avatar

tytuł: Na huśtawce

autor: gosia81

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być wystarczająco dobrą mamą. Żaden tam ideał i omni-matka. Mam nadzieję, że dam dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, miłość i dobry przykład walki o spełnienie swoich marzeń.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Sia la la la. Huśtawka: szok, niedowierzanie, a po chwili błogi spokój... Tak, wierzę, że wszystko zakończy się happy endem :)

Hej, melduję, że oto jestem w domku od wczoraj od 18.00 z Drugim Synkiem, który urodził się siłami natury w poniedziałek (03.11.2014) o 16.30. Ważył 3800 gram, długi na 58 cm, dostał 10 punktów w skali Apgar.

Poród był szybki - o szczegółach napiszę później, bo Mały budzi się na karmienie. Okazało się, że to nie jest żaden Tygrysek tylko WIELKI SMOK MLEKOPIJ, więc niedługo piersi mi chyba odpadną .

Jak zaśnie po karmieniu to napiszę coś więcej.
Jestem bardzo szczęśliwa, choć też bardzo zmęczona.

12
komentarzy
avatar
Ogromne gratulacje!!! Samych pięknych chwil z nowym członkiem rodziny. Pozdrawiam
avatar
Wspaniale!! Gratulacje!!! piekne imie Michaly sa wszystkie fajne chlopaki i super,ze porod tak szybko poszedl!!
avatar
Gratulacje!!! Super, że poród był ekspresowy, trzymajcie się zdrowo
avatar
No, czekałam na takie wieści. Witaj Michale. Gratulacje dla rodziców !!! Zdjęcie prosimy
avatar
Gratulacje!!! Odpoczywajcie i cieszcie się sobą :*
avatar
A ja obstawialam dziewuche no... Gratulacje! Witaj maluszku i gratulacje dla rodzicow! Buziole!!!
avatar
Gratuluję ~!~
avatar
A ja wlasnie obstawialam chlopaka jednak
avatar
Super... Rośnij Michałku mlekopijcu, rośnij. Gratulacje mamusiu.
avatar
Gratulacje !!!!!
avatar
serdecznie gratuluje kochana! drugi chlopiec! 2 strzaly w dziesiatke ja tez czuje ze bedzie drugi chlopczyk
avatar
gratulacje
Dodaj komentarz

Nie wiem ile mam czasu, zanim Mały się obudzi na kolejne karmienie. Zapewne będzie to tylko część relacji tego, jak urodził się Drugi Synek.

W poniedziałek 3 listopada około 9.00 zgłosiłam się do szpitala w Roztoce na KTG. Na zapisie nie było skurczy, ale że miałam już skończone 39 tyg. zbadał mnie lekarz (mega-jajcarz, luzak, wprawił mnie w bardzo dobry, optymistyczny nastrój). Okazało się, że po cichu zrobiło się rozwarcie na 6 cm i mam 'pełną gotowość bojową', czyli szyjka przygotowana, pęcherz już nisko, zaraz za nim główka dziecka. Lekarz zapytał mnie czy chcę urodzić, czy nie? Powiedziałam, że jeszcze nie - nie chciałam czekać w szpitalu na skurcze, więc pozwolił mi wyjść do domu, zaznaczając, że jestem tykającą bombą zegarową i on radzi mi wrócić, jak tylko poczuję pierwsze skurcze lub cokolwiek mnie zaniepokoi.

Byliśmy w 1/3 drogi powrotnej do domu, gdy mąż przekonał mnie, że lepiej będzie jak wrócimy do szpitala. Zgodziłam się - choć chciało mi się płakać - wydawało mi się, że tracę kontrolę nad swoim losem i znów inni 'forsują' swoją wersję, a ja poddaję im się biernie. Zadzwoniłam do lekarza, który mnie badał (dał mi swój numer na wszelki wypadek, mówiąc, że dobrze będzie gdy przyjadę do porodu na jego dyżur) i zapowiedziałam swój rychły powrót na porodówkę. Skomentował to słowami: 'oto mądrość kobiet', a później gdy zobaczył mojego męża na sali porodowej dodał: już wiem, kto tu podjął tę dobrą decyzję

Smutne myślenie przeszło mi szybko, bo gdy zajechaliśmy pod dom, około 10.45 już czułam skurcze. Poszłam wybrać sobie książkę do czytania, spakowałam kosmetyki, podjechałam do sklepu po gazetę (wydawało mi się, że znów będę rodzić dwa dni, więc szykowałam się na 'zabijanie czasu'). Po 11.15 zapisywałam już skurcze, które były nieregularne i prawdę mówiąc dosyć lekkie. Mogłam swobodnie rozmawiać z mężem i pisać smsy do znajomych

Do szpitala przyjęto nas około 12.30. Trafiliśmy na położną, na której widok pomyślałam: o nie, typ Dziuni, nie dogadam się z nią. No cóż na szczęście pomyliłam się dokładnie o 100% - babka okazała się świetna i bardzo pomocna. No a że przy okazji była po prostu bardzo ładna, elegancka i zadbana (szczupła blondynka, w pełnym makijażu i eleganckiej fryzurze), to już inna bajka

Pomiędzy 12.30 a 15.30 zrobiono mi zapis KTG, nawodniono mnie dwoma kroplówkami, poszłam na lewatywę (wiem, kontrowersyjne, ale ja sama bardzo tego chciałam i jestem zadowolona, że i tym razem było to w procedurze porodowej), wypełniłam papierki - śmiejąc się z formularza zgody na 'odbycie porodu'. Wszystko to działo się niespiesznie, w przyjaznej atmosferze, bez żadnego zamętu, w naszej sali porodowej. Skurcze były 'do wytrzymania', więc zdążyłam położnej opowiedzieć jak to było z pierwszym porodem i dlaczego chciałabym znieczulenie. Obiecała, że pogadamy o znieczuleniu po podaniu oksytocyny. Migałam się przed wejściem na sale porodową - wiedziałam, że kroplówka wzmocni skurcze i nie będzie już odwrotu...
O 15.30 podłączono oksytocynę - nie zeszła jeszcze nawet 1/3 butelki, kiedy skurcze stały się cholernie mocne - już nie mogłam rozmawiać, pchałam łapy pod zimną wodę, pytałam o znieczulenie. Położna więc mnie zbadała - za późno na znieczulenie - pełne rozwarcie! Przebiła mi pęcherz płodowy, bo utrudniał schodzenie główki do kanału rodnego.

Ze dwa skurcze jeszcze poturlałam się na piłce, potem przeszłam do parcia na kolanach, ale to nie było efektywne. O 16.15 wyszłam więc z oporami na znienawidzony fotel porodowy - myśląc, że znów czekają mnie godziny parcia w mękach. Nie wierzyłam położnej, która zwołała zespół i zapewniała mnie, że za chwilę urodzi się dzidziuś. Po około 10 minutach parcia poczułam ulgę - wiedziałam, że urodziła się główka. Na sali zrobiło się cicho - potem mąż mi powiedział, że Mały był zaplątany w pępowinę, która wokół szyi i barków utworzyła tzw. szelki, więc gdy położne to zobaczyły to nalegały na jak najszybsze kolejne parcie. Zmusiłam się jeszcze do wysiłku i po kolejnym skurczu urodziły się ramiona i cała reszta o godz. 16.30. Położna z pielęgniarką wyswobodziły Małego z pępowiny i obwieściły, że urodził się chłopiec, czego znów nie usłyszałam (sic!), bo cała dygotałam z emocji i dreszczy. Ale na szczęście mąż krzyknął głośno: jest Michał! Wtedy dotarło do mnie, że mamy drugiego synka

Mąż przeciął pępowinę i dali mi maluszka na brzuch. Płakał i szeroko rozdziawiał swoją buziunię. Taki śliczny i pyzaty, wydawał mi się kopią męża i Pierwszego Synka jednocześnie.

Potem jeszcze było parcie, by urodzić łożysko i ból przy szyciu drobnego pęknięcia pochwy (mam jakieś 3-4 szwy, dostałam znieczulenie, ale bolało, bo po prostu wszystko wokół było opuchnięte). Obyło się bez nacięcia (Alleluja!!!) - podczas porodu położna stosowała tzw. ochronę krocza, czyli mówiąc dosłownie: rozciągała je rękami w każdą możliwą stronę, co bolało chyba nawet bardziej niż same skurcze i parcie, no ale jak trzeba to trzeba...

Przykryto mnie kocem, podłączono kroplówki z oksytocyną na obkurczanie macicy i tak przeleżałam trzy i pół godziny na tym fotelu porodowym, bo musieli mnie obserwować. Dość mocno krwawiłam, więc lekarz mnie zbadał (najgorsze badanie ginekologiczne w moim życiu), by się upewnić, czy trzeba robić zabieg łyżeczkowania (pod narkozą). I znów mi się udało - lekarz powiedział, że jeszcze 200 ml krwi i zabrali by mnie na zabieg. Uff - tym razem szczęście dopisywało mi na każdym etapie. Podziękowałam położnej - popłakałam się normalnie ze szczęścia, że tym razem tak szybko i sprawnie mi poszło.

Mały w tym czasie był na sali noworodków na obserwacji - w tym szpitalu punktację Apgar przyznają dopiero po pełnych dwóch godzinach obserwacji. Mąż był cały czas ze mną, nie licząc dwóch krótkich wizyt u maluszka. Gdy zawieźli mnie na salę, czekała tam na mnie już kolacja. Gdy zjadłam przywieźli mi Małego i odtąd byliśmy już razem

To tyle na dziś. I tak udało mi się napisać wiele, choć pewnie później przypomnę sobie masę szczegółów, które teraz wydają się drugoplanowe.

To był dobry poród Jestem bardzo szczęśliwa i bardzo mocno kocham moich wszystkich trzech chłopaków!!!

1
komentarzy
avatar
Brawo Gratulacje!!! Widzę, że w Waszej rodzinie liter M króluje
Dodaj komentarz

Galeria fotek Drugiego Synka (usunęłam linki, same wiecie - rozumiecie).

5
komentarzy
avatar
Cudo chłopak. Ależ długą drogę przeszłyśmy. Na wspomnienia mnie wzięło jak zobaczyłam Michałka
avatar
cudownie,ze jestescie juz wszyscy razem!!! fajnie,ze synek ma brata,na pewno bardziej sie ciesz niz gdyby byla siostra i dobrze,ze porod tak sprawnie poszedl,do mnie tez wrocily wspomnienia tego dnia, gdy czytalam twoj opis.....i rzeczywiscie droga dluga, pamietam nasze starania....a teraz juz wszystkie jestesmy mamami....
avatar
no i chlopak dorodny!!! okruszek to chyba zle slowo, jest boski!
avatar
Zdrowy dorodny chłop Gratulacje jeszcze raz.
avatar
slodzinka doslownie! duzy babelek!
Dodaj komentarz

Galeria fotek (jak wyżej)

4
komentarzy
avatar
Śliczni chłopcy, a Miłoszek jaki blondas!!!
avatar
fajne chlopaki!
avatar
Cudne te twoje prawie 4 kg szczescia, az mi sie plakac chce, ach te post ciazowe hormony
avatar
Cudne te twoje prawie 4 kg szczescia, az mi sie plakac chce, ach te post ciazowe hormony
Dodaj komentarz

u mnie kondycyjny kryzys - mały śpi ładnie w dzień, ale w nocy to daje czadu i je non stop. Prócz zranionych brodawek, nadszedł niestety nawał pokarmu i boli już wszystko. Postrzyknęło mnie w plecach od wiecznego karmienia, na kibelku teŻ mam sensacje :/ Ogólnie spadek formy, bo śpię max 2-4 godziny dziennie. Oby Maluszek siĘ przestawił, bo chyba oszaleję na dłuższą metę.
No i starszak nas martwi - zaczęły się sceny zazdrości, bycie niegrzecznym i pytania czy jeszcze go kochamy... Trudne to wszystko, niech mija jak najprędzej.

Wczoraj łzy same mi się lały z oczu - zaczął się hormonalny bal...

3
komentarzy
avatar
Kochana, pierwsze 5 tygodni było dla mnie najtrudniejsze, wahania nastroju, hemoroidy przeplatane przez bezsenność, lęk na zmianę z radością.Fizjologia w kryzysie a psyche na karuzeli. Wiem że świadomość nie pomaga, ale minie i będzie lepiej
avatar
moze gosiu niech maz zajmie sie starszakiem okazujac mu jak najwiecej milosci? to problem w 90% rodzin, ja nawet swojego brata probowalam poduszka dusic u mnie naszczescie takiego problemu nie bedzie bo stas skonczy 12 lat 2 miesiacach po narodzinach szkrabach...ale jeszcze 4 lata temu nawet nie chcial slyszec o rodzenstwie a mial juz 7/8 lat a co dopiero twoj synek..mowcie do niego! u nas pomoglo, jak moj maz powiedzial do niego : jestes pierwszym i najwazniejszym dzieckiem, przez ciebie zmienilo sie nam cale zycie..i zazdrosc mu przeszla...pomalutku!
avatar
wspolczuje bolu brodawek....pamietam jeszcze ten bol,moja rada spij w dzien, a maz niech sie zajmie starszakiem, niech poswieca mu wiece uwagi, moze dajcie mu jakis prezent z tej okazji,ze zostal starszym bratem, slyszalam, ze takiemu dziecku trzeba pokazac jak najwiecej korzysci z tej sytuacji (np ze bedzie mogl malego wielu rzeczy nauczyc ) a nie strat, bo bedzie sie musial dzielic i bla bla bla....
Dodaj komentarz

U mnie z dnia na dzień inaczej - chyba lepiej. W szpitalu nie miałam na tyle mleka by się Mały najadał, dlatego podałam mu wtedy dwa razy buteleczkę mm po 75 ml.

Ale na początku laktacji sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie - teraz mam nawał pokarmu i mogłabym nim handlować, gdyby ktoś je chciał Piersi obkładam zimną, stłuczoną kapustą i nie zdejmuję stanika, bo piersi miałabym chyba do pępka albo na plecach - puchną w każdą stronę, jak im się pozwoli. Jak młody się zasysa to widzę wszystkie gwiazdy na niebie i zaciskam zęby by nie kląć, bo starszak słucha... Brodawki goją się, ale powoli - smaruję je kroplami własnego pokarmu.

Dziś noc była lepsza - ja poszłam spać o 22, a ze stękającym małym siedział mąż do północy. Potem Mały jadł tylko 5 razy, więc do wytrzymania. Za to u nas 'bal' jest z przebieraniem. Mały uwielbia zrobić kupę do nowo założonej pieluchy i robi to po cichu, więc trudno zorientować się, że nas nabrał i tak bidak czasem śpi z tą kupą

Mąż ogarnia starszaka Chyba będzie dobrze, Panie Boże - oby oby!

5
komentarzy
avatar
Kochana z czasem będzie coraz lepiej! Życzę Ci dużo sił i cierpliwości! Pozdrowionka i całuski dla Michałka!
avatar
O matko pamiętna kapusta z lodówki u mnie na jednej piersi a na drugiej gorąca pielucha żeby rozpuścić zator a w ręku książka "chcę karmić piersią" Brr, nie zazdroszczę Gosiu ale wszystko mija, minie i to. Ja jeszcze sutki bepanthenem smarowałam i mlekiem. Nie trzeba tego zmywać.
avatar
Gosiu bądź dzielna. Niedługo już będzie lepiej. Mi powiedzieli na SR że najlepsza maść która ładnie goi brodawki jest medeli, zawiera lanolinę - podobno świetna.
avatar
Bardzo ładna rodzinka
avatar
Kupie mleko w okazyjnej cenie ps. Lacze sie w kazdym bolu!!
Dodaj komentarz

Dziś święto w naszym domu - nasz 8 rocznica ślubu, 38 urodziny mojego męża i jego imieniny, że o Święcie Niepodległości nie wspomnę

Ale świętujemy skromnie - ciacho, soczek... Małemu w nocy odpadł uschnięty kikut pępka, akurat gdy przebierał go Tatuś - to chyba tak w prezencie dla Niego.

4
komentarzy
avatar
Gratulacje!!! 8 lat! i taki piekny prezent wszystkiego naj wam wszystkim
avatar
Kurcze miałam skomentować tu, a skomentowałam poprzedni. To jeszcze raz powtórzę,: bardzo ładna rodzinka
avatar
Ale święto!! miłości kochani życzę, prezent już macie
avatar
Sto lat rocznicowo! Szybko wam kikut odpadl!
Dodaj komentarz

Fizyczność (bez cenzury)

W piosence 'Niekoniecznie o mężczyźnie' zespołu Hey, był taki tekst: 'Fizyczność jego żałosna jest'.

No właśnie moja fizyczność jest teraz totalnie żałosna. Zgodnie z zasadą: 'na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą', nękają mnie teraz w połogu różne bóle.
- jedna brodawka wygojona, ale drugą podaję małemu zaciskając zęby
- osłonki na brodawki nie przydały się, bo ja literalnie nie mam 'czego' do tych osłonek wsadzić, no nie mam sterczącej brodawki i już :/
- nawał pokarmu oznacza wielkie, siniejące, napięte do granic piersi - bez kija nie podchodź...
- podobnie jak po pierwszym porodzie, z etapu parcia pozostały mi hemoroidy (ciekawe jak długo tym razem będę je leczyć, bo za pierwszym razem trwało to jakieś 10 miesięcy)
- szycie pochwy 'ciągnie', znaczy że się goi (uff)
- krocze powoli wraca do normalnego wyglądu, ale dalej coś szczypie gdy robię siku
- miałam mega migrenę przez 1,5 dnia - oczywiście tych leków, które mi pomagają nie można zażywać karmiąc piersią, więc chciałam sobie własnoręcznie uciąć głowę
- dolna lewa ósemka obrosła naokoło dziąsłem i zrobiło się z tego zapalenie - płukanka Eludrill wyżarła mi policzek, więc z jedzeniem jest tak sobie :/
- brzuch jest jak ciało obce - zwisa sobie taki flaczek, trochę to dziwne nie poznawać swojego własnego brzucha, szczególnie ze wszystkie blizny i pieprzyki mocno pociemniały, więc urokliwa to ja nie jestem ani na twarzy, ani nigdzie indziej
- w dniu porodu ważyłam 72 kg (1,5 kg wyleciało ze mnie dzień przed porodem przez wymioty i biegunkę - położna twierdzi, że tak się organizm samooczyszczał przed porodem), dwie dobry po porodzie, przy wyjściu ze szpitala ważyłam 69 kg (czyli ubyła waga dziecka), potem codziennie znikało około 0,5 kg i tak dziś waga pokazała 64,5
- nadal po domu chadzam w koszuli nocnej i szlafroku, bo nie mam weny na szukanie 'cywilnych' ciuchów. Trochę boję się konfrontacji ze starym rozmiarem, tego, że okaże się, iż nic na mnie nie pasuje...
- od karmienia bolą mnie plecy - zwłaszcza mój dysk, zapadnięty już od lat
- krwawienie poporodowe nie ustało jeszcze, ale ponoć to dobrze, choć ja już odwykłam od podpasek (ha ha ha)


To tak w skrócie - moje zmagania z własną fizycznością.
A po za tym co? - NA SERIO JEST NIEŹLE!!!

No, bo czy można spać, gdy w łóżku ma się TRZECH CHŁOPAKÓW???

6
komentarzy
avatar
Jejku, chyba nie jest źle co? Spójrz tylko na to zdjęcie i powiedz, czy może być lepiej. Booooziu ale mi się buzia cieszy jak patrzę na tych Twoich chłopaków. Pozazdrościć kochana! Gratulacje! :*
avatar
No obrodziło Ci chłopem w domu, fakt. A ciało cóż... zawodne
avatar
u mnie podobnie,hemoroidy,luzny brzuch,brodawki bolace....tylko jednego chlopa w domu mam mniej moze nadrobie ;P
avatar
łacze sie z bolem plecow. i wiesz ze ja tez jeszcze krwawie? dluuuugo cos... a pepek moj wyglada jak obsrana psia dupa. nie wiem czy masz taka wyobraznie , ale kota masz. na pewno kiedys kakaowe oko mial ubrudzone masakra! wszystko mija. nie chcij tak szybko sie tego wszystkiego pozbyc. a wiadomo czy jeszcze bedzie nam dne to przezywac po raz kolejny???
avatar
łacze sie z bolem plecow. i wiesz ze ja tez jeszcze krwawie? dluuuugo cos... a pepek moj wyglada jak obsrana psia dupa. nie wiem czy masz taka wyobraznie , ale kota masz. na pewno kiedys kakaowe oko mial ubrudzone masakra! wszystko mija. nie chcij tak szybko sie tego wszystkiego pozbyc. a wiadomo czy jeszcze bedzie nam dne to przezywac po raz kolejny???
avatar
Nie bede pisac ze wszystko minie bo przeciez Ty juz wszystko przechodziłas , powiem tylko ze urokliwy widok z chłopakami w łóżku
Dodaj komentarz

Wczoraj wyszłam pierwszy raz z domu od przyjazdu z Dzidkiem ze szpitala i to tylko po to, aby spełnić swój obywatelski obowiązek i zagłosować w wyborach samorządowych. Zachwyciłam się aurą na zewnątrz i zarządziłam pierwsze werandowanie Małego, ale zanim zebraliśmy się po obiedzie, to pogoda zrobiła się paskudna. Trudno - dzieci późno-jesienne nie mają co liczyć na ciepłe, słoneczne dni :/

Dziś Miś kończy dwa tygodnie. Obiecałam sobie, że tyle będzie wynosić moja 'przerwa', ale jakoś nie czuję bym była gotowa wrócić do nauki. Cóż - trzeba wrócić do skutecznej praktyki codziennej 'listy spraw do zrobienia'. Odfajkowanie chociażby kilku pozycji zawsze podnosiło mi morale.

A dziś akurat trzeba iść na pierwszą wizytę patronażową u pediatry i zacząć załatwiać stos papierków potrzebnych do becikowego. Dobrze, że Miś jest już zarejestrowany, zameldowany i ma przyznany numer PESEL

Mały wczoraj pierwszy raz z sukcesem ssał pierś przez nakładkę ochronną, więc może jest jednak szansa, że brodawka mi się zagoi?

Starszak w lepszej kondycji, niż na początku naszej drogi we czwórkę. Powtarzam sobie w głowie jak mantrę, że lepiej dla niego, iż jestem z Maluszkiem w domu, bo w weekendy i popołudniami ma mnie na wyciągnięcie ręki. Gdyby Małego nie było pewnie fiurgałabym dalej do pracy / na uczelnię czy gdzieś tam... A tak, na spokojnie razem pisaliśmy w weekend list do Świętego Mikołaja , budowaliśmy z klocków, oglądaliśmy stare bajki...

Jak znajdę chwilę czasu to zanotuję, co Starszaka teraz fascynuje, bo to takie ulotne!

Zaczynam rozmyślać o szczepieniach i już mnie głowa boli...

Już wolę raczej rozmyślać o zależności między 'jakością' porodu, a libido. Po pierwszym porodzie byłam tak zmasakrowana, że bardzo długo dochodziłam do siebie i nawet powstał pewien problem po zakończeniu połogu, bo moje libido było nie tylko zerowe, ale znacznie na minusie (czego oboje z mężem nie rozumieliśmy tak do końca).

Tym razem (po dużo łatwiejszym i szybszym porodzie) sama się ogromnie dziwię temu, że zerkam zalotnie na męża i jestem w ogóle w stanie myśleć z czułością o jego włochatym brzuchu i nagich ramionach, gdy wychodzi spod prysznica. Co więcej, zaczynam się przymierzać do tematu antykoncepcji po połogu... Kto by pomyślał, prawda? - z pewnością nie ja

A może po prostu małżonek wyprzystojniał jako ojciec dwóch synów ?

Jeszcze aktualizacja:

Mały waży aż 4400 gramów, choć przy wypisie ze szpitala spadł z 3800 urodzeniowej wagi na 3610 gram. W klacie przybyło mu 2 cm. Chłop jak dąb na te równe dwa tygodnie
Z miejsca mi się humor poprawił, że tak ładnie rośnie. Samie rozumiecie - kilka dni temu spakowałam już 2 reklamówki za małych ciuszków... Niektórych nie ubrał ani jeden raz, bo już przy urodzeniu były za małe. Dobrze, że nie inwestowałam w to pieniędzy tylko pożyczyłam od znajomych lub dostałam, uff. No i dziś przechodzimy na pieluchy dwójki.

5
komentarzy
avatar
Do szczepien jeszcze chwila, nie zaprzątaj na razie sobie nimi głowy
avatar
czyli już 2 level, gratulacje i jaki ładny przyrost, fiu, fiu
avatar
pieknie przytył, moja tyle nie ważyła w jego wieku. a jesli chodzi o seskiury. wiesz ze chyba to nazwe syndromem pierwszej ciazy? libido kaput. nigdy bym siebie o to nie podejrzewała
avatar
no rosnie maluszek...a tak a propos...tatusiowie sa bardziej pociagajacy..dlatego mojego z wozkiem samego nie wypuszcze hahha
avatar
kalitria dobrze to nazwala...ja tez po pierwszej ciazy rok sie zbieralam do seksa...teraz mam nadzieje, bedzie lepiej.
Dodaj komentarz

Weszłam w etap sikania mlekiem po ścianach i zalewanie oczu dziecka. czemu natura nie wypośrodkuje tego jakoś? Wiem, wiem - to przejściowe... ale ile razy można się przebierać, zmieniać biustonosze, wkładki itp.? Tak, tak - pachnę wyłącznie jak mleczarnia Takie atrakcje tylko z dzieckiem

5
komentarzy
avatar
Ja juz się nawet nie wkurzam ale po 5 miesiącach karmienia moja natura wciąz nie wypośrodkowała i wciąż muszę nosić wkładki bo mnie zalewa regularnie. To wielki minus karmienia kurna. A zalewanie oczy ponoć mleka tez mozna używać antyseptycznie i daje sie na oko w sytuacji zapalenia spojówki u dziecka. Czyli nic w przyrodzie nie ginie , HA!!!
avatar
No a miś całkiem galanty
avatar
a tam nie narzekaj...lepiej za duzo niz za malo sliczny pierdzioszek
avatar
Śliczny Miś !
avatar
sliczny mis!!! ciesz sie,ze masz tyle mleka....ja mialam chyba tylko 1 dzien od poczatku zycia malego,kiedy nie musialam go dokarmiac mm, nigdy nie mialam za duzo...zawsze za malo, moze raz obudzialam sie z mala plamka na staniku....nigdy mnie nie zalalo....
Dodaj komentarz
avatar
{text}