avatar

tytuł: z pamiętnika (nie takiej już) młodej mężatki- przygoda z macierzyństwem

autor: czarownica_tea

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

wyważoną :P, dającą poczucie bezpieczeństwa ale też kształtującą niezależność dziecka

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

dużo optymizmu :)

A ja rosnę i rosnę (latem, zimą, na wiosnę)

Co kilka dni odkładam na półkę jakąś za małą na czarowniczkę rzecz. Oglądam ją z niedowierzaniem bo przecież jeszcze wczoraj była na Alutka dobra więc jak to możliwe, że nie jest. I kto mi tak dziecko urósł (i kiedy?). Ogólnie to cała Alutka zmienia się z dnia na dzień

2
komentarzy
avatar
Niech rośnie zdrowo :*
avatar
Bo to mała czarowniczka jest i już ona tam ma swoje czary i zaklęcia na to rośnięcie
Dodaj komentarz

Czy wy wiecie czy nie wiecie mama najlepsza jest na świecie

Mama Alutka łasa jest na komplementa wszelkiej maści (która przedstawicielka płci niewieściej nie jest?) ale nie po to będzie ten wpis żeby sypnął się grad ohów i achów a mama poczuła się jak król Julian
Sobota, 4 nad ranem (może sen przyjdzie...) Tata Alutka wstaje do swojej córci coby jedno karmienie odbyć za pomocą butelki (w weekendy mama śpi ciurczkiem w nocy omijając jedno karmienie). Jako, że Mama śpi w trybie dyżurowym jak zając pod miedzą to słyszy, że pomimo że Tata ma argument w ręku (o mleko, mleko) to coś mu pertraktacje z córą nie wychodzą (i tu następuje zlepek różnych dźwięków, które zdecydowanie wyrażają dezaprobatę). Zwleka się Mama z wyrka, przyodziewa i spieszy (haha) z odsieczą. Tata Alutka (z miną pt 'nie ogarniam rzeczywistości') oddaje dziecię w ręce Mamy i salwuje się ucieczką mówiąc, że przecież nakarmił i pieluchę zmienił. Rzeczywiście dziecko czyste i najedzone, przytula się do piersi, obdarza Mamę bezzębnym uśmiechem i zamyka oczęta. Kurtyna.

Mój mąż się bardzo stara, jest troskliwym tatą, widzę między nim a Alą więź, ale tak to jest czasem, że na wszelkie smutki i troski jest mama. Mądre książki dla adeptów psychologii głoszą, że niemowlę nie ma poczucia własnego ja i tworzy je wspólnie z mamą. To głównie mama zaspokaja podstawowe potrzeby dziecka: głód, chęć bliskości itp. Dla mnie osobiście ta unikatowa więź z moją córką to rodzaj ładowarki do baterii. Kiedy siedzę z nią w fotelu i widzę jej wielkie oczy i słyszę jak pomrukuje z zadowolenia jedząc to znika zmęczenie, frustracja z tego powodu, że myłam się na raty a obiad robiłam w pozycji z jogi 'ośmiornica w kuchni' prawą ręką mieszając marchewkę z groszkiem a lewą nogą bujając leżaczek z moją pociechą

2
komentarzy
avatar
Miód w czystej postaci! )) I co tam - a czemu byś nie miała poczuć się jak król Julian
avatar
Ale fajnie to opisałaś pamiętam te czasy
Dodaj komentarz

Doktor Jekyll i miss Hyde

Alutka od kilku dni prezentuje zachowania skrajne. Wtorek cały przespała a środa? Lepiej o niej zapomnijmy. I nie byłaby Mama sobą gdyby nie zaczęła buszować po internetach w poszukiwaniu wiedzy tajemnej, cóż to się zadziało. Bo gdyby to były tylko córkowe fanaberie to rozumiem (Mama Alutka też prezentuje okresowo rozdwojenie jaźni) ale do tego doszły również problemy z 'bufetem'. Piersi są miękkie, bolesne, laktator nie daje rady wyciągnąć więcej jak 20 ml a dziecko to nie wiem ile wyciąga ale ciągle miauczy, że głodne. I z naszych 8 w miarę regularnych karmień zrobiło się 12 a wczoraj wieczorem w ruch poszła butelka i rozmrażane zapasy (na czarną godzinę). Przedzierając się przez stek bzdur w wirtualnym świecie, natrafiła Mama Alutka na kilka mądrości. A mianowicie moje dziecię przechodzi skok rozwojowy (z tego co pamiętam drugi z serii kilkunastu) a ja mam kryzys laktacyjny, który a jakże pojawia się w okolicach skoku rozwojowego dziecka. Chwila konsternacji no ale jak to i czemu? Wyjaśnienie jest proste dziecko rośnie i potrzebuje więcej pokarmu- piersi robią 'reset' i przerwę techniczną na zmianę danych---> potrzeba więcej i o innym składzie (halo ekipa techniczna Alutek zamawia czekoladowe a Tata Alutka nieśmiało waniliowe w godzinach wieczornych, a z drugiej może być piwo) a to, że mleka jest mniej wymusza więcej karmień (apetyt nie chce być mniejszy) co powoduje więcej przytulań do piersi (no i do właścicielki piersi co za tym idzie) a to pomaga w przetrwaniu skoku rozwojowego. Tadam!!!! Przełożyłam te mądrości z polskiego na nasz ufff. W trakcie takiego kryzyso-skoku nie powinno się dokarmiać mm (pomimo, że mamy wrażenie, że nasze młode się nie najada), trzeba dużo pić (można herbatkę laktacyjną), przytulać i karmić dziecko ile razy mamy ochotę i zapewnić mu bliskość (czasem trudne jak się właśnie piecze ciasto urodzinowe dla Taty Alutka). Jednak natura to dobrze wymyśliła tylko my uparte kobiety XXI wieku za nic nie chcemy jej słuchać, szkoda.......

4
komentarzy
avatar
Hmmm.... mówiłam już kiedyś, że uwielbiam Twoje wpisy czytać? Ty to jednak czarujesz - nawet o kryzyso-skoku piszesz tak, że aż wręcz człowiek nie może się doczekać, aż na własnej skórze przejdzie... Ooooj czarownica z Ciebie!
avatar
Zuo to by było jakbyś tym ciastem notorycznie rzucała. Natomiast pojedynczy rzut zastosowany w celach profilaktyczno-edukacyjnych... to nie może być zuo ) A co do biletu - jak wracałam dziś z pobrania krwi to moja komkarta odmówiła posłuszeństwa. Zablokowała się... nie wiem jak mam to interpretować ) Rychłych wydarzeń oczekiwać czy wprost przeciwnie
avatar
Popieram Zelmę.
Jesteś mą nauczycielką
avatar
super to wyjaśniłaś...większość mam pewnie łapie za mm w takich momentach i to by wiele wyjaśniało. Trzymam kciuki, zeby produkcja ruszyła pełną parą zgodnie z nowym zapotrzebowaniem no i jestem ciekawa efeków. ŚLEDZĘ!
Dodaj komentarz

Podróż za jeden uśmiech

Jako, że Babcia Alutka miała wczoraj dzień wolny (za robociznę w weekend) postanowiła Mama Alutka zapakować swą pociechę do wózka, zabrać koszyczek z ciastem, zarzucić czerwony kapturek i stop to nie ta bajka. No więc postanowiła Mama zabrać dziecię do Babci. Schody we wszystkich podróżach zaczynają się po opuszczeniu mieszkania na jednym z wyższych pięter perły architektury poprzedniego ustroju. W bloku, w którym mieszkamy znajdują się 3 windy z czego tylko do jednej z nich (odnowionej z automatycznymi drzwiami mieści się powóz Alutka (i zaznaczam, że zwykły to wózek, nie żadne pojazd marsjański wymyślony dla NASA). Pierwszym etapem jest więc czekanie na windę (odsyłanie na różne piętra tych, które nam nie pasują, proszenie ludzi, którzy dobrą windą jadą o odesłanie jej na nasze piętro, czasem jakaś młoda i życzliwa osoba rezygnuje z jazdy daną windą i oddaje ją zdesperowanej Alutkowej Mamie). Po zjechaniu na parter (tzw. wysoki) czeka Mamę taszczenie wózka po 10 schodkach, które miał fanaberię zaprojektować pan architekt. Czasem pomoże pan dozorca (kłaniam mu się w pas) czasem sąsiad, którego znam lub nie. Ale to jest czasem a wychodzimy codziennie. Potem jedzie Mama Alutka dziurawym chodnikiem do metra (akurat Alutek uwielbia wyboje). Na stację metra jest winda, sprawna ale.... jedną windą zjeżdża się na poziom sklepów, potem trzeba wózek przepchać do drugiej windy, którą zjeżdża się na poziom stacji. I w tych windach różne historie się zdarzają łącznie z tym, że na moją wykrzyczaną prośbę, żeby przytrzymać drzwi, starszy pan z satysfakcją nacisnął przycisk zamykania. Huk poczekała Mama na drugą. Potem podjeżdża metro jeśli przyjedzie nowe to oki, wjazd jest prosty. Jeśli podjedzie to produkcji rosyjskiej lub francuskiej szczelina między peronem a podłogą pociągu jest spora (już nam kilka razy kółka utknęły a chętnych do pomocy niewielu). Kolejnym punktem programu są stacze, dla osób z innych miast wyjaśniam to tacy obywatele, którzy nawet jak metro jest puste odciskają swe tyłki na szybach drzwi, które będą się otwierać (być może pracują jako bramkarze w klubach a nawyki trudno wyplenić). Kulturalne głośne nawoływanie o wydźwięku społecznym czyli 'przepraszam, chciałabym przejść' ma nieco mniejszą moc sprawczą niż pyrgnięcie w rzeczony zadek wózkiem. Ufff jesteśmy już w metrze. Jedziemy do Centrum. Tam o dziwo, przemiła para z wielkim walizami przepuszcza mnie do windy, ach no tak to obcokrajowcy (skandynawowie sądząc z rozmowy). Po opuszczeniu w miarę przyjaznego terytorium metra kroczy Mama dzielnie w kierunku Dworca Śródmieście. Długie poszukiwania w internetach pokazały, iż znajduje się na nim winda tfu podnośnik dla osób o ograniczonej zdolności ruchu (Mama z wózkiem też do nich należy). Winda znajduje się w środkowym 'pipku'. Jest z pozoru sprawna, drzwi się otwierają (oczywiście nie same hahaha) w środku nie śmierdzi jak w melinie więc ładuje się Mama, drzwi zamykają się, zgodnie z instrukcją naciska Mama guziczek i trzyma (uwaga tym się różni winda od podnośnika, że w tych cholernych podnośnikach trzeba całą podróż trzymać guzik). Winda rusza, jedzie 5 cm w dół i z głośnym trzaskiem staje. What the fuck? Ciśnie się na usta. Próba otwarcia drzwi ni chusteczki, duszenie guzika ni chusteczki, przycisk alarmowy ni chusteczki. Acha na ścianie kartka z telefonem.
-Dryń, dryń halo słucham.
-Tu Mama Alutka, zacięłam się z dzieckiem w windzie na Dworcu.
--A nie to my jesteśmy serwisem, jakby się popsuło.
- No ale właśnie się popsuło. Ze mną w środku.
- To tam jest numer do obsługi na dworcu.
- Tak ale na zewnątrz a ja jestem w środku.
- No ostatecznie pomożemy
Trzask.
Siedzi Mama w tym podnośniku, minuty mijają, puka w szybkę nóżką (no dobra kopie jak durna). Lituje się przechodzień, który zagląda i pyta czy wszystko gra. Po krótkich wyjaśnieniach próbuje drzwi otworzyć, następnie widząc czerwone światełko przy drzwiach mówi, że chyba niedomknięte. Z całej siły domyka je za pomocą kończyny dolnej. Po tych manewrach podnośnik rusza w upragnionym kierunku. Ufff już dworzec. Do Pruszkowa można dostać się SKMką lub KMką. Wybór pada na to pierwsze ze względu na jakość taboru (przyjeżdżają nowe składy, są biletomaty itp) aczkolwiek we wsiadaniu do pociągu pomaga Mamie miły pan bo jest spora różnica między wysokością peronu a podłogą w SKMce. Jedziemy. W Pruszkowie peron nieco bardziej dostosowany wysokością i Mama radzi sobie sama. Babcia czeka na peronie (nowym, odnawianym hu hu hu długo). Jedziemy do windy, niestety ta z poziomu peronu do przejścia zaklejona taśmą bo nieczynna. Tachamy wózek w dół dzielnie we dwie. Podjeżdżamy do drugiej z poziomu przejścia do poziomu miasta. Ładna, nowa, czysta co z tego jak nie jedzie. I znów tachamy wózek we dwie w górę. Potem Mama Alutka pomaga starszej pani zatachać torbę podróżną. Uff jeszcze tylko kilka schodków u Babci w bloku i punkt docelowy. Wieczorem po Alutka i Mamę przyjedzie Tata. SAMOCHODEM!!!!!!

Mama z wózkiem ma zdrowe ręce, nogi i kręgosłup (jeszcze) w ostateczności może wózek rozłożyć i wnieść na raty albo zwerbować kogoś do pomocy (trudne ale da się) a człowiek na wózku? Najczęściej nóg zdrowych nie ma, nie wstanie z wózka i nie wniesie go po schodach. Mało jest również chętnych, żeby jego wnosić. Czemu tak jest, że tworzy się bariery. Ja nie wymagam wind/podnośników, które grają fanfary i parzą kawę, czasem wystarczy zwykły podjazd, czasem mniejszy krawężnik a czasem tylko odrobina dobrej woli i pomyślunek u ludzi, którzy zatwierdzają projekty zmian. Warszawa się zmienia na lepsze ale nadal dzieli ludzi na mobilnych i na tych, którzy nie mają jak wyjść z domu.

5
komentarzy
avatar
Jej... Co za podróż! A wszystko to trwało ile?
avatar
Prawie 2h
avatar
No przykro mi... nie lubię Warszawy...
A tak poważnie, to wszędzie jest niestety tak samo
avatar
Świetnie się Ciebie czyta ) pozdrawiam Was.
avatar
Wspołćzuje zaciecia w windzie,ale w Wawie nie polecaja jezdzic tymi windami bo własnie masa przypadków była nagłośniona ze ludzie sie zacinja bo te windy sie psuja, czy na dworcu, czy w metrze itd.
Dodaj komentarz

Świrum dyrdum czyli Matka na randce

Dobrą ma Alutek Babcię, Mama Alutka mamę a Tata Alutka teściową bo już jakiś czas temu zaproponowała, że z Alutkiem zostanie coby Rodzice Alutka zażyli jakowejś rozrywki. I dzień taki nastąpił w sobotę. Już mieli Rodzice zrezygnować bo dzieć nastym instynktem wyczuł, że gdzieś się zmywają i darł się wniebogłosy. Babcia (twarda sztuka) odebrała wnuczkę i wykopała Rodziców za drzwi. I zaczęła się przygoda nie trzeba było czekać na sławną windę (można było wsiąść do pierwszej lepszej) nie trzeba było taszczyć wózka ze schodów, mogła Mama Alutka jak dorosły usiąść z przodu w samochodzie, postać w kolejce po bilet z innymi dorosłymi, zjeść (popcorn co prawda) ale bez odrywania się od jedzenia i obejrzeć film 'Praktykant' (który nota bene polecam. Mamą jestem od 1,5 miesiąca a już zapomniałam jakie fajne mogą być proste rozrywki (no cóż wyjście do kina to nie jest szczyt szczytów). Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nawykowo chciałam wsiadać do windy (przecież wózek), stojąc w kolejce gibałam się jakbym miała chorobę św Wita (tak bujam wózek jak stoję) a na widok dzieci w filmie (dużo starszych niż Alutek) moje piersi dostały świra. A no i ciągłe zaglądanie w telefon bo może Babcia dzwoni bo coś się dziecku dzieje. Czy to już OZM (odpieluszkowe zapalenie mózgu)? Po powrocie zastaliśmy słodko śpiącego Alutka, zadowoloną Babcię Alutka ( 'no co Wy zasnęła po 5 minutach, jadła raz i śpi') i równie zadowolonego piesława bo go Babcia wygłaskała i nakarmiła przysmakami. Za miesiąc powtórka. Marzy mi się Opera

4
komentarzy
avatar
Skarb nie Babcia :-)
avatar
Ale super!!!!
A Babci medal w podzięce
avatar
Oscar ;-) http://allegro.pl/listing/listing.php?order=m&string=Statuetki+Oscara&bmatch=engagement-v6-promo-sm-sqm-dyn-v2-cul-1-2-0917
avatar
Zgadzam się z dziewczynami-taka babcia to skarb i dobrze że mieszka blisko,jak trzeba to macie pomoc A co do Warszawy to rzeczywiście katastrofa jest z windami,metrem i pociągami i brakiem udogodnień dla ludzi na wózkach,z wózkami i z walizkami-Katastrofa,jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie nim to się chociaż poprawi!
Dodaj komentarz

Przychodzi Mama Alutka do lekarza....

..... a lekarz bada i mówi 'wszystko gra, można żyć jak wcześniej'.
Cukry w normie ale czeka mnie w sobotę 31.10 krzywa, dolne partie ciała się zagoiły więc Tata Alutka bardzo się ucieszył (Mama też aczkolwiek ma nieco obaw co to będzie). Czekamy więc teraz na Alutkową wizytę u pediatry i jeśli wszystko będzie dobrze od listopada zaczynamy intensywną naukę pływania (Alutka nie Mamy). Znalazłyśmy basen z certyfikatem, wodą o temperaturze 32 stopni (już ciepłolubna Mama zaciera łapy sesesese), instruktorami, którzy pracują z dziećmi i co ważne niedaleko domu. Zajęcia są prowadzone dla dzieci od 3 miesiąca życia i mają na celu oswojenie dzieci z wodą i podtrzymanie 'instynktów pływackich' z jakimi rodzą się nasze pociechy. Mama Alutka kocha wodę, może dupę moczyć długo i namiętnie (o ile woda jest ciepła ale to już zboczenie na starość), Tata Alutka też lubi wodę (ognistą najlepiej) więc może dziecię także ma jakieś inklinacje w tym kierunku
Mama Alutka postanowiła również zadbać o kondycję własną i może się uda wyrwać raz w tygodniu na dorosły basen i machnąć parę długości. Na wygląd poporodowy nie narzekam. 8 kg mniej niż przed ciążą (ostatni raz tyle ważyłam na studiach) tylko brzuch jakiś taki galaretkowaty się zrobił (wiem ble ble mięśnie się rozchodzą itd.) i coś z tym trzeba zrobić

0
Dodaj komentarz

Alutka wizyta u doktora

Jak ten czas pędzi, normalnie jak kuń na Wielkiej Warszawskiej. Ledwo takie małe coś ze mnie wyskoczyło a już mija 7 tygodni naszego wspólnego życia. Ach właśnie 7 tygodni więc czas był najwyższy udać się z dziecięciem na badanie bioderek. Publicznej służby zdrowia Mama Alutka nie lubi (sic) więc wykupiła jedynaczce pakiet medyczny. Termin i USG i wizyty u ortopedy dostałam od ręki a wizyty dzieliło 15 minut a do tego Mama zapisała się na ten sam dzień do okulisty. No to pojechałyśmy. O dziwo po drodze same przyjemne rzeczy: deszcz przestał padać po tym jak wyszłam z bloku, winda na przystanek stała na górze i bez awarii zjechała na dół, tramwaj podjechał po 2 minutach, bilet miałam za friko bo automat wypluł reszty tyle ile wrzuciłam, miły pan ochroniarz otworzył Mamie drzwi do przychodni i przytrzymał windę, na wizyty Mama nie czekała odbyły się ciach, pach jedna po drugiej a i do mojej pani okulistki nie przyszedł pacjent i Mama została obsłużona pół godziny wcześniej. Żyć nie umierać chyba zagram jutro w totka . Alutek był grzeczny, zapłakała tylko przy przyłożeniu USG do lewego bioderka no ale to było jej pierwsze badanie przy drugim bioderku obdarzała panią dr uśmiechem. U ortopedy się nie podobało badanie nóżek bo było przyciskanie i zginanie oraz położenie w szatańskiej pozycji na brzuchu. Potem dziecię błogo zasnęło w wózku, przespało wizytę Mamy i powrót do domu. Bioderka eleganckie. Kontrola za 6-8 tygodni. Martwiła się Mama bo jako dziecię spędziła dwa miesiące w szynie i do dziś te biodra nie ten teges. U Mamy już nie tak różowo bo wada w prawym oku się pogłębiła z -0,25 na -0,5 albo i na -0,75. Oko w badaniu też się nie podoba i trzeba zrobić badanie po Tropicamidzie. Ehhh nie lubi tego Mama ale jak trzeba to trzeba. Z ciekawostek udało mi się zakupić w Rossmannie pieluchy pływackie. Śmieszne są

0
Dodaj komentarz

Kompas wyborczy

Korzystając ze słońca w niedzielny poranek zapakowała Mama swą pociechę w chustę i poszła na wybory. Nie lubi Mama Alutka polityki, ani jak jej się politykiery wpychają z butami w życie prywatne/uczuciowe/wyznaniowe/seksualne i inne ale ma silne poczucie bycia obywatelem i potrzebę kształtowania rzeczywistości dookoła. No więc poszła i postawiła krzyżyk w kratce partii .Nowoczesna. Była już Mama zmęczona rządzącą partią, zasmucona tym co mówili jej politycy na taśmach z 'afery taśmowej', zażenowana tegoroczną kampanią (ten spot z rozbijaniem domu WTF?) i stwierdziła, że nie zagłosuje na mniejsze zło (większe według Mamy to druga partia na P). Karmiąc swą pociechę ok 4 zagłębiła się Mama w sondaże wyborcze i to niestety z wielkim smutkiem. Liczyła się Mama z tym, że wygra PiS ale nie spodziewała się że będzie rządzić samodzielnie. Ehhhh.... w sumie Mamie to rybka, kto tam zasiada w ławach poselskich bo i tak 3/4 obietnic wyborczych to kiełbasa, która szybko pleśnieje po zaprzysiężeniu nowego rządu. Ale niestety radykalność poglądów w/w partii Mamę nieco przeraża. I tak myśli Mama o tych wszystkich staraczkach z którymi się zaprzyjaźniła, które nie zaszły w ciążę i nadal czekają. O ich strachu i niepewności co będzie z ustawą o IVF, co będzie z programem rządowym? Smutne i trudne czasy przed nami bynajmniej w sferze leczenia niepłodności. PiS obiecuje 500 PLN na dziecko, oczywiście jak doczytać wszystko i to co małym drukiem to nie każdemu i nie na każde. Kto na to wszystko zarobi? Przypuszczam, że właśnie Ci bezdzietni.....
Smutno Mamie jeszcze z jednego powodu, drogę poczęcia Alutka dziadkowie dobrze znają a i tak dwoje z nich głosowało na PiS...... może więcej wnucząt nie chcą.... mogli powiedzieć

5
komentarzy
avatar
Będzie trudny czas dla staraczek - to prawda :-( ale masz jedna mniej do martwienia się :-) 3 dni przed dniem, który zmienił nasza rzeczywistość zobaczyłam 252,2 mIU/ml a dwa dni później urośliśmy jak szaleni na prawie 630 :-D zgodnie z rezerwacją zajęłam Twój zwolniony brzuszek ;-) proszę o kciuki :-)
avatar
Cudownie ❤️❤️❤️❤️!!!!
avatar
Masz niestety rację. Łatwo nie będzie
avatar
Przykre bo państwo powinno być dla wszystkich i szanować wszystkich obywateli i ich poglądy. Niestety wygrała polityka nienawiści,radykalizm i tanie ale chwytliwe hasła wyborcze
avatar
Też mnie to smuci i cieszę się, że udało nam się naturalnie choć różnie mogło być...
Dodaj komentarz

Małe sprawy wielkiej (od)wagi

Wie Mama Alutka, że ten wpis może wywołać burze, jak każdy który neguje pewne zachowania ale krytykę przyjmie Mama na klatę. Wczoraj Mama Alutka pojechała z pociechą na szczepienie. Jest Mama zwolenniczką szczepień, szczepić swoją Alutkę będzie i będzie starać się przemawiać do rozsądku tym którzy szczepić nie chcą (o ile nie będą agresywni bo agresywnych omijam). Nie bulwersują Mamy również doniesienia o pomyśle karania osób nie szczepiących a nawet Mama głośno to popiera. Szczepienia były, są i będą ważne nie tylko dla dziecka jako jednostki ale także dla całego społeczeństwa, bo istnieje coś takiego co najłatwiej nazwać odpornością zbiorową. I jako członek danego społeczeństwa ma się nie tylko przywileje ale i obowiązki. Oczywiście każdy kij ma dwa końce więc szczepienia tak ale z głową. Są oprócz szczepień wymaganych również szczepienie zalecane i tu hulaj dusza róbta co chceta (jak mówił pan w czerwonych spodniach). Jeśli chodzi o te szczepienia tu Mama zaleca ruszenie głową (nie czytanie bzdetnych wypowiedzi na histerycznych forach typu 'mojemu dziecku po tym szczepieniu wyrosły czułki') i umiarkowany optymizm. Żarty żartami ale tych szczepień w ostatnim czasie pojawiło się kilkanaście a reklamy i ulotki starszą rodziców np pustym łóżeczkiem (była taka reklama chyba szczepionki na meningokoki). Mama Alutka jest zdania, że do sprawy należy podejść bardzo indywidualnie, posiadając odrobinę wiedzy (tak internet ale opracowania naukowe) i dobrego pediatrę. Tak w ogóle to Mama uważa, że dobry pediatra to skarb i gatunek ginący i Alutkowego pediatrę wybrała z polecenia i na razie go testuje (w tym nie przyznając się, że sama przysięgę Hipokratesa składała). Ale wróćmy do meritum. Do dodatkowych szczepień są wskazania i nie każde dziecko musi być nimi zaszczepione zważywszy że szczepienia są płatne i potrafią nieźle szarpnąć rodziców po kieszeni i do końca jednak takie obojętne dla naszych dzieci nie są. Na pewno każdy słyszał o sławnych NOPach (Niepożądany Odczyn Poszczepienny) to chyba ich właśnie rodzice boją się najbardziej a tak na prawdę występują bardzo rzadko. To co dzieci prezentują zazwyczaj po szczepieniu czyli: senność/większe pobudzenie, marudzenie, większy/mniejszy apetyt, wzrost temperatury, biegunka/zaparcie to normalna reakcja organizmu na szczepienie. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, mały organizm wykonuje wielką i ciężką pracę, limfocyty uczą się nowego zagrożenia i wytwarzają p/ciała. Prawdziwe NOPy zdarzają się wtedy kiedy gdzieś na całej drodze kwalifikacji dziecka do szczepienia popełni się błąd albo dziecko ma wrodzoną chorobę/wadę która znacząco wpływa na procesy odporności a o której rodzice nie wiedzieli (takie rzeczy niestety się zdarzają). Co do błędów i zaniedbań w procesie kwalifikacji to one zdarzać się nie powinny i uważam, że są naganne. Często jest tak, że rodzic wypełniając ankietę lub rozmawiając z lekarzem po prostu kłamie, że dziecko jest zdrowe i nie miało np. gorączki w ostatnim czasie (czemu? bo się nie chce iść na szczepienie w innym terminie, bo urlopu szkoda itp.) równie często zdarza się, że dziecko bada niekompetentny pediatra (a taki tam katarek to będziemy szczepić) albo o zgrozo nie bada w ogóle!!! Tego nie tolerujmy.
Wracając do Alutka była bardzo dzielna, zapłakała dopiero przy drugim wkłuciu, pomarudziła chwilę w wózku i zasnęła. Kolejna taka przyjemność najwcześniej za 6 tygodni. Ehh bo Mamie elaborat wyszedł. Konkluzja jest jedna; trzeba szczepić ale trzeba również myśleć, pytać i w razie czego protestować

6
komentarzy
avatar
Zgadzam się z każdym napisanym tutaj słowem
avatar
Też się zgadzam-we wszystkim trzeba mieć umiar i racjonalne myślenie.
avatar
Popieram w całej rozciągłości! A napisałabyś jaki schemat wybrałaś dla szczepień obowiązkowych (osobne szczepienia czy kombinowane typu 5 w 1?) I z tych dodatkowych, jeśli miałabyś chęć rozwinąć wątek i napisać, z których chcesz korzystać, a z których nie - i dlaczego / w jakich okolicznościach / z jakich powodów - to ja bym baaardzo baardzo chętnie poczytała.
avatar
ja rozumiem mamy , ktore się boja szczepien,sama znam 2 przypadki ( cofanie w rozwoju,padaczka) i tu nie chodzi o czułka ale o fakty, a odporrność zbiorowa błagam... zaszczepiła Pani więc co tu się bać dzieci nieszczepionych przecież Pani dziecko jest odporne.Historie powikłań poszczepiennych u dzieci,, łącznie z trzema przypadkami śmierci! dla tych otwartych na wiedze http://www.stopnop.pl/szczepionki/nop/181-historie-nop
avatar
Uska31 - a w jaki sposób potwierdzono bezpośredni związek tych 2 przypadków akurat z przyjętymi szczepieniami?
avatar
Droga Usko31- zachęcam do doczytania o czymś takim jak odporność zbiorowa społeczeństwa. O eliminowaniu chorób właśnie poprzez szczepienia (polio, odra jeszcze!!!). O tym jak nieszczepione dziecko w poczekalni u lekarza może zarazić dziecko z odroczonym z jakiegoś powodu szczepieniem. Mam również pytanie co to znaczy cofnąć się w rozwoju? Można być opóźnionym w rozwoju ale cofniętym? Czy te przypadki o których piszesz były zgłoszone do sanepidu przez pediatrę i potwierdzono ich związek ze szczepieniem? Czy zaszczepione dzieci były prawidłowo zakwalifikowane? Czy jesteś na 100% pewna że nie miały wad wrodzonych, że od urodzenia nie chorowały na padaczkę a akurat po szczepieniu wystąpił pierwszy napad? Czy to na pewno padaczka a nie drgawki gorączkowe? Ja nie napisałam że szczepienia nigdy nie mają skutków ubocznych, tak jak wiele innych rzeczy, których używamy w życiu codziennym. Ja mówię stanowcze nie sianiu bzdurnych treści i straszenia ludzi. Tylko i aż tyle
Dodaj komentarz

Smyk nie dla smyka

Pojechała dziś Mama Alutka ze swoją pociechą do wielkiej i błyszczącej galerii handlowej. Nie jest Mama miłośniczką takich instytucji ale tylko tam można było zrealizować całą potrzebną listę zakupów łącznie z bardzo ważnym i pysznym jedzeniem dla piesława mając pod ręką pokój z przewijakiem i fotelem do karmienia (nota bene bardzo fajnie urządzony). Będąc już w tej galerii postanowiła Mama zajrzeć do Smyka (lubię jakość ciuszków z tego sklepu, czasem kupuję tam zabawki). Wjechała Mama Alutkowym powozem i się zaskoczyła. Nijak nie dało się wózkiem wjechać w alejki w dziale z zabawkami(odpadło więc szukanie karuzelki), w dziale z ubraniami wieszaki tak poustawiane, że wózek co i rusz zaczepiał o ubrania. W głównej alejce prowadzącej do kas jakieś graty, nierozpakowane palety i ogólnie syf i korozja. Mama do cierpliwych nie należy więc zawinęła wózkiem i poszła w diabły. Jak zauważyła kilka innych mam zrobiło to samo. Nie wiem czy to zmiana dizajnu czy co ale wcale ten smyk nie jest cały dla małych bo mali wjechać do niego nie mogą. Jako, że Mama Alutka zołzą jest walczącą o prawa różnych grup społecznych nie omieszkała napisać maila do samego szefa szefów Smyka. Ciekawe czy to coś da?

4
komentarzy
avatar
No, ciekawe :-) stawiam na jakiś bonik czy inny rabacik w ramach zadośćuczynienia ;-)
avatar
Masz rację, strasznie tam ciasno jest :/
Nawet bez wózka...
avatar
Anatolka- ja raczej stawiam na to, że nawet nie przeczytają ehhh
avatar
Oo... to Ty taka sama cholera jak ja jesteś Z moich 'przebojow' z różnymi miłymi sklepami wynika, że z mailami różnie bywa, ale znacznie lepsze efekty ma zrobienie wpisu na facebooku (oficjalny profil danej firmy/sklepu itp.). Ja w ten sposób mam do odbioru jakiś koktajl mleczny w restauracji nr 1 (bo mi nie uwzględnili rabatu, a powinni) i wino gratis do następnego posiłku w restauracji nr 2 (bo po ostatniej wizycie u nich napisałam, że żarcie jak zwykle pyszne, ale obsługa słaaabo). Także - jesli jesteś na fb to wbijaj na ich oficjalny profil
Dodaj komentarz
avatar
{text}