ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM - NIC TAK NIE WKURWIA NIEWSYPANEJ MATKI, JAK WYSPANY TATUŚ DZIECKA. WYSTARCZY JEDNO SPOJRZENIE I JUŻ MAM W SOBIE CHĘĆ MORDU...
tytuł: Na huśtawce
autor: gosia81
tytuł: Na huśtawce
autor: gosia81
O mnie:
Jestem/chciała bym być mamą:
Chciałabym być wystarczająco dobrą mamą. Żaden tam ideał i omni-matka. Mam nadzieję, że dam dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, miłość i dobry przykład walki o spełnienie swoich marzeń.Moje dzieci:
Moje emocje:
Sia la la la. Huśtawka: szok, niedowierzanie, a po chwili błogi spokój... Tak, wierzę, że wszystko zakończy się happy endem :)ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM - NIC TAK NIE WKURWIA NIEWSYPANEJ MATKI, JAK WYSPANY TATUŚ DZIECKA. WYSTARCZY JEDNO SPOJRZENIE I JUŻ MAM W SOBIE CHĘĆ MORDU...
U mnie tak sobie. Mały ma jakieś ranki na pupie Najprawdopodobniej uczulenie na pieluchy lub chusteczki, więc przeszłam na mycie wodą i zakupiłam najlepsze pampersy, susze ranki pudrem i obserwuje ze zmartwioną miną, czy coś się zmienia, bo nie spotkałam się do tej pory z czymś takim
Noce trudne - wczoraj dwie przerwy po dwie godziny. Żałowałam nawet przez chwilę, że jestem u rodziców (musiałam opuścić dom, bo mąż cyklinuje podłogi i je lakieruje, więc nie mogę tam być z dziećmi), bo zareklamowałabym Dzidka mężowi, a tak musiałam przemęczyć się z nim sama :/
NIEMOWLAK TO TAKA MAŁA KOSMICZNA STACJA NADAWCZA... WZROK WPATRZONY W DAL, NIEZIDENTYFIKOWANE DŹWIĘKI I CAŁY ZESTAW MIN ZDZIWIONEGO KOSMITY.
KOCHAM TĄ MOJĄ MAŁĄ KOSMICZNĄ STACJĘ NADAWCZĄ A szczególnie urzekają mnie jego baczki (sic!)
Byłam na zakupach Posortowałam ubrania 'cywilne' i okazało się, że nawet wchodzę w blisko połowę spodni sprzed ciąży
Wczoraj Miś skończył trzy tygodnie. Jaki jest? - przede wszystkim jest już duży!!! Dziś byliśmy na wizycie u pediatry w sprawie jego biednej, odparzonej pupy i przy okazji zważyliśmy Misia - 4900. Szokuje nas tym tempem wzrostu - niby jestem z nim non stop, więc nie mam dystansu, ale i tak dostrzegam jak się zmienia - ma już dużą główkę i takie pulchne rączki mu się zrobiły. Rośnie mu chyba drugi podbródek ;-) Oj on już ma takie gabaryty, że nie wyszedłby ze mnie teraz 'siłami natury' hi hi hi
Ostatnia noc była nawet spoko - tylko trzy karmienia, co w zestawie z przewijaniem, odbijaniem, usypianiem daje jakieś trzy przerwy we śnie po 45 minut. Dziś w dzień mało snu, dużo czuwania - może to zapowiedź tzw. normowania się i rozróżniania dnia od nocy?
Karmienie raczej idzie nam szybko - średnio około 15-20 minut, czasem krócej jeśli mleko strasznie mocno tryska - co niestety zdarza się często, bo nie chce mi się odciągać nadmiaru laktatorem (bo bym miała już pół zamrażarki wypełnionej mlekiem). Nadal czasem używam nakładki do lewej piersi, ale staram się powoli (w miarę wytrzymałości na ból) ją odstawiać. Może głupio to zabrzmi, ale te wszystkie dodatki do karmienia - nakładki, laktator, butelki itp. są według mnie kłopotliwe. Czapki z głów dla tych matek, które dają radę z karmieniem mieszanym i innymi systemami dokarmiania, bo z tym tyle zachodu, że szkoda gadać.
Nie ma to jak szybkie podanie piersi bez zbędnych gadżetów: mleko zawsze ciepłe, świeże, skomponowane według potrzeb Dzidka. Niestety zawsze przytrafi się 'coś', co tę prostotę i wygodę zaburza: nawał pokarmu, zranione brodawki itp.
Nam dodatkowo przytrafiło się to odparzenie, które spędza mi sen z powiek, bo oglądam tą nieszczęsną pupę Misia 15 razy dziennie (albo i częściej) i wydaje mi się, że on musi cierpieć przez te ranki i szereg zabiegów, które musimy wykonać w związku ze zwiększonym naciskiem na higienę. Pediatra zaleciła odstawienie pudru, mycie wodą, w dzień smarowanie fioletem na wodzie, a w nocy Tormentiolem (kupiłam zamiennik bez czteroboranu sodu, zobaczymy czy da sobie radę z tymi odparzeniami).
Miś jest bardzo pogodny i spokojny - płacze tylko gdy obudzi się głodny, gdy go męczą jakieś bączki i po ubraniu w kombinezon (zanim wyjdziemy na werandę lub do auta). Lubi sobie zasnąć na rękach, przytulony do piersi, którą dotyka nosem i wącha. Płakał tylko przy pierwszej kąpieli - każda kolejna podobała mu się, był niezwykle spokojny. Z uwagi na jego szybki wzrost, przywiozłam od Rodziców dla niego dużą wanienkę i odkładam kolejne za małe ubranka.
Słodki jest ten nasz Miś A cieszy nas dodatkowo to, że starszy brat go zaakceptował i poza kilkoma ekscesami z pierwszego tygodnia, jest na serio ok!!! Martwiłam się na wyrost i na zapas, a tu proszę - póki co mogę polecić każdemu posiadanie dwójki dzieci Ciekawe jak to będzie dalej z tymi moimi chłopcami?
*
Czuję się dupiato - jak dupa wołowa, a nie matka. Odparzenie na pupie Misia pogarsza się - pojawiają się nowe ranki, a stare wcale się nie goją. Kuracja zalecona przez pediatrę nie działa - wiem, wiem, musi pewnie upłynąć więcej czasu, ale ja nie mogę już patrzeć na tą biedną pupcię Michałka ;(
Jutro idę z nim jeszcze raz do lekarza, a jak się dalej nie poprawi to we wtorek wybiorę się prywatnie do dermatologa.
Żeby był choć ślad poprawy - tak jak wtedy, gdy zaczęłam stosować puder - przez dwa dni chyba było lepiej, a w każdym razie nie gorzej! A teraz niestety jedyne zmiany są na gorsze...
I do tego zaczęły pojawiać się zielone kupy - mam nadzieję, że to jakiś incydent z moją dietą lub przejściowa nietolerancja laktozy (tzn. jej nadmiaru w moim mleku).
Wszystko trzeba obserwować i zapisywać, by nie popaść w paranoję. Jestem zgnębiona i strasznie boli mnie kręgosłup.
**
Odkrycie:
Mobilność matki karmiącej = możliwość wjechania wózkiem dziecięcym do łazienki, ot co.
Jest źle. Aż mi się chce płakać. Najlepszy dermatolog w okolicy chory - odwołał dziś i jutro pacjentów, może będzie w poniedziałek. Jutro idę do pediatry, ale tylko chyba po to, by kogoś opierdolić z góry na dół, bo po przepisanym Tormentiolu i fiolecie na wodzie jest znacznie gorzej!!!
Info: wietrze pupę ile się da, ale nie jest to łatwe ani przyjemne o tej porze roku, dziecko bardzo szybko się wychładza, nie może zasnąć itp. Do mycia używam tylko wody lub wody z nadmanganianem potasu (kąpiel też w tym będzie od dziś), przewijam Małego kilkanaście razy na dobę, za każdym razem w pieluszce jest siku/kupa/pierdek. Osuszam go z daleka suszarką, pokój dogrzewam na 22 stopnie.
Po telefoniczno-mailowej konsultacji ze znajomą lekarką, pediatrą postanowiliśmy odwołać wizytę w naszej przychodni i pojechaliśmy na oględziny Dzidka na Oddział Noworodkowy. Tam zbadała go pani pediatra, neonatolog (z-ca ordynatora) i orzekła, że być może odparzenie nie goi się i powiększa się, bo wdało się zakażenie grzybicze. To jej diagnoza na 'oko', bo badań nie zleciła, ale przepisała trzy nowe leki - jeden doustny, dwa w formie maści. Na regenerację pupy tymi lekami dała około tygodnia (dalej wietrzymy, osuszamy i myjemy tylko wodą), a jak nie będzie poprawy to znów wizyta i zapewne maści sterydowe.
Nie wiem czy diagnoza trafiona - na wszelki wypadek i tak umówię dermatologa po weekendzie, ale leki podam bo jestem zdesperowana. Chcę choć przez chwilę mieć poczucie, że robię coś co przyspiesza wyzdrowienie Misia.
A tak poza tym Miś waży już 5200 gram. Tyle dobrego, że rośnie bardzo ładnie.
Nie chcę zapeszać, ale chyba jest lepiej z pupcią Małego Małe ranki już się goją, większe zmniejszają swoją powierzchnię, a minęły dopiero dwie doby stosowania nowej kuracji (maści: clotrimazolum i solcoseryl, doustnie: Flucorta).
Opanowałam już logistycznie wietrzenie pupy, tak że Mały nawet zasypia na golaska (od pasa w dół), ale musiałam farelką dogrzać sypialnię do 27-29 stopni, bo tylko wtedy był w stanie zasnąć bez ubranka. Żeby go uspokoić zdecydowałam się od wczoraj na podanie smoczka - jego takie zabiegi higieniczne wokół tej biednej pupy niepokoją, a smoczek pozwala mu się wyciszyć, a inaczej to by chciał ssać pierś aż do ulewania z nadmiaru jedzenia.
Mieliśmy kolejną noc tylko z dwoma karmieniami, ale przyznam, że i tak po całym dniu mam ochotę iść spać o 21 razem ze starszakiem.
Wciąż jeszcze nie przyzwyczaiłam się do systemu snu na raty :/
Sprawa z pupą wygląda dużo lepiej.
Widać poprawę!!!
A tak w ogóle to Miś kończy dziś 4 tygodnie
Dobrze że nasza przygoda z pupą komuś na coś się przydała
A było to tak: wczoraj Kali napisała 'jak Gosia opisała historię pupy dzidka, chciałam pomóc ze swojej strony i poza samodzielnym szukaniem informacji na necie, popytałam też kilka znajomych osób, które może miałyby jakaś wiedzę na ten temat. Każdy coś od siebie podrzucił, ale też nie pogardził wspomnieć, że dziecko musiało być zaniedbane. Zostawione za długo w pieluszce, nie przypilnowane, itd. itp. Nie komentowałam tego, bo nie ma co wdawać się w gadki, gdzie ostateczna diagnoza została już postawiona. Wniosek z tego wyciągnę jeden - nigdy więcej nie konsultuj niczego z nikim bez medycznego doświadczenia. Polegaj jedynie na własnym instynkcie, ewentualnie skonsultuj problem tylko z tymi, którym ufasz, którzy cię wesprą i coś pomocnego mogą w problem wnieść.'
No właśnie... Jak poszłam z Małym do lekarzy na oględziny to jakoś nikt opieki społecznej nie wzywał i nie sugerował, że dziecko zaniedbane - odparzenia się zdarzają i już, trzeba szukać medycznej przyczyny. Ja byłam przerażona widząc pierwszy raz w życiu takie ranki na pupie dziecka, a na pani neonatolog nie zrobiło to wrażenia. 'Nie ma pani pojęcia jakie przypadki trafiają na oddział, proszę się nie przejmować' - powiedziała.
W naszym przypadku było to zakażenie grzybicze, którego tysięcznym myciem pupy bym nie wyleczyła, ani słynną mąką ziemniaczaną, ani piętnastoma pudrami i maściami pielęgnacyjnymi, które są formą prewencji, zapobiegania, ale nie dają gwarancji, że wszystko ze skórą malucha będzie OK.
Potrzebne były po prostu LEKI. Ale przy okazji nasłuchałam się innych historii matek, które wobec mnie odważyły się przyznać, że ich dziecko też miało odparzenia i wierzcie mi - może 1% z tych przypadków to kwestia higieny. Większość to np. uczulenie na własną kupę (vide: nietolerancja pokarmowa), bakterie, grzyby, drożdżaki, uczulenia na wkład w pieluszkach itp.
Tak więc Kali ma zupełną rację - trzeba przede wszystkim szukać pomocy u kompetentnych osób, najlepiej z medycznym wykształceniem kierunkowym (pediatra, neonatolog) i konsultować diagnozy z innymi lekarzami, bo lekarz lekarzowi nie równy. Amen.
Każde dziecko to wielka przygoda.
Dzieci różnią się od siebie i przez to rodzicielstwo też zmienia swoją postać.
Teraz już w pierwszym miesiącu z Dzidkiem dostałam poważną nauczkę: myślisz, że jesteś doświadczoną matką? To się mylisz! - zawsze może przytrafić się coś, czego jeszcze nie doświadczyłaś w życiu. Ot, co.
Z dużo większą pokorą zaczynam więc drugi miesiąc podwójnego macierzyństwa.
Mały zmierzony i zważony domowym sposobem w dniu, w którym skończył 1 miesiąc życia: 5800 gram (czyli przybyły 2 kg) i 61 cm (przybyły 3 cm)
Tak dużo bym chciała napisać, a tak mało mam czasu i tak bardzo chce mi się spaaaaaaaać...
Nie wiem jak to jest, że będąc w domu z Małym - wykonując wszystko w pewnych wydzielonych sekwencjach od i do karmienia / przewijania/ snu Małego, zupełnie tracę poczucie czasu. Odróżniam jedynie weekend od reszty tygodnia, bo wtedy Starszak jest cały dzień w domu.
A tu dni mijają jak szalone - już pięć tygodni Maluszek jest z nami.
Jak to? - nie było go kiedyś? Serio, serio?
Dzieci dostały świetne prezenty od Świętego Mikołaja - przyniósł je nocą do kominka Najważniejszym podarkiem dla Starszaka okazał się odkurzacz samochodowy, bezprzewodowy. Wprawdzie on prosił Mikołaja w liście o inny sprzęt (Predom Zelmer, podłużliwy, niebieski i zielony, a dla Dzidka żółty), ale ten nowy bardzo przypadł mu do gustu.
Dzidek z racji młodego wieku dostał głównie ubranka, ale wysokiej, ekhm - 'francuskiej' klasy. No i oczywiście jak co roku słodycze /rajstopy / czapki i rękawiczki/ autka od obydwu babć. A w przedszkolu Mikołajki też bardzo fajne: gry planszowe, puzzle i karty do gry z Bolkiem i Lolkiem
Mąż w ramach Mikołajek obił listwami obydwa pokoje na górze i zabejcował drzwi. Już coraz więcej detali jest ukończonych - dziś robi parapet. Mój Tato w piątek przywiózł stopnie na schody, a ślizgi już zamówiliśmy.
Jedyny kłopot to jak zwykle kasa i jeszcze raz kasa ;/ Znów pozbyłam się części oszczędności i rozmyślam nad tym jak załatać dziurę w domowym budżecie. Przez ten remont Święta będziemy mieć bardzo skromne.
Hmmm, co by tu sprzedać w internecie... ???
PS. Pupcia Małego wygojona, ale na wszelki wypadek nadal myję ją wodą i wietrzę od czasu do czasu. Mi właśnie wczoraj ustało poporodowe krwawienie. Mogę więc się zapisać na wizytę kontrolną do ginekologa.