avatar

tytuł: Motyle w brzuchu

autor: zielińska

Wstęp

about me

O mnie:

O mnie? Niby taka stara (rocznik 1980...) a wciąż jeszcze szukam takiej idealnej siebie... Zmieniam się, szukam właściwych ścieżek, chciałabym w końcu być z siebie zadowolona, ale... Zawsze jest jakieś ale! Ogólnie jestem żoną od 14 lat, matką też od 14, nauczycielką od 16.

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Normalną, taką co potrafi okazywać miłość, wybaczyć błędy lub przeprosić za swoje, cieszyć się, śmiać i płakać...

about me

Moje dzieci:

14-letnia Maja i 2-letni Piotruś. Moje cudy i sens życia!

about me

Moje emocje:

Zdarza mi się śmiać bez konkretnego powodu lub wzruszać przy oglądaniu jakiegoś badziewiastego serialu, więc chyba wszystko w normie :)

Wieżyca, Krzeszna, Park Miniatur i Gigantów - to było 19. lipca. Ze strony mojej: fajnie, wycieczka, nie siedzimy w domu, pojechaliśmy razem (!!!), eM. wziął dzień urlopu (!!!!!!!!!!), i przede wszystkim powrót do miejsc z przeszłości, tych szczęśliwych miejsc, przypomniały mi się wyprawy na Wieżycę, wycieczki o mglistym poranku, żeby najładniejsze zdjęcie zrobić, albo chociaż pogłaskać osiołki, hehe, spokój nad jeziorkiem w Krzesznej, piękno tych okolic... Dla Mai: Bożesz ty mój, kiedy my do domu wrócimy, ale dobra, w sumie raz się uśmiechnę, niech się staruszki ucieszą i myślą, że mi się podoba, ups, uśmiechnęłam się dwa razy! No dobra, nie było tak źle. A dla Piotrka: jedziemy samochodem, ale super! To ja chcę już ciastka, dziękuję bardzo, zjadłem wszystkie. O, schody na wieżę widokową, ale ktoś wymyślił zabawę, tyle schodów na raz! Z góry widać cały świat? Dobra, ale tam są schody! Ja chcę wejść i zejść jeszcze raz!!! Już się nie da? No dobra, to pobiegam w drodze powrotnej przez las, rany, czemu ci dorośli tak się wleką, tak przecież fajnie się biega, pobiegajmy razem! To pobiegam chociaż w tę i z powrotem, szkoda tylko że nie mam ogonka, pomerdałbym sobie jeszcze... Jeziorko! Mogę się pokąpać? - Oczywiście, synku. - Mama, ale fajnie!Aż sobie zaczepię tą panią na pomoście, bo z kimś muszę po prostu pogadać! A muszę z boku zaznaczyć, że to pierwszy chyba raz, kiedy Piotrek kompletnie nie bał się obcych ludzi, tylko sobie gadał z nimi, opowiadał, że się kąpie, że jest woda. To teraz trochę się łaskawie zdrzemnę, wybaczcie. I największa atrakcja dnia; Park Gigantów z placem zabaw i AUTAMI!!! O matko, ja siedzę w wozie strażackim! A teraz w policyjnym! Czy ja jestem w niebie! Ten obłęd w oczach, to czyste szczęście  
Jak to ktoś gdzieś napisał, czasem trzeba pogadać z trzylatkiem, żeby sobie przypomnieć, co jest najważniejsze w życiu. 

Piotrek, zapisać ci na pamiątkę, że wieczorem za to był wrzask, bo nie chciałeś się myć i odreagowałeś sobie emocje?  No tak, równowaga w przyrodzie musi być... W sumie ja mam podobnie. Jak jestem szczęśliwa w jakiś moment, to w następnym muszę być na dnie rozpaczy  i tak na przykład powarczeć na innych albo chociaż talerzami postukać. Także spoko synek, rozumiem cię!

0
Dodaj komentarz

Maryśka, będziesz tego żałować  Ale oto twój nowy wpis. Ostatni był rok temu, remember? So, here we go again... Chwila w głowie nastolatka. Tylko dla widzów o mocnych nerwach!

Maju, jak się czujesz?
no, beznadziejnie, no. 
dojrzewanie robi swoje. moje hormony stepują w glanach nabitych kolorowym szkłem do rytmów „Pastempomatu” cover by Sławomir. krzyczę, piszczę, wydaję z siebie nieokreślone dźwięki, skaczę, tupię, śmieję się, płaczę i znowu krzyczę i piszczę i krzyczę. czasami wcielam się w rolę nAjBaRdZiEj TyPoWeGo NaStOlAtKa, czyli, aż wstyd się przyznać, wszystko kojarzy mi się ze zbliżeniemintymnym-następującypomiędzydwojgiemludziprowadzącymdozapłodnieniazarażeniasięjakimśsyfembądź-rozpademwieloletniegozwiązku.
się przynajmniej nie chichram jak debil na *słowa opisujące ludzkie narządy rozrodcze* i nie dzielę się ze wszystkimi wokół swoimi przemyśleniami. 
mam humory, które noszę na sobie, jak ubrania. dzisiaj jestem pesymistką, memującą z depresji i warującą od tego Sławomira i „Pastempomatu” (kurde, kocham tę piosenkę). więc wpis będzie… hmm… no, nie będę tą dojrzałą nastolatką sprzed roku.

Co chciałabyś dostać w prezencie?
pewność siebie i koniec okresu dojrzewania, eee… wszystkie książki od Niekrytego Krytyka, może jakiś hajs, albo więcej hajsu. 
poprosiłabym też zmianę płci, albo ewentualnie operację zmniejszenia biustu.
*to serio nie jest śmieszne, ja w wieku trzynastu lat miałam większe cyce od własnej matki.
ja potrzebuję pomocy*
o. bilet do USA, do stanu Uath i palnięcie Brandona Mulla jego własną książką w łeb.

Co ostatnio czytałaś fajnego? Albo oglądałaś? Twój ulubiony film/książka?
ostatnio przeczytałam „Smoczą Straż: Gniew Smoczego Króla” wyżej wspomnianego Mola książkowego. i powiem jedno: nienawidzę gościa. nienawidzę książki. nienawidzę postaci.
czekam na kolejną część, bo nie wytrzymiem, halyna.

ulubiony film? 
pytania o ulubione rzeczy są głupie. 
w końcu to, co mogę nazwać „ulubionym” zależy od mojego nastroju, chęci do życia, pogody, ostatnio przeczytanych, lub obejrzanych dzieł, itp…
dlatego odpowiem filmem, który bardzo lubię:
„Życie jest piękne”, choć „Zielona Mila” też jest wysoko.
ja sama za bardzo nie oglądam filmów, czasem się zdarzy, ale przeważnie czytam. no, nie jestem statystycznym Polakiem.
książka, którą bardzo lubię? prócz moich własnych, to trochę ich tam jest. seria „Baśniobór”, „Zwierzoduchy”, „Harry Potter”, „Pan Lodowego Ogrodu”, „Marzi” (tak btw to wszystko są serie) i „Dynastia Miziołków”. lubię sobie wracać do tych dwóch ostatnich. taki mam przypływ nostalgii, cały czas mnie śmieszą, cały czas mnie wciągają. lubię je.

Co chciałabyś w życiu robić?
pić. jeść. spać. jak tamagoczi. tylko pić. jeść. spać.
i oglądać yt. mam nadzieję, że Niekryty będzie dalej nagrywał, bo bez niego jakoś czarno to widzę to jutubowe uniwersum. ten jego zwrodnialczy humor wywołuje u mnie banana na twarzy, a jego tyłek na brodzie sprawia, że pozbywam się wszelakich kompleksów na temat mojej gęby.
jeszcze są tam jakieś marzenia o pisaniu i rysowaniu, ale… no, bądźmy szczerzy, moje szanse są dosyć… nikłe.


Czy jesteś szczęśliwa ze swoją rodziną?
nie.

żartuję, tak.


ale czasem nie.


ale w większości jednak tak.

Jaką radę dałabyś teraz swojemu bratu?

Piotrek, pamiętaj… JAK GRASZ W SKYRIM I JESTEŚ PRZY TEJ ZAGADCE Z ĆMĄ, NIEDZIWIEDZIEM I SOWĄ I UDA CI SIĘ TO ROZSZYFROWAĆ, TO ZAPISZ, ZANIM WEJDZIESZ DO TEGO TUNELU, BO ZAATAKUJE CIĘ MASA POTWORÓW I MOŻESZ ZGINĄĆ I POTEM POWTARZAĆ TO WSZYSTKO OD NOWA.
i nie czytaj fanfiction o Harry’m Potterze. tego możesz pożałować. 



a tak na serio, nie daj się stłamsić i wmówić sobie jakiś bzdetnych ideałów „prawdziwej męskości”. nie patrz na wyidealizowanego instagrama, czy cokolwiek, co będzie popularne za Twoich czasów. nie daj sobie wmówić, że masz być taki, czy taki, tylko bądź tym, czym jesteś (no chyba że jesteś psychopatycznym mordercą, albo chamem. wtedy bądź czymś innym). nie pozwól tłumowi przejąć kontroli nad swoim życiem. myśl i słuchaj, jak chcesz; dyskutuj. 
pamiętaj, że każdy z nas jest inny, a to, że inni są trochę bardziej, wcale nie uprawnia Cię do tego, żeby ich wyśmiewać. 
i rozmawiaj z rodzicami. my mamy akurat zajebistych, więc korzystaj.


i jak zostaniesz bogatym biznesmanem, to nie zapominaj o swojej biednej siostrze, która Ci takie mądre rady prawiła…

Gdybyś była królem świata, co byś zarządziła?
zarządziłabym anarchię i spokojnie obserwowała sobie jak ta „władza w rękach ludu” niszczy nasz świat. i tak powoli zmierzamy ku zagładzie, a każdy dzień przybliża nas do autodestrukcji, więc czemu tego procesu nie przyśpieszyć i pozwolić tym biednym delfinom męczyć się trochę krócej? a poza tym, czy nie śmieszne byłby oglądanie tych nędznych ludzi, walczących o swoje nędzne życie na tym świecie, jak w klatce?
wystarczy się cieszyć, że nie mam skłonności totalitarnych.

Co lubisz w sobie najbardziej, a co byś zmieniła?
lubię: eee
co bym zmieniła: wszystko

Co cię wkurza najbardziej?
ojojojojojojjoojojo, tera się zacznie.
a więc denerwują mnie:
stereotypy.
ludzie, którzy nie kupują biletu, a potem mają pretensje do kontrolerów, że dostają kary.
moje bffffffffffffffffff, kiedy chcą mnie zmusić do czytania fanfików o Harry’m Potterze.
ludzie, którzy stosują dOwÓd aNeGdOtYcZnY jako prawilny dowód na poparcie swoich tez o ludziach, z którymi poglądami się nie zgadzają (patrz: lewica vs. prawica).
ludzie, którzy wyciągają skrajne przypadki i na ich opinii robią sobie opinie o danych grupach społecznych.
Brandon Mull.
ludzie, którzy najpierw kupują sobie pełno jedzenia, żeby potem połowę wyrzucić.
ludzie palący w miejscach publicznych.
ludzie palący przy dzieciach.
w ogóle ludzie palący.
ludzie, którzy przychodzą na plażę z całą rodziną i znajomymi (w czym nie ma nic złego, jednak), tylko po to, żeby potem chlać, puszczać głośno muzykę, krzyczeć i jeszcze najlepiej wchodzić z dziećmi po pijaku do wody.
ludzie, którzy gderają „KiEdYś To ByŁo, TeRaZ tO nI mA” na poważnie. 
ludzie, którzy nie szanują starszych.
homofobi-katolicy, którzy krzyczą (jakże zgodnie z przykazaniem miłości i nauką Kościoła) „PeDaŁy Do GaZu”.
w ogóle homofobi.
rasiści.
antypolscy Polacy.
politycy.
lewaki.
narodowcy.
„polskie obozy śmierci”.
ludzie, którzy nie znając polskiej historii mówią, że Polacy gówno przeszli.
ludzie, którzy stopniują i wartościują cierpienie.
ludzie, którzy przekrzykują się, kto miał gorzej.
ludzie, którzy uważają, że Polacy nie pomagali Żydom
moja była klasa.
ludzie, którzy twierdzą, że jak zwyzywają mnie i moją religię, to zmienią mój światopogląd i stanę się wojującą ateistką (patrz ateiści vs. chrześcijanie\jakakolwiek inna religia, chrześcijanie vs. jakakolwiek inna religia, jakakolwiek inna religia vs. jakakolwiek inna religia)
ludzie w komentarzach na plotku.
moje hormony.
ludzie, którzy palą śmieci.
debili, którzy krytykują zbrodniarzy wojennych, a potem rozwieszają linki śmierci na trasach motocyklowych, lub rozrzucają kiełbasy z gwoździami po parku, żeby zabić bezpańskie psy.
potwory, które maltretują ludzi lub zwierzęta, bądź to i to.
ogólnie ludzie.
ludzie, którzy uważają, że biseksualiści są po prostu niezdecydowani.
jakieś dziwne stworzenia, które nie chcę pozwalać ludziom nawet mieszkać razem i mieć podzielności majątkową (choć to, do jasnej cholery, nawet nie wpływa na życie tych stworzeń).
lemingi, które uważają, że kary śmierci za homoseksualizm są jak najbardziej w porządku i powinno to obowiązywać na całym świecie.
ludzie, którzy tworzą obozy, w których torturuje się gejów.
ludzie, którzy ciągle gadają o gejach.
gówniarze, które uważają, że bicie dzieci jest w porządku.
** które biją własne dzieci.
dzieci, które biją rodziców (takie już bardziej nastolatki).
kosmici popierający niewolnictwo.
bzdury o PrAwDzIwYm MeNsZcZyŹnIe, lub PrAwDzIwEj KoBiEcIe.
ludzie, którzy ciągle proszą o serce w komentarzach na yt.
Janusze, którzy twierdzę, że „nie no, te lesbijki to fajne takie, ale ci geje to FUJJ, PANIE, JAK TAK MOŻE BYĆ, ŻE CHŁOP Z CHŁOPEM”.
ludzie, którzy cały czas na wszystkich narzekają.
ludzie, którzy po 23 świecą mamie światłem ekranu laptopa po oczach.
ludzie, którzy robią długie listy o rzeczach, które ich wkurzają.


Twój ulubiony dowcip:
Moje życie.

1
komentarzy
avatar
co ja brałam xdd
~Maja
Dodaj komentarz

Taki moment z rana: korzystając, że chłopcy w postaci męża i syna są zajęci w łazience nauką sikania po męsku, nie wchodziłam, nie przeszkadzałam, tylko wyszłam po prostu do sklepu. Tak szczerze powiedziawszy, to nie tylko nie chciałam im przeszkadzać, ale też marzyło mi się wyjść tak ot, bez zapewnień, że zaraz przyjdę, że to że tamto i sramto, ale wracając do tematu: mąż wiedział, że idę do sklepu, pewnie słyszał jak wychodzę. No i idę spokojnie, zakupy robię spokojnie, nie poświęcając najmniejszej myśli temu, co tam się może dziać w domu, bo co też niby, i nagle sobie patrzę, głowę podnoszę znad regału a tu mój synek drepcze do mnie i pyta głośno ''Mamusia, dlaciego uciekłaś od Piotjusia?!'' Za nim idzie mój mąż i tylko ręce rozkłada w stylu ''no co ja mogłem poradzić, on chciał do ciebie..." I dodał tylko, że jak Piotrek wyszedł z łazienki, to był przekonany, że mama uciekła od niego. I on mnie musi koniecznie znaleźć. Tak w sumie to chyba wiedział, że jak przyjdzie do sklepu to coś dla siebie znajdzie i rzeczywiście, dałam się naciągnąć na gazetkę hot wheels. Taki zabawny momencik

0
Dodaj komentarz

- Piotrek, twoje sniadanko.
- Ja ciem mjeczko, nie śniadanko!
- Masz zjeść owsiankę, inaczej nie dam mleczka. Musisz jeść, żeby mieć siły.
- Ale ja mam duzio siły! Jeśtem tego pewny! Napjawdę!

I co tu powiedzieć... I czy dwa gryzy owsianki załatwiają sprawę śniadanka??? Według mądralińskiego Pietruchy tak. Ja się jeszcze trzymam i nie poddaję i od rana tak dyskutujemy. A jeszcze z owsianką jest najmniejszy problem... Z czego te dzieciaki żyją?!

Albo inna rozmowa: w poniedziałek idziemy do sklepu i Piotrek mijając pocztę, gdzie można też kupić zabawki woła, że on strasznie chce autko, i traktorek, mama! Ja ciem! Nie, nie mieliśmy w planie zakupów autka, nie mam go na liście, no przykro mi. Chwila płaczu i przeszło, niby zapomniał. A we wtorek, na drugi dzień:
-Piotrek, idziemy zaraz do sklepu, dobrze?
-Yhm. A cio kupimy?
-Pomidorki, ogórki, bułeczki...
-I dzisiaj moziemy kupić teś autko? Pjawda? Moziemy?
No pamiętał skubany. Jeszcze dyplomatycznie mówię, że się zastanowię, ale w głębi duszy wiedziałam, że się zgodzę

Jak już mały dostał swoje autko to pół dnia bawił się w jego odpakowywanie. Wyciągał i chował z powrotem i tak w kółko. 

My sobie też zrobiliśmy prezent. Miałam odłożone pieniądze na wyjazd wakacyjny, który nie udał się, i kupiliśmy rzutnik, czy jak to się tam fachowo nazywa i możemy sobie filmy oglądać na ścianie. Wolałabym wyjazd... I wolałabym nie żyć w niepewności, co się stało? Pozostaje mi czekać na wieści. I oglądać... Najszybciej psi patrol, hehe.

Zamawiałyśmy z  Mają książki do szkoły, piszę o tym, bo było to wydarzenie na pół dnia pracy, szperania po internecie, szukania po tytułach, po autorach, o rany... Ostatecznie mamy prawie wszystko, bo nie mamy chemii - nakład się skończył, jak będzie nowy, to dostaniemy powiadomienie, i ostatecznie przyjdą 9 września, bo pod wtedy będzie zakończony druk podręczników do polskiego czy historii. Także tak... A na same książki wydałyśmy już 400 zł. I to przeciez nie wszystkie, bo nie znalazłyśmy książek do fizyki i edb, bo ciągle coś się nie zgadzało i trzeba będzie już we wrześniu w szkole dopytać. Przypomina mi to ''Brulion Bebe B.''  

I tak sobie wakacje mijają... Mam już przygotowane materiały do drugiej klasy, wybrane projekty, w których chcę wziąć udział... Kupiłam w promocji sukienkę na jesień za 20zł (z mohito), i parę innych już nie z promocji, licząc że podwyżka naprawdę przyjdzie... Mam na oku parę bluzek dla Mai, muszę tylko się po nie wybrać. Piotrek jest szykowany do przedszkola, idzie 19 sierpnia, żeby mieć spokojnie dwa tygodnie adaptacji, i mały się cieszy. Kończę, bo mi wisi ktoś na klawiaturze i domaga się bajek. Jak ogląda, to często daje sobie wcisnąć trochę jedzenia, wiem, że niby tak się nie powinno, ale trudno. Wątpię, żeby to samo powietrze było takie odżywne!

***** - 12:30, jednak Piotrek jest coś chory. Wczoraj był jakiś dziwny, śpiący i bez energii,  w panice dałam mu syrop, chociaż nie miał temperatury , tylko stan podgorączkowy, dziś rano było dobrze, ale już teraz znów jest cieplejszy, śpiący i taki spokojny, oczka ma nieswoje... A co jakbyśmy jednak wyjechali?! 

0
Dodaj komentarz

Kolejny etap - Piotrek bawi się z sąsiadem na dworze, ja tylko wyglądam przez okno, czy wszystko gra... Albo - jak teraz - siedzę z laptopem na kolanach i spokojnie piszę, siedząc w oknie. Obok na parapecie studzi się masa na ciasto czekoladowe, będzie z wisienkami. M. śpi, ma urlop. Planów żadnych nie mamy, ot, wystarczy, że jedne się nie udały, i wciąż męczy mnie pytanie dlaczego, wyobrażam sobie przeróżne możliwe powody i - nie wiem. Ale jest na bieżąco dużo spraw do załatwienia i we dwoje łatwiej. Jutro jadę z Mają coś załatwić i nie muszę brać Piotrka i już jest łatwiej. A co załatwić, to na razie nie powiem, nie zapeszam  Będzie zmiana, oł jes! 
Piotrucha codziennie się pyta, czy to już dziś idziemy do przedszkola. Chyba sobie jakoś to przedszkole zbyt optymistycznie wyobraża! Opowiadam mu, w miarę szczerze, jak tam jest i nic go nie zniechęca, wciąż nie może się doczekać, optymista jeden.

***
Po godzinie, czy dwóch.
Miał być obiad, były krzyki i suchy chleb. To niejedzenie to kara za coś! Suchy chleb na obiad, super. Ale już nie mleko, mleko ograniczyłam trochę, bo Piotrek wolał je od każdego normalnego posiłku. Mleko jest rano i wieczorem, koniec kropka. No chyba, że mały jest zmęczony... Albo czymś przejęty... Albo jest dzień pełen zamieszania i nie mam akurat suchego chleba pod ręką... No ale tak to ograniczam!

Ale tu się przyjemnie siedzi, jest lekki przeciąg, patrzę na sierpniowe kwiaty w ogrodach, na dojrzewające jabłka - odpoczywam. A z domu pachnie ciastem czekoladowym, z wiśniami, z mąką gryczaną, może tak przemycę trochę jakiś wartości odżywczych. A jutro zrobię z marchewką, hehe. 

Rozmowa z ostatnich dni: wieczorem, przy usypianiu Piotrka (ogólnie on po prostu kładzie się w naszym łóżku, kręci się, słucha rozmów albo kołysanek i po prostu zasypia a wtedy go przenoszę do jego pokoju), światło już zgaszone, jest około 22, naprawdę już najwyższa pora spać, a ten domaga się jeszcze setnej porcji mleczka. Więc mówię:
- Piotrek, śpij już, proszę cię, zamknij oczka i śpij.
- Ale ja ciem mjećko!
-  Już piłeś, pamiętasz?  Spij.
- Ale ja ciem jeście! 
- Dobrze,  zrobię ci jak policzę do sześćdziesięciu i nie będziesz jeszcze spał, dobra?
Ciszę uznaję za zgodę i zaczynam usypiająco - w moim mniemaniu - liczyć, do sześćdziesięciu, do dziewięćdziesięciu, cisza, szeptem kończę 93, 94... Myślę sobie, udało się, zasnął! Powoli wstaję z łóżka i słyszę:
- Mama, skończyłaś? To tejaz zjób mi mjećko!
Wariatkowo!

0
Dodaj komentarz

Dr Jekyll and Mr Hyde - to w skrócie mój synek... Najpierw człowiek się rozpływa, jaki to on grzeczny, mądry, tak, proszę pani, da się z nim dogadać, on spokojny jest, od maleńkości taki, oczywiście. A za chwilę taki ryk jakby co najmniej koniec świata ogłoszono i popkornu nie dano. 
Ale jak na pierwszy dzień w przedszkolu - było SUPER! Opiszę później!

0
Dodaj komentarz

Więc było wczoraj tak: dzień przepełniony emocjami. Aż za mocno. Najpierw rano musieliśmy iść na pobranie krwi, czym ja się strasznie denerwowałam, jak Piotrek to zniesie, że będą ryki, wrzask i rzeźnia, a tu - łał, niespodzianka! Albo jakiś wampir z niego będzie, bo wpatrywał się zafascynowany w widok kapiącej do próbówki krwi. Zero płaczu. Wyszliśmy z przychodni, to sobie pod nosem podśpiewywał,  trala la la. To idziemy raźno do przedszkola, tego wyczekanego, dni skreślaliśmy w kalendarzu, że to już niedługo będzie... Ja przyspieszyłam trochę adpatację, żeby miał na spokojnie dwa tygodnie czasu, no i wczoraj był jedyny nowy, a nie że przyszło naraz tysiąc dzieciaków i każdy chciał zainteresowania. Piotrek dał nogę w zabawki i tyle go widziałam. Pokręciłam się po holu, poczytałam o pomidorowych na obiad, ogłoszenia, imiona dzieci na szafkach, pogadałam chwilę z panią i mówię, że może jednak przyjdę za godzinkę, po co mam tak stać, jak Piotrek w ogóle mnie nie szuka - twardziel - a telefon jakby co to pani ma. W moim scenariuszu, to mój synek miał co chwilę chwytać mnie za rączkę, wołać, pokazywać coś, no choćby szukać mnie wzrokiem, a ten czort nic - na moje ''Piotrek idę, wrócę po śniadanku, dobrze?'' ledwo podniósł wzrok błędny znad zabawek i pokiwał głową, jak w transie. No to poszłam. Telefon trzymałam w ręku, niemal pewna, że zaraz zadzwonią, że jednak on potrzebuje potrzymać mnie za rączkę, ale nie! Jak wróciłam, pani zdążyła mi powiedzieć, że ZJADŁ ŚNIADANIE (szok!) i śpiewał w kółku z dziećmi, no super! Tylko wtedy pojawił się inny problem. Hm, jakby to ująć delikatnie, Piotrek miał lekkie opory i wątpliwości, czy w domu jest równie ciekawie i ekscytująco... Czyli wrzeszczał na całe gardło ''Ja nie ciem do domku! AAA!!!'' Wrzeszczał tak całą drogę. Wrzeszczał przed domem. Wrzeszczał w domu. Jakby był w amoku. Ja zaczęłam wrzeszczeć. Dobrze, że nie skusiłam się na opcję klapsa w dupę na uspokojenie, nie, udało mi się, ale na któreś ''Ja nie ciem być w domku'' zaczęłam po prostu krzyczeć, że może sobie iść na ulicę, proszę bardzo. 
No w końcu to ja wyszłam. Maja i M. zostali, im się ten radosny nastrój nie udzielił, na szczęście. Jak wróciłam, Piotrek spał. 
Za dużo emocji po prostu...
Po drzemce już wszystko było dobrze. 
No, zobaczymy dalej...

0
Dodaj komentarz

No chciały dzieci drugiego kotka, to czemu nie, pomyślałam... Drugi kotek jest, śliczny, czarno - biały, uroczy psotnik, sam koci czar i urok... Dzieci zachwycone, a jakże! 
A co mam ja??? Otóż dziś rano do kuwety dorwał się Piotrek, ale fajny piasek, na moje stanowcze nie wolno Piotrek stanowczo w piaseczek wsadził swoje autka, dobra, nie będziem dyskutować, chłop wie, czego chce, to mu nasypałam żwirku do miski dużej, niech się pobawi. Ja chociaż kawę wypiję poranną. Ale do zabawy wkrótce dołączył kotek - Bułka się zwący - i uznał, że w tej misce jest stanowczo lepszy piasek do siku niż w jego kuwecie i dawaj ogon do góry i siuuuu.... To kawę chcąc nie chcąc odstawiłam, kota przełożyłam do JEGO kuwety, Piotrka odsunęłam, autka wyjęłam i poszłam do łazienki czyścić miskę. Do prania miskę. Wyczyścić z kocich siuchów. Przy okazji patrzę, druga kuweta też jakby do czyszczenia... Oddech i sprzątam, szoruję, wyrzucam, łopatkę czyszczę od klejącego się żwirku, podłogę wycieram, wchodzę do pokoju, a tam oczywiście co? Kolejne siki do sprzątania, no jakże inaczej! Piotrek siedzi na tronie, zadowolony. Ja pitolę! 
Ale Bułka jest, jakby nie było, fajna
Musimy się szykować do przedszkola, po ósmej trzeba wychodzić. Mój dzielny synek zostaje już sam na dwie godzinki. Ale wczoraj było już bez płaczu i żadnej awantury, no i jak mnie zobaczył, że po niego przyszłam, to nawet do mnie przybiegł! I chciał mnie wciągnąć do sali, a jak mówię, że do domku idziemy, to już chciał protestować, ale mu szybko pomachałam przed nosem musem owocowym w tubce, to zamilkł, a za chwilę miał już dziób zatkany i nie pisnął, uff. 

0
Dodaj komentarz

Ostatni tydzień przed szkołą. Ja już myślami jestem w pracy, szukam wycieczek, lektury czytam  Ale dziś jeszcze będzie wakacyjnie - jedziemy nad jezioro. M. będzie zadowolony siedział na festynie a ja z Piotrkiem zadowolona z dala od festynu, nad wodą. Maja woli być w domu. Ja tam mam dosyć siedzenia w domu! Chociaż mój ostatni pomysł - w stylu jest piękna pogoda, nareszcie, masz urlop, mężu, pojedźmy sobie na przykład... do Gdańska? O, do Sopotu, na molo! No i chyba zaćmienie umysłowe nas dopadło , bo pojechaliśmy... Fuj. Po prostu fuj! W pociągu gorąco, wszędzie tłok i kakofonia, każdy sklepik swoją muzyczkę uskutecznia, i ten smrodek, jak się dochodziło do plaży... ja miałam wrażenie, że to same siki śmierdzą, uciekaliśmy na końcu w popłochu, z Piotrkiem na czele, bo tez mu było już źle. Sezon to straszna rzecz  Ale nie mogę się doczekać, żeby nie pojechać jesienią. Albo zimą. 
Idę się wyszykować, może nawet mój strój przedpotopowy wyciągnę, chociaż przez wakacyjne siedzenie na dupie przytyłam, ale w gacie od stroju się wcisnę. I będę sobie powtarzać, że cellulit jest sexy. Obym tylko nikogo ze szkoły nie spotkała, hehe.

0
Dodaj komentarz

Nie wiem, ile mi się uda napisać, zanim coś mnie nie poderwie, ale spróbuję. Od rana zabieram się za laptopa a tu: szukanie karty do bankomatu, ubieranie Piotrka, bo na szczęście już zimno się robi i ''apetki'' - skarpetki trzeba ubrać, kot Pan Bułka jeść sobie życzy, i jak już siedzę i chcę pisać, to Maja przesyła wiadomość, gdzie można kupić brakujące podręczniki do szkoły, to zaraz od razu będę zamawiać. 
Moja córka licealistka. Nie powiem, coś na kształt wzruszenia mnie ogarnia na dźwięk tych słów... Z niedowierzaniem. Takie jesteśmy stare?! Obydwie? I przypominam sobie własne uczucia z dni, kiedy zaczynałam tę szkołę - tę samą, co teraz moja córka. Jak bałam się, i nie mogłam doczekać jednocześnie. Em. powtarza jej ciągle, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie i ma się uczyć pierwszy miesiąc to potem będzie miała spokój, hehe. Maja chyba się cieszy że już w końcu wszystko ruszyło i nie musi siedzieć i się denerwować tylko może działać.

Ja zresztą tak właśnie się cieszę. Te wakacje nie były zbyt udane, dobrze, że już się skończyły. Jeszcze pewnie będę odszczekiwać te słowa

Dużo bym dała, żeby wiedzieć, co Piotrek myśli o przedszkolu. Jak tam jest, to wszystko ok, panie mówią, że czasem spyta, gdzie mama, czasem lekko zapłacze, ale nie zgłaszają większych problemów, na zdjęciach też widzę, ze się bawi, że robi prace, widzę tę jego skupioną minę, jak stara się słuchać i robić co trzeba... Ale w domu chwile protestu też ma, ''ja nie ciem'' też. Bunt i wyrażanie złości - jest, stanowczo! I teraz dopiero zaczęło się naprawdę  ''ja sam''. Ale to dobrze, bo ja bym go chętnie wyręczała, bo szybciej, ale już wolę poczekać i dać samemu, niż słuchać tego pisku, więc natura wie co robi, obdarzając dzieci takimi głosikami. 
Idę się ubrać, bo w piżamie siedzę, a czas leci. Wdech i wydech, będzie dobrze... 

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}