avatar

tytuł: Nasz Kurczaczek :)

autor: Zaczarowana

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Chciałabym być dla maleństwa choć w połowie taką mamą, jaką dla mnie była i jest - moja Mama.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Jestem przeszczęśliwa! Radość mnie rozpiera. Nie mogę w to uwierzyć! Nareszcie udało się :)

10 miesięcy Julii

Moje maleństwo rośnie jak na drożdżach Jeszce tylko 2 miesiące i będzie miała roczek! Kiedy to minęło? Ostatnio przeglądałam filmy z kamery, z jej narodzin, z pierwszych dni w domu, z pierwszego unoszenia główki leżąc na brzuszku i tak się wzruszyłam. Jaka ona była malutka, słodka, jak urosła przez te miesiące, jak bardzo się zmieniła!

Julia tydzień temu zaczęła machać... niestety do ludzi obcych Nam nie chciała machać, a na przejściu panu, który się zatrzymał machała z uśmiechem na ustach hahaha. Teraz już zaczyna też znanym osobom machać, ale to zależy od jej humoru, ewidentnie
Już ładniej je, ostatnio dawałam jej z mamą drugie dania: kluseczki z królikiem i marchewką i ziemniaczki z fasolką i króliczkiem, wszystko oczywiście polane jogurtem naturalnym (uwielbia go - dziadziuś nauczył ją jeść), ale do zup nadal ma długie zęby, nie mam pojęcia czemu.

Tymczasem muszę kończyć - królewna obudziła się. Cdn.

3
komentarzy
avatar
Może po prostu nie lubi zup i już ) Widać, że wypoczywasz, a dziadkowie są pewnie wniebowzięci, że mają wnuczkę dla siebie
avatar
Super! A jak wakacje?
avatar
Ależ ten czas leci to już duża dziewczynka cieszę się że pobyt Wasz w polsce służy i że tak miło spędzacie czas
Dodaj komentarz

Dzisiaj królewna miała dzień mega marudy, praktycznie nic ją nie zadowalało. Miała tylko jedną drzemkę, na spacerze marudziła, w sumie uspokajało ją tylko... jedzenie. A to płatki ryżowe, a t bułeczka, banan, mięsko itd., ciągle coś w tej buźce musiała memlać, bo inaczej było 'łaaaa!!!'. Podczas karmień zostałam uraczona kopniakami i drapaniem. Już nawet zaczęłam myśleć, że może ona zaczyna przestawiać się na same stałe pokarmy Ale to chyba nie to. Wydaje mi się, że od paru dni męczy ją dolna trójka, ale to się jeszcze okaże, na dniach.

Ja natomiast mam problem i męczę się z nim już parę tygodni. Niedługo idziemy na wesele, z mojej rodziny. Zaproszenia są bez dzieci. Mój mąż od samego początku krzyczy, że to teściowa zajmie się Julą, moja propozycja innej, młodszej osoby z jego rodziny była i jest zbywana natychmiastowym 'nie'. Noi mam problem. Zanim tu przyjechałam, tylko się martwiłam, ale teraz, gdy zauważyłam, że Jula raczkuje z prędkością światła, w dodatku nie ma dla niej łóżeczka, w którym mogłaby bezpiecznie spać, no po prostu nerwy zaczynają mnie zżerać. Już myślałam, że może jestem przewrażliwiona, że wymyślam, ale nie, to nie jest tylko moja opinia, że to nie jest dobre dla dziecka. Mężowi do rozsądku przemówić nie mogę, ciągle upiera się na teściową (myślę, że to kwestia jakieś głupiej dumy czy honoru, żeby w tę zajebiście ważną, jedną noc teściowa zajęła się naszą córką, no bo przecież moi rodzice ciągle się nią zajmują i mają z nią super kontakt, a jego rodzice niestety nie, więc MUSZĄ się przecież kiedyś wykazać), no ręce mi opadają, nie wiem co robić. Wesele zbliża się nieuchronnie, a ja martwię się, że teściowa nie da sobie z nią rady, że Julii coś się stanie, że spadnie jej podczas snu z łóżka, ech. W dodatku karmienie - Jula często je co 2 godziny, a ja nie mam nawet kiedy ściągnąć jakieś zapasy. Nie jestem więc w stanie zrobić tych zapasów na więcej niż 2 karmienia. Panna młoda widząc, że teściowa niezbyt nadaje się do opiekowania maluchami, sama zaproponowała mi żebym położyła Julę spać w pokoju, który oddzielony jest od sali toaletami tak, żebym mogła ją karmić, mieć przy sobie i być spokojną, ale szczerze mówiąc wątpię żeby to był dobry pomysł, i tak w pokoju będzie słychać orkiestrę i mała może mieć problemy albo z zaśnięciem, albo będzie się wybudzać. Noi kompletnie nie wiem co robić. Teściowej i mężowi na pewno nie przetłumaczę, że ona nie ma warunków by zajmować się małym dzieckiem, a kładzenie jej spać w hałasie nie jest chyba dobre ani dla jej snu, ani dla słuchu... jakieś rady, pomysły, doświadczenia? Na wesele iść muszę - bo rodzina bardzo bliska, a ja w dodatku świadkuję. I masz babo placek. Jedyne co wykombinowałam to to, że wezmę Julę na początek wesela, pobędzie trochę z nami, tam ją nakarmię, a potem zawiozę ją do teściowej na noc, nakarmię, uśpię i wrócę na wesele, ale po pierwsze usypianie Julii w nowym miejscu może trochę trwać, po drugie i tak będę się martwić :/ Już pomijam to, że inni goście będą na mnie patrzeć wilkiem, że przyszłam z dzieckiem, chociaż nie zaproszono dzieci. Nic mądrzejszego do głowy mi nie przychodzi, ciągle tylko myślę, kombinuję i nic

3
komentarzy
avatar
A teściowa nie może zostać z Jucią u Was w domu?
avatar
Moja droga! A w h@#@# z tym co pomyślą inni. Ja bym Alki w tej sytuacji nie zostawiła. Nie darowałabym sobie gdyby coś sie stalo...Skoro mąż nie chce się zgodzić na inna osobę to masz dwa wyjścia: tupiesz noga i i tak dajesz do osoby zaufanej, zabierasz Julkę ze sobą. A towarzystwo co to wilkiem patrzeć bedzie niech sie wypcha i juz!!! Przeciez bezpieczenstwo dziecka jest najważniejsze...
avatar
Popieram mamę Ali z naciskiem na tupnięcie nózką
Dodaj komentarz

44 tygodnie

Temat wesela nadal spędza mi sen z powiek. Kombinuję jak tu zagiąć męża żeby nie było mega awantury. Wiem, że mam rację, a on kieruje się jakimiś głupimi ambicjami. Normalnie zrobiłabym awanturę, postawiła na swoim i zapuściła focha, ale teraz mi głupio, bo to ślub mojego rodzeństwa i nie uśmiecha mi się nieodzywać do własnego męża na tym ślubie Noi tak myślę, myślę... pomysł karoli jest bardzo dobry i strasznie mnie kusi, ale jest problem - nawet jeśli namówię męża jakimś cudem, to jego mama w 99% nie zgodzi się na to. Spanie Julii w pokoju zaraz za łazienkami... kusi mnie to, ale cholernie boję się o jej słuch. Może przesadzam, w końcu mniejsze dzieci od niej są zabierane na wesela, no ale nie jestem do końca przekonana, że spanie w takim hałasie pozostanie bez wpływu na jej słuch, a w pokoju na pewno będzie słychać orkiestrę, już sprawdzałam

A co w Polsce? Super, ostatnie dni to upały, które uwielbiam Dużo spacerujemy z malutką. Trochę marudzi, ale ostatnie dwa dni była całkiem znośna. Już ładnie macha, nawet z byle powodu a dziś na spacerze zaczęła sama robić 'kosi kosi'
Planuję na dniach spotkać się ze znajomą, która była w trochę młodszej ciąży ode mnie z synkiem, jestem ciekawa jak Julia zareaguje na praktycznie rzecz biorąc rówieśnika. Dotychczas nie miała sposobności przebywać z małymi dziećmi, a widzę jak jesteśmy na placu zabaw, że jest bardzo ciekawa dzieci, patrzy się na nie, przygląda im się, śmieje się do nich Ostatnio jak przyszła do nas moja młodsza, 7-letnia kuzynka, to Jula jak oczarowana siedziała na przeciw niej i patrzała co ta robi z jej zabawkami. Na koniec poraczkowała do niej, usiadła blisko niej i tylko zadzierała główkę i patrzała na nią zaciekawiona
Nie ukrywam, że trochę obawiam się kontaktów z obcymi dziećmi, nigdy nie wiem czego się spodziewać po nich, czy czegoś małej nie zrobią, ale może to są obawy na wyrost. Wyjścia za bardzo nie mam, muszę zacząć przebywać z Julią i innymi dziećmi, żeby nie wyrosła mi na bojącą się innych ludzi

A, dziś po raz drugi próbowałam zrobić Julii odlew nóżki i rączki i nic ciekawego z tego nie wyszło. Nóżka jeszcze jak cię mogę, ale rączka... Jula ciągle zamykała dłoń, gdy próbowałyśmy ją odbić. 50 zł wywalone w błoto. Tak więc zostaje mi kupno farbek do malowania ciała i odbitki na papierze, trudno.

2
komentarzy
avatar
Widzę, że mnie jakaś weselna afera ominęła - chyba mi uciekł poprzedni wpis, zaraz nadrobię. A co do odcisków - może jak mała będzie spać to łatwiej byłoby odcisnąć?
avatar
Jesli chodzi o wesele to znalazlabym opiekunke, kogoś odpowiedzoalnegi do opieki małej Julci, szczerze to czasami wolałabym kogoś obcego niż z rodziy. Sama mam przeboje z moja teściowa i szwagierka jak pomyślę ze moja Sara miałaby zostać pod ich opieka to brr....
Dodaj komentarz

45 tygodni

Tak sobie mysle, ze jesli dotychczas mialam z Julia ciezko, to teraz, jak wrocimy z wakacji - bede miala przesrane tutaj baaardzo rzadko bywamy same, ciagle ktos z nami jest, ciagle ktos ja zabawia, a nawet jak jestesmy same przez pare godzin, to gdy tylko drzwi sie otwieraja, Jula rzuca wszystko i leci galopem z radoscia do przybylej osoby i zaraz wspina sie po nogach i domaga sie zeby na chwilke wziac ja na raczki rano gdy sie budzimy i tylko uslyszy, ze ktos wyszedl z pokoju czy lazienki, to niewiele brakuje a gotowa mi lozko rozwalic z tej radosci oj, naprawde nie bedzie wesolo po powrocie i juz pal licho ze mna, ze bede miala armageddon, martwie sie o nia, jak ona to przezyje, ze znowu w gruncie rzeczy bedzie sama z mama, pewnie bedzie tesknic za babcia,dziadzia, wujkiem,ciocia... Zal mi jej tyle razy zastanawiam sie czy ta wyprowadzka nie robie jej wiecej krzywdy niz pozytku. Oby wkrotce pokazaly sie jakies sensowne plusy tego wyboru. Swoja droga na mysl o powrocie az mnie trzesie ze zlosci. Maz nadal nie zalatwil spraw z tesciem jak należy. chyba naprawde powinnam przestac liczyc sie z uczuciami innych i wydrzec za przeproszeniem morde, a nie ciagle grzecznie i taktownie wszystko zalatwiac.

Wracajac do Julci - pieknie robi kosi kosi, nawet zasypiajac i zaczela sama stawac bez trzymania gdy sie zapomni. Oczywiscie za chwile konczy sie to upadkiem heh. Dziadzius nauczyl ja schodzic tylem z wysokosci i zwykle stosuje sie do tego mialam jej kupic doida cup, zeby zaczela uczyc sie pic z kubeczka, ale gdy dalam jej do zabawy zwykly kubeczek bez wieczka, zauwazylam ze sama przystawia go sobie do dziobka i przechyla, tak wiec teraz przy posilkach dajemy jej pic z kubeczka, calkiem fajnie sobie radzi, dumna z niej jestem

Z mniej przyjemnych spraw, to od paru tygodni wykancza mnie psychicznie karmienie piersia. Bardzo chce dobic chociaz do roku, ale Jula nie ma litosci. Nie wiem czy to skok czy jak, ale na poczatku karmienia ZAWSZE po ok. 6 razy odrywa sie, a potem ryczy (najgorzej jest w nocy, a budzi sie 2 razy), gryzie mi sutki,a jak nie gryzie to chyba delikatnie przygryza,bo cale karmienie jest dla mnie bolesne, szarpie mnie, drapie, ciagnie...no ciezko jest, sil mi brak i cierpliwosci,zloszcze sie na nia, robie sie nerwowa, agresywna, walcze ze soba,zeby nie podac butli paskudnie sie z tym czuje. Mama radzi mi zebym chociaz na noc podala jej w butli kasze manne z mlekiem, tak jak ona kiedys podawala mi, ale tyle naczytalam sie o tym,zeby przed roczkiem nie podawac krowiego mleka,ze juz glupieje. Na razie ludze sie, ze Julia zlituje sie nade mna i w koncu jej to przejdzie, echhhh.

2
komentarzy
avatar
Kurde biedna jesteś. Zawsze czekam na Twój wpis co nowego i tak sobie myślę jak Ci pomóc. Podziwiam Cie, że tak dajesz radę wbrew sobie, ja bym nie mogła, zostałabym tam gdzie mi dobrze bo ja taka wygodnicka jestem . Z karmieniem nie pomogę, niestety
avatar
Z tą piersią to może jeszcze chwilę poczekaj. Karmię już 14 miesięcy i widzę że to ciągłe zmiany. My też mieliśmy okresy gryzienia i szarpania i minęły. Jeśli masz ochotę dalej karmić to może trzeba przeczekać. U nas takie hece były przy zębach, mijały i żadne dokarmianie nie pomaga. A już od krowiego mleka to lepiej z daleka. Ja nadal nie podaje, tylko przetwory.
Dodaj komentarz

47 tygodni

A miałam jeszcze w niedzielę napisać, że z karmieniem już jest o.k. No to już nie jest Nie wiem czy to przez upały, skok, czy może przez ząbkowanie (chyba wychodzi jakiś oporny ząb, bo ostatnio bywa nie do okiełznania). Gryzie mnie i to już nie jest delikatne przygryzanie, tylko zwykłe GRYZIENIE, aż mi gwiazdy w oczach stają. Ech, zaciskam zęby, jakoś muszę to przetrwać.

W weekend byliśmy nad jeziorem u znajomych. Mają synka 3 tygodnie starszego od Julii (tyle, że urodził się za wcześnie). Byłam mile zaskoczona tym, jaka Julia jest grzeczna, 'kulturalna' i opanowana. Posadziłam ją na kocyku, a ona zaczęła oglądać zabawki tamtego chłopca. Siedziała sobie i grzecznie bawiła się jego zabawkami. Kiedy na kocu zawitał tamten chłopiec, w zasadzie nie zwróciła na niego uwagi (i vice versa ), trochę mnie to zdziwiło, bo byłam nastawiona na jakieś relacje takich maluchów Niestety o ile Julia potrafi zachować się w towarzystwie, to chłopiec niezbyt Po chwili zaczął wyciągać w stronę jej buzi łapki, próbował jej ściągnąć czapeczkę, a Jula... a Jula nic. Tylko mu się przyglądała. Kiedy uznała, że za blisko pcha łapska, po prostu je odepchnęła hahaha Potem jeszcze chłopiec próbował zabrać jej smoczka, na co zareagowała płaczem. No chyba przyjaźni z tego nie będzie. Później Julia bawiła się grającą zabawką chłopca, a ten jej ją zaczął zabierać. Co zrobiła? Nic. Aż mi jej się żal zrobiło, bo ona taka grzeczna, ładnie się bawi, a ten urwis jej zabiera W sumie nie wiem czy to dobry znak - będzie dawała sobie w kaszę dmuchać? Czy za wcześnie na ocenę zachowań dzieci w takim wieku? Pojęcia nie mam. Później jeszcze przyszedł chłopiec, który miał 9 miesięcy, a wyglądał jakby miał ponad rok! Wyraźnie był zainteresowany Julią i ciągnął do niej, ona nadal niewzruszona. Ogólnie rzecz biorąc muszę przyznać, że jestem dumna z mojej córci. Ładnie się bawiła i nie zabierała zabawek innym.

Dobra, muszę lecieć, bo królewna obudziła się

0
Dodaj komentarz

48 tygodni

Julinka skonczyla 11 miesiecy, jeszcze tylko miesiac i bedziemy swietowac jej roczek nie moge w to uwierzyc...to juz? Tak szybko? Przeciez zaledwie kilka miesiecy temu urodzila sie!
Misia co raz czesciej i dluzej sama staje. Spiewa sobie i zdarza sie, ze to jej 'gadanie' przypomina jakies slowa, zwroty. Od wczoraj krzyczy i co chwile zakrywa sobie buzke, robi jak Indianin noi wychodza jej zabki, niestety znowu para - dwie dolne, lewe trojka i czworka. Biedna, to dlatego bywa taka meczaca ostatnio.
Bylam z nia dzis u lekarza, zeby zapytac o pazurki u stop. Jakies takie ma kruche i to w sumie od kiedy pamietam. Obawialam sie, ze w kanadzie lekarz to zbagatelizuje, wiec poszlam tu. Noi oczywiscie dostalysmy skierowanie na pobranie krwi: morfologia, FE i TSH. Idziemy jutro i mam mega stracha. Nagle wrocily do mnie opowiesci kolezanek jeszczez czasow gdy nawet w ciazy nie bylam, o tym jak dzieci strasznie placza, cierpia, wyrywaja sie,a mamy placza razem z dziecmi. Mam mega stracha i na sama mysl robi mi sie slabo. Patrze na te malenka raczke i zastanawiam sie jak z niej w ogole mozna pobrac krew

2
komentarzy
avatar
Powodzenia! Może córa Cię zaskoczy i nie będzie tak źle
avatar
My też pytaliśmy pediatry o paznokcie u stóp i powiedziała że to normalne. Płytka jeszcze się wykształca i jest łamliwa. Moja mała ciągle ma połamane i niezbyt ładne. Ja nic z tym nie robię
Dodaj komentarz

Uff, jakoś przeżyłyśmy, tragedii nie było. Pan pracujący w punkcie pobrań musiał poprosić do pomocy starszą stażem koleżankę, bo nie mógł znaleźć żyły (w tym momencie zaczęłam już kompletnie wszystko widzieć w czarnych barwach nad moją głową krążyły wizję wbijania się w żyłę po X razy...). Jak się jednak okazało, pani starsza stażem całkiem sprawnie wbiła się, Julcia raz zapłakała i dalej patrzała na moją mamę wymachującą bransoletkami Niestety samo pobranie krwi trochę trwało, bo potrzebowali dwóch probówek, a w pewnym momencie krew niezbyt chciała lecieć, do tego na korytarzu zaczęło płakać jakieś dziecko noi Julinek zaczęła się denerwować, kręcić i w końcu rozpłakała się, więc pobranie krwi zakończono. Jeszcze jak wychodziłyśmy popłakiwała, ale zaraz nakleiłyśmy jej kolorowy plasterek, posadziłam ją do stolika z mulą z Ikei i co? Jula nie chciała wychodzić z laboratorium Hahaha Ale naprawdę muszę szczerze przyznać - jestem dumna i pełna podziwu, że tak przeszła to pobranie krwi. Moja dzielna dziewczynka!

Z weselem zdecydowałam, że biorę Julę ze sobą i mam gdzieś innych ludzi. Potem spróbuję położyć ją spać w pokoju, ale trochę obawiam się czy zaśnie, a jak zaśnie, to czy nie będzie ją wybudzał hałas. Zobaczymy. Teraz na tapecie mam problem pod tytułem NIANIA ELEKTRONICZNA. Fajnie byłoby ją tam mieć, żeby co parę minut nie latać i nie sprawdzać czy nie płacze, a wiadomo, że w takim hałasie nic nie usłyszę. Niestety nasza niania nie działa w Polsce, tutaj nikt nie ma pożyczyć, wypożyczalni nie ma, a kupować nową na jeden raz nie opłaca mi się, taka bogata niestety nie jestem :/ Szukam dalej, może w końcu ktoś się znajdzie, a jak nie, to trudno, trzeba będzie kupić coś taniego.

W ogóle na sam koniec mojego pobytu tutaj trochę zaszalałam z kasą, ostatnio obkupiłam Julię w Lidlu (jeszcze będąc w ciąży kupiłam tam body i spodenki i okazały się bardzo fajne jakościowo), a dziś byłam w Pepco i też oczywiście musiałam coś kupić, mąż mnie pogoni chociaż na skype na razie tylko kiwa głową z aprobatą.
Ponieważ wracamy tuż przed roczkiem Julci, moi rodzice już dziś dali jej prezent:
http://www.bddziecko.pl/gfx/600x600/887961040890-fisher-price-cdg-78-edukacyjny-pociag-szczeniaczka.jpg
Super zabawka, ma 3 poziomy (6 miesięcy, 12 miesięcy, 18 miesięcy), pociąg śpiewa i jeździ, a Julię najbardziej na razie interesuje szczeniaczek i małpka Cieszę się, że mamy troszkę tych zabawek po polsku, bardzo mi na tym zależało. Chciałam jeszcze Julii kupić coś polskiego na roczek od nas, ale nic sensownego nie mogę znaleźć, a poza tym aż się boję ile będę musiała wydać na pocztę polską, bo przecież nie zabiorę się z tymi wszystkimi rzeczami w walizce 23 kg heh

Hmm, powrót już bardzo blisko i nic się nie zmienia w naszej sytuacji. Nowe daty, nowe zapewnienia, kolejny rok niby mamy się męczyć, bo potem to już na pewno. Ten powrót napawa mnie takim smutkiem, taką niechęcią. Nie chcę tam wracać. Nie chcę znowu czuć się jak u kogoś w domu. Nie chcę znowu całymi dniami być sama z Julią Smutno mi.

2
komentarzy
avatar
Ja rowniez mieszkam za granica i dokladnie Cie rozumiem. Czy mieszkasz w Stanach czy w Kanadzie?
avatar
Ja tak rychło w czas z komentarzem pewnie, ale tę kaszkę manną możesz przecież na swoim mleku malutkiej dawać.
Dodaj komentarz

49 tygodni

Oczywiście okazało się, że Jula ma niedobór żelaza i będzie musiała przyjmować je przez 3 miesiące. Za miesiąc kolejne pobranie krwi. Zła jestem tylko, bo chciałam tutaj zrobić małej oznaczenie grupy krwi (tam przy narodzinach nie robią tegp, oznaczają dopiero jak jest potrzeba), ale nie zrobiłam tego, bo kobieta w laboratorium powiedziała, że przed drugim rokiem życia nie warto, bo grupa krwi może się zmienić. Wierzyć mi się w to nie chciało, ale co będę się kłócić, może akurat... a jak się okazało to bzdury ta kobieta prawiła i tyle, ech. Nie wiem kiedy teraz będę miała możliwość to zrobić.
No ale to wszystko nieistotne.

Niestety Julia jest chora i to porządnie W czwartek nad ranem zaczęła mi gorączkować, myślałam, że to przez ząbkowanie, ale gorączka po podaniu leku niewiele spadała i szybko szła do góry. Wieczorem pojechaliśmy do lekarza, okazało się, że ma czerwone gardło i trzeba podać antybiotyk. Cały weekend pomimo podania antybiotyku gorączkowała mi, jeść niezbyt chciała i nadal ciężko z tym, po nocach nie spałam, często płakała, zanosiła się momentami płaczem, chlipała, nie wiedziałam co się dzieje. A w poniedziałek co? W poniedziałek z gorączką spokój, mamy za to mega wysypkę, zaczęło się od buzi, teraz jest brzuszek, plecki, dziś doszły rączki i nóżki. To chyba od antybiotyku, nawet w ulotce w skutkach ubocznych o tym napisali. Wczoraj poszłam jeszcze do lekarza to skontrolować, nie chciałam wyjść na przewrażliwioną, ale intuicja podpowiadała mi, że trzeba iść. I co? Okazuje się, że Jula ma dodatkowo pleśniawki w buzi! A ja się od niej zaraziłam i gardło mam zawalone :/ Po prostu pięknie. Nasza codzienność wygląda w ten sposób, że siedzimy w domu, Jula marudzi, płacze, ja co chwilę podaję jej jakiś lek, bo tyle tego jest (Ospamoxx2, Dicoflorx1, Septoluxx4, Nystatynax3, Fenistilx3), mała oczywiście płacze, wyrywa się, już żeby umniejszyć jej cierpieniom, krople daję jej z soczkiem w kubeczku, bo jak widzi mnie z łyżeczką, to zaraz panika i głowa lewo prawo gdzie tu zwiewać przed matką. Ja w tym wszystkim w biegu biorę swoje leki, nie mam nawet chwili na zrobienie sobie herbaty z miodem :/ Tak mi żal tego maleństwa, że tak cierpi, pewnie nie dość, że boli ją gardło, to jeszcze te cholerne pleśniawki No po prostu serce mi się kraje, jak patrzę na nią jak popłakuje, albo jak wyrywa mi się, gdy próbuję jej podać lekarstwo
Żeby było jeszcze lepiej - w tę sobotę jest ślub i wesele. Miejmy nadzieję, że Julia wyzdrowieje do tego czasu, już ciul ze mną, byleby gorzej nie było... obawiam się tylko, że tej głupiej wysypki tak łatwo się nie pozbędziemy i Julia będzie wszystkich 'zachwycać' swoją wysypką a`la różyczka albo odra :/ Zawsze wiatr w oczy.

W tym tygodniu przylatuje mąż. Nasz pobyt w Polsce powoli dobiega końca. Z jednej strony cieszę się na jego przylot, bo tęsknię za nim, z drugiej smucę się, bo wyjeżdżamy stąd, z mojego rodzinnego domu, w którym czuję się jak u siebie. Łzy napływają mi do oczu, kiedy wspominam jak tam z malutką żyjemy daleko od rodziny, od bliskich nam ludzi, którzy nas kochają... Ech, ciężko mi.

1
komentarzy
avatar
Sprobuj może kupić strzykawki takie 5-10ml i podawaj Julci strzykawką. Możesz szybko ciachnać jak otwiera buźkę by uchwycić pierś albo butelkę, jeśli Julcia siedzi to zrob to szybciutko, oczywiście nie kierując w gardełko, by się nie zaksztusiła u nas działa to zawsze głowa do góry, będzie donrze!!
Dodaj komentarz

Julia skonczyla roczek!

Stalo sie. Minelo 365 dni od kiedy Gwiazda jest z nami na swiecie. Jak ten czas szybko leci, mam wrazenie, ze doslownie pare tygodni temu przyszla na swiat, ze tak calkiem niedawno plakalam z bezradnosci gdy miala kolki i nie chciala spac. Rosnie, rozwija sie, robi sie co raz madrzejsza, wiecej umie, wie, jest piekna, kochana, nasza smieszka... I choc miewa gorsze dni - wczoraj doslownie caaaly dzien marudzila, dzis byla aniolem, nie wyobrazam sobie bez niej zycia

Wesele przezylismy, krolewna byla bardzo grzeczna. Kolo 21 zasnela i z dwoma pobudkami spala do po 3. Muzyka jej nie przeszkadzala. Wrocilismy do domu i jeszcze spala do 8.

Od czwartku zeszlego tygodnia chodzi. Czasem robi pare krokow, czasem wiecej, zdarza sie, ze upada, ale CHODZI!! wczesniej chodzila z nami za raczke po tym jak zaczela sama stawac.
Gdy widzi siebie na zdjeciu lub w aparacie cieszy sie.
Cieszy sie na widok kotow, psow i ptakow, wydaje z siebie takie dzwieki jakby spiewala
Gdy tylko widzi, ze ktos cos je, od razu biegnie do 'zjadacza chleba' i dopomina sie o swoje.
Wyciaga raczke zeby cos jej dac.
Gdy chce jesc wola 'mama' czasami zastanawiam sie czy ona w ogole laczy to 'mama' ze mna... Moze dla niej to tylko jedzenie?
Podaje rozne przedmioty i cieszy sie,gdy sie je od niej wezmie mowiac 'dziekuje'.
Wpycha klocuszki do garnuszka, gdy ja zaczne.
Gdy pytam ja gdzie jest/ma misia, krowke, lale czy skarpetki, ktore ciagle sciaga, to zwykle idzie/ raczkuje do danej rzeczy, bierze w raczki i pokazuje albo tuli
Gdy tylko uslyszy muzyke - podryguje, tanczy lub tupie sobie w rytm nozka.
Pokazuje, ze chce na raczki, ze mam jej odkrecic/podac picie. Ladnie pije z kubeczka ze slomka.
To chyba najwazniejsze co pamietam...

3
komentarzy
avatar
Oj, przykro mi z powodu zajścia z paszportem...niestety, bezmyslni ludzie zdarzaja sie wszedzie, ale faktycznie Polska jest w czołówce jesli chodzi o nadgorliwosć w sprawach, w których powinni byc elastyczni i zupełnie olewczy w sprawach, którymi powinni sie interesować. Juleczka juz taka duza? O ja, Ala tez juz dzis sama wstała , klaszcze przy piosenkach, pokazuje rózne rzeczy, cudna jest. No i jednak wesele z Julcia, super Ściskamy Was z Alą.
avatar
??? A czemu Julki nie chcieli wypuścić? Brzmi to absurdalnie...
avatar
Paranoja jakaś z tym paszportem... Przecież na kanadyjski wpuścili więcc nie rozumiem czemu na ten sam paszport nie może wyjechać. Absurd! I teraz musicie czekać aż jej polski wyrobią?
Dodaj komentarz

Rano wyjezdzamy. Po ostatnich atrakcjach raczej predko nie wrocimy...

Miejsca nie moge sobie znalezc. Czuje, ze to tutaj jest moje miejsce, moj dom. Patrze na malutka spiaca w lozeczku i serce mi peka na mysl, ze ten maluszek juz od piatku nie bedzie mial do kogo rano biec z radoscia i wyciagnietymi łapkami, mowiacymi 'chce na raczki!', otwierajace sie wejsciowe drzwi juz nie beda witane z takim entuzjazmem, obiadki nie beda szykowane z takim sercem i czuloscia... I kto bedzie z nia tanczyl do piosenek Wojnickiego?
Ech, musze jakos sprobowac zastapic jej wszystko to, co otrzymywala od babci i dziadka w Polsce. Musze, bo moja Ksiezniczka bez watpienia na to zasluguje. Tylko jak, gdy jest sie daleko od domu, rodziny, wsrod obcych, wszystko trzeba zrobic bez niczyjej pomocy, zdaje sie, ze nie ma obok nawet jednej pokrewnej duszy, a energii i cierpliwosci brak? No jak?

Tak mi smutno.

6
komentarzy
avatar
Napiszę coś co być może teraz wcale nie będzie pomocne, ale... Postaraj się znależć sposoby na oswojenie/udomowienie miejsca, do którego wracasz. Owszem - rodzinny dom/miasto/kraj to zawsze jest miejsce szczególne, ale bardzo ciężko się później żyje w innym miejscu, gdy ten rodzinny dom postawisz na piedestale, wyidealizujesz. Niestety widzę jak to wygląda w praktyce - moja teściowa zawsze powtarza, że mieszka w obcym mieście i żyje złudzeniami, że w jej rodzinnym mieście byłoby jej lepiej. Przez prawie 30 lat nie 'oswoiła' miasta w którym mieszka. Domyślam się, że w Twoim przypadku bardziej chodzi o ludzi niż o miejsce. Oczywiście nikt nie zastąpi Twoich rodziców, ale... tam dokąd wracasz też są ludzie. Różni, różniści. Jeśli rodzina męża nie jest wsparciem to otwórz się na inne kontakty. Nie wiem co jest największą trudnością w ich nawiązaniu - język, czas, nastawienie? To już Ty wiesz najlepiej. Może na początek pokombinuj jak poznać inne młode mamy? Zorientuj się co się dzieje w Twoim mieście - może są tam jakieś spotkania/zajęcia dla mam z maluchami? Wiem, że teraz bardzo Ci smutno, że zostawiasz ten ciepły koc, który otulał Cię w Polsce. Ale - jeśli realia są takie, że w najbliższym czasie będziecie z mężem mieszkać tam, a nie tu - to zrób wszystko, żeby to 'tam' stało się Twoim miejscem. 'Jak nie można zmienić położenia to trzeba zmienić optykę'.
avatar
http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/niemowle-z-podwojnym-obywatelstwem-nie-moglo-wyleciec-z-polski-niedopatrzenie/kvlg5p
avatar
Kochana rób co podpowiada Ci serducho, wiem, że jest cięzko bo mi tez nie jest latwo ale my kobiety jestesmy silne wez ty tylko czasem tego tescia kopnij i bedzie dobrze moja Nelka jeszcze przy meblach, teraz zaczyna przy pchaczu do przodu ale swider z niej taki, ze nie nadazam, dzis tak mi uciekala ze walnaela zebami w parapet i jej sie ukruszyly, a ja rozpaczam bo jak moglam nienprzewidziec? Ale ona taka jest, siedzi mi na kolanach i nagle hihihi i z nienacka odchyla sie do tylu, na szczescie nigdy w nic nie uderzyla ale pare razy malo brakowalo a powiedz co sie wydarzylo na tym lotnisku?
avatar
Najtrudniejszy pierwszy krok jak to mówią, ale chyba właśnie go zrobiłaś To znaczy, żeby coś zacząć zmieniać - najpierw trzeba sobie uświadomić/postanowić, że się tego w ogóle chce. Samo się nie zrobi, jak to mówią Ale jak już ten pierwszy 'mentalny' krok zrobiony to zobaczysz, że powolutku coś zacznie się ruszać, po części także dlatego, że Ty na taką zmianę się otwarłaś. Co do poznawania innych mam - a może sprawdz na facebooku czy nie ma w Twoim mieście jakiejś grupy dla mam typu porady/wymiana ubranek i zabawek dla dzieci. Ja tak poznałam kilka mam w mojej najbliższej okolicy. Może to nie są od razu jakieś wielkie przyjaźnie, ale zawsze jakiś sposób nawiązania kontaktu. Pozdrawiam słonecznie... z deszczowej dziś okrutnie Warszawy!
avatar
Cześć! Jak tam się macie i jak tam robienie odważnych kroków? Dobrze mi się wydaje, że Ty jakąś szkołę miałaś zaczynać?
avatar
tez mieszkam z dala od polski i dokladnie wiem co mowisz...
Dodaj komentarz
avatar
{text}