Uff, jest wieczór i mogę posłuchać czegoś innego niż stary Donald ija ija jo albo dziwnej piosenki o jagódkach, co to najpierw śpiewają, że są jagódkami a potem że się jagódek najedzą i jagódkami wysmarują, mogłyby się zdecydować! Teraz leci jakiś koncert, nie słuchałam uważnie, ale śpiewa Kortez i jest od razu milej. Gdyby jeszcze mój M. nie wyżarł sam wszystkich orzeszków solonych, to byłoby w ogóle super, ale nic, zawsze to mniej kalorii. Choć i tak jestem urażona! Nawet się obżartuch nie spytał! Nie wiem, kto będzie miał niedługo większy brzuchol - tata czy syn, bo rywalizują ostro. Piotrek właściwie je już wszystko poza schabowym w panierce i bigosem i co go wezmę na ręce, to pokazuje w stronę lodówki i muszę ją otwierać, mały robi przegląd, i zwykle coś sobie znajdzie, a to kawałek sera, a to trochę ogórka kiszonego, odrobinkę paróweczki a jak lodówka pusta, to zawsze zostaje jabłko. Jabłka to moje dzieci kochają po mnie, ja darzę jabłka miłością największą, najmocniejszą, nieustającą i aż mnie czasem zęby swędzą, na samą myśl o jabłku... I Piotrek coś chyba też tak ma
Piotrek ostatnio odkrył też inną miłość w swoim życiu - laptop i piosenki... Nie włączam mu na niczym innym, ani na komputerze, ani w telefonie, i na całe szczęście, bo laptop wystarczy schować i wyjąć raz dziennie, ale wtedy to jest jak czary... Jak tylko zaczyna się pierwsze ija ija jo to dziecko nieruchomieje, uśmiecha się jak ja do czekoladowego ciasta i jest po prostu ideał, pełnia szczęścia! Tylko moment wyłączenia bywa ciężki, ale zrobiłam tak, że wygaszam ekran i piosenki lecą dalej, tylko nie trzeba wpatrywać się w migocący ekran. W końcu same piosenki, choć nie zawsze logiczne i mądre, nie są czymś złym. Chyba że ta o jagódkach. Ona jest naprawdę dziwna... I muchy w mucholocie też nie lubię
Zastanawiałam się ostatnio, co ja dodałabym do rankingu męskich powiedzonek, które tak mile i kojąco wpływają na nasze kobiece uszy. U mnie na pierwszym miejscu 'ulubionych' słów byłoby 'ale o co ci właściwie chodzi?' Matko, ile ja się nadenerwowałam przez te słowa! Tłumaczysz, wydobywasz z zakamarków duszy swoje tajemnice, ubierasz w słowa swoje najtajniejsze lęki, no rzucasz się na głęboką wodę mając nadzieję, że ten twój wybrany ukochany rzuci się za tobą albo chociaż koło ratunkowe rzuci, a zamiast tego słyszysz 'eee, ale że co?'... Ja przestałam różne rzeczy tłumaczyć. Po co się topić, pod tą wodę to ja już nie wskakuję. Albo jak chłopu na miedzy mówię 'Bo tak. I już'.
I jeszcze baaardzo lubię rozmowy typu: 'przecież nic mi o tym nie mówiłaś!', a jaWIEM, że mówiłam. A on WIE, że nie mówiłam. Wtedy focha mamy obydwoje, tragedia iście antyczna, nie da się dojść do prawdy...
Jutro poproszę M. o listę moich zdań, które on najbardziej lubi i właściwie dla których się ze mną ożenił




