Dziś mija tydzień jak mnie kroili w klinice. Tak bardzo chciałam nie spać w godzinę wyciągnięcia Antenki z brzucha. Przespałam 2 minuty! Czy zgadniecie kto mnie obudził? Ha! Właśnie ONA! Zagugała raz – a że ja już mam szufladkę w głowie, która na JEJ każdy dźwięk się wysuwa, podciąga mi powieki i przekręcai głowę w JEJ stronę – ja look w jej stronę. Obudziła mnie gugnięciem o 8:40. Uśmiechnęłam się do niej i walnęłam dalej spać.
Tydzień minął dość szybko. Najprawdopodobniej zadziałał na mnie ten zastrzyk hormonów poporodowych, bo miłość i do dziecka i do gaszka rośnie z każdym dniem. Nie wiem gdzie podziała się cała złość i rozdrażnienie sprzed porodu, ale najlepiej niech nie wraca. Jest mi dobrze. I reszcie rodziny na pewno też. Oprócz okazywania im czułości, sama pragnę jakiegoś takiego nieopisanego (zarówno werbalnego jak i fizycznego) poczucia bezpieczeństwa, miłości, bliskości ? Dziwne to takie. Jak nie ja.
Był etap rozczarowania dzieckiem, był etap frustracji z nieumiejętności podawania cyca. Był etap niechcenia zmiany pieluchy oraz etap zapominania odbeknięcia dziecka po karmieniu. Niby miał się włączyć instynkt macierzyński, ale u mnie jakoś nie zadziałał. Kocham Antenkę ponad wszystko, ale gdyby nie modlitwa (koleś na górze zawsze pomaga gdy go potrzebuję), gaszek (ze swoim doświadczeniem), youtube i koleżanki z ovu, które już przechodziły podobne sytuacje, to ja nadal byłabym w koziej dupie robiąc wiele rzeczy źle. Nie chodziłam do żadnych szkół rodzenia, bo nie widziałam sensu, to raz, a dwa, szkółki tutaj są po grecku więc i to mnie zniechęciło. Wiedziałam, że wszystko można znaleźć na internecie, ale niestety (!) czasu brakło. Teraz jak o tym myśle to dla mnie (szczególnie) ciąża powinna trwać z 15naście miesięcy, chociaż znając siebie najlepiej to i to nie byłoby wystarczająco czasu na zrobienie planowanych rzeczy... RADA DLA PRZYSZLYCH MAM: czytajcie dziewczyny o wszystkimprzed porodem, o karmieniu, o zmianie pieluch, o szczepionkach, o dietach pociążowych, o tym ile dzieci śpią, czy je budzić na karmienie czy nie, jak podgrzewać mleko, jak dozowac mleko, jakie ciuszki kupować. Łatwo się mówi: aaaaa urodzi się będziesz wszystko robić automatycznie. Taaaaa, w szpitalu niczego się nie nauczyłam, bo przecież było wygodniej leżeć i patrzeć jak inny robią to co należało do mnie. W domu w dzień gaszek pomógł, ale wieczorem jak zostałam sama, nie wiedziałam co z dzieckiem robić. Lewego cyca nie umiała chwycić, ja miałam wrażenie że jej ręce powykręcam, karmiłam tylko prawym a lewy rósł jak balon. Pompka do cyca nadal w pudełku nieposkładana, ja nie wiem jak jej użyć, na necie szukam instrukcji a dziecko ryczy bo cyca chce! Mam wrażenie ze prawy jest pusty bo ile można mieć mleka na 2 dni po cci karmić tylko jednym? No właśnie, prawie żadnego. Więc zostaje mleko sztuczne. Dzwonie do gaszka i pytam jak powalona czy mogę podgrzać w mikrofali. Ryczę. Dostaję jakiejś frustracji. Nie chcę już być mamą. To mnie przerasta. Niech ktoś ją zabierze bo ja niczego nie potrafię sama zrobić! Nie dziwię się, że dziewczyny wpadają w depresje. Samotne mamy, młode mamy, mamy bez pomocy ze strony gaszków bądź rodzin, kobiety które pozostają same sobie zdane na walke z pięknem matczynego świata. I BAM - poszłam po rozum do głowy – jak trwoga to do Boga. I znowu... ram tam tam... „dżizes help z moim lewym cycem, już nie wiem co robić żeby JEJ pokazać jak się ciągnie... ”Po trzech minutach Antena chyta za suta i ciągnie jakby problemu z nim nigdy nie miała. Uśmiecham się sama do siebie, że znowu działa. Te modlitwy jednak działają!!! Dla bezpieczeństwa jednak proszę gaszka o kupienie sztucznych sutków co to niby pomagają w karmieniu. Niepotrzebnie. Od wymodlenia pomocy Antenka nie potrzebuje sztucznych sutków. Ciągnie oba jak leci. A ja w ciągu tygodnia nauczyłam się NIĄ żonglować między cycami tak, że nie jeden dyrektor chciałby mieć mnie w swoim cyrku! Dwie rzeczy, które jeszcze mnie nie bardzo lubią to kąpiele i odbekiwanie. Jak to drugie robię w miarę chętnie (i już nie zapominam) to mała wcale mi nie beka, a kąpieli znowu trochę się boję. Boję się, że JEJ coś zrobię. Albo że zacznie płakać. A jak ONA płacze tak ja zaczynam panikować! Gaszek za to dostał ode mnie medal (w tym wydaniu to jest drapanie jego pleców) bo nie tylko kąpie ale i obcina naszej damie pazurki, czesze na jeżyka, ale i też ze spokojem podchodzi do każdego JEJ chlipnięcia.
Niesamowite jak szybko człowiek dochodzi do siebie po porodzie, kiedy wraca do domu pełnego kurzu, brudnych naczyń, nawałnicy do prania, z myślą że Gertruda tam leży, z myślą że gaszek musi ją oporządzić, z myślą że dziecko trzeba przewinąć, przycycać, praktycznie co 2 godziny. Pierwsza noc była znośna, druga na wpół przytomna, każda kolejna gorsza, a wczorajsza zahaczyła o czary. Wsunęłam JEJ smoczka i czarowałam żeby dała mi jeszcze pół godzinki. Niestety. Odmówiła. Gaszek miał ogarnąć chałupę jak byłam w szpitalu, ale z babcinym wypadkiem wszystko poszło się j*, więc gaszek przejął stery u Gertrudy, znajdując czas między odwiedzinami w szpitalu a pracą. Po porodzie dalej latał do Gertrudy, a ja latałam z mopem w domu, gaszek do apteki, ja zapełniałam zmywarkę, gaszek kąpał małą, ja wieszałam pranie. Wczoraj mieliśmy piewrszy spacer. Gaszek w pracy, a ja z wózeczkiem do Gertrudy. Tam dopiero była jazda „perfekcyjnej pani”. Zmywanie, zamiatanie, karmienie cycem w międzyczasie, mopowanie, pranie, pampers i do domu. Schudłam 11 kilo w tydzień. Nie mam czasu jeść, odgrzewane dania stygną zanim zorientuję się, że je zrobiłam. Dziś na śniadanie jadłam płatki kukurydziane 4 godziny od zalania ich mlekiem. Tosty nadal stoją w tosterze od rana, może zjem je jutro... Na obiad mam krakersy. Niczego jednak nie żałuję. Życie z dzieckiem jest wspaniałe. Całuję jej poliki, jej stópki i brzuszek. Chętnie zmieniam pieluchy z wywalonym ze stanika cycem i ze smoczkiem w buzi. Raz nawet poszłam wyrzucić śmieci ciućkając smoka. Szczęście że nie z wywalonym cycem! Antenka jest glonojad pierwsza klasa. Jak robi glonojadzią paszczę to mam wrażenie, że chętnie połknęłaby wszystko co spotka na drodze. Głowa jej chodzi na boki, usteczka jak 5 złoty i sapie tak długo aż napotka po drodze na sterczącego suta! I nawet się na nią nie złoszczę jak puści pierda (zazwyczaj z kupą) zaraz po tym jak zapnę śpiochy z czystą pieluchą. I co najzabawniejsze? Teraz jak puszczę bączka to gaszek dostaje frustracji!
- To TY czy ONA?
- No na pewno nie JA!!!









Jeżeli zależy Ci na karmieniu piersią wyrzuć z głowy mleko modyfikowane. Nawet jeśli chwilowo brakuje w cycku, nawet gdyby jeszcze się przydarzyło, że Antenka będzie wybrzydzać. Raz podana butla z mm jest pierwszym krokiem do tego, żeby mieć problemy z laktacją.
Koniec wymądrzania się, mam nadzieję, że kolejny post będzie o tym, że ODPOCZĘŁAŚ, NAJADŁAŚ SIĘ i relaksujesz się z małą przy cycu



















znowu jesteś damą więc piardy to nie dla Ciebie hahaha



zapewne nie będziesz musiała korzystać z mm, ale nie zgodzę się z dziwną tezą, że dokarmianie mm powoduje problemy z karmieniem, a raz podana butla powoduje problemy z laktacją- bzdura. Ja z konieczności muszę ściągać pokarm , przez pierwszy miesiąc dokarmiałam, bo miałam mało mleka, obecnie mam go tak dużo,że mogłabym wykarmić dwoje dzieci i wiele kobiet ma z iloscia problem ( niekarmienie dziecka na pewni nie poprawi laktacji, moim zdaniem niczego nie poprawi) mleko jak jest to da się rozchulac laktacje, ja miałam dlugotrwajacego baby bluesa, myśli, ze mleka nie mam, stany zapalne, zastoje- chyba z milion ;-) i jakos te produkcje mleka rozkręciłam :-) nie ma co dorabiać ideologii, sa kobiety które mleka maja mało i musza dokarmiać, glodzenie dziecka nie jest alternatywa
ps
zacznij zdrowo jesc i wypoczywaqj w wolnych chwilach Kali





Posłucham Ciebie i za jakiś czas....zacznę czytać






Buziaki dla Was dziewuszki :-)

Buziaki dla Was dziewuszki :-)