia Yeti powiedziała, że lubi swoją pracę. Że teraz naprawdę swoją pracę lubi - to czym się zajmuje, ludzi 'i w ogóle'. I tak sobie pomyślałam... że też bym chciała jeszcze kiedyś swoją pracę lubić. I poczułam powiew wiatru, the wind of change. TAK!

1
komentarzy
avatar
Teraz musisz uważać, bo wyjdziesz na chwilę i jak wrócisz to potkniesz się o coś czego się nie spodziewasz. Brawo Pucek!
Dodaj komentarz

prorok?

Nie przyszedł Mahomet do góry to góra przyszła do Mahometa.
Nie wie Pucek jak dostać się 'przodem' do zabawki leżącej na macie? To zabawka przyjdzie do niego. A konkretnie - wycwanił spryciarz jeden, że matę można chwycić, raz jedną łapką, raz drugą, przyciągać do siebie i voila... w końcu dorwać zabawkę. Ole!!!

A mi się dziś śniło, że drugiego syna mieliśmy. Ot, taka ciekawostka.

4
komentarzy
avatar
No to teraz chwilę z pelzaniem będzie spokój Leon od kad obczail że można się turlac do przedmiotu przestał ćwiczyć pelzanie
avatar
Takie Maluchy a tak kombinują! Brawo Pucek! Podobno sny należy interpretować na odwrót, to co córeczka?
avatar
Pięknie ćwiczy mały spryciarz a właśnie, zanim przeczytałam Twój wpis, zrobiłam u siebie wpis apropo Twojego drugiego maluszka
avatar
ślicznie!
Mamusia to może coś na rzeczy jest?
Dodaj komentarz

miąsko

Nie dość, że w piątek, to jeszcze 13-tego, skonsumował Pucułek swoje pierwsze w życiu miąsko. Jak to powiedział tata - to ważne wydarzeie w życiu Młodego Człowieka. Więc odnotowuję. Puree z marchewki i ziemniaczków z jagnięciną (Hipp). 3 łyżeczki.

Nie wiem czy to na miąsko czy też ogólny postęp, ale wczoraj też po raz pierwszy Pucek na widok łyżeczki z jedzeniem wyjął kciuka z buzi. Tak jakby powiązał fakty, że jak zwolni dostęp do paszczy to wyląduje w niej coś, co chce, żeby wylądowało.

Ogólnie jedzenie idzie coraz sprawniej, wczoraj nawet (z lenistwa) zaryzykowałam nakarmienie Pucka w ubranku. No... to był jednak błąd bo moje lenistwo zostało ukarane (spieranie plam to nie jest to co mamy tygrysy lubią najbardziej). Ale, ogólnie jest lepiej, przy lepszym dniu wystarczy mokrą pieluchą przetrzeć pyszczek i łapki. Jeszcze trochę i dojdziemy do etapu jedzenia w ubranku ze śliniakiem.

Z racji zwiększenia porcji posilku niemlecznego na dzień (tak do ok. 180ml) rozdzieliłam mu to na 2 posiłki w ciągu dnia. Miąsko było w porze wczesno obiadowej. Natomiast po południu ciekawostka była taka, że karmienie przypadło w udziale mojej przyszłej bratowej. Dali radę A po wyżerce Pucka wyżerkę mieli też rodzice i wujowstwo. Wybralismy lokal ze stolikami na zewnątrz, bardzo przyjemnie się siedziało, potem jeszcze spacer. Pucułek bardzo grzeczny. Fajny wieczór. Niby to betonowa dżungla, ale to gdzie mieszkamy - wyjątkowo zielona. Lubię to miejsce

A dziś sobota. I takie rodziców rozmowy:
Ja: Dziś sobota. Pucek kolejny tydzień kończy. Masz pojęcie który?
Mąż: Nie.
Ja: Ja też nie.

excel podpowiada, że to tydzień numero 29 ukończony dziś zostaje. No Pucek... ostatni tydzień z 2 na przedzie!

2
komentarzy
avatar
Ja jakoś nie wierzę, że da się bez śliniaka! Barawo Pucek, mądry chłopak!
avatar
Zapraszam na nauki jedzenia bez sliniaczka do Leona do tej pory tylko jeden raz strącił mi jedzonko z łyżeczki i ze 2 razy włżył rekę do buzi podczas jedzenia Nawet chrupki kukurydziane nie zostawiaja prawie śladu
Dodaj komentarz

Jemy

Od ponad miesiąca zajada Witold inne inszości niż tylko mleko. Od 10 kwietnia dokładnie, kiedy to wsunął pierwszego kartofelka. Po miesiącu ma Witold na swoim koncie:

warzywa: ziemniak, dynia, marchewka, pasternak oraz cebula, groszek, kalafior, pietruszka, por i szpinak
oleje: olej słonecznikowy, olej rzepakowy, oliwa z oliwek
kaszowate: skrobia pszenna bezglutenowa, skrobia kukurydziana, grysik ryżowy, gotowany ryż
mięso: jagnięcina

napoje: woda źródlana lub przegotowana kranówa, napar z kopru włoskiego

polizane lody śmietankowe, jabłko, banan

Technika: Początki=armageddon czyli natychmiastowa kwalifikacja do kąpieli. Po miesiącu - brudny pyszczek i łapki, poza tym różnie, raz lepiej raz gorzej. Kupek niekapek z miękkim ustnikiem fajny (acz buzia trochę przecieka). Nowość z wczoraj - picie z kubka i nowość z dzisiaj - jedzenie papki z kubka > Witold na TAK.

Plany: gluten, śliwka/owoce, kolejne warzywa i mięsa (królik, indyk, kurczak).

akcesoria: myślę nad kubkiem doidy (czy jak mu tam) oraz siateczce do podgryzania

I jeszcze w ramach podsumowania miesiąca, taki żarcik
Rozszerzanie diety. Jabłuszko (Mac)
http://images76.fotosik.pl/598/90d91644e33365d1med.png

6
komentarzy
avatar
Spryciula mały! ps. Nie mam pojęcia jak swoich przekonać do wody :/
avatar
Picie to jakaś czarna magia. Z tego co widzę rozszerzanie diety o elektronikę jest najłatwiejsze.
avatar
Moja mała pije wodę z kubeczka zwykłego. Z niekapka niby też, ale potrafi mieć plecy aż do połowy mokre
avatar
Ale kolorowe u Was rozszerzanie! Ciekawqa jestem jak jedliscie cebule?
avatar
chętnie odsprzedam kubek doidy za około 20 zł, użyty góra dwa razy, Miś nauczył się pić przez słomkę i ma w nosie doidy
avatar
Gryzak mały
Dodaj komentarz
avatar
{text}