avatar

tytuł: Pierwszy Pisklak u nas... pora na drugiego ;)

autor: Terraska

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Taka, do ktorej w wieku 20-40-60 lat dziecko z checia zadzwoni czy przyjdzie. Po rade, na spytki, albo po prostu przytulic sie i porozmawiac. Wspierajaca, tolerancyjna, ale wychowujaca. Chcialabym byc dobra mama, a bede najlepsza jaka potrafie.

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

W ciagu ostatnich dni bylo od nich kolorowo. Dopiero ucze sie wierzyc, ze bede mama. Jest to dla mnie tak nieracjonalny koncept, ze nadal nie do konca dociera chyba do mnie. Jak to - ja? Przeciez pisalam o sobie "niezapladnialna"... ;) Jestem szczesliwa, ze moje dziecko postanowilo w tym temacie utrzec mi nosa. :)

Wczoraj położyli nam kafelki w przedpokoju i zaczęli wymieniać drzwi do pokoi... Wszystko, dosłownie wszystko jest w kurzu... W każdym pokoju syf, jakieś ich narzędzia, farba, kurz, ścinki drewna, papiery... Mam głębokiego doła... 200m2 pokryte pyłem, kurzem, farbą... Nigdy tego nie domyję... Miała przyjechać moja Mama troszkę mi pomóc, lecz niestety nie dostanie w pracy urlopu. Czeka mnie więc samotne sprzątanie i potrwa pewnie przez kolejne parę miesięcy... A po drodze odwiedziny koleżanki, teściowej i siostry S (tak tak, przyjeżdża po ubranka!) Trudno - niech mnie ta ostatnia obgaduje ile wlezie. I tak dostanie najbardziej ukurzony pokój

Co do sprawy z C - w ciąży raczej zachowywała się w porządku. Bez takich akcji. Pod koniec mojej ciąży dostała pracę, więc wydawało mi się, że z tego tytułu nie ma już tyle czasu, co wcześniej... Nie mam pojęcia co ją ugryzło - może fakt, że inseminacje się nie powiodły? W kwietniu in vitro, mam nadzieję, że zadziała i będzie lepiej, bo jednak szkoda mi naszej znajomości. Spróbuję też zagadać po ślubie koleżanki, może coś się wyjaśni... Dziwi mnie jej zachowanie, bo przecież wie ile my się staraliśmy - że to nie było tak hop-siup i już... No i wie o wycięciu jajowodu. A mimo to taka reakcja - reakcja, której po niej kompletnie się nie spodziewałam.

A teraz trochę o moim Synku, bo chyba przez ostatnie wydarzenia trochę go zaniedbuję... Ogólnie jest kochany - ale parę dni temu zaczęła się faza 'bądź przy mnie'. Nie ma opcji, żeby go zostawić samego na więcej niż 10 minut - pojawia się wycie na całego. A jak ktoś podejdzie do niego - dziecko nagle się uspokaja... Albo wręcz głuży, śmieje w głos... Poza tym jeszcze się nie obraca w żadną stronę, ale... uwaga uwaga... próbuje pełzać Pupa w górę, nóżki ustawione super, przekłada prawidłowo - tylko jeszcze nie wie co z rączkami zrobić i przez to po kilku minutach nie przesuwania się pojawia się irytacja Głos też mu się zmienił - wcześniej wył jak wilczek, teraz ma fazę na popiskiwanie, a i wycie coś w wyższych tonach się pojawia Mama się zastanawia nad smoczkiem - czy jeśli do tej pory nie było - warto zakupić? Może go to uspokoi? Póki co ssie z reguły po dwa palce na raz: środkowy i serdeczny Nigdy kciuk. I nie wiem czy warto...

8
komentarzy
avatar
Co do smoczka, my mamy i sobię chwalę. Na moment usakaja, potem wypluwa albo ja wyciągam i problemu nie ma. No i zakaz smoczka podczas zabawy i ogólnej aktywności, jedynie noc i spanie, spacer, sklepy jeśli zaczyna się niecierpliwić.
avatar
Sama nie wiem czy warto dawać smoczek skoro do tej pory radził sobie bez. U nas "monio" to najlepszy przyjaciel. Zdecydowałam się na smoczka, bo Bartuś od początku "ciumkał powietrze". Może u koleżanki to hormony, rozgoryczenie i trochę zazdrości powoduje, że się odsunęła.
avatar
Widzę, że nasze chłopaki mają dużo wspólnego Wit też zadek do góry i coś tam kombinuje, nawet do tyłu się jakoś przemieszcza, natomiast przewrotki - no nie rajcuje go to jakoś. Z 1 na dzień mu wychodzi, ale mam wrażenie, że bardziej przypadkowo. Ze smoczkiem nie pomogę - u nas nadal bez. Młody czasem skrzeczy, ale jakoś nie na tyle, żeby mi się światełko 'smoczek' zapalało.
avatar
U mnie smoczek trochę pomógł, synek bardzo dużo płakał, piszczał i krzyczał dlatego mu dałam, wycisza się przy nim. Ale skoro u Was nie jest to bardzo dokuczliwe i paluszki wystarczają to może ze smokiem poczekaj...
avatar
A może kogos do sprzatania chociaz cześciowo do pomocy zatrudnić? Ech...temat ciązy, dziecka...też mam przyjaciółkę która starała sie o dzidziusia w tym czasie co ja i kiedy mnie się udało a jej nie, baaaardzo mocno ograniczyła kontak, a jeśli on był to nie było tematu dziecka ani jej ani mojego. Obecnie od 23 tyg jest w ciazy i sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Myslę że to taki sposób radzenia sobie z trudnym tematem. Przykry ale ja wybaczam
avatar
Widze ze siostryczka nie odpuszcza..co za laska...pomoglaby troche,
A co do smoczka to ja Claire zmusilam bo Adas ok 4 miesiaca zaczal ssac kciuk i niestety ssie nadal..hm
avatar
Widze ze siostryczka nie odpuszcza..co za laska...pomoglaby troche,
A co do smoczka to ja Claire zmusilam bo Adas ok 4 miesiaca zaczal ssac kciuk i niestety ssie nadal..hm
avatar
Wiesz czasem tak jest że nie możemy cieszyć się szczęściem innym. Podświadomie blokujemy się by się nie ranić.
Sama pamiętam jak dowiedziałam się o ciąży koleżanki miałam łzy w oczach z jednej strony szczerze się cieszyłam z ich radości z drugiej bolało mnie dlaczego nie ja..... co we mnie jest nie tak i wtedy wydarzył się cud dwa tygodnie potem okazało się że sama jestem w ciąży. Nie chce usprawiedliwiać koleżanki ale powinnyście pogadać szczerze o swoich uczuciach. Wyjaśnić sobie co boli i dlaczego. Rozmowa jest lekiem na wszystko ale tylko szczera. Jestem pewna że wszystko wróci do normy. Jej życzę by InVitro zakończyło się sukcesem bo wiem co to długoletnie starania o dziecko. Tego życzę jej.

Dzieci przechodzą różne etapy raz bardziej nas potrzebują raz mnie <3 Jak to mówi moja mama teraz trzeba korzystać jak chce się przytulać bo jak będzie mieć 16 lat to nawet nie spojrzy
Dodaj komentarz

Wiecie co... chyba ta moja koleżanka sama coś przemyślała, bo... dziś dostałam od niej maila w sprawie pracy Czy bym nie chciała zmienić, bo w jej firmie poszukują księgowej. Ogólnie może i bym chciała, ale niestety potrzebują kogoś od maja (we wrześniu ich księgowa idzie na macierzyński...). A ja mam do września urlop wychowawczy i nie chciałabym wracać wcześniej...

Martwią mnie bardzo zamachy w Brukseli, to przecież zupełnie niedaleko od nas (swoją drogą co się w tej UE dzieje... Jak można prowadzić tak niebezpieczną politykę imigracyjną? Nie ogarniam już czy to głupota Merkel, czy faktyczna realizacja planu Kalergi... Pamiętam jednak jak Niemcy parę lat temu najbardziej się stawiały przeciwko otwarciu rynku pracy dla pracowników z Polski czy innych krajów po akcesji w 2004. I właśnie to skłania mnie do myślenia, że to jak najbardziej zaplanowana i przemyślana akcja przeciwko rdzennym ludom Europy... ) Obawiam się, że kolejnym celem ataku będzie jedna z elektrownii atomowych we Francji lub Belgii. A im dłużej o tym myślę, tym bardziej zastanawiam się po co my kupiliśmy ten dom...

Eryś tymczasem jest pogodnym, słodkim chłopcem. Ostatnim wydarzeniem jest strach przed odbiciem w lustrze. Wcześniej się do lustra uśmiechał - a teraz chowa główkę na moim ramieniu. Nieśmiały Miś.

Jutro przyjeżdża mama i siostra S. Trzymajcie kciuki, żeby było dobrze I żebym dała radę powstrzymać moje emocje - może nie być łatwo, szczególnie z siostrą. Staram się myśleć, że nie ma co się kłócić z ciężarną... A czy ona też będzie tego zdania?

8
komentarzy
avatar
powodzenia ci zycze Terrasko i wytrwalosci . ja niestety po ostatnich wydarzeniach wychodze z zalozenia ze z rodzina najlepiej na zdjeciu. trzymaj sie cieplutko
avatar
Super, że Eryś tak się uspokoił :-) będę trzymać kciuki za Ciebie, przetrwasz ten pobyt rodziny, z siostrą nie rozmawiaj więcej niż to będzie konieczne, dasz radę :-) aha, ja bym jej chyba żadnych rzeczy nie pakowala dla dziecka ;-) ale ja czasami bywam wredna.....
avatar
Jak coś będzie narzekać, albo coś to powiedz jej, że rozumiesz jej zdenerwowanie w końcu nie dawno sama byłaś w ciąży. Powiem Ci, że u mnie też często babcine i mamusine mądrości doprowadzają mnie do szału, ale olewam, bo przecież chcą dobra dla Bartusia a ja i tak zrobię co będę chciała
avatar
nastawiałabym sie raczej że mogą siostrę S ponieśc hormony ciążowe
avatar
W szoku jestem, jak patrzę na to co się dzieje na świecie. W jakich czasach my żyjemy... w jakich będą żyły nasze dzieci? Straszne... nie dawaj jej żadnych rzeczy po Erysiu, albo dosłownie kilka, powiedz, że planujecie drugie w niedługim czasie, albo masz pożyczone, albo coś wymyśl ;-)
avatar
Weź, bo masakra z tymi imigrantami. Nawet boję się myśleć co to będzie. Erys musi być bardzo kochany, zazdroszczę ze juz go możesz przytulać itp
avatar
A Wy od siostry S. dostaliście jakieś ubranka po ich pierwszym dziecku? Z tego co pamiętam to chyba nie. Wybrałabym te, które Ci się nie sprawdziły i których i tak chcesz się bez żalu pozbyć - niech zabiera. A reszty nie wydawaj, w końcu też planujecie drugie dziecko.
avatar
To się szykuje wizyta... nie daj się ponieść nerwom, emocjom i jakoś to przetrwaj... aa i pamiętaj o ciętej ripoście
Dodaj komentarz

Ale mam ostatnio humor... Najpierw wkurzyła mnie siostra S. Tradycyjnie. Kurczę, siedzi u nas po raz kolejny za darmo - i nawet nie zapłaci w restauracji za jeden z posiłków. Wielka pani audytor w Szwecji, a nie stać ją na zapłacenie swojego rachunku... Przy czym wybrzydza co niemiara. Ryb, stekow i serów nie będzie bo w ciąży, więc większość restauracji odpada. Wg. Niej, rzecz jasna, możemy iść tylko do pizzerii albo chińskiej knajpy. Jakby z innych kuchni sie nie dało czegoś wybrać... Ale kieliszek winka wypije Na dodatek przebralam ubranka dla dziecka, przygotowałam dla niej rozmiar 56 - chciałam być miła, naprawdę chciałam... A ta sobie z nich kilka rzeczy wybrała, a resztę powiedziała, ze nie zabiera, bo... Uwaga uwaga... jej sie nie podobają. I to powiedziała takim tonem, jakby chciała oznajmić mi 'co Ty mi za szmaty dajesz'... Mnie by było wstyd tak przebierać, najwyżej bym czegoś nie użyła (a przecież to fajne rzeczy były, więc kompletnie tego nie rozumiem)... Lecz ja to ja, a siostra S ma w nosie bycie miłym, ech.

Dzis z kolei okazało się, że nie dostałam zasiłku wychowawczego w marcu, bo... Pani się w urzędzie pomyliła i wpisała przelew na moje stare konto. A to, ze dwa razy dzwoniłam ze zmieniłam i wysłałam poleconym nowy numer - tego nie widziała. No i teraz twierdzi, ze nie moze mi wypłacić pieniędzy na nowe konto, bo bank od dwóch tygodni nie zwrócił przelewu (zamknęłam konto) - a w banku mówią, że zwrócili i środki są przetrzymywane przez bank nadawcy. Czujecie to? I nie wiadomo kto ma racje, a ja czekam na kasę... Po ostrej rozmowie kobieta z urzędu odłożyła słuchawkę, jak jej powiedziałam ze to ich wina bo ja wysłałam nowe konto i czemu przez to mam czekać na pieniądze... Wkurw na maksa. Aaaaaaa!

Oby jutro było lepiej!

6
komentarzy
avatar
No z takimi urzędami czy bankami, tak często bywa. Tacy urzędnicy mogą się spóźnić z wypłatą naszej kasy, ale my o chociażby o dzień - Nie. A ta Twoja szwagierka, to rzeczywiście ma tupet, ja następnym razem, nic bym takiej nie dała.
avatar
Ehhh co tu napisać, faktycznie coś wisi w powietrzu. Siostra S - bez komentarza... a na długo przyjechała?
avatar
Ty to masz przygody z ta szwagierka. Nie przejmuj sie nia. Odliczaj dni do jej wyjazdu;-) Cos czuje, ze pieniadze niedlugo wplyna:-)
avatar
Cóż za bezczelność! W obu przypadkach. Jej mi też się trafiają nietrafione ciuszki, nie zakładam ich i tyle. Każdy ma inny gust. No, ale zachować się to też trzeba umieć. Co do Pani urzędniczki, to widać, że nie tylko Polska administracja potrafi człowieka wykończyć!
avatar
Ech... Na pewno jutro będzie lepszy dzień :*
avatar
Ja tak samo myślę i już powoli wracam do 'pionu' ) Muszę chyba jednak pediatrę zmienić bo coś nie ma między nami chemii. A co tam u Was? Wizta trwa czy już masz spokój?
Dodaj komentarz

Dziś taka refleksja - niektórzy rodzice wyjątkowo izolują się po urodzeniu dziecka. Mam koleżankę, która urodziła córeczkę 3 tygodnie przed moim porodem. Bardzo się cieszyłam, że będą mieli dziecko - założyłam z góry, że będziemy się często spotykać, wymieniać doświadczenia... W końcu ani oni, ani my nie mamy tutaj żadnej rodziny. Założyłam, że będziemy sobie nawet dzieciaczki podrzucać przed wyjściem na 'randkę' z mężem A tu... klops.
Kilka razy usiłowałam tę koleżankę wyciągnąć gdzieś (do nas, do restauracji, na zakupy itp.) - i zawsze spotkałam się z odpowiedzią, że mała je co 1,5 - 2 godziny i dużo płacze, więc oni nigdzie nie wychodzą. W końcu pofatygowałam się raz do nich - dziecko wcale nie wydało mi się marudne, wręcz powiedziałabym, że odwrotnie. Za to rodzice... Stres czuć na kilometr. Dziecko zawsze śpi na mojej koleżance i przy zapalonym świetle ('bo inaczej się denerwuje'). Cóż, jedyne 6 kg. Ja bym nie dała rady Ach i te komentarze... 'Nie pójdziemy na spacer, bo jest za zimno' (jedynie 15 stopni...). Nosidełko ma być ergonomiczne ('powinnaś zwrócić uwagę, by nożki były w kształcie litery M i pod odpowiednim kątem'... Trzeba też sprawdzić nosidełko przed zakupem ) Tego typu rady. Szkoda mi było znajomości, więc teraz (dziecko ma już ponad 4 miesiące) ponowiłam pytanie w sprawie spotkania myśląc, że będzie lepiej - a jak nie doczekałam się odpowiedzi twierdzącej, to napisałam wprost, że szkoda że tak nam się kontakt urywa, ale ja poczekam aż tym razem oni coś zaproponują. Koleżanka właśnie odpisała, że możemy do nich przecież przyjechać z Erykiem i moim mężem. Oni zamówią jedzenie na wynos. Tylko, że oni zawsze jedzą na zmianę, bo mała marudzi... I co mam teraz odpisać? Czuję się, jakbym wymusiła to spotkanie. Ech. Czemu niektórzy rodzice tak bardzo zmieniają się po porodzie? I co z tym fantem zrobić? Nasz Synio jeździ wszędzie z nami i stąd nie mogę tego innego podejścia zrozumieć

Tymczasem w piątek zaczynamy z Erysiem zajęcia na basenie Już się denerwuję, jak to będzie. Wolałabym, by poszedł mój mąż - ale jak na złość będzie wtedy w pracy...

4
komentarzy
avatar
Ehhh temat rzeka i to taka górska z wirami i mieliznami Wczoraj, tak się złożyło, spotkaliśmy się z jeszcze dwoma parami z dziećmi w wieku Witka (tak ze 2-3 tygodnie różnicy). Witek większość czasu spędził na kanapie. Córeczka znajomych - niemal 100% czasu na ich rękach. Pytanie za 100 punktów - czy na kanapie płakała, wyrywała się itp? Nie... Interesowały ją zabawki, nawiązywała kontakt wzrokowy z Witkiem itp. Oczywiście to nie ja jestem rodzicem tej małej i nie znam jej na wylot... ale mam wrażenie, że wiele dzieci okazałoby się mniej 'kłopotliwych', gdyby tylko rodzice dali im (i sobie) szansę. Ale wiesz co... każdy chyba musi to po swojemu przejść, tak jak napisałaś - ci znajomi są mega zestresowani - może oni cały czas oswajają nową sytuację i tego nie przeskoczysz. Ale - może zaryzykuj spotkanie. Może oni się trochę otworzą i będzie fajnie. A jeśli będzie kiepsko - trudno, ustalcie sobie wcześniej jakiś sygnał do odwrotu (drzemka Eryczka czy coś )) /// A ja czekam z niecierpliwością na relację z basenu! Też już bym chciała Witka zabrać do 'dużej wanny', myślę, że mu się spodoba, ale jeszcze chcę chwilkę odczekać aż mu się wszystkie kombatanckie rany (zadrapania) wygoją. Dawaj znać czy Eryś został Wilkiem Morskim ) Dacie radę, na pewno, uszy do góry!
avatar
U nas zmieniło się tylko to, że tatusiek duże zakupy jak na razie robi sam. Po za tym ni się nie zmieniło prócz tego, że jest nas troje. Jednak wiem o czym mówisz, bo też znam takie pary!
avatar
wydaje mi sie że u niej to troche mieszanka strachu/niepewności i braku wiary we własne dziecko. Mówię ci to ja, która była bliska takiego zachowania własnie przez to że bałam się oceny: mni ejako matki w przypadku kiedy nie bedę umiał aogarnąć płaćzącego dziecka i samego dziecka. Ale że wiedziałam, że tendencję mam do przesady i świadomosc tego to na przekór obawom powoli w swoim tempie przekraczałam granice które miałam w głowie. No i z wyjścia na wyjście, z jednego sukcesu na kolejny ograniczenia topniały razem ze strachem ...ojjjj pamiętam jak mi serce buiło jak pierwszy raz jechałam z Leonem sama tramwajem , hehehe Wiesz myślę, że kiedy ona juz sie przełamie i trochę odpuści to będzie coraz lepiej. Wiem że Ci trochę przykro że Ty tak zawsze inicjujesz kontakt, ale może jakiś wyjście chociazby na spacer i jakieś sprytne przeciągnięcie go, żeby keleżanka zobaczyła, że jej maluch całkiem dobrze radzi sobie jesli ta przerwa miedzy karmieniami będzie dłuzsza??? Takie kroczki a dają niesamowicie dużo do poczucia bezpieczeństwa młodej matki no i wiary we własne dziecko, że jednak da radę, że potrafi
avatar
hehe ja jestem jedna z takich psycho matek wariatek..tzn zabieram C, wszedzie ze soba bo nie mam innego wyjscia ale mam inna fobie..nienawidze jak obcy ja dotykaja albo biora na rece!!! Do obcych zalczam tez rodzine meza zeby nie bylo..wiem jak to brzmi ale to silniejsze ode mnie..wiem ze mi przejdzie bo z Adasiem tez tak mialam. Twojej znajomej pewnie tez przejdzie jakos jak dziecko urosnie bo na dluzsza mete tak sie nie da zyc
Dodaj komentarz

Dziś Eryś po raz pierwszy pływał w basenie. Mój Synuś zdolniacha, jak zawsze radził sobie świetnie - gorzej tatuś, który się odrobinę zestresował najważniejsze, że Małemu się podobało jak dla mnie te zajęcia były trochę krótkie - 20 minut. Raptem 4 zmiany pozycji i koniec. Ale za to mina Twojego dziecka jak podnosisz je do góry i opuszczasz do wody szybciutko, albo 'ciągniesz' w wodzie... Coś bezcennego ten uśmiech, na który mama polowała przyczajona z aparatem fotograficznym...
Basen zatem polecam i pieluszki Babylove z DM do pływania rownież

8
komentarzy
avatar
Super, że się Erysiowi podobało!
avatar
Super!
avatar
I cała trójka zadowolona, a to najważniejsze
avatar
Tez bym chciała zobaczyć tą minkę :-)
avatar
Fantastycznie. Też myślę o basenie
avatar
)) Mały pływak
avatar
super
avatar
My się wciąż czaimy na ten basen, ale pewnie niedługo skoczymy w końcu ciekawe jak Oliwka zareaguje
Dodaj komentarz

Dziś Eryś po raz pierwszy pływał w basenie. Mój Synuś zdolniacha, jak zawsze radził sobie świetnie - gorzej tatuś, który się odrobinę zestresował najważniejsze, że Małemu się podobało jak dla mnie te zajęcia były trochę krótkie - 20 minut. Raptem 4 zmiany pozycji i koniec. Ale za to mina Twojego dziecka jak podnosisz je do góry i opuszczasz do wody szybciutko, albo 'ciągniesz' w wodzie... Coś bezcennego ten uśmiech, na który mama polowała przyczajona z aparatem fotograficznym...
Basen zatem polecam i pieluszki Babylove z DM do pływania rownież

0
Dodaj komentarz

Niedługo kończymy 4 miesiąc, a ja znów wykończona jestem psychicznie. Fizycznie trochę tez, bo Eryk znów zaczął się budzić w nocy, ale jednak psychicznie bardziej. Mamy kolejne problemy z domem- nie chcę się tutaj zbytnio rozpisywać, ale jednak coraz bardziej skłaniam się ku opcji 'sprzedajemy' za dwa lata (zeby nie płacić podatku) po kosztach albo i nawet ze stratą.... Trudno, szczęśliwe życie nie ma ceny...
Znów mamy rodziców S u siebie i ... Wkurzaja mnie nawet takie drobiazgi, ze obierają warzywa, jajka nad zlewem. Pod spodem jest kosz, wysuwany.... Irytuje mnie niesamowicie czemu nie mogą wykonać jednego ruchu ręka i zaoszczędzić mi sprzątania. Powstrzymuję się, bo nie zdzierżę kolejnej kłótni z S.
Wraz z rodzicami mamy wieści o mądrym siostrzeńcu S, który gada na okrągło i samej siostrze wariatce. Ponoć zamówiła sobie wózek za 1190 euro dla dwójki dzieci (w czerwcu rodzi drugie) i kazała mamie swojej powiedzieć, żebyśmy nie liczyli na żaden wózek bo zamierza go sprzedać za 1000 euro po odchowaniu dzieci. Chyba ze chcemy kupić, to inaczej... Nóż kurczę, co mnie jej jakiś wózek interesuje, szczególnie ze póki co mam jedno dziecko... wariatka... Ale czego się można spodziewać po osobie, która podpisała wszystkie ubranka, które nam przekazała po synu (tzn. Pożyczyła, to chyba istotna różnica... sztuk kilka bo ponoć sama więcej nie miała... ). Najbardziej mnie rozśmieszyły jej podpisane dziurawe skarpetki do zwrotu... Także ten... Ja swoich nie podpisałam, przebrała sobie niech ma. Ale trochę jednak smutno, ze te nasze relacje takie beznadziejne...

3
komentarzy
avatar
A jakby jej tak wprost powiedzieć/ zapytać czemu tak się wobec Ciebie zachowuje? S tego nie widzi czy to olewa? Przekichane!
avatar
Okropna ta siostra S. Aż się wierzyć nie chce, że tacy ludzie w ogóle istnieją!
avatar
hehe to może jak już będziesz zwracać skarpetki to je zacieruj??
Dodaj komentarz

Niedługo kończymy 4 miesiąc, a ja znów wykończona jestem psychicznie. Fizycznie trochę tez, bo Eryk znów zaczął się budzić w nocy, ale jednak psychicznie bardziej. Mamy kolejne problemy z domem- nie chcę się tutaj zbytnio rozpisywać, ale jednak coraz bardziej skłaniam się ku opcji 'sprzedajemy' za dwa lata (zeby nie płacić podatku) po kosztach albo i nawet ze stratą.... Trudno, szczęśliwe życie nie ma ceny...
Znów mamy rodziców S u siebie i ... Wkurzaja mnie nawet takie drobiazgi, ze obierają warzywa, jajka nad zlewem. Pod spodem jest kosz, wysuwany.... Irytuje mnie niesamowicie czemu nie mogą wykonać jednego ruchu ręka i zaoszczędzić mi sprzątania. Powstrzymuję się, bo nie zdzierżę kolejnej kłótni z S.
Wraz z rodzicami mamy wieści o mądrym siostrzeńcu S, który gada na okrągło i samej siostrze wariatce. Ponoć zamówiła sobie wózek za 1190 euro dla dwójki dzieci (w czerwcu rodzi drugie) i kazała mamie swojej powiedzieć, żebyśmy nie liczyli na żaden wózek bo zamierza go sprzedać za 1000 euro po odchowaniu dzieci. Chyba ze chcemy kupić, to inaczej... Nóż kurczę, co mnie jej jakiś wózek interesuje, szczególnie ze póki co mam jedno dziecko... wariatka... Ale czego się można spodziewać po osobie, która podpisała wszystkie ubranka, które nam przekazała po synu (sztuk kilka bo ponoć sama więcej nie miała... ). Najbardziej mnie rozśmieszyły jej podpisane dziurawe skarpetki do zwrotu... Także ten... Ja swoich nie podpisałam, przebrała sobie niech ma. Ale trochę jednak smutno, ze te nasze relacje takie beznadziejne...

0
Dodaj komentarz

S nie podejmuje tego tematu. Ja w sumie też nie, bo po co się mamy kłócić... Problem polega na tym, że on wierzy w jej dobre intencje - typu: że nie pomyślała, że przecież nie chciała nas urazić... A ja z kolei podejrzewam właśnie, że jak najbardziej chciała No bo jak inaczej wyjaśnić te jej ciągłe humorki i hasła, które mnie wyprowadzają z równowagi, a niełatwo mnie jednak zdenerwować w życiu codziennym...
Z kolei teściowie może i nie są źli - myślę, że chcą nas odwiedzać, odwiedzać Eryka - ale denerwuje mnie ich obecność bo przyzwyczaili się do 'wiktu i opierunku', a na nich nigdy nie można liczyć w kwestiach, w których ja potrzebuję jednak oparcia. Wykształceni, oczytani, mama ma doktorat a tata zna 4 języki... i takie dupy wołowe. Serio. Pojawiły mi się osy na balkonie, zauważyłam że wchodzą w taką jakby uszczelkę w drewnianym oknie balkonowym i potem między mur... Chyba tam sobie zrobiły gniazdo (swoją drogą już drugi raz w Luxie mam wątpliwą przyjemność z tymi zwierzątkami... Tylko ostatnio w bloku mogłam zawołać spółdzielnię, a teraz sama muszę coś wykombinować. Co za pech!). Ponieważ mam małe dziecko, nie mogę sobie wyobrazić że będą mieć gniazdo przy naszym wyjściu na balkon, więc wymyśliłam że kupię silikon i gips i zaszpachluję dziadostwo. S jest niestety w pracy, mają w sądzie deadline na jutro z projektem, więc się pytam teścia czy mi pomoże. Na co on, że się boi i żebym sobie to sama zrobiła a on mi dziecka popilnuje... No ekhm. Jakoś mi się dziwnie zrobiło. Baba jestem i muszę dać radę... Nie wyobrażam sobie polskiego teścia rzucającego takim tekstem... Czasem mi smutno, że takie są te nasze rodzinne realia. Z drugiej strony fakt faktem, że teść przygotuje sałatkę owocową, zabawi dziecko... Więc może jest ok, tylko to ja trochę jestem z innej, nie szwedzkiej bajki jednak

6
komentarzy
avatar
Przypatrz sie najpierw z neta, czy to sa osy czy murarki. Murarki sa pozyteczne i niegroźne w ogole, nie zadla ani nic takiego. Moze byc po klopocie
avatar
Terrasko... 'te uczone' mam na myśli teściów to zazwyczaj takie nimolęgi, może do tego dochodzi też inna szwedzka mentalność. I co zrobiłaś z tymi osami ?? Mieszkanie w domu (wiem to po nas) ma niestety swoje plusy i minusy. Mój mąż też całe życie wychował się w bloku.
avatar
No faktycznie, u nas to zazwyczaj facet podejmuje takie akcje. Ale zgadzam się z Sosenka, ci uczeni to zazwyczaj takie niniedorajdy życiowe, oczywiście nie wszyscy, ale coś w tym jest. Może też od siostry lepiej nie brać żadnych rzeczy skoro ona taka dziwna, no i też nic nie dawać, nie warto w tym wypadku być miłym
avatar
To w tej sytuacji może trzeba Teściówkę o pomoc poprosić, skoro Teść jest od wyższych celów
avatar
Kochana ja kupowałam w takich sytuacjach takie gaśnice na owady rozpylasz to w szczelinę i po kłopocie. Jak zaszpachlujesz to mogą szukać innej drogi by wyjść!
avatar
prawdziwy "mężczyzna" z tego teścia
Dodaj komentarz

S nie podejmuje tego tematu. Ja w sumie też nie, bo po co się mamy kłócić... Problem polega na tym, że on wierzy w jej dobre intencje - typu: że nie pomyślała, że przecież nie chciała nas urazić... A ja z kolei podejrzewam właśnie, że jak najbardziej chciała No bo jak inaczej wyjaśnić te jej ciągłe humorki i hasła, które mnie wyprowadzają z równowagi, a niełatwo mnie jednak zdenerwować w życiu codziennym...
Z kolei teściowie może i nie są źli - myślę, że chcą nas odwiedzać, odwiedzać Eryka - ale denerwuje mnie ich obecność bo przyzwyczaili się do 'wiktu i opierunku', a na nich nigdy nie można liczyć. Wykształceni, oczytani, mama ma doktorat a tata zna 4 języki... i takie dupy wołowe. Serio. Pojawiły mi się osy na balkonie, zauważyłam że wchodzą w taką jakby uszczelkę w drewnianym oknie balkonowym i potem między mur... Chyba tam sobie zrobiły gniazdo (swoją drogą już drugi raz w Luxie mam wątpliwą przyjemność z tymi zwierzątkami... Tylko ostatnio w bloku mogłam zawołać spółdzielnię, a teraz sama muszę coś wykombinować. Co za pech!). Ponieważ mam małe dziecko, nie mogę sobie wyobrazić że będą mieć gniazdo przy naszym wyjściu na balkon, więc wymyśliłam że kupię silikon i gips i zaszpachluję dziadostwo. S jest niestety w pracy, mają w sądzie deadline na jutro z projektem, więc się pytam teścia czy mi pomoże. Na co on, że się boi i żebym sobie to sama zrobiła a on mi dziecka popilnuje... No ekhm. Jakoś mi się dziwnie zrobiło. Baba jestem i muszę dać radę... Nie wyobrażam sobie polskiego teścia rzucającego takim tekstem... Czasem mi smutno, że takie są te nasze rodzinne realia. Z drugiej strony fakt faktem, że teść przygotuje sałatkę owocową, zabawi dziecko... Więc może jest ok, tylko to ja trochę jestem z innej, nie szwedzkiej bajki jednak

0
Dodaj komentarz
avatar
{text}