Dobrze, że cały tydzień wychodziłam na długi spacer, bo weekendowa pogoda... ech, szkoda gadać
Ale mam dobre wieści do zapisania z frontu Piotrusiowego rozwoju:
*nie boi się zostawać z babciami i dziadkami
*coraz więcej próbuje mówić - naśladuje w swoim smerfusiowym narzeczu różne intonacje, natężenia, patrzy uważnie na usta, czyjeś oczywiście, nie swoje, i próbuje powtórzyć co widzi. Najczęściej kończy się to wspólnym pierdzioszkowaniem i obślinieniem
*pokazuje, jaki duży jest. Taaaaki duży!
*uśmiecha się do mamy czy taty czy Mai na zdjęciach
*lubi chodzić za rączki, a na czworaka prześcignąłby pędzący pociąg
*dużo bawi się teraz we wkładanie i wyjmowanie różnych rzeczy z różnych pojemniczków: w wiadereczku po twarogu trzymam teraz łyżeczki, łatwo je podać do takiej zabawy, ciągle zbieram podkładki do kubków z podłogi, a za chwilę znów są porozrzucane, klocki krążą po różnych pudełeczkach, no i wyciąganie chusteczek i wciskanie ich z powrotem na siłę - fajnie się potem dmucha nos w taką wymiętoloną chusteczkę..., wyciąganie prania z miski, też zajmujące
*chyba pokazuje oczka i nosek, ale to jeszcze do przetestowania, u mnie pokazuje a mężowi tyko okulary ściąga i udaje, że pytania nie słyszy
*schodzi tyłem z łóżka, chociaż co jakiś czas na główkę też próbuje, a co!
*po południu najchętniej by spał i spał, jest ciemno, ciepło, szumi deszcz za oknem, to sprzyja milutkiej drzemce, tyle, że ostatnio pora wieczornego spania przesunęła się w stronę 21-szej. Ale nie jest to takie złe, zdarza się nawet, że noc mały prześpi z jedną pobudką! Ale i tak, czasem budzę go po południu, żeby mu się wszystko nie pokręciło. Moja siostra mówiła, że jej córcia ma tak samo, ciężko ją dobudzić po drzemce, a ma już 2,5 roczku.
*postępy na tle jedzonka - wszystko w porządku, cytrusy nie uczulają, coraz więcej obiadków jemy razem, lubię to! Czasem łapię się na tym, że myślę sobie, że dla Piotrusia muszę zupkę zrobić, albo czegoś mu nie dawać, ale nie! już można! On już prawie roczek ma! Jeszcze nic smażonego nie jadł i nic z czekoladą. Nawet herbatkę owocową z cytryną i odrobiną miodu dziś spróbował, smakowało No i gluten będzie testowany, po roczku i po szczepieniu. Na razie o tym nie myślę. Za dużo przynajmniej.
I wpis dla mnie na pamiątkę - wczoraj byliśmy prawie całą rodziną na występie Lord of the dance- taniec irlandzki. Fleciki, skrzypce, stepowanie - na żywo, takie rzeczy podnoszą na duchu. Nawet jak pogoda nie rozpieszcza i organizacja coś szwankuje a kawa z automatu jest do wylania

tytuł: Motyle w brzuchu
autor: zielińska