U madu, a dokładnie u Leona spotkanie pierwszego stopnia dwóch dłoni, a u nas takie
tytuł: Starszy brat, młodsza siostra :)
autor: FreshMm
tytuł: Starszy brat, młodsza siostra :)
autor: FreshMm
O mnie:
Jestem/chciała bym być mamą:
idealną, wymarzoną, która wie jak kochać i tak kocha :)Moje dzieci:
Moje emocje:
Oszołomienie, szczęście i strach... Te uczucia trwały od początku ciąży do teraz. Kiedy urodzę, będę bardziej szczęśliwa, ale czy wyluzuję i przestanę tak bać się o swoje dziecko, czy te uczucia pozostają do końca życia?... TAK! Urodziłam, jestem bardziej szczęśliwa, a nadal drżę o moją małą wielką miłość. Trzecia ciąża: wielka radość, ale bez takich fajerwerków, co przy poprzednich, bo syn daje mi szczęście, które bez dziecka przy sobie bardzo mi brakowało. Teraz to szczęście się podwoi.U madu, a dokładnie u Leona spotkanie pierwszego stopnia dwóch dłoni, a u nas takie
19.01.2015 - Marchewkowy dzień nr 1:
Wzięłam Arturka do fotelika i dałam mu 50 ml mm, a potem dałam 2 łyżeczki marchewki, był bardzo sceptyczny i minę miał niepewną, jakby chciał powiedzieć: 'Czy to tylko nie trucizna?' Po marchewce była pierś, tak dla pozytywnego akcentu i zamiast pić spokojnie, gużył... opowiadał mi, co to dziwnego go przed chwilą spotkało.
20.01.2015 - Marchewkowy dzień nr 2
Ze smakiem zjadł kilkanaście małych łyżeczek marchewki. Smakowała mu. Dopiero, jak ostygła, to się krzywił... nie dziwię mu się, bo nie czarujmy się, te warzywka bez przypraw tylko na ciepło są dobre. Potem znów pierś, a po piersi śmiał się do mnie wesoło, jakby dziękował Dobrze, bo już wczoraj pomyślałam, że może nie jest gotowy, że jak się wystraszy, to zrezygnujemy. Teraz wiem, że chce. Nawet jak dziś przestałam mu dawać marchewkę, to się rozglądał, jakby szukał, czy coś tam jeszcze fajnego mam
Nie wie jeszcze, że trzeba buzię szeroko otworzyć do łyżeczki, to otwiera ją w dzióbek jak do piersi albo butelki.
A tak dzisiaj rybka się bawiła:
[zdjęcie]
Też zadowolony, śmiał się Już ma coraz większą głowę w tym BabySwimmerze. ;]
Skoro eM wymieniła niesamowite uroki macierzyństwa, to i ja napiszę: co mnie ostatnio zaskakuje w macierzyństwie.
Otóż pomimo, że omijają mnie niemal wszystkie imprezy, wyjazdy i spotkania paczki znajomych (nie mają jeszcze dzieci), to nie tęsknie za tym. Wręcz mi się nie chce ruszać z domu. Jak pomyślę, że Artur płakałby przy ubieraniu i czułby się niekomfortowo w obcym miejscu, wolę zostać w domu i się z nim bawić. I w ogóle nie jestem mniej szczęśliwa niż kiedyś, nie tęsknię za rozrywkowym życiem, wręcz jestem szczęśliwsza niż dawniej, bo w domu mam taką rozrywkę, że hej...! Czasami chce się płakać ze wzruszenia, gdy dziecko czegoś nowego się nauczy. Na przykład ostatnio zaczął obejmować mnie za szyję I zaczyna gaworzyć sylabami.
Moi znajomi mówią do mnie: 'Biedna, tak sami wciąż w domu siedzicie...' 'Niech tata zostanie z Arturkiem, Ty się rozerwij' 'O, fajnie, że się do nas wybraliście, wreszcie jakiś inny wieczór, co nie...?' Haha, jakbym w domu cierpiała, a nam w domu jest super! Ba, nawet jak gdzieś wyjdę na jakiś czas, mały jest z tatą albo z babcią, to ciągle o nim myślę... nawet, jeśli ma super opiekę, to martwię się trochę, czy jest wystarczająco zadowolony
Zamotani
[zdjęcie 1]
[zdjęcie 2]
Cóż powiedzieć... ostatnio był problem ze spacerami w wózku, wiec przerzuciłam się na chustę. Już pierwszego dnia byłam bardzo zadowolona, Artur też. Gdybym miała chustę od początku, życie byłoby o wiele łatwiejsze, ale nie ma już co wracać do przeszłości i żałować, ze nie kupiłam jej od razu. Kupujcie Mamusie, warto! Już sobie nie wyobrażam jej nie mieć. A maluszek ponoszony, czując ciepło mamusi, potem ładnie bawi się sam i jest taki szczęśliwy.
W związku z tragiczną sytuacją, jeśli chodzi o miejsca w żłobkach i z tym, że totalnie nie mam z kim zostawić dziecka, zaczęłam poważnie myśleć o własnej działalności w domu. Pomoże mi w tym na pewno talent plastyczny. Co dokładnie będę robić handmade, to się okaże... Na razie cieszę się, że teściowa wsparła mnie mentalnie w tym pomyśle, że nie powiedziała, że głupio myślę, że chce mi pożyczyć maszynę do szycia.
Może się uda do jednego żłobka, ale odpowiedzi są dopiero w czerwcu... do tego czasu muszę jednak działać, bo co jeśli dostanę odmowną?
Może to wszystko pozytywnie się ułoży, będę mogła zostać w domu i zarabiać w domu
Moja szwagierka jest w drugiej ciąży... ma termin porodu na 03.10, a ja miałam z Arturkiem na 02.10, więc jestem bardzo wzruszona... będę przeżywać jej ciążę i obudziły się wspomnienia, bo wszystko dzieje się w tym samym czasie. Nawet na usg idzie 16.02 i ma nadzieję zobaczyć maluszka, a ja też byłam na usg 16.02.2015 i pierwszy raz zobaczyłam 5 mm szczęścia.
Troszeczkę też zazdroszczę jej drugiego dziecka i tego cudownego czasu ciąży.
Trzymam kciuki mocno za nią, kibicuję i życzę tego, czego pragnie... a chyba chłopca, bo ma dziewczynkę, marzyła o parce. Zobaczymy. Chce rodzić w tym samym szpitalu, co ja. Łza w oku się kręci na myśl, że przyjadę ją tam odwiedzić i jej dzieciątko - ten sam szpital po roku
Acha, ta ciąża rozwikłała mój problem ze żłobkiem... bo jak szwagierka będzie na macierzyńskim, to moja teściowa nie będzie musiała zajmować się starszą córeczką szwagierki i będzie mogła w razie czego zajmować się Arturkiem! Ach, problemy rozwiązują się same, protekcja nad nami czuwa, jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna
Krótko, bo muszę odpoczywać. Często w nocy Arturek wstaje i wolę się wyspać niż pisać. Skopiuję tylko to, co na forum fb pisałam:
Dziś o godz.10.06 Artur skończył już 5 miesięcy.
Umie przewracać się celowo z pleców na brzuszek, przekłada przedmioty z reki do ręki i je ogląda, coraz sprawniej gaworzy i... śpiewa , odróżnia butelkę od innych przedmiotów (na jej widok wyciąga języczek), uwielbia kąpiele i spacery w chuście, ma swoje ulubione zabawki i świetnie potrafi pokazać mimiką, czego chce, a czego nie chce. Da się z nim fajnie dogadać
Najnowsza umiejętność to z pozycji całkowicie leżącej na płasko podnosi głowę i barki.
Edit. Acha, i jeszcze łapie zabawki leżące w zasięgu ręki na macie i je sobie podnosi przed twarz.
[zdjęcie]
I prezentacja bicków
[zdjęcie 2]
Co nieco porad:
Sadzanie dziecka.
Pytałam o nie na dzisiejszej wizycie u pani neurolog, bo Artur skończył te 5 miesięcy. Na początek powiem, że zbyt wczesne sadzanie dziecka może spowodować wykrzywienie żeber. Neurolog powiedziała, ze dotyczy to raczej pucuśnych dzieci, bo u nich narządy zajmują więcej miejsca w jamie brzusznej i przepona może naciskać na żebra, powodując ich rozprężenie. Mówiła, że szczupłe dzieci raczej sobie nic nie zrobią. A mój Arturek jest pucuśny.
Przebywanie w pozycji półleżącej - można tylko na krótki czas. Lepiej na swoich rękach niż np. w bujaku, bo u rodzica dziecko ma większą możliwość ruchu i że samo wybiera pozycję. A najlepsza dla dziecka jest pozycja leżąca na płasko jednak np. na macie, gdy może swobodnie się poruszać i samo dochodzi pewnych umiejętności, kombinując i turlając się.
Jazda spacerówką - można w pozycji leżącej.
Dziecko się samo podciąga, unosi głowę i barki - jeśli samo sobie ćwiczy, to nic złego, bo samo może opaść, położyć się, oprzeć o rodzica.
BLW czy rozszerzenie diety - każda zrobi to, co uzna za słuszne. Nie chcę wywołać dyskusji. Wolę posłuchać za rok, jak poszło... bo życie weryfikuje wszelkie teorie. Jednak czytałam bloga jednej dziewczyny, która stosuje BLW i widziałam, ze opisała bardzo negatywne doświadczenia z rozszerzaniem diety. Rozpędzając demony, powiem, że nie u każdej rozszerzanie wygląda tak nieprzyjemnie. Wierzę, że u niej było to nieciekawe, ale nie zawsze tak jest.
Nie, moje dziecko nie wypycha jedzenia języczkiem.
Może robił tak ze 4 dni i chciałam wtedy odpuścić, uznając, że jest niegotowy, ale przestał. Bardzo szybko nauczył się otwierać buzię inaczej niż do butelki i teraz bardzo sprawnie zbiera sobie pokarm z łyżeczki.
Nie, nie mam wszystkiego upaćkanego jedzeniem.
Właściwie to wszystko jest czyste, łącznie z buzią. Czasem trochę na rękawie ma, bo łapie łyżeczkę i wpycha ją głębiej do buzi, jakby chciał mi pomóc w karmieniu. Czasem jakaś kropka na śliniaczku, ale często śliniak jest zupełnie czysty. Buzia jest troszkę brudna, zabarwiona jedzeniem, ale zbieram łyżeczką to, co zostanie na buzi i w ten sposób nie opada na ubranie.
Nie, karmienie łyżeczką nie trwa godzinami.
Wręcz trwa bardzo krótko, bo Artur zajada ze smakiem i kiedy się skończy, to jest zły, że już odkładam miseczkę.
Nie, nie zapycham dziecka słoiczkami.
Chciałby więcej, ale nie daję mu więcej niż pół słoiczka, a jak dalej jest głodny, to dokarmiam mlekiem. Raczej tylko próbuje smaków, a nie najada się do syta, chociaż czasem daję nieco więcej, kilka łyżeczek dodatkowo... jak widzę, jak baaaardzo chce.
Nie, nie wpycham mu na siłę.
Bobas lubi wybór, więc wybiera Chce, to zje. Nie chce, to nie je. Przeważnie chce, chyba że totalnie nie był głodny. Zarówno obiadki i desery mu smakują. Czasem zje tylko obiadku, a w inne dni jeszcze parę łyżeczek deseru, ale nie zawsze.
Jeśli natomiast łapie łyżeczkę i pomaga mi wkładać ją do ust, to moim zdaniem, jego wybór jest na 'tak'. Jednak to moje zdanie.
Nie, nie ma kolek i problemów brzuszkowych ani kupkowych.
Całe szczęście, bo inaczej bym zaprzestała.
Mamy karmiące, strzeżcie się jak ognia tak zwanego 'przewiania'. Ja nie wiedziałam, jakie mogą być skutki. Dostałam zapalenia piersi i 2 ostatnie noce i cały wczorajszy dzień żyłam z gorączką 38.5-39.2 stopnia. A to oznacza, że byłam cała połamana, obolała, nieprzytomna niemal, kilka razy miałam ataki trzęsienia się... i dla Arturka byłam nudna, bo nie miałam sił go zabawiać. Do godz.15stej głównie zajmował się nim tata, chociaż powinien odsypiać nockę w pracy. Potem poszedł spać na 5 godzin przed kolejną nocką, a synek na szczęście zrobił się wyjątkowo grzeczny i dużo bawił się sam - jakby wiedział, że musi dać mamie odpocząć. Bo moja opieka nad nim ograniczała się do tego, że leżałam obok niego pod kołdrą i czasem się odezwałam, często ściągałam laktatorem z tej chorej piersi, czasem podałam Arturkowi zabawkę albo jak się lepiej czułam, to woziłam go w wózku po domu.
Antybiotyk i paracetamol na pewno pomogły, a utłuczone liście kapusty wkładane do stanika ściągnęły zastój. Dziś od rana tylko 37.2 stopnia i czuję się dobrze, a pierś miękka.
Pół roku minęło niczym jeden dzień Czy ten czas przy dziecku kiedykolwiek zwolni...? ;D
[zdjęcie]