avatar

tytuł: Nasz Kurczaczek :)

autor: Zaczarowana

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być dla maleństwa choć w połowie taką mamą, jaką dla mnie była i jest - moja Mama.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Jestem przeszczęśliwa! Radość mnie rozpiera. Nie mogę w to uwierzyć! Nareszcie udało się :)

Wow, 30 tygodni!

Zapomniałam się ostatnio pochwalić, że Julcia już je Ba, nie tylko je, ale i pokrzykuje na mnie jak za wolno macham łyżeczką A co jemy? Marchewkę (ze słoiczka i moją zmiksowaną), jabłuszko, brzoskwinię, owsiankę i wczoraj pierwszy raz jadłyśmy nie wiem - rice cereal, to chyba kleik ryżowy? Muszę jeszcze raz spróbować ziemniaczka, bo on jej nie wchodził ale to były początki, to mogło tak być, noi muszę też sama jabłuszko jej przygotować. W każdym bądź razie jest dobrze, idziemy do przodu Zastanawia mnie tylko to, że ona po stałym posiłku i tak o normalnej porze chce piersi. Byłam święcie przekonana, że jak wejdzie stały posiłek do jadłospisu, to będzie chciała trochę później mleczka, a tu zonk. To normalne?

Jakoś w czwartek, kiedy Jula darła się w niebo głosy coś mi mignęło w jej dzióbku. Zaglądam, a tu... Tak, tak! Wyszła nam górna dwójka, a zakręcona matka nawet nie wiedziała kiedy to się stało i nie zdążyła powspółczuć biednej córci, że tak cierpi przy wychodzeniu ząbka Od razu zauważyłam, że po drugiej stronie też ząbek wychodzi, niedługo już powinien być cały widoczny. Noi tak oto Julia za chwilę będzie szczęśliwą (albo i nie) posiadaczką dwóch dolnych jedynek i dwóch górnych dwójek... jak wampirek Dolnymi jedynkami chwali się praktycznie cały czas śmiejąc się do mamusi łobuzersko.

Od około tygodnia malutka co raz częściej opiera się na kolankach. Od paru dni robi to baaardzo często. Śmiesznie wygląda, bo nie wie jeszcze co ma robić albo po prostu brak jej siły i tak fajnie się kołysze na tych kolankach. Moja malutka perełka! Szykujemy się do raczkowania.

W niedzielę u nas pogoda po ostatnich ulewach i burzach w końcu dopisała i mieliśmy jakieś 20 stopni. Najpierw Julcia była na spacerze z tatą, a mamie udało się wyrwać do centrum handlowego (niestety sobie nic nie kupiłam... od narodzin Julii w sklepie zawsze najpierw ciągnie mnie do działu dziecięcego, muszę to zmienić, bo niedługo lecimy do Polski, więc muszę sobie wymienić trochę garderobę ). Kupiłam Julii kurteczkę na wiosnę, bo w zimowej widać było, że jej gorąco. Pajacyków na guziczki dla niej nie uraczę już, tak więc kupiłam jej na zamek. Potem ja poszłam z Julą na spacer a tatuś robił pierwszy raz w tym sezonie hamburgery na grillu

Wyjazd do Polski zbliża się. Cieszę się, ale też martwię jak Julia zniesie ten lot. Noi nie wiem co z wózkiem. Ponoć mogę do samolotu wziąć bezpłatnie wózek składany, ale ja mam wózek 2 w 1, taki w którym stelaż się składa, a siedzisko odpina, to taki wózek też mogę wziąć? Czy będę musiała dopłacać?

2
komentarzy
avatar
Ale optymizmem powiało Wiosna idzie, Julcia wcina, tatuś spacerkuje, a wkrótce wyjazd do Polski ) Ale fajnie!
avatar
Wow, zęby, kolejne zęby a u Ali wciąż nic . No i raczkowanie super! Niby kazdy mówi zeby cieszyc sie tym jak dziecko jeszcze nie raczkuje, ze jest spokój itd, ale mnie jakos to nie przeraza, chce tego etapu! . Co do lotu do Polski- moja przyjaciółka leciała do Kanady z 8 miesięczna córa i ta zniosła podróz bardzo dobrze , wiec nie martw sie, bedzie ok. A na jak długo przylatujesz? I gdzie bedziesz stacjonować? , moze jakos blisko mnie
Dodaj komentarz

31 tygodni

Bycie matką zmienia, to więcej jak pewne. Aktualnie najczęściej odczuwam to w kwestiach bycia wrażliwą na krzywdę innych dzieci. Zawsze bolało mnie, gdy słyszałam, że jakiemuś dziecku dzieje się krzywda, ale teraz, gdy słyszę w wiadomościach, że ktoś pobił, skatował, porwał itp. itd. dziecko... czy że w szpitalu źle traktowano dziecko, bo nie miało nikogo, kto by się za nim wstawił (tzn. było po prostu z domu dziecka), lub że jakieś maleństwo urodziło się z nieuleczalną, ciężką chorobą, np. bez rączek, nóżek, albo jak dziś, gdy czytam, że w USA dwumiesięczne niemowlę zostało śmiertelnie pokaleczone przez psa, bo inteligentny tatuś zostawił je z nim same, to po prostu czuję niewyobrażalny smutek, ból, do oczu napływają mi łzy, w gardle czuję gulę. Dlaczego akurat teraz tak przeżywam informacje tego typu? Ano pewnie dlatego, że zawsze wtedy siłą rzeczy, chcąc nie chcąc czuję się trochę tak, jakby to mojemu maleństwu stała się krzywda. Straszne to uczucia. W takich chwilach doceniam to, co mam i po raz kolejny jestem niezmiernie wdzięczna Bogu za to, że mam śliczną, zdrową córeczkę, za każdy dzień, kiedy nic jej się nie dzieje, nic jej nie boli, żadna krzywda jej nie spotyka. Kocham Cię mój mały Kwiatuszku

3
komentarzy
avatar
Mam tak samo, ale jak mocno odkod mam Nelkę!!! Ostatnio na ulicy ciągle spotykam przejeżdzające karetki z literką N....aż serce mi ściska
avatar
Mam tak samo dosłownie identycznie....
avatar
Ja czuje toi samo, tylko zobacze w tv lub poczytam w necie o krzywdach wyrządzonych dzieciom to az lzy mi naplywaja do oczu i tylko przytulam mocno mojego synka
Dodaj komentarz

Nie miałyśmy problemu ze spacerami, do teraz.
W miniony piątek pogoda była po prostu cu-do-wna! Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej pogody. Ubrałam więc Julię w wiosenną kurteczkę, przykryłam cieńszym kocykiem i wyszłyśmy do parku. Całą drogę marudziła, kręciła się, rozkopywała się, próbowała ze złością ściągnąć czapeczkę. W końcu poddałam się i postanowiłam pójść do domu zmienić kurteczkę na bluzę, bo może jej za gorąco. To też nie pomogło, znowu to samo, a ja w parku, tyle tylko że dalej... kiedy po raz enty przykrywałam ją kocykiem, błagając o jeszcze troszkę cierpliwości dla mnie, rozwyła się tak, jakbym ją ze skóry obdzierała. No wyła z takim żalem, jakbym jej krzywdę robiła. Niewiele myśląc wzięłam ją na ręce. Cisza jak makiem zasiał, po czym rozglądanie się z radością na wszystkie strony, gruchanie, podśpiewywanie, uśmiechanie się itp., normalnie całkiem inne dziecko. Cóż, wracałam więc do domu jedną ręką pchając wózek, na drugiej trzymając ponad 8kg Szybka decyzja - próba spacerówki, sama jeszcze nie siedzi, ale może jest już tak ciekawa świata, że w gondoli nie wytrzyma. A gdzie tam. W spacerówce też ryk. Po godzinie poddałam się i z żalem i złością wróciłam do domu, ot piękny dzień... W sobotę w sumie była powtórka, ale tym razem byłyśmy z mężem, noi Jula tego dnia jeszcze nie spała, więc pomarudziła, pojojczała i w końcu zasnęła. Nie na długo, ale coś tam pobyliśmy na spacerku.
Dziś, chociaż pogoda niespecjalna, to jednak deszczu mniej, więc w przerwie między jednymi opadami, a drugimi, zdecydowałam się wyjść z Julcią, no bo przecież przez tę wstrętną pogodę dziecko od niedzieli nie było na spacerku. I co? I znowu to samo. Marudzenie, płacz, rozkopywanie się, kopanie pokrywy, próba ściągnięcia czapki i nawet zdejmowanie skarpetek! Poddałam się po 20 minutach. Nie mam pojęcia co jej się dzieje z tymi spacerami. Do teraz wszystko było o.k., spacery to była przyjemność, po 15-20 minutach zasypiała i tak sobie z nią chodziłam godzinkę, czasem więcej. Za ciepło jej nie ubieram, przynajmniej nie wydaje mi się, zresztą przykład ze zmianą kurtki na bluzę, chyba to potwierdza - wtedy ja miałam krótki rękaw i bluzę, a jak zawiał wietrzyk to niekoniecznie było mi gorąco. Nie chodzi też o to, że gondola jej przeszkadza... Ech, ręce mi opadają, brak mi pomysłów i co gorsza chęci i cierpliwości na kolejne spacery... :/

Dziś w ogóle nie jest nasz dzień. Budziła mi się częściej w nocy, za drugim razem jak wstałam do niej, to miałam jakieś zawroty głowy, więc po nakarmieniu mąż musiał ją przejąć. Teraz próbowałam dać jej ugotowaną marchewkę porozgniataną widelcem, bo ponoć nie powinno się dziecka w tym wieku do papek przyzwyczajać. Skończyło się to tak, że najpierw udawała, że się dławi marchewką, potem ulała, a na koniec rozpłakała się I bądź tu człowieku cierpliwy. Tylko jak?!

3
komentarzy
avatar
Wygląda mi to na skok rozwojowy ....
avatar
U na dosłownie identycznie, nie raz wracałam z parku z dzieckiem na rękach....to samo robi teraz mojej mamie bo ja do pracy już wróciłam...do tej pory nie wiem o co chodzi, miała tak 2 tyg temu i co jakis czas się powtarza...Karol może mieć racje...choc ja już nie wiem w co wierzyć...
avatar
Teoretycznie jest w tygodniu, w którym nie powinno być skoku :/ Mam nadzieję, że niedługo to minie...
Dodaj komentarz

32 tygodnie

Julia ostro trenuje, czasami udaje jej się zrobić jeden 'raczkujący kroczek' ale nie więcej. Tak to opiera się na kolankach i rączkach i się buja do przodu i tyłu. Siada już sobie opierając się na jednej rączce, oczywiście zwykle kończy się to upadkiem, no ale postępy są widoczne.
Ma etapy marudy i etapy super śmieszki. W sklepie ostatnio zaśmiewała się, bo rzuciła zabawkę na ziemię, a ja schyliłam się, żeby ją podnieść i tak dobre parę minut chichotała maluszka jedna. Druga, górna dwójeczka już wyszła, goni tę pierwszą, fajnie to wygląda - dwie dolne jedynki i dwie górne dwójki hahaha
Kiedy mąż jest w domu, przesypia całe noce. Zasypia po 21:00 i budzi się na jedzonko około 5:00, a potem jeszcze śpi z nami w łóżku do 8:00-9:00. Niestety jakimś dziwnym trafem kiedy mąż jest w pracy i ja sama sprawuję dyżur, zdarza się, że wybudza się najpierw około 1:00-2:00, a potem znowu koło 4:00, no cóż, bywa.
Przyzwyczajamy młodą powoli do nosidła, bo w samolocie chcę go używać. Za pierwszym razem nie podobało jej się, dziś już była szczęśliwa gdy mąż ją nosił w nim po domu.

A teraz muszę znikać, bo moja królewna właśnie się obudziła.

Edit.
Zaliczyliśmy pierwsze, wspólne wyjście do restauracji z niunią. Od kiedy urodziłam, jeszcze ani razu nie byłam w restauracji! To było coś. Wiem, że inne kobiety nie mają z tym problemu, no ale u nas każde wyjście z Julią to mega wyprawa. Najpierw czekamy na porę karmienia, potem ubieramy ją, pakujemy wszystko, my się szykujemy i jedziemy... np. na zakupy spożywcze Zwykle takie wyjście długo nie trwa, bo jeśli Jula nie zaśnie na zakupach (a zdarza się to baaardzo rzadko żeby sobie na nich pospała), to owszem przez jakieś 30 minut do godziny rozgląda się i jest o.k., ale potem już się niecierpliwi, robi się marudna i nawet zabawki jej nie zadowalają, więc trzeba wracać. Noi ogólnie skłamałabym gdybym stwierdziła, że te zakupy są przyjemne i spokojne Wiadomo, zawsze to jakaś odskocznia, no ale szukanie produktów/wybieranie ciuchów w stresie, że Julii zaraz się znudzi, jest raczej mało relaksujące. Tak więc nasze wyjścia, a ściślej - moje wyjścia do ludzi, są bardzo ograniczone. Na dodatek z publicznym karmieniem piersią też mam problem, jakoś nie mogę, wstydzę się, boję, a wiem, że muszę się przemóc, bo przecież w samolocie przy starcie i lądowaniu bankowo mnie to czeka, no ale na razie jakoś nie potrafię i zawsze wszystko układamy tak, żeby nakarmić ją w domu. Ale wracając do restauracji - w końcu się przemogłam i mówię 'Trzeba spróbować, nie uda się, zacznie płakać, to wrócimy, trudno.' Noi pojechaliśmy. Musieliśmy czekać parę minut na stolik, było o.k., malutka rozglądała się zaciekawiona. Przy stole na początku było dobrze, pod koniec już co raz trudniej było ją zabawić i uznaliśmy, że nie ma co przeginać i pora zbierać się, aż kelner się zdziwił, że tak szybko. Na pierwszy raz starczy, źle nie było. Przynajmniej dla mnie... męża chyba takie wyjścia średnio satysfakcjonują. To pewnie dlatego, że on wyjścia do ludzi, do cywilizacji ma na codzień, ja mam raz kiedy, to bardziej je doceniam, nawet te na szybcika. Teraz kolejny cel - jak tylko pogoda będzie sprzyjająca, planujemy jednodniowy wyjazd nad rzekę, doczekać się nie mogę, tak dawno nie byłam tam! Noi chyba publiczne karmienie piersią mnie wtedy nie ominie, więc chrzest bojowy przede mną.

1
komentarzy
avatar
Rozumiem huragan teściowa bo ja mam podobnie.... Każdy jej przyjazd psuje moja psychikę, wiem ze wtedy jest Ci ciężko.... A najgorsze ze każde zwrócenie jej uwagi nie dociera do niej! Brak słów... Ale najważniejsze że Twoja malutka :-) jest zdrowa i zdrowo się rozwija i to jest Wasze największe szczescie:-)
Dodaj komentarz

Jeszcze wczoraj pisałam, że Julia siada boczkiem opierając się na jednej rączce, ale często upada, a dziś patrzę - siada sobie w ten sposób częściej i nawet upadki się nie zdarzają Duma mnie rozpiera, gdy patrzę jak ona rośnie, jak się rozwija, jakie postępy robi.
Mamy już za sobą kąpiel w łazience. Dwie ostatnie kąpiele zakończyły się wielkim chlapaniem, mokrym dywanem i meblami, więc wczoraj włożyłam wanienkę do dużej wanny i tak ją kąpałam. Średnio mi się uśmiecha ten sposób, bo nie mam gdzie małej położyć wyjmując ją z wanienki, muszę trzymając ją na rękach otulić ją jakoś ręcznikiem i szybko przenieść do sypialni na przewijak, no ale co zrobić, takie prawo dżungli W ogóle to zastanawiam się ile ten przewijak jeszcze będzie stał u nas w pokoju. Korzystam z niego za każdym razem kiedy zmieniam Julci pieluszkę, albo gdy ją przebieram, ale ta wiercipięta jest nie do opanowania, ciągle się kręci, przewraca na brzuszek, na boczek, plecy, już raz zdarzyło się, że tak się wierciła, że uderzyła głową w ramę, no myślałam, że na zawał zejdę. Na szczęście skończyło się na płaczu i żalu, siniaka ani guza nie było. Tak więc przewijak przydaje się, ale stał się narzędziem bardzo niebezpiecznym ostatnimi czasy...

Wczoraj miałam chwilę i porobiłam trochę porządków ze zdjęciami w komputerze. Wróciłam do dni, kiedy Julia dopiero co się urodziła i tak mi się zrobiło strasznie smutno, bo z tamtego okresu mamy mało zdjęć, filmów. Coś tam jest, ale wszystko robione bez rozmysłu, na szybko noi kurczę MAŁO! Naprawdę mało. Za każdym razem kiedy widzę ile inne mamy mają zdjęć z pierwszych dni maleństwa, to robi mi się tak strasznie smutno, że ja mam ich tak mało. No ale tak to jest gdy jest się samą z maleńkim, w dodatku pierwszym dzieckiem i znikąd pomocy się nie otrzymuje. Nie próbuję robić z siebie męczennicy, wiadomo, było mi cholernie ciężko, daleko od rodziny, całkiem sama z Julą przez tyle godzin, ona już wtedy miała jakieś dolegliwości brzuszkowe, baaardzo mało spała, dużo płakała, a ja żółtodziób, który nigdy wcześniej nawet takiego malucha na rękach nie trzymał, jedyne o czym myślałam, to żeby móc w końcu zjeść chociaż głupią kanapkę i trochę się przespać, gdzie mi tam w głowie były zdjęcia, filmy? I to był błąd, niewybaczalny błąd. Ech, no taki mam żal sama do siebie, że nie dałam rady wtedy wykrzesać choć trochę energii żeby porobić więcej tych pamiątek, żeby były one lepszej jakości a nie zdjęcia pstrykane telefonem. Wiem, że gdybym w tamtych dniach miała wsparcie rodziny, inaczej wyglądałoby to. No ale takie, a nie inne decyzje podjęliśmy, czasu nie cofnę, a pewnych rzeczy po prostu nie da się zmienić. Oby tylko kiedyś wyszło nam to na dobre, czas pokaże.
A piszę o tym, bo wczoraj, oglądając jeden z nielicznych, króciutkich filmów, które nagrałam telefonem jak Julia miała 6 dni, zdałam sobie dobitnie sprawę z tego, jak czas szybko płynie, jak dzieci szybko rosną, zmieniają się i jak warto uwieczniać te chwile w różny sposób, bo potem wiele się zapomina... A film nagrałam, bo chciałam mamie pokazać jak Julia w nocy się zachowuje, bo mnie wtedy wydawało się to nienaturalne, myślałam, że brzuszek ją boli (i nie myliłam się). Julcia leżała obok mnie, była taka drobniutka, malutka, piąsteczki miała lekko zaciśnięte, powieki przymknięte, co chwilę na jej buziuni pojawiał się grymas, raz sobie tak słodko, przeciągle ziewnęła a potem zaczęła kręcić się, podnosić nóżki do góry, machać łapkami i płakać Taka malutka, taka bezbronna, całkiem inna, z innym głosikiem, innym płaczem, teraz to całkiem inna dziewczynka Ech, łzy mi pociekły po twarzy na wspomnienie tego, jak wtedy było i co czułam.

Btw. ma któraś z Was pomysł czym zrobić odcisk dłoni i stópki? Chodzi mi o jakiś barwnik, który da się zmyć i nie spowoduje żadnej alergii.

2
komentarzy
avatar
I tak jesteś bardzo dzielna sama wychowując małą, teraz kiedy jest już troszkę większa i umie się zająć samą sobą choć przez chwilkę możesz wykorzystać ten czas na robienie zdjęć z barwnikami nie pomogę, ale są takie specjalne farbki do robienia odcisków stópek i paluszków
avatar
Co do barwników to nie wiem, ale w Polsce w Smyku i w Empiku mają takie pudełka z masą (gipsową?) do robienia odcisków rączek i stópek.
Dodaj komentarz

Jestem złą mamą! Znowu nie wiem kiedy, a Julii wyszedł kolejny ząbek. Ostatnie trzy dni nie odbiegały jakoś szczególnie od względnej normy, jedyną anomalią było to, że po popołudniowej drzemce Julia płakała. Nic nie pomagało; zabawianie, przytulanie, pierś itp., jedynie noszenie na rękach. I tak w sumie do wieczora.
Dziś, kiedy podawałam jej Camilię (ukochana Babcia przysłała nam z Polski), patrzę a tam dolna dwójka wyszła! Hehe, idziemy jak burza z tymi ząbkami. Mamy już 5!

2
komentarzy
avatar
Ja czasem zapominam zagladac Ali do buzi i tez tak sobie mysle ze beda jaja jak sprawdze a tam np ze dwa zęby , tym bardziej ze ja tak juz na to czekam, bo Ala w przeciwienstwie do Julii zębów nie ma wcale
avatar
o jezus ! rzeczywiscie szał ząbkowy u nas tylko 4
Dodaj komentarz

33 tygodnie

Julia już całkiem sprawnie poczyna sobie siedząc na 'półdupku' Przeuroczo wygląda jak tak sobie siedzi i jedną rączką podpiera się. Jakoś od około 2 tygodni daję jej do pogryzania chrupeczki kukurydziane. Na początku nie wiedziała co z nimi robić, trzymała w rączce i patrzała na mnie z pytającą miną, ale już po jednym dniu zaczęła je chrupać i teraz tylko obserwuję jak rozmiękczonymi chrupkami brudzi sobie ciuszki i inne rzeczy w polu rażenia Od tygodnia podaję jej wodę do popijania w ciągu dnia, całkiem dobrze jej to idzie trzeba przyznać. Niestety coś ostatnimi czasy strajkuje jeśli chodzi o kleiki ryżowe (dodaje do nich mleko z piersi)... tak się nimi zajadała, a teraz weźmie jedną, dwie łyżeczki i płacze. Nie wiem czy to przez ząbkowanie, czy jak, fakt faktem, że ostatnio ma godziny, w których jest nie do opanowania, płacze, marudzi i w żaden sposób nie można jej uspokoić. Ostatnio dała czadu dzisiaj, a wcześniej w sobotę, gdy kładliśmy ją spać. Skończyło się na przeciwólowym, bo nic nie pomagało, a ona płakała i płakała, bidula.

Odpukać od paru dni przesypia całe noce, budzi się około 5:00-6:00 i potem zwykle jeszcze pośpi ze mną w łóżku do 7:00-8:00. Jak dobrze jest przespać całą noc. Niestety dla moich piersi dobrze nie jest, bo gdy się budzę o tej 6:00, to są jak dwie wielkie banie. Jula zjada wtedy tylko z jednej piersi, a z drugiej muszę ściągnąć. Trochę martwię się, bo nie wiem jak to odbije się na ich wyglądzie, no ale co mam robić? Wstawać specjalnie w środku nocy i ściągać? Pojęcia nie mam.

U nas pogoda robi się co raz piękniejsza. Jeszcze parę dni temu cieszyłam się z 18 stopni i słońca, a w weekend mieliśmy temperatury 23-26 stopni, super! Myślałam, że Julię ominie humid, duchota i upały, ale chyba jednak nie. Do czerwca jeszcze parę tygodni, a dziś w pokoju mieliśmy 27 stopni chociaż żaluzje od rana były zasłonięte. Z jednej strony cieszę się z tej pogody, z drugiej martwię się o Julcię, bo kompletnie nie wiem jak ją ubierać. Boję się, że pomimo wysokiej temperatury, powietrze jest jeszcze zdradliwe i ubieram ją na długi rękaw na dwór, jak wieje wiatr, to dodaję cienki sweterek albo bluzę, ale nie wiem czy to właściwe. W domu dziś musiała śmigać w krótkim body, a i tak jak przysnęła, to po obudzeniu główkę miała spoconą... :/ W nocy też mam dylemat. Na razie ubieram jej długi rękaw i przykrywam nóżki muślinowym kocykiem żeby nie było jej gorąco. Masakra z tymi ubiorowymi dylematami

W weekend postanowiliśmy skorzystać z super pogody i pojechaliśmy w trójkę nad rzekę Julia całą drogę przespała, ale na miejscu nie było już tak miło. Nasz błąd-wzięliśmy jeszcze gondolę, a ona w gondoli ciągle przewracała się na brzuszek i denerwowała się. Większą część naszej wycieczki spędziliśmy nosząc ją na rękach, co niestety wygodne nie było... trzeba było wziąć nosidełko albo chociaż wsadzić ją do fotelika samochodowego. Mądry Polak po szkodzie Za 2 tygodnie pojedziemy chyba drugi raz, może będzie lepiej Noi tak oto od soboty Jula jeździ w spacerówce i muszę przyznać, że chyba dobrze jej w niej.

3
komentarzy
avatar
Cudownie! Chyba Cię tam odwiedzę
avatar
Zdjęcia piękne :-) cieszę się ze razem tak miło spedziliscie week :-)
avatar
Ale piękne miejsce
Dodaj komentarz

Od jakiegoś czasu moje maleństwo gada sobie już całkiem do rzeczy W ciągu dnia często słychać: 'ba', 'ba ba ba' albo 'bababa'. Od kilku dni, gdy płacze (gdy muszę na chwilę położyć ją do łóżeczka, bo potrzebuję wyjść z pokoju, albo gdy cierpi przez ząbki), to z jej buźki wybrzmiewa mniej więcej takie coś: 'mmmaaammmaamamama'. Wiem, że to nie jest to świadome 'mama', ale jednak chwyta za serce i wtedy nie ma rady, biorę ją na ręce (gdy akurat jest w łóżeczku) Ciekawe dlaczego 'mówi' tak tylko podczas płaczu...

Swoją drogą zastanawiam się kiedy ja będę mogła coś robić w domu będąc z nią sama. No nie da się i koniec. Jak nie śpi, to trzeba ciągle z nią być, zabawiać ją, pilnować, w łóżeczku sama wytrzyma maksymalnie 5-10 minut i to baaardzo rzadko. Jedzenie albo kąpiel szykuję w biegu i w akompaniamencie lamentów. Śpi krótko, po 20-40 minut, raz na ruski rok zdarzy się godzina, może trochę więcej. Kocham ją bardzo, ale kurczę, ciężko mi tak funkcjonować. Już teraz zdarza się, że słyszę, że nic nie robię i w sumie jak tak pomyślę to robię, jak jest mąż. Staram się ogarnąć wtedy obowiązki domowe z lepszym lub gorszym skutkiem, a jak on wychodzi do pracy to, no właśnie-nic nie robię... poza zajmowaniem się Julią bo nic więcej nie mogę. Kiedy Jula miała miesiąc, dwa, tłumaczyłam sobie to tym, że jest malutka, ale teraz? Zaraz będzie miała 8 miesięcy, a tu żadnej zmiany. Czy to się zmieni? Nawet moja Mama dziś, stwierdzając, że Julcia robi się co raz bardziej podobna do tatusia (buu, do niedawna wszyscy mówili, że wykapana mama )zwróciła mi uwagę, że nie wie w kogo wdała się Julia, bo ja, jak byłam mała, to dostałam parę zabawek i grzecznie się nimi bawiłam, nikt nie musiał mnie zabawiać. No, trafiła mi się wybitna jednostka, nie ma co

Btw. dziś posadziłam Julię koło siebie na chwilę, patrzę, a ona siedzi, sama! Bez podpierania Nie trwało to bardzo długo, bo zaraz na boczek się przechyliła, ale to był pierwszy raz gdy tak sama bez żadnego podparcia sobie siedziała Kolejny sukces.

4
komentarzy
avatar
Pocieszę Cię, nie jesteś sama z tym jęczeniem jak się zostawi dziecko samo sobie . Alka ostatnio coraz częściej ma dni ze chce zeby siadac kolo niej i towarzyszyc w czasie zabawy. A jeszcze lepiej jak to sie dzieje na siedząco-a wiadomo, musze ja jeszcze asekurować, bo sama sie jeszcze przewraca . Wczoraj od 14 do 18 było jęczenie. Potem wsadzilismy ja w samochód i jechalismy gdzies wiec byl spokój- fotelik samochodowy działa na nia jak tabletka uspokajająca . Trzymam kciuki żeby Julcia dała Ci trochę oddechu złapac
avatar
Mikołaj jak płaczę jak jest mu źle przez ząbki też mówi mmmaammmaamma to takie słodkie <3 jak to pierwszy raz usłyszałam to aż łezka mi poleciała <3
avatar
Powiem tak: u mnie jest właśnie tak, że mała zajmuje się sobą i płacze tylko jak jest zmęczona bo posiłki ma ustalone bardzo regularne i tego się trzymam. Przyznam szczerze, że baaardzo długo pracowałam nad tym aby ją tej samodzielności nauczyć. Trwało to pół roku bo po tym czasie musiałam już wrócić do pracy. Nie wiem jakie zdanie mają inne mamy ale dziecko albo sie urodzi bardzo samodzielne albo je się tego nauczy. Tym sposobem mam czas na wszystko, sprzątanie, pracę w domku i inne. No i jedna złota myśl, nie lecę na każde jęknięcie młodej. Tak czy siak kto wiem jak będzie później? Wiem jedno, że pół roku było ciężkiej batalii by nie skrzywdzić małej, aby czuła się odrzucona a jednocześnie móc wyjść do kibelka
P.s. i nie stosowałam żadnych drastycznych metod typu "wkońcu przestanie płakać"
avatar
Zaczarowana - dzięki bardzo za uwagi o wózku!!! Na pewno każda uwaga już mamy jest cenna, a Twoją doceniam tym bardziej bo widzę z wpisów jak bardzo absorbująca jest Twoja Córcia. A czy Julia jest przyzwyczajona do noszenia na rękach? Ta moja koleżanka ma synka w podobnym wieku i w pewnym momencie zrobił się problem, że mały nie chciał bawić się sam tylko cały czas chciał na ręce bo każdy w rodzinie go brał i nosił. W końcu wprowadzili zakaz tzn. że owszem małego biorą na ręce, ale tylko jak trzeba przenieść wsadzić, ale nie ma brania na ręce o tak, żeby ponosić albo pobawić się z nim. U nich trochę pomogło. Ale wiadomo - każde dziecko jest inne tak jak później ludzie są różni. Pozdrawiam serdecznie!!!
Dodaj komentarz

34 tygodnie

Tak mnie dziś naszła refleksja, gdy rano szykowałam się do wyjścia, a Julcia leżała w łóżeczku i tak na mnie spoglądała jeszcze zaspanymi oczkami, z tymi swoimi zaciśniętymi usteczkami... nie wyobrażam sobie tego, że miałabym teraz chodzić do pracy, albo pójść do niej gdy mała skończy rok i po części cieszę się, że nie stoję przed taką koniecznością. No chyba serce by mi pękło. Oczywiście wiem, że są kobiety, które nie mogą sobie pozwolić na zostanie z maluchem w domu, przecież sama byłam jedną z nich mieszkając w Polsce, ale tak próbuję sobie wyobrazić, co one czują gdy wracają do pracy i strasznie im współczuję tych przeżyć :/ Wiem też, że prędzej, czy później i ja będę musiała pójść do pracy, a pewnie nigdy nie będzie ten magiczny, właściwy moment, ale świadomość, że jeszcze nie teraz, że jeszcze trochę będę z nią w domu, przynosi mi taką ulgę Z drugiej znowu strony, trochę żal, że tyle lat pracowałam w Polsce, tyle nerwów, wyrzeczeń dla jednego pracodawcy, a teraz nawet macierzyńskiego nie mam... cóż, widocznie tak musiało być.

Julia już ładnie sobie siedzi. Czasem potrzebuje oparcia, bo się zapomina ale ogólnie siedzi sama ładnie, prosto. Ale mi rośnie córcia!
Trochę walczę z samodzielnością Julii. Staram się odkładać ją do łóżeczka z zabawkami i wychodzę z pokoju żeby coś szybko zrobić. Czasem popłacze chwilę, pokrzyczy, a potem bawi się sama, innym razem drze się i nie ma rady, muszę iść do niej. Jedno jest pewne i zauważyłam to nie tylko ja, ale i moja mama. Jula czasem zajmuje się sama sobą gdy nie ma mnie w pobliżu, ale gdy wchodzę do pokoju zaczyna się... ryk. Niezły zawodnik z niej Chciałabym móc porobić coś w domu, gdy ona jest w łóżeczku, ale kurczę, nawet te szybkie wyjścia na dół stresują mnie. Niby wiem, że teoretycznie jest bezpieczna w łóżeczku, ale ona co chwilę uderza głową w szczebelki! Ciągle boję się, że coś sobie w końcu przez to zrobi :/

Wczoraj wchodzę do pokoju, patrzę, a Jula leży obok męża wtulona w niego i oboje sobie słodko śpią. No rozpłynęłam się po prostu.

Co raz bliżej do naszego wyjazdu do Polski. Cieszę się, ale i trochę się martwię. Żal mi, że zostawiamy na tak długo męża samego. No niby wiem, że jest mi tu ciężko, że nieźle dostałam w kość i należy mi się odpoczynek, a poza tym Julia musi pobyć z rodziną przecież, ale jednak jakoś tak mi przykro, że go zostawiamy i to latem... Julia tyle czasu nie będzie go widziała na żywo. Nie zawsze jesteśmy zgodni, czasami padają w moim kierunku przykre słowa, ale wiem, że w gruncie rzeczy to dobry człowiek i jakoś tak nie mogę nie przejmować się tym, że go zostawiamy.
Martwi mnie też godzina wylotu. Niby dobrze gdy lot jest nocą, bo jest szansa, że dziecko go prześpi, ale ta godzina jest taka niefortunna. Julia chodzi spać o 21-21:30, a lot jest o 22:00. Boję się, że będzie się denerwować i marudzić, a potem będzie miała problem z zaśnięciem w samolocie Tak czy siak, zamartwianie nic nie da, a tylko się nakręcam. Trzeba być dobrej myśli, może nie będzie tak źle

2
komentarzy
avatar
Zaczrowana, przede wszystki nauka zabawy...ja nie trzymam Neli w łożeczku ona ma całą podłogę dla siebie. Rozłożone mam maty piankowe i wielki koc, ten bałaganik jest już od zawsze i jakoś mi nie przeszkadza. No i szczypta zaufania do dziecka czaaasem włączam jej bajki jak już nic nie działa. Dobra bajka nie jest zła, nic dziecku nie zrobi jeśli jest odpowiednia do wieku co oznacza, że nie ma zbyt dużo uderzeń światła i oczywiście przemocy. Co rozumiem przez naukę zabawy, przez długi czas na tej macie leżałam razem z Nelą i pokazywalam jej zabawki, poźniej po trochu odchodziła, tu poprawić kocyk, tu sobie siadłam na łóżku, pozniej powoli zaczełam odchodzić. Poźniej odkurzć przy niej (dodam, że mam bardzo cichy odkurzacz ścierać kurze ale tak żeby widziała i tak jakoś poszło. Później to juz zaczęła sama pełzać, zaglądać do kosza zabawek, teraz nawet sobie je sama wybiera I wiesz tak samo siada na tym półdupku
Bardzo ważną rzecza jest regularny tryb życia. Kąpiel zawsze o tej samej godzinie +/- 30min. Sniadanko o 7, drugie śniadanko o 11, obiadek o 14, podwieczorek o 17 kolacja o 19.30, Nela budzi się na mleczko jeszcze raz w nocy w granicach czasu od 1-3. Choćby skały srały i płakały zawsze się tego trzymam. Nela jest karmiona butlą wiec to też trochę ułatwia sprawę ale mam kolezankę co karmi piersią i ten sposób wypracowała również
avatar
Masz fajna córeczkę !!!!!! Myślę że czasu potrzeba aby wszystko sobie ułożyć ,ja jeszcze nie dotrwalam do takiego etapu ja Ty ale wiem że tylko cierpliwość może nam pomóc . najważniejsze że mamy dzieciaczki zdrowe!!!!!!!!!!!
Dodaj komentarz

Julia jest zaziębiona Zaczęło się od kaszlu w nocy, a potem jeszcze doszedł katar i gorączka. Byliśmy dziś u pediatry, diagnoza: infekcja prawego uszka i antybiotyk, ale za zgodą lekarza jeszcze czekam z jego podaniem, bo przeczytałam, że większość infekcji ucha przechodzi w ciągu 24-48h. Zakrapiam małej nosek i próbuję aspiratorem ściągać z nosa katarek żeby nie dusiła się przy jedzeniu i podczas spania i tu jest istna masakra - przy obu czynnościach wyrywa mi się, kopie, płacze, łzy jej lecą jak grochy, a potem łka i łka rozżalona, beznadziejnie się z tym czuję, jak jakiś kat Chyba krople trochę pomagają, bo jakby lepiej oddycha podczas snu. Oby jej przeszło.

Już drugą noc śpi ze mną. Nad ranem kręciła się, zasnąć nie mogła, aż w końcu położyła swoją śliczną główkę na moich piersiach i tak zasnęła

2
komentarzy
avatar
Bidulka...Alka tez przechodziła katar, ciagnał sie dwa tygodnie. I tak samo, jak tylko widziała mnie z Fridą to był płacz, az mezu zaczał sam jej sciagac z noska wszystko bo ja nie mogłam. No ale jak byłam sama w domu...Zdrówka dla Julci, bo przeciez niedługo jej pierwsza, wielka podróż
avatar
Może w brzmi to strasznie ale w Polsce jest taki apirator "katarek" jego podłączasz do odkurzacza i następuje naprawdę delikatne ale porządne wciąganie gilunów używaliśmy, znajomi używali i nie da się dziecku zrobić krzywdy Moja Nela jak na Fridę reaguje jak Julcia tak na Katarek tylko się krzywi
Dodaj komentarz
avatar
{text}