avatar

tytuł: Nasz Kurczaczek :)

autor: Zaczarowana

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być dla maleństwa choć w połowie taką mamą, jaką dla mnie była i jest - moja Mama.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Jestem przeszczęśliwa! Radość mnie rozpiera. Nie mogę w to uwierzyć! Nareszcie udało się :)

We wrześniu na świat przyszedł nasz skarb Julia. 3944 g i 55 cm

Przepraszam,że tak długo nie dawałam znać,ale mamy za sobą pobyt w szpitalu z powodu żółtaczki,a po powrocie do domu niestety wcale nie jest lepiej. Mała wymaga dużo uwagi, często płacze,mam problemy z piersiami,najpierw pokarmu nie było,teraz mam go za dużo i mała często grymasi,przysypia przy piersi,a mi kiedy Mąż jest w pracy jest strasznie ciężko-z niczym się nie wyrabiam,nie śpię,więc nawet na chwilkę w necie nie mam czasu Że nie wspomnę o tym jak cholernie brakuje mi mojej mamy w tych chwilach. Jest mi ciężko,bardzo.
Narazie to tyle,mam nadzieję że znajdę chwilę na opisanie porodu. Tymczasem pozdrawiam was wszystkie serdecznie.

7
komentarzy
avatar
Kochana przede wszystkim gratuluję Ci z całego serca! Bądź silna, wszystko się unormuje. Poznacie się z Juleczką i będzie cudownie, tego Ci życzę.! Buziaczki dla malutkiej! :** Ps. Wstaw zdjęcie Twojego skarba ;-)
avatar
Nooo, czekałam na ten wpis! Niezła kluseczka, gratuluje!!!
avatar
Gratuluję, czekam na fote jak będziesz mieć wolna chwile
avatar
Tak długo czekałam na TEN wpis a potem go przegapiłam. No wstyd!
Gratulacje i cieszę się bardzo, że córeczka jest już z Tobą! Oby problemy minęły jak najszybciej! Trzymaj sie kochana! <3
avatar
Ooooo GRATULACJE !!!!!!!!!!! ))) a żem przeoczyla )) gratulacji Julii na swiecie, niezla kobitka z niej ! hohohoh. Powodzenia laski !
avatar
gratuluję córeczki dużo zdrówka Wam życzymy <3
avatar
Olejku umknęło mi bo też byłam w szpitalu w tym terminie... Gratuluję kochana <3
Dodaj komentarz

Witam po długiej nieobecności i dziękujemy za gratulacje. Wielokrotnie starałam się ponadrabiać zaległości na belly, ale się nie dało. Mała wymaga naprawdę wiele uwagi i brakuje mi czasu na głupi posiłek a co dopiero na surfowanie po sieci, ech. Kilka razy próbowałam nadrobić forum, ale też mi się to nie udawało za bardzo, aż w końcu zostałam wykluczona ze społeczności bo po 1)nie udzielam się 2)nie dodaję zdjęć. Nie każdy ma dziecko, które śpi w dzień, nie ma kolek, nie ulewa masakryczne ilości i nie każdy lubi umieszczać swoje fotografie w internecie, ale czy to zaraz oznacza, że nie może udzielać się na forum ? No cóż, trochę to przykre, ale mówi się trudno, musiałam odejść z forum.

Trochę wstyd, że tak późno, ale w końcu opiszę krótko mój poród.
Poród miałam dość długi i raczej mało przyjemny. W nocy z niedzieli na poniedziałek postanowiliśmy z Mężem spróbować przyspieszenia porodu bo byłam już po terminie. Nie wierzyłam, że to coś da, ale mówię co mi szkodzi spróbować i tak dokładnie o 1:50 odeszły mi wody, ale nie było skurczy. Delikatne zaczęły się pojawiać po jakieś godzinie, a potem co raz mocniejsze ale niestety nieregularne. Ponieważ wydawało mi się, że wody były trochę nie takie jak trzeba - pojechaliśmy do szpitala. Trochę poleżałam na takiej sali, na której oceniają czy to poród i czy postępuje. Skurcze były co raz mocniejsze i ledwo dawałam radę, a obok leżała jeszcze taka panikara, która ciągle się darła jak ją bolało, a ja jak na złość bóli dostawałam w tym samym momencie i szału dostawałam jak mnie bolało i ta jeszcze się darła :/ Nie pamiętam o której godzinie, ale jakoś koło południa zabrali mnie na porodówkę i tam bóle były już bardzo częste, mocne i długie. Normalnie nie miałam kiedy odpocząć, bo bóle szły jeden za drugim. Choć bardzo chciałam dać radę bez znieczulenia, nie dałam rady, bo to trwało tyle czasu a rozwarcie ciągle jakoś wolno szło. Tak więc wzięłam to cholerne znieczulenie (bałam się tego kłucia w kręgosłup, a jeszcze jak na złość podczas wkłuwania się złapał mnie skurcz) i potem było już o wiele lepiej, ale niestety poród zwolnił. Potem czekaliśmy na parte, które nie przychodziły, ja ich po prostu nie czułam i trochę mnie to niepokoiło. W pewnym momencie zaczęło mnie boleć, kłóć, ale położna nie zwracała na to uwagi bo uznała, żę to ma być uczucie jak na kupę. Po godzinie czy dwóch jednak uznała, że może spróbujemy potraktować ten ból jak parcie i kazała mi spróbować. Okazało się, że to było właśnie to. Parłam jak szalona! Bo już miałam serdecznie dość. W pewnym momencie zleciało się trochę personelu medycznego, ginekolog, jakieś dodatkowe pielęgniarki i lekarze. Noi ginekolog zaczęła mnie instruować jak mam przeć, wcześniej miałam robić to jak najdłużej, a teraz kazała mi to robić po 2-3 sekundy. Myślę sobie: 'kurczę, tak to nigdy nie urodzę', ale zawzięłam się żeby małą urodzić tego dnia i grzecznie słuchałam. Po kilku takich parciach otwieram oczy, a tu na piersi leży mi mały skrzat )) Uczucie nie do opisania, nadal nie potrafię wyjaśnić tego, co się wtedy czuje... niestety popękałam, bo mała trochę ważyła - 3944 g i 55 cm, poród trwał w sumie prawie 24 h. Do dziś boli mnie kość ogonowa i coś mnie tam w środku piecze. Nie mam pojęcia o co chodzi. Ginekolog zaleciła mi clotrimazolum, ale nie pomogło w 100%, dalej piecze. A oni tu widzę nie są skorzy do jakiegoś intensywniejszego leczenia takich dolegliwości. Oni nawet nie zalecają żelu do higieny intymnej! Sama woda i tyle :/
Potem przewieźli mnie na salę trzyosobową, inne niemowlaki darły się i budziły małą, a obok nas nad ranem słuchali głośno koranu :/ Na szczęście Mąż mógł ze mną zostać i bardzo mi pomagał. Niestety mała dostała żółtaczki (pobierania krwi do badania nigdy nie zapomnę, Julka tak strasznie płakała gdy niewzruszona pielęgniarka ściskała jej stópkę żeby wydusić ileś tam kropel krwi, do dziś łzy mi napływają do oczu na to wspomnienie), a nam groziło zapłacenie dodatkowej kasy za zostanie w szpitalu. Wyjaśniliśmy pielęgniarkom o co chodzi i wykombinowały, że z powodu żółtaczki mała pójdzie na oddział pediatrii, a ja jako mama pójdę z nią. W pokoju była kanapa więc Mąż został ze mną i znowu bardzo mi pomagał. Nie było kolorowo. Położne kazały karmić piersią, więc robiłam to, a malutka ciągle płakała Na oddziale pediatrii dopiero przyszła pielęgniarka i oświeciła nas, że ona płacze bo jest głodna, nie najada się z piersi, tak więc musieliśmy dokarmiać ją Enfamilem i było trochę lepiej. Ze szpitala wyszliśmy w czwartek, w końcu. To tyle o porodzie.

Jak sytuacja wygląda dziś, bo to, że po porodzie było ciężko, to nie ma sensu chyba opisywać, nie chcę wracać do tego co się wtedy działo - nieustanne płacze małej, nieprzespane noce itd. Było cholernie ciężko, a ja jeszcze zmagałam się z depresją i w sumie nie wiem czy nadal nie zmagam się
Teraz jest ciut lepiej, aczkolwiek nadal jest mi trudno. Czasami zastanawiam się czy ja po prostu nie jestem jakąś sierotą, ale chyba nie, bo niedawno przyleciała mama na tydzień i potwierdziła, że Julia naprawdę wymaga wiele uwagi i ogólnie ciężko jest się nią zajmować. Powiedziała mi też, że podziwia mnie, że pomimo tego, że jestem tu sama, daleko od niej i rodziny, jakoś sobie radzę. A wracając do Julki - daję jej Ulgix, ale i tak kolki ją męczą, czasami tak strasznie się zanosi z tych boleści Baaardzo ulewa, tak bardzo, że boję się zostawić ją samą jak w końcu na chwilę zaśnie. Efekt jest taki, że obiad jem czasami o 19-20, albo jak Mąż wróci z pracy czyli nad ranem. Tak to żywię się kanapkami, które w pośpiechu robię, gdy Mąż jeszcze jest w domu. Noi baaaardzo mało śpi. W dzień zdarzy się, że zaśnie ale na 10-15 minut, rzadko kiedy jest to sen 40minutowy czy godzinny Je co 2 h i ciągle mamy jakieś problemy z karmieniem piersią, więc dokarmiam ją modyfikowanym. Teraz od paru dni mamy etap kiedy to chwilę je z piersi, a potem drze się i odpycha, kompletnie nie wiem jak sobie z tym radzić, chyba stanie na tym, że przejdziemy na butlę, a bardzo tego nie chcę.

Na razie to na tyle, bo mała właśnie obudziła się. Spróbuję poczytać pamiętniki jak znajdę chwilę i będę starać się czasami coś tu naskrobać, bo bardzo brakuje mi kontaktu z młodymi mamusiami i dzielenia się doświadczeniami
Tymczasem pozdrawiam Was dziewczyny!

8
komentarzy
avatar
Niech mała rośnie zdrowo!! I nie przejmuj się, początki zawsze są trudno. Podobno kolki mijają po 3-4 miesiącu życia.
avatar
Kochana mój Miki na kolki dostał nutramigen takie mleko i jak ręką odjol tfu tfu tfu.... Co do ulewania to cóż tez mamy ten problem ciągle na niego patrze i potwornie się boją mały śpi wiecznie na boku bo potrafi ulic nawet po 3 godzinach i się krztusi ... Na tym mleku jest lepiej o wiele ale i tak się zdarza wiec chyba poproszę lekarke o zagęszczać do mleka...
avatar
Oj, dobrze że się odezwałaś bo juz się martwiłam!
Dawaj znac co jakis czas- zobaczysz, juz teraz bedzie lepiej- przeciez juz jest lepiej niz było na poczatku, prawda? Trzymaj się moja droga, jak bys chciała sie wyżalic to pisz na priv Ściskam Was!
avatar
Szkoda ze nic tam nie stosują na kolki :-( ale w końcu miną a co do refleksu tez nie mam już sił...
avatar
jeju, szok, to na jakim Ty forum jestes ?;/ no i dobrze, wcale sie nie przejmuj ! Ulewanie minie, serio ! my 4msc sie meczylismy ;/ chociaz teraz tez sie zdarzy ale juz nie taki plusk mleka
jej, naprawde dlugi porod bardzo ;/ ale w jakiej godzinie urodzilas ! ja o 23:50 takze od razu poszlam z malutka spac (obie na jednym lozku hehe). Kurcze nie mialam takich deolegliwosci po porodzie ale jakos kolorowo nie brzmia. A ja uzywalam do podmywania na poczatku tantum rose teraz tez mam zel z ziaji do higieny intymnej. co do karmienia małej, to przeciez karmienie butla nie jest czyms zlym. Tez sie baaaaardzo przed tym bronilam a teraz widze wiele zalet ! samo to, ze bez jedzenia wytrzymuje z 3-4h a nie 1,5 ! no ale decyzja oczywiscie zawsze nalezy do Ciebie powodzenia kochana z Juleczka, wszystko minie, jakos sie dotrzecie i mam nadzieje, ze bedziesz w pelni sie cieszyc z macierzynstwa ! buziaki ! i do uslyszenia tzn przeczytania ))
avatar
jeju, szok, to na jakim Ty forum jestes ?;/ no i dobrze, wcale sie nie przejmuj ! Ulewanie minie, serio ! my 4msc sie meczylismy ;/ chociaz teraz tez sie zdarzy ale juz nie taki plusk mleka
jej, naprawde dlugi porod bardzo ;/ ale w jakiej godzinie urodzilas ! ja o 23:50 takze od razu poszlam z malutka spac (obie na jednym lozku hehe). Kurcze nie mialam takich deolegliwosci po porodzie ale jakos kolorowo nie brzmia. A ja uzywalam do podmywania na poczatku tantum rose teraz tez mam zel z ziaji do higieny intymnej. co do karmienia małej, to przeciez karmienie butla nie jest czyms zlym. Tez sie baaaaardzo przed tym bronilam a teraz widze wiele zalet ! samo to, ze bez jedzenia wytrzymuje z 3-4h a nie 1,5 ! no ale decyzja oczywiscie zawsze nalezy do Ciebie powodzenia kochana z Juleczka, wszystko minie, jakos sie dotrzecie i mam nadzieje, ze bedziesz w pelni sie cieszyc z macierzynstwa ! buziaki ! i do uslyszenia tzn przeczytania ))
avatar
jeju, szok, to na jakim Ty forum jestes ?;/ no i dobrze, wcale sie nie przejmuj ! Ulewanie minie, serio ! my 4msc sie meczylismy ;/ chociaz teraz tez sie zdarzy ale juz nie taki plusk mleka
jej, naprawde dlugi porod bardzo ;/ ale w jakiej godzinie urodzilas ! ja o 23:50 takze od razu poszlam z malutka spac (obie na jednym lozku hehe). Kurcze nie mialam takich deolegliwosci po porodzie ale jakos kolorowo nie brzmia. A ja uzywalam do podmywania na poczatku tantum rose teraz tez mam zel z ziaji do higieny intymnej. co do karmienia małej, to przeciez karmienie butla nie jest czyms zlym. Tez sie baaaaardzo przed tym bronilam a teraz widze wiele zalet ! samo to, ze bez jedzenia wytrzymuje z 3-4h a nie 1,5 ! no ale decyzja oczywiscie zawsze nalezy do Ciebie powodzenia kochana z Juleczka, wszystko minie, jakos sie dotrzecie i mam nadzieje, ze bedziesz w pelni sie cieszyc z macierzynstwa ! buziaki ! i do uslyszenia tzn przeczytania ))
avatar
mamo z groszkiem - forum bellybestfriend, tyle tylko, że moje tematyczne, wrześniowe Wiem, że butla to nic złego, ale ja tak bardzo chcę Julkę karmić chociaż pół roku, taki sobie cel wyznaczyłam, wymarzyłam i teraz boli to, że chyba trzeba się poddać
Dodaj komentarz

Ostatnie kilka dni było baaardzo trudne. Nie wiem czy zanika mi pokarm czy to może jakiś kryzys laktacyjny, ale mała ewidentnie się nie najadała. Ledwo possała, zaraz się odpychała i marudziła. Laktator potwierdził, że mleka jest mało. Także walczyłam i w sumie nadal walczę o to mleczko chociaż sama już nie wiem czy efekty widać. Ściągałam mleko po karmieniu kiedy się dało, a moja kochana Mama przysłała mi herbatkę wspomagającą laktację z hippa. Jak to nie pomoże, to ja już nie mam pomysłu co może pomóc W międzyczasie jeszcze złapało mnie przeziębienie, a tu jak na złość nic nie można stosować. Piłam więc hektolitry herbatki malinowej i z dzikiej róży, chyba przeszło.
Ponoć między 8 a 12 tygodniem życia, maluchowi stabilizują się pory snu. Może coś w tym jest. Julka rano, po obudzeniu zjada, potem trochę bawi się, guga i zasypia na jakieś 30-50 minut. Po 16:00, po jedzonku też zwykle ma drzemkę Niestety, to krótkie drzemki, więc ciągle mam poczucie braku czasu na cokolwiek...czy tylko ja tak mam ? Martwi mnie też sposób zasypiania małej. Kiedy próbuje sama zasnąć, wierci się, denerwuje, macha rączkami jakby coś jej przeszkadzało. Muszę wtedy jej pomóc, poprzytulać ją, polulać, inaczej zaczyna płakać i nici ze spania. Czy to normalne, można coś z tym zrobić ?
Ostatnie dwie noce były szokiem. Wczoraj spała 5 godzin bez przerwy, a dziś 7! Byłam przerażona, co się z nią dzieje ? Co z laktacją jeśli mam takie długie przerwy, szczególnie w nocy ? Najpierw obudziłam się o 3:00, słyszę, że się kręci, to myślę sobie, że zaraz się rozbudzi całkiem. Niestety nie było tak, mnie się przysnęło i obudziłam się po 4:00 z pełnymi piersiami, musiałam iść ściągać, bo mała raczyła obudzić się na jedzenie dopiero o 7:00! Masakra, co to miało być ?
Co tam jeszcze, a! Jula jak budzi się nad ranem, to uparcie nie chce spać w kołysce. Na rękach zasypia, w naszym łóżku też, a jak ją przenosimy do kołyski to zaraz się budzi i oczy jak 5 zł. Mąż w takich chwilach poddaje się i bierze ją do nas do łóżka. Lubię z nią spać, owszem, ale mam świadomość, że to nie jest dobre rozwiązanie...prędzej czy później pożałujemy tego. Tyle tylko, że ja nie mam siły walczyć z jej przyzwyczajeniem do naszego łóżka sama, a Mąż zbyt łatwo poddaje się i jest problem :/ Nie wiem skąd ta niechęć do kołyski nad ranem. Może chodzi o to, że w dzień śpi na naszym łóżku ? Nie wiem.

Mama była tu na parę dni i bardzo mi pomogła, wsparła. Wiele mi pokazała i starałam się z tej wizyty wynieść jak najwięcej. Wizyta jednak była krótka, za krótka. Pobyt Mamy tutaj uświadomił mi jak bardzo mi jej brakuje, i nie tylko jej. Brakuje mi taty, brata, jego dziewczyny, Polski... w radiu lecą świąteczne piosenki, a mnie myśl o świętach w ogóle nie cieszy, smuci mnie, dołuje. To będą pierwsze święta bez mojej rodziny, nigdy nie spędzałam świąt całkiem bez nich. Kiedy Mąż idzie do pracy czuję się tak potwornie samotna. Patrzę w ekran laptopa jak rodzice i brat są razem i tak mi smutno, tęskno. Tak bym chciała znów być tam z nimi. Trudno to wyjaśnić, nie wiem skąd to uczucie, jak byłam w ciąży nie doskwierało mi tak Mam Julkę, nie jestem sama, a jednak...ech, mam nadzieję, że te cholerne doły w końcu mi przejdą, bo inaczej czarno widzę to życie tutaj

No dobrze, to byłoby na tyle. Na koniec muszę stwierdzić, że pomimo tego, że jest ciężko i czasem brakuje mi sił i cierpliwości, to jednak: kocham tego mojego maluszka, kocham, kocham, kocham!!! I nie wyobrażam sobie bez niej życia, mam wrażenie, że zawsze z nami była

3
komentarzy
avatar
Taki maluszek potrzebuje bliskości mamusi...no i co to za problem dziecko w łóżku? aż taka trgedia? Daj spokój, tego lulania bym sie bardziej bała machanie rączkami, mi sie wydaje, że ona zaczyna zauważać, że one są i nie bardzo wie co się z nimi robi nie masz otulaczka? Jak nie to owiń ją ciasno w pieluszkę, małe misie to uwielbiają moja się kręciła w nim ale myśmy długo ją w rożku mieli i zawsze składała rączki- i składa, jak taka babulinka
avatar
Może poszukaj przez internet jakiejś grupy np "polskie mamy w X( twoje miasto". Znajdź grupy wsparcia laktacyjnego (czy jak to sie nazywa), szukaj nowych znajomych, świeżych mam, na pewno ci to pomoże i dodatkowo poznasz ludzi sama mieszkam w innym kraju i duzo moich znajomych mam "nie nativow" wlasnie tak robi. Znalazły rożne grupy mamusiek przez Facebook i teraz maja jakies tam koleżanki, ktore śluza rada.
Pozdrawiam
avatar
kochana co do ciemieniuchy to my używamy żel emolium i maść clotrimazol niby jest tego mniej ale dalej dużo taka okropna skorupa... Co do tęsknoty to bardzo Cię rozumie i mogę tylko wspierać bo wiem że dystans masz bardzo duży ...
Dodaj komentarz

Ratunku! Najpierw był problem z mlekiem - wydawało mi się, że mam go za mało, to teraz znowu mleko jest, a mała od jakiegoś tygodnia szaleje przy piersi! Kompletnie nie wiem o co jej chodzi. Zaczyna ssać, ssie parę minut i nagle bach, odpycha cyca i płacze. Co zaczyna ssać, to przestaje i w ryk. Daję drugą pierś - po paru minutach to samo. Zmienianie piersi albo nic nie daje, albo niewiele, zwykle szybko znowu wracamy do etapu płaczu, tyle tylko, że gorszego...bidulka tak się zanosi, że aż mi jej żal. W oczkach pojawiają się łzy. Przerywanie karmienia, noszenie nic nie daje, bo albo płacze jak biorę ją na ręce (czyt. zabieram od cyca) albo płacze znowu kiedy chcę ją przystawić do piersi. Już sił mi brak! Co się dzieje ? Niby czasem wygląda to jakby ją kolki męczyły, ale czy to możliwe ? Tydzień czasu, dzień w dzień i zawsze przy jedzeniu ? Bez sensu. Skok rozwojowy ? Ech. Jak czasem poddaję się i dam jej z butelki to albo zachowuje się jak przy cycu albo w miarę spokojnie zje... co się dzieje ?

A z innych spraw, to Julka rośnie, rośnie Nadziwić się nie mogę jaki ten mój kurczaczek już duży. Jak oglądam filmy na kamerce z początków, to wyrzucam sobie, że tak mało ich zrobiliśmy. Ona była wtedy taka malutka, taka drobniutka, jej ruchy były takie delikatne... a teraz ? Teraz macha łapkami, uderza w zabawki na macie, gada do siebie, do nas, śmieje się, wciska dłonie do buzi, zjada śliniak itd. Tyle zmian A dziś w końcu z pozycji na brzuszku podniosła na dłużej główkę, niestety w akompaniamencie płaczu, bo poza problemami z cycem mamy od jakiś 2 dni humory, jakaś marudna jest, trudno się z nią dogadać A piszę w końcu, bo wstyd się przyznać, ale zaniedbywałam trochę leżenie na brzuszku, mam nadzieję, że nie zaszkodziłam jej tym. Owszem kładłam ją, ale nie codziennie, bo a to karmienie, a to ulewanie i zdarzało się, że o tym zapominałam.
W ogóle to ostatnio często wracam do chwil tuż po jej narodzinach. Niby nie chciałam do nich wracać, a jednak co raz częściej o nich myślę...ale o tym napiszę innym razem

2
komentarzy
avatar
to może być skok Miki też tak miewa.... a próbowałaś odciągnąć i dawać z butli?
avatar
Może zmień pozycję przy karmieniu. U nas też były wrzaski i minęły jak zmieniłam pozycję na leżąćą. To minie, nie rezygnuj z piersi. Powodzenia
Dodaj komentarz

Problem z karmieniem trwa nadal. W sumie będzie jakieś 5 tygodni. Kiedy już pomyślałam, że gorzej być nie może i jakoś nauczyłam się z tym żyć...bach! Jest gorzej. Na czas świąt Mąż miał 2 tygodnie wolnego. W tym czasie Julka dostawała strasznych ataków kolek + została chyba najnormalniej przez niego i ciotki rozpieszczona :/ A to noszenie w gościach, a to Mąż nosił jak marudziła, a to co chwila bujaczek i mam - tak jak przed świętami mała w trakcie dnia miała dwie drzemki, sama zasypiała, a wieczorem po karmieniu kładłam ją do kołyski i lulałam jakieś 30-40 minut i zasypiała (to nic, że o 24:00 :]). Teraz - w dzień śpi góra jeden raz, ewentualnie na spacerze. Ciągle trzeba ją nosić, bo albo męczą ją bóle, albo po prostu jest rozpieszczona, nie wiem, jak ją odłożę na nasze łóżko żeby sama się pobawiła, to zachowuje się jakby ją parzyło, od razu w ryk. Kołyska ? Bez żartów - od razu histeria, mogę pomarzyć o odłożeniu jej i lulaniu. Zasypia zwykle w... bujaczku, masakra! Mąż jutro wraca do pracy, a ja aż trzęsę się ze strachu, bo nie wiem jak sobie dam z nią radę. Plecy mnie bolą, nadgarstek też dostał za swoje, ech, jest ciężko.
Nowy Rok powitaliśmy w łóżku, normalnie jak emeryci. No ale co się dziwić, mała dużo płakała, więc kiedy w końcu usnęła, my też poszliśmy spać.
Jula jest tak marudna i płaczliwa, że nawet odwiedziliśmy lekarza. Niby wszystko wygląda o.k, prawdopodobnie męczą ją kolki, raczej to nie jest refluks. Ech, skończone 3 miesiące, a jest gorzej niż na początku. Tak mi żal tego maleństwa. Tak bardzo chciałabym zabrać ten ból i wziąć go na siebie

Święta. Hm, nasze pierwsze wspólne. Miały być magiczne, ale wcale takie nie były, aż przykro mówić. Ja daleko od rodziny... aż mi łzy ciekły jak Mama wspominała co za pyszności będą na kolacji. Sama musiałam przygotować całą wigilię, teść przyszedł tylko na gotowe, nawet nie posprzątał po kolacji, że już o głupim upominku dla 'wnuczki' nie wspomnę - ponoć była niegrzeczna i nie zasłużyła. Za to do zdjęć z małą rwał się pierwszy. Mąż jest bierny, tkwimy w durnym zawieszeniu. Moje życie toczy się zamknięte z Julką w dwóch pokojach, bo mieszkam u KOGOS kątem i nie mam do niczego prawa, nawet do zdecydowania gdzie głupi odkurzacz powinien stać. Noi ogólnie jest ciężko. Nie sądziłam, że będzie aż tak źle. Co raz bardziej żałuję tego, że zostawiłam wszystko co miałam tam w Polsce i przyjechałam tu. Ale co tu dużo mówić...każdy ma swój krzyż. Trzeba zacisnąć jakoś zęby i żyć dalej. Dla Niej. Tylko dla Niej.

I błagam, niech ktoś mnie kopnie w tyłek i nauczy w końcu asertywności :/

5
komentarzy
avatar
Dużo siły Ci życzę! Siły do zmian bo one się same nie zrobią. Ale masz dla kogo walczyć - dla Niej, dla Niej, dla Niej... i dla siebie oczywiście! Ostatnio taki ładny cytat znalazłam - "kiedy poznasz swoją wartość przestaniesz udzielać ludziom rabatów".
avatar
nie wiem co Ci napisać bo ciężka sytuacja u Ciebie :/ wkurza mnie twój mąż że nie staje po Twojej stronie....
avatar
Kurna kop to dla Twojego męża, a nie Ciebie! 3maj się dzielnie i dużo siły życzę!
avatar
ale mi Ciebie szkoda az bym Cie przytulila ! no kiepsko kiepsko, tescia to masz "na medal" zycze Ci kochana, zeby wszystko sie ulozylo i zebyscie szybciutko zyli tylko we 3ke ej ej... a wogole to nie ma zdjecia Juleczki ani jednego ! juz prosze tu dla ciociuni cos pokazac
avatar
Aż mi się łezka w oku zakręciła kochana miałaś tak trudno ale za to masz tak wspaniałych rodziców <3 A jak jest teraz? Jak sobie radzisz?
Dodaj komentarz

Tak sobie wspominałam jak dowiedzieliśmy się o ciąży 2 stycznia 2014 roku, jaki to był piękny, magiczny czas. Jak cudownie było żyć ze świadomością, że noszę w sobie tajemnicę, cud i przy okazji tych wspomnień, pomyślałam o naszych początkach z Julią. Nie było łatwo, oj nie. W sumie jak nawet teraz o tym myślę, piszę, to łzy pojawiają mi się w oczach.

Jak wiecie jestem daleko od rodziny, od mamy. Julia jest moim pierwszym, wystaranym, wyczekanym i wymodlonym dzieciątkiem. Nigdy nie uważałam, że opieka nad dzieckiem to łatwizna, ale to, co działo się na początku przerosło mnie. Mąż od razu następnego dnia po powrocie ze szpitala, poszedł do pracy. Pracuje w godzinach nocnych, wraca nad ranem, a ja zostałam z Julią sama, z teściem od którego żadnej pomocy, wsparcia nie otrzymałam. I nie, nie oczekiwałam niczego specjalnego, tego, że mi pomoże przy dziecku - wiadomo, facet, ale chociaż głupie zapytanie czy jadłam, czy może zrobić mi kanapkę, herbatę, a skąd!

Mała bardzo płakała. Kompletnie nie wiedziałam o co jej chodzi. Starałam się jak mogłam uspokajać, lulać, ale nic nie działało, a ona ciągle płakała. Pewnie męczyły ją kolki. To, co w tamtych momentach czułam... hm, trudno to opisać, postaram się chociaż krótko.

Przede wszystkim totalne wyczerpanie. Pamiętam jak mała ciągle płakała, ja próbowałam ją ululać na łóżku obok siebie, a ona płakała, płakała i nagle ciach, urwał mi się film. Kiedy obudziłam się, ona spała obok mnie. Pamiętam jak nosiłam ją, tuliłam, a głowa sama latała mi na różne strony. Pamiętam jak burczało mi w brzuchu z głodu, bo nie miałam kiedy i jak zjeść.
Rozczarowanie - przecież tak bardzo wierzyłam, że dam radę. Łatwo nie będzie, ale dam radę, a tu co ?
Samotność. Noc, cisza, płacz małej, tylko ona i ja wymęczona i bezradna.
Smutek, żal. Pamiętam jak wyrzucałam sobie jaka jestem beznadziejna, że nawet własnym dzieckiem nie potrafię się zająć jak należy.
Noi niestety złość... bardzo się tego wstydzę. Pamiętam jak malutka płakała i płakała, a ja miałam ochotę z tego wszystkiego, z tej niemocy walić pięścią w ścianę, zrobić sobie krzywdę. Płakałam razem z nią i miałam dość.

Bardzo mi wtedy brakowało wsparcia mamy. Mówi się niby, że kobieta dorosła, swoje lata ma itd., ale jednak prawda jest taka, że w niektórych chwilach mama obok jest bardzo potrzebna. Tak najzwyczajniej, po ludzku, żeby być, wesprzeć.

Do tego ta cholerna depresja, tęsknota za krajem, rodziną, baby blues czy co tam jeszcze.
Nie miałam czasu na żadne, nawet najmniejsze rozrywki. Każda wolna chwila, to była chwila na zjedzenie w biegu, spanie lub szybką toaletę. Kiedy próbowałam jakoś połączyć np. karmienie z czytaniem belly, kończyło się to fiaskiem, a we mnie był jeszcze żal, bo przelotem udało mi się doczytać, że inne sobie świetnie radzą, znajdują czas na internet i jeszcze mają wieczorem czas na film z mężem.

I co wtedy się działo ? Rodzice rozmawiali ze mną godzinami na skype. Mamy różnicę czasu, dość sporą, a oni wracali z pracy zmęczeni, siadali do komputera i w nocy rozmawiali ze mną godzinami, wspierali mnie. Kiedy mała płakała, nie chciała spać, instruowali mnie krok po kroku, doradzali co zrobić żeby może w końcu udało się ją uspokoić. Widziałam w ekranie ich zmęczone twarze, ale za każdym razem kiedy prosiłam żeby szli spać, oni dalej trwali przy mnie i czekali aż mała uśnie żebym i ja mogła trochę odpocząć. Kiedy spałam, mieli włączony komputer i sprawdzali czy wszystko o.k.

Nigdy, przenigdy im tego nie zapomnę. Jestem im niezmiernie wdzięczna za czas, cierpliwość i miłość jaką wtedy nam okazali. Nie wiem jakby to wszystko wyglądałoby gdyby nie oni...Nie wiem jak i czy w ogóle kiedyś dam radę im się odwdzięczyć za to, co zrobili dla nas

3
komentarzy
avatar
Super masz rodziców! Może dałabyś radę sprawić im na odległość jakąś miłą niespodzianką, która ich zaskoczy? Np. bukiet kwiatów z karteczką w stylu 'Dziękuję, że jesteście" albo kilka zdjęć Julki wysłanych zwykłą pocztą. Nie wiem na co tam masz czas i możliwości, może coś Cię zainspiruje. //A z Ciebie też silna babka - z tego co widzę na ovu/belly dzieci są różne, ale na początku każdemu chyba dają popalić. A Ty sobie z nową sytuacją musiałaś radzić praktycznie sama. A jak teraz to wygląda? Łatwiej Ci już trochę? Tak jeszcze kombinuję - jeśli w rodzinie męża nie znalazłaś oparcia - może masz w okolicy jakiś klubik dla mam albo zajęcia dla mam z maluchami? Jakieś miejsce, gdzie mogłabyś zamienić kilka słów, z kimś, kto będzie wiedział o czym mówisz. Moc uśmiechów przesyłam!
avatar
Wzruszyłam się bardzo czytając jakich wspaniałych masz rodziców! Dla mnie pierwszy miesiąc to była emocjonalna masakra. Teraz z każdym dniem jest lepiej. I to właśnie dzięki wsparciu rodziny. To ich pomoc okazała sie antidotum na moje smutki. Jesteś silną kobietą! Podziwiam to, że tak świetnie sobie radzisz chociaż nie jest lekko.
avatar
Jeszcze raz ja Tak tylko wpadam na chwilkę bo o Tobie myślę.
Dodaj komentarz

A jak jest teraz ?

Teraz jest lepiej. Łatwo nie jest, ale jest lepiej. Julka jest starsza, więcej potrafi, ma drzemki w trakcie dnia, karmię ją piersią, chociaż czasami jest ciężko, je co około 3 godziny, chociaż zdarza się, że chce częściej, bywa że w nocy prześpi 4-6 godzin bez przerwy, ogólnie zasypia już lepiej, śmieje się, zaczepia, gada coś po swojemu, noi jak na nią patrzę to serce mi rośnie Tak bardzo kocham to nasze Maleństwo!

Trzeba przyznać, że przede wszystkim dużo dała mi krótka wizyta Mamy. Pokazała mi różne rzeczy, powiedziała co i jak, doradziła jakie triki mogą zadziałać na małą i od tego momentu mam wrażenie, że radzę sobie z córką lepiej. Julka jednak jest bardzo absorbująca. Nie wiem, albo ja mam mylne wrażenia co do innych dzieci albo ona po prostu jest trochę trudniejsza... Nie mogę jej zostawić samej żeby się pobawiła na dłużej niż 10-15 minut, a to i tak rzadko się zdarza. Ciągle muszę z nią być, zabawiać ją. Tak więc ciężko jest mi cokolwiek zrobić w domu, obiad czy sprzątanie. Staram się to robić jak śpi albo jak Mąż ją przejmie, ale zawsze robię to w pośpiechu z myślą, że zaraz pewnie się rozpłacze :/ Ciągle męczą ją kolki. Wczoraj wieczorem tak płakała, że aż serce mi się krajało. Często ma 'dni marudy' kiedy to nic na nią nie działa; zabawianie, bujanie, noszenie, ciągle jest ryk. Ostatnio miała takie dni jakoś 1,5 tygodnia temu. A teraz akurat trzeci dzień już taki mamy, a ja jak na złość muszę się nią ciągle sama zajmować bo Mąż chodzi do pracy i jeszcze chory jest, więc nie chce jej zarazić
Czasami nerwy mi puszczają i przeklinam, bo już nie mam normalnie siły. Mam wrażenie, że straciłam kontrolę nad naszym życiem i wszystko jest na wariackich papierach. Patrzę na innych ludzi z dziećmi i wydaje mi się, że ich życie jest jakieś inne, lepsze, bardziej poukładane. Nie wiem z czego to wynika. Może po prostu ja sobie nie radzę? No, ale nie ma co marudzić. Jakby nie patrzeć jest lepiej, już nie chodzę jak zombie, co prawda w biegu, ale jadam obiady i jak widać po pamiętniku bywa, że mam czas na belly, chociaż nie ukrywam, że więcej przydałoby się tego czasu tylko dla mnie Chciałabym mieć bliżej moją rodzinę, Mamę, Tatę, Brata...zawsze to jakieś wsparcie, na pewno byłoby łatwiej, ale są daleko i nic na to nie poradzę, jakoś muszę sobie radzić.

Julia skończyła 4 miesiące. Dziś byliśmy na drugim szczepieniu. Julia waży 7560 gram i ma 70 cm wzrostu Rośnie ten nasz skarb, rośnie. Ostatnie szczepienie zniosła bardzo dzielnie, prawie nie płakała, a dziś niestety zaczęła płakać, wręcz zanosić się jak tylko doktor ją dotknęła i trudno było ją uspokoić No ale jakoś przeżyłyśmy
Zmykam, bo królewna właśnie się obudziła

1
komentarzy
avatar
wiesz, jak zobacze spadajaca gwiazde to pomysle sobie "chcialabym, aby Zaczarowana ze swoja krolewna Julią znalazly niepowtarzalne szczescie i SPOKÓJ na obczyznie" :* dzielna jestes ! mi juz nerwy wysiadaja, klne, jestem zla na małą, krzycze na meza... martwie sie tym, ale czytam Twoj wpis i wiem, ze i unas zła passa minie
Dodaj komentarz

Kolkowy dzień. Julia skończyła już 4 miesiące, a nadal są dni, kiedy to pomimo podawania Ulgixu Baby strasznie męczą ją kolki. Cały dzień była marudna, a jak Mąż poszedł do pracy zaczęło się. Płacz, wrzask nie do ukojenia. Nic nie działało, dopiero tulenie i bujanie ze smoczkiem uśpiło ją. A potem co ? Przyszedł teść, zaczął się drzeć i ją obudził. Jak ja chciałabym już mieszkać na swoim...

4
komentarzy
avatar
A nie masz piłki do fitnesu? nam bardzo pomogło skokołysanie ogólnie to ona bardzo duża, moja Fruna skończy 26tego 4misiące i waży 6190g. A teściowi nic nie da się powiedzieć? naprzykład jakbys Ty zdala od dziecka wpadła w taką malutką furię? wyrzuci was? chciałabym Ci pomóc...dajesz kropelki przed każdym karmieniem? Ile tego symentykonu ma ulgix? a może to kolka na którą by pomogła laktaza?
avatar
ogólnie to ciężko dawać rady bo nie wiem w jakiej dokładnie jesteś sytuacji ale ja bardzo Ciebie podziwiam, znając siebie byłabym już spakowana i w drodze do Polski...przykro mi jak tak czytam o Twoich problemach.
avatar
bardzo Ci współczuje kochana ....
avatar
Rozumiem Kochana, że ten symentykon to dajesz jak ci lekarz karze? Bo ja dawałam tyle samo ale do każdego karmienia, wtedy to ma sens bo jak jakies karmienie ominiesz to wtedy od tego boli ją brzuszek. Kurdę strasznie długo to was męczy, musicie uzrboić sie w cierpliwość i przeczekać aż sobie w tym brzuszku wszystko dojrzeje. Współczuję takiego wariata w domu, ja bym nie wytrzymała...i nie powiem co bym zrobiła naślij męża i już ściskam mocusio !
Dodaj komentarz

Tak się cieszyłam, że ma drzemki w trakcie dnia, że wystarczy smoczek, pieluszka, chwilę pobujać i zasypia w sumie sama, a tu zaczynają się schody. Od prawie 3 dni jest strasznie marudna. I nie, nie wydaje mi się. Ona naprawdę zrobiła się jakaś trudniejsza. Ciężko ją zadowolić, zająć, zaraz jest marudzenie i popłakiwanie, nie działa nawet bujaczek, który zawsze działał! Po paru minutach zaczyna w nim płakać :/ Widzę, że jest zmęczona, marudna, trze oczka do czerwoności, zaczynam ją lulać, a ta w mega ryk, drze się, zanosi, jakbym jej krzywdę robiła. Kołyska ją dosłownie parzy. Totalnie nie wiem o co jej kaman. I wczoraj i przedwczoraj zasypiała mi na rękach bo już wymiękłam, wzięłam ją na ręce, dałam smoczek i zaczęłam tulić, momentalnie odleciała, mam więc potwierdzenie, że była zmęczona, tylko dlaczego nie chciała normalnie zasnąć? Jak wczoraj udało mi się ją odłożyć do kołyski to też jakoś niespokojnie spała... kręciła się co chwilę, a jak szanowny teść poszedł się kąpać i wybudził ją szumem, waleniem wody, to pokręciła się, a potem zaczęła się na mnie nieobecnie patrzeć. Chwilę to trwało i znowu usnęła.

Dziś jeszcze tyle godzin przede mną, a już mi ręce opadają. Kończą mi się pomysły na jej zabawianie. Przed chwilą usnęła mi w bujaczku po tym jak się mega rozpłakała. Już chciałam ją wyjąć, ale spróbowałam jeszcze dać jej pieluszkę, naciągnęła ją na twarz i jakoś usnęła. I tak śpi z tą pieluchą na buźce. Ech, moja bidulka, ciekawe co ją tak męczy

Btw. wyszły jej małe, drobne bladoróżowe kropki na brzuszku. Najpierw było ich mało, teraz idą w górę do klatki piersiowej i pojawiły się za uszkami i na szyjce trochę. Co to może być?

5
komentarzy
avatar
Hmmm? Może to skaza białkowa? Masz Facebooka albo meila? Mogłabym Ci podesłac fotkę koleżanki córeczki ze skazą to bys zobaczyła i porównała, bo może ja to poprostu swędzi i stąd te całe niespokojności. Może też być skok rozwojowy...moja Nela też tak miała albo zbyt dużo wrażeń w ciągu dnia?
avatar
Skok rozwojowy, a może ząbki, ale na zabki to u Ciebie jeszcze xhyba za wcześnie
avatar
A moze ząbki? Moja Ala od 3 dni budzi się w nocy...a od dwóch miesięcy przesypiała całe noce. Lekarka powiedziała ze zeby sa tuż tuż przy wyjściu, wiec moze to jest to.
avatar
skaza białkowa albo uczuliła się na proszek ...
avatar
Ja też od razu pomyślałam o ząbkach. Albo o skoku...
Dodaj komentarz

Kropki zniknęły. Już chciałam sama wdrażać dietę dla siebie żeby zobaczyć czy to nie skaza, a one tak po prostu, w sumie z dnia na dzień zniknęły. Nadal nie mam pojęcia co to mogło być. Potówki?

Przenieśliśmy Julkę do łóżeczka. Już nie zasypia w kołysce. Pierwsza noc zakończyła się jej zwycięstwem - musieliśmy uśpić ją w bujaczku, ale już druga i kolejne były o.k. Zasypia w sumie bez większych problemów około 21:30-22:00 i nawet nie muszę specjalnie nad nią stać. Daję pieluszkę, smoczek i siadam w fotelu i czekam. Oby tak dalej! W trakcie dnia drzemki nam się coś popsuły. Śpi góra po 20-30 minut, ledwo zdążę zjeść, a ta już obudzona. Nie wiem skąd się to wzięło i ile jeszcze potrwa, ale nie podoba mi się Przez to jest zmęczona i marudna, już 2 razy nie udało mi się jej wykąpać bo normalnie padła. A jak raz mi się udało, to podczas przygotowań do kąpieli darła się jakbym jej największą krzywdę robiła, aż łkała. Wczoraj padła około 20:30 i spała prawie do 4:00. Myślałam, że piersi mi eksplodują. Nigdy nie mogę ucelować z tymi jej pobudkami. O 24:30 ściągnęłam trochę, bo myślałam, że zaraz się obudzi, a tu proszę, spała dalej w najlepsze.
Robią mi się zapasy mleka w lodówce i w sumie nie mam co z nim robić, więc często jest po prostu wylewane :/ Ostatnio przeczytałam, że niektórzy stosują mleko matki do przemywania buźki, do kąpieli itp. Kto wie, może to nie jest takie głupie. Dalej walczymy z suchą skórą u malutkiej, więc zaczęłam trochę dolewać mleczka do wody, którą myję jej buzię, przemywam jej skórę wacikiem nasączonym w mleku i planuję wlać trochę do kąpieli, ale boję się czy przypadkiem nie będzie miała potem jakieś infekcji pochwy?

Julia ostro ćwiczy na macie, a teraz także w łóżeczku. Zmienia pozycje, 'biega' po całym łóżeczku; raz jest równolegle, zaraz jest w poprzek, łapie szczebelki i uderza w nie, przekręca się na brzuszek - na początku miała problem z jedną ręką, teraz rano budzę się, a ta leży na brzuszku z wyprostowanymi łapkami. Jak ma problem na macie z przekręceniem się na brzuszek, to cwaniara łapie zabawkę nad nią, uwiesi się na niej i tak się przekręca. Szkoda, że nie zdążyłam tego uwiecznić Usilnie próbuje siadać, najgorsze, że po karmieniu zawsze się napina do tego siadania i wtedy zwykle ulewa. W ogóle nie wiem czy pozwalać jej na to siadanie. Za 2 tygodnie skończy 5 miesięcy... w jednych źródłach piszą żeby sadzać, pomagać, bo dziecko samo wie najlepiej kiedy jest gotowe, w innych piszą, że kręgosłup jeszcze słaby i dziecko powinno usiąść koło 7 miesiąca. To jak to w końcu jest? :/

Nie mogę się na nią napatrzeć i nadziwić, że to maleństwo jest moje, tylko moje, pod moim sercem mieszkała ta mała istotka. Jest taka słodka, taka kochana, tak pięknie się śmieje i gada do mnie. W 100% zależna ode mnie i nie chodzi tylko o karmienie ile to razy już było tak, że płakała, mąż nie mógł jej uspokoić, a ja brałam ją na ręce i jak za dotknięciem różdżki uspokajała się, wyciszała w moich ramionach. Moje słoneczko kochane. Czasem, kiedy jestem już zmęczona, a ona płacze, denerwuję się, ale po chwili zastanawiam się jak ja mogę się na tę Perełkę denerwować? Przecież to nie jej wina, że jest malutka i nie potrafi mówić.

Ogólnie w życiu mało ciekawie. Przykro to pisać, ale kłócimy się z mężem. Dużo już wylałam łez. Ciężko mi z tym. Niestety muszę stwierdzić, że powodem naszych kłótni jest oczywiście teść i teściowa Zawsze w takich chwilach staram się myśleć, że nic się nie liczy, nic, poza Julią, a wszystkich innych i wszystko powinnam mieć gdzieś, ale łatwo się mówi, trudniej to wykonać kiedy nie ma się wsparcia swoich bliskich

3
komentarzy
avatar
Prawdę mówiąc jak przeczytałam:"Teściowa ostatnio robi przesłuchania co gotuję synkowi na obiad" to pomyślałam: Chwila, przecież Ty masz córeczkę, a nie synka. I dopiero po chwili uzmysłowiłam sobie, że to o męża chodzi...
avatar
kochana według mnie powinnaś jej pomagać Miki też próbuje siadać wali takie mostki i tak się złości że szok :p ... Co do twojej sytuacji to jest ciężka bo jesteś z dala od rodziny i mogę sobie tylko wyobrazić jaka jesteś samotna....
avatar
Cieszę się że u Julci wszystko w porządku Mój Franko jeszcze się nie przekręca choć ma już 5 miesięcy :/ A co do męża to współczuję. My też teraz jak jest dziecko kłócimy się częściej. Wiadomo obowiązków przybyło a czasu na zrobienie wszystkiego jest mało. Do tego jeszcze zmęczenie, niewyspanie no i jak w Twoim przypadku Teściowie. Masakra!!! Mam nadzieję, że jakoś Wam się ułoży. Pozdrowionka.
Dodaj komentarz
avatar
{text}