W ciąży myślałam o wszystkim związanym z macierzyństwem. Choroby, szczepienia, karmienie piersią, nawet pierwsze leki w małej apteczce. Wiecie o czym wiele z nas nie myśli? O pierwszej pomocy takiemu maleństwu. Sama uświadomiłam to sobie bardzo boleśnie wczoraj gdy walcząc o oddech dla mojej córci zastanawiałam się czy nie robię jej krzywdy. Wczoraj mieliśmy szybką szkołę życia. Rano brałam prysznic, a mąż miał oko na Dosie. ALE! Ktoś przyjechał i małż zostawił małą w wózku i nic mi nie mówiąc wyszedł "na chwilę". Po wyjściu jak zobaczyłam, że go nie ma...aff zagotowało się we mnie. Pierwszy raz od porodu się pokłóciliśmy. Tłukłam mu, że w tą chwile mogło się stać milion rzeczy z naszym dzieckiem. I popołudniu dostaliśmy tego najlepszy przykład. Dosia była trochę marudna, więc włożyłam ją do wózka i zabrałam ze sobą oglądać coś na YT. Oglądaliśmy jakieś głupoty, a wózek stał dosłownie pół metra za naszymi plecami. Pół metra i kilka dźwięków...tyle nas dzieliło od tragedii...mała wydawała dziwne dźwięki, lekko zduszone, podeszłam bo myślałam ze pociągnęła sobie znowu misia na buzie...tego widoku...boże...rzucała nóżkami, oczka były pełne łez, Dominisia już zaczynała sinieć, a w kąciku ust kotłowała się strużka czegoś białego(nie wiem czy to mleko z ulania czy spieniona ślina). Reakcja była instynktowna, ale ciągle z tyłu głowy miałam, że robię jej przy okazji krzywdę. Pół metra, tyle od nas nasze dziecko po cichutku się dusiło. Gdyby nie te kilka mruknięć które mnie zaniepokoiły...nie chce o tym myśleć. I gdyby nie małż. Moje trzepanie nią niewiele dawało i zaczynałam płakać, że nie oddycha a on bez niczego zaczął dość mocno uderzać otwartą dłonią po pleckach mówiąc "jebnie to jebnie, to tylko żebra" I wtedy dopiero poszło. Teraz kwestia jak długo będziemy przewrażliwieni. Każde kwiknięcie i głębszy oddech, a my już stoimy obok czy aby na pewno oddycha, przespała pierwszą całą noc z nami w łóżku a teraz w dzień nie odstępuje jej na krok...Dobrze, że wczoraj byliśmy blisko, gdyby nie to...
W ciąży myślałam o wszystkim, przerobiłam każdy scenariusz poza tym jednym najważniejszym, w którym ratuje swojemu dziecku życie. Wczorajszy dzień pokazuje jak niewiele trzeba i nieszczęście gotowe. Zachłyśnięcie to coś co wbrew pozorom przytrafia się bardzo często takim maluszkom. Czasami radzą sobie same, czasami wystarczy obrócić na bok, ale czasami trzeba wytoczyć wszystkie działa. I pamiętajcie aby po wszystkim obserwować maluszka przez jakiś czas. Zachłystowe zapalenie płuc daje słabe objawy u takich maluchów.
A układasz córeczkę czasem na boku do spania? U mnie położne w szpitalach obydwóch gdzie byliśmy zgodnie twierdziły, że tak najbezpieczniej, na początku.
Najważniejsze, że byliście blisko, a mąż się spisał Głupio to brzmi, ale tak się po prostu czasem dzieje, i masz tysiąckrotną rację, że podstawa to pierwsza pomoc!!! Pozdrawiam