zaczynają się pierwsze schody. Erykowi ropieje prawe oczko. od wczoraj intensywniej przemywamy, w tym również solą fizjologiczną, dodatkowo obywatel został ubezwłasnowolniony (czytaj: ubrany w niedrapki), bo prawdopodobnie to stąd to wszystko. przy karmieniu zaobserwowałam, że non stop pchał w to oko rączkę a i pewnie robił to przez sen, jak nie patrzyłam. na chwilę obecną oczko jakby się poprawia. bardziej martwi nas zaczerwienione prawe jądro (od strony odbytu). zaczerwienienie jest takie nieco jakby szkliste i nic nie pomaga. dodam, że tak poza tym nie ma dosłownie żadnych zaczerwienień, więc nie sądzę, aby to był brak higieny, ale nie wykluczam, że coś robimy źle. Mąż dzwonił rano do przychodni, ale na dzisiaj nie ma już wolnych miejsc (mam nadzieję, że tak nie będzie zawsze), ale recepcjonistka obiecała przyspieszyć wizytę położnej, cóż... zatem czekamy. na razie jestem względnie spokojna bo patrząc po Eryku nie widać, aby oczko, czy jądra jakoś specjalnie mu dokuczały, inaczej by to chyba? jakoś okazywał.
tytuł: myśloodsiewnia
autor: kropka_