Jesteśmy po wizycie. Rano miałam jakieś jebane przeczucie że jest coś nie tak... no i jest. Bo gdybym miała za prosto w życiu to nie było by w moim stylu przecież. Zacznę od samego badania brzucha-przepuklina i rozstęp mięśni. Ale na to byłam przygotowana-letty powiedziałam o kłuciu brzucha podczas jazdy samochodem czy siedzenia-nietrwającego 10min. Obawa o szyjke-jest krótsza niż poprzednio ale jest ok 4cm. Kolejny krok. Usg. Pierw dowcipne by sprawdzić stan szyjki-ok. Mały Oliś nadal główką w dół. Potem zaprosiła Kondzia. Robi usg. Robi i robi,drapir się po głowie a ja czuje jak mi się robi słabo. Pyta sie o ruchy,jak czuje. Pierwsza myśl-najgorsza. Mówię że rewelacyjnie i nawer dość boleśnie. Bada dalej i zatrzymuje obraz na główce i widze ciemny punkt. Sppkojnie tłumaczy że widzi coś czego nie było na poprzedniej wizycie-to krwiak w mózgu. Myslałam że się rozpłacze...powiedziała źe nie jest duży i nie świadczy o żadnej chorobie Małego ale wynika albo z infekcji jaką ostatnio przeszłam-katar to nie choroba-albo ucisk. Najprawodpodobniej za dużo śpie na jednym boku i rzadko zmieniam pozycje siedzące i leżce. Ale wypytała o wszystko i czuje się troche lepiej. Ale nie ukrywam-strasznir zepsuł mi sie humor i nie umiem się cieszyć-jak już to na chwile. Mamy konrole za 2 tygodnie i musze zrobic badania-jeśli z krwi nic nie wyjdzie to jest wina mojego stylu życia. Od dwóch dni nie robie nic innego jak modle sie i zmniejszenie tego krwiaka. Bo dzieci są dla mnie wszystkim...jeśli bedzie rośł to ide pod nóż-cesarka. Mi jest absolutnie wszystko jedno jak sie urodzi Oli....aby urodził sie zdrowy i nic mu już nie dolegało. Mam okropne wyrzuty sumienia-może nie powinnam ale mam. Że powinnam spać inaczej-byłam przekonana żr lewy bok jest najlepszt dla Młodego ale nie wzięłam pod uwagę jego niskiego umiejscowienia :/
Tak o oto czekają mnie dłuuuugie dwa tygodnie źycia w stresie...nie umiem sobie poradzić z tym... wygadalam się komu mogłam i dalej czuje ciężar.... zamknęłam sie w sobie i najchętniej to bym została w domu nigdzie nie wychodziła i jakoś przetrwała te 2 tygodnie... bo wiem że im częściej ktoś będzie sie pytał o Oliśka tym bardziej będę sobie uświadamiać co sie stało...narazie mam wrażenie jakby to był zły sen...nie jedna pewnie pomyśli'przecież to nic poważnego,po co wyolbrzymiać sobie problemy' absolutnie nie mam zamiaru płakać każdemu w ramie jak szanowna ma szwgaierka żr mojemu dziecku coś dolega...bo każdeku coś dolega i dla rodzica jest to tragedia bo my sobie poradzimy ale jesli w gre wchodzi zdrowie jego dziecka...jestem skołowana,pewnie już bredze od rzeczy... no nic. Odezwe się jak bedzie wiadomo już wszystko.
Trzymajcie się. I zdrówka dla Was i waszych Maluszków :*
wierze,ze Jest wszystko dobrze !!!!
buziaki i modlitwy sle <3