avatar

tytuł: Zmienia się nasze życie WOJTUŚ !

autor: Asiek88

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

POBYT W SZPITALU

Noc po porodzie, masakra jakaś, już wolę rodzić, niż dochodzić do siebie lało się ze mnie , tyłek bolał, nie mogłam leżeć wygodnie, znów skurcze, dużo słabsze ale człowiek wtedy ma wrażenie, że rodzi znowu, macica się zaczynała obkurczać. Przyszła pielęgniarka, i mówi, że muszę się wysikać koniecznie. Ja mówię, że nie ma takiej opcji, a ona, że jak nie to cewnik mi założą. No to ok, mówię,że sama nie dam rady zejść z łóżka (ja to musiałam zeskakiwać, uroki bycia krasnoludkiem ), pomogła mi i chlusnęło na podłogę, ona, że to normalne. Poszłam do łazienki, i nic, nie dam rady. Bałam się, ledwo siadłam też na kibelek. Wszystko mnie bolało. Wstałam, podeszłam do umywalki i mi się ciemno przed oczami zrobiło, oparłam się o ścianę i czuję jak odpływam. Nie wiem nawet skąd znalazła się tam położna i zdążyła mi krzesełko pod tyłek podłożyć i mnie złapać. Chwilę dochodziłam do siebie. Zabrali mi Wojtusia mówiąc, że nie mogę mieć go w takim stanie, że przywiozą mi go rano.
Rano było gorzej, z bólem tyłka, na obchodzie, ledwo byłam w stanie zdjąć gacie. Przywieźli mi Wojtaska i tuliłam, tuliłam, tuliłam.... Niestety nie miałam pokarmu, a te baby z noworodków, że jak dziecko dostawie, to będę miała i łap mi za cyca, myślałam, że umrę z bólu, poleciała kropla a one 'widzi pani'. Cały dzień go nie mogła nakarmić, nic nie leciało, on płakał, błagałam je, żeby mi go nakarmiły z łaską wielką go wzięły. I tak aż do wyjścia, błagałam się. Z cycków nic nie leciało, ból i jeszcze raz ból. Byłam pewna że nas nie wypiszą do domu bo mi babsko jakieś z noworodków powiedziało, że Wojtuś ma duży spadek wagi. Wydarłam się zalana łzami, że od 2 dni się prosić muszę o karmienie go bo ja kurwa nie mam pokarmu. Zabrały go, wracał i był aniołkiem, spał grzeczniutko, mruczał sobie...założyłam sobie , że będę co2,5 godz walić im po dyżurce, żeby go karmiły bo musi przytyć przez noc. Same już nagle przychodziły po niego. ranna zmiana, zupełnie inne babki, przyniosły mi dla niego mleczko, sama mogłam karmić. Ordynator po badaniu mówi ' jak pani doktor z noworodków nie będzie miała nic przeciwko to idziecie do domu'. Jakiś anioł w postaci pielęgniarki z noworodków, co przyszła na zmianę, mówi, wiesz, zważę go teraz przed wizytą pani doktor, może coś przybrał. I rzeczywiście Na obchodzie serce mi waliło , nie chciałam tam być ani minuty dłużej ! Dr mówi do pielęgniarki ' o jak dobrze, że pani go zważyła, bo widać, że przybrał jednak przez noc to w sumie was wypuszczę' ULGA, godz później już wykąpana, spakowana czekałam na Małża

Poród i pobyt na porodówce oceniam na 6 z plusem. nie mogę im nic zarzucić, babki super, lekarze, atmosfera i opieka. Pobyt już na oddziale noworodków to był koszmar. Ja się nie dziwię, że ten szpital ma złą reputacje, te babsztyle do wymiany, bo sama lekarka ekstra. Tylko jedna zmiana babeczek była miła, pomocna, pokazała co i jak.

POWRÓT DO DOMU

Małż przyjechał, zabrał nas, my do wsiadania do autka a tam balony ! poprzywieszał w autku dla Wojtusia Najukochańszy sobie myślę i już ryczałam
Wchodzę do domu a tam moja mama, gotuje u mnie w kuchni, obiad na 2 dania i jeszcze zupę na następny dzień. Wchodzę do salonu a tam kwiaty i prezent od Artura, który mi dziękuje za synka. mama też leci z prezentem dla mnie, prezentem dla Wojtusia i prezentem dla Artura byłam w szoku W pokoiku małego same balony, wiszą wszędzie, na łóżeczku, meblach, oknie, pod sufitem. Tak się dumny tata przy pomocy wujka sprawił na powitanie maluszka w domu.
http://i62.tinypic.com/2cbkur.jpg
http://i57.tinypic.com/21c6z3o.jpg
http://i60.tinypic.com/vh6vi8.jpg

a Synuś w domku w końcu mógł sobie najedzony pospać
http://i62.tinypic.com/despkw.jpg

Nie jest łatwo, walczyłam o pokarm jak mogłam, napłynął, ale...wklęsłe brodawki i zatkane kanaliki, z piersi leci dosłownie kropelka, a cyce jak balony, bolą, gorące. Laktatorem godzinę 10ml ściągałam, małż próbował odessać z brodawki, żeby udrożnić te kanaliki, myślałam, że mi drut kolczasty wyciska, ból nie z te ziemi, poród to pikuś. Od czwartku chodzę i płaczę, ryczę do księżyca, że nie mogę synka nakarmić piersią. Położna kazała podać to co odessałam, że to zawsze coś dla niego i co? cała noc z głowy, dziorał się po tym mleku, wił i prężył. 5 godzin go uspokajaliśmy aż padł wykończony. Teraz śpi najedzony MM. A ja ryczę i ryczę. To ponad moje siły. Decyzja zapadła, hamujemy laktacje bo się nie da mleka odciągnąć, a cycki twarde jak skała. Boli mnie serce....

Najedzony Wojtuś to aniołek, śpi i mruczy, wszystko daje ze sobą zrobić, przebrać, położyć na brzuszku, wykąpać się. Kocham go nad życie

10
komentarzy
avatar
Masz wspaniałego męża! A z tym karmieniem, to się nie obwiniaj. To noe twoja wina. Oby mały zdrowo rósł
avatar
Kochanie u mnie bylo to samo, niby nawal pokarmu, leciało po koszuli, a ja dziecka nie mogłam przystawić, bo brodawki wklesle. Dokarmialam mm, a laktatorem sciagalam po 20-30 ml max. Po 2 tyg pokarm przestał lecieć, Mala jest właściwie non stop na mm i chociaż wiem, ze Ci przykro, bo ja tez chciałam karmić, to nie martw się, synek nie będzie Cie mniej kochal z powodu braku pokarmu. Najważniejsze, ze jest najedzony. Glowa do góry, pamiętaj ze jesteś dla niego i męża najwazniejsza. A mąż spisal sie na medal
avatar
Cudownie, że opisałaś tak dokładnie poród i pobyt w szpitalu - z tymi wszystkimi jasnymi i ciemnymi stronami! Byłaś i jesteś bardzo dzielna! Mąż spisał się wspaniale - przywitanie cudowne
I nie martw się tym karmieniem - najważniejsze, że podjęłaś decyzję - nie każdy musi kp, mm to nic złego! Jesteś cudowną Mamą, najważniejsze, żeby Mały był najedzony, a Ty żebyś nie cierpiała Wojtuś jest przesłodki <3
avatar
czyli poród nie taki straszny jak się o nim słyszy, a relacja z twego porodu daje nadzieję że można przejść ten moment w miarę spokojnie byłaś dzielna! miłą niespodziankę przygotował mąż na wasz powrót a Wojtuś jest cudowny <3
avatar
Kochana jesteś mega dzielna, podziwiam Cię, jak każdą kobietę która już ma ''to'' za sobą Masz cudownego męża i jeszcze bardziej cudownego Synka :*
avatar
Znowu się wzruszyłam! Trauma po tym oddziale dla noworodków, ale mąż nie tylko stanął na wysokości zadania, ale wysoko ponad nim!! Cieszę się swoimi chłopakami, bo masz ogromne szczęście przy sobie
avatar
Oj taki tatus i maz to Skarb wiem cos o tym mialam tak samo! ;D wchodze do pokoju a tam balony wszedzie kwiaty i bizuteria oj sama sie wzruszylam ;')
avatar
Hej u mnie podobna sytuacja karmie przez takie przyssawki przez kapturki i super sie karmi i maly nie odczuwa różnicy między butelka a cyckiem szkoda ze ci tego nie zaproponowali a na bolące sutki sa kompresy mi aż krawawily ale teraz jest ok karmie 2.5 miesiaca narazie zobaczymy potem.gratulujemy z całego serca.pozdrawiamy
avatar
Hej u mnie podobna sytuacja karmie przez takie przyssawki przez kapturki i super sie karmi i maly nie odczuwa różnicy między butelka a cyckiem szkoda ze ci tego nie zaproponowali a na bolące sutki sa kompresy mi aż krawawily ale teraz jest ok karmie 2.5 miesiaca narazie zobaczymy potem.gratulujemy z całego serca.pozdrawiamy
avatar
jaki balonik <3
Dodaj komentarz

Z POPIELNIKA NA WOJTUSIA.....

Nasze małe szczęście w przyszły poniedzieiałek kończy 3 tyg

Myślałam, że jestem przygotowana. Zapas pieluszek, wyprasowane bodziaczki,kocyki, kremiki i inne słodkie gadżety. Jakież było moje zdziwienie, gdy zapasy te szybko stopniały Nie przewidziałam wielu rzeczy, najważniejsze z nich :

- Że dopadnie mnie Baby Blues - w życiu się nie podejrzewałam o to, a jednak, pierwszy tydzień byłam przerażona, załamana, zestresowana i ogólnie nie potrafiłam pohamować płaczu. bałam się własnego dziecka...co mnie nakręcało bardziej, ze jestem złą matką, że nie potrafię, że nie dam rady... Tylko dzięki CUDOWNEMU MĘŻOWI, który dzielnie to znosił, pomagał, wspierał, rozmawiał, tulił i tłumaczył, że daję sobie świetnie radę, ten cholerny stan szybko odszedł w niepamięć i zaczęłam czuć, naprawdę CZUĆ to SZCZĘŚCIE i CIEPŁO

- Nie będę mogła karmić piersią - to w sumie byłą chyba główna przyczyna tego samopoczucia zaraz po powrocie do domu. Nie potrafiłam sobie poradzić z tym. Jak to nie mogę karmić piersią? dlaczego? Jak się nakręciłam, że moje dziecko nie dostanie tego co najlepsze, że będzie chorowity i Bóg wie co jeszcze. Płacz, płacz, płacz, mój bo Wojtas po butli spał słodko i miał w nosie czy to cyc czy sztuczny smok. Nie polepszało sprawy to, że piersi bolały, były obrzmiałe, a za cholerę nie mogłam odciągnąć pokarmu. Ból, gorączka, i czarna rozpacz. Doktorek widząc moje piersi od razu stwierdził, że nie mam szans karmić z takimi brodawkami i zatkanymi kanalikami... powiedział, że całe szczęście, że przyszłam bo jeszcze 10 godzin a bym wylądowała w szpitalu z zapaleniem piersi. Od razu przepisał tabletki na zatrzymanie laktacji, kazał się bandażować i rozmasowywać. Po 3 dniach ULGA i powróciła radość życia...Teraz widzę, że Wojtusiowi niczego nie brakuje, pięknie przybiera na wadze, i po butli śpi jak anioł. 2 tygodnie zajęło mi ogarnięcie cyckowego tematu.

- Że dochodzenie po porodzie jest gorsze od porodu... wiadomo, szwy bolą, dupa boli, krwawi się, ledwo chodzi. U mnie doszła zaawansowana anemia, dosłownie omdlewałam na każdym kroku. Po kilku dniach zażywania żelaza, diety i witamin kondycja się poprawiła. Szwy ściągnięte, i na oko w lusterku krocze wygląda normalnie, także już doszłam do siebie.

Na to nie byłam przygotowana i to chyba głównie odebrało mi rozum w pierwszych dniach po porodzie. Teraz pisząc tą notkę, zerkam na swojego synka, jak słodko śpi, pomrukując jak kotek. Wlewa się we mnie miłość wiadrami, kocham to moje małe lwiątko nad życie. Nie piszę tego by kogoś straszyć, piszę prawdę jak było. Podziwiam dziewczyny, które od razu wszystko ogarniają, i minute po porodzie są od razu Matkami Polkami, wiedzą co i jak, czują się świetnie i w ogóle bajka. Szczerze, nie wierzę im do końca. Nie będę udawała, że byłam i jestem jedną z nich. Każdego dnia, uczę się siebie w roli matki, uczę się swojego dziecka, uczę się jak żyć w nowym życiu

Co mnie zaskoczyło na plus?

- Mój MAŁŻ myślałam, ze go znam, dopiero jak zobaczyłam jego zachowanie podczas porodu, zaraz po i po tym jak wróciliśmy do domu, poznałam swojego faceta. Nie miałam pojęcia, że jest taki opiekuńczy i wyrozumiały, że taki silny. Szczęście mamy z Wotaskiem , że go mamy

Co u Wojtaska?

Je i śpi, śpi i je, robi kupy i osikuje wszystko ( nie ogarniam tego jego pisiorka ). Rośnie jak na drożdżach. jest grzeczny, cichutki i pomrukuje jak kotek. Ma gorsze i lepsze dni, gorsze i lepsze noce. Ogólnie ja spodziewałam się, że będzie gorzej Jest CUDOWNY i daje mi dużo zrobić w domku, nawet się w miarę wyspać. Czasami coś w brzuszku kręci, ale ciepłe okałdy lub suszarka, działają cuda ! Właśnie zaczyna popiskiwać, więc muszę go lekko kołysać...

http://i57.tinypic.com/1zq7kao.jpg
http://i58.tinypic.com/oshcfd.jpg
http://i58.tinypic.com/2dljats.jpg

MOJE ŻYCIE NABRAŁO SENSU

5
komentarzy
avatar
To cudownie, że wasze małe szczęście jest już z wami i że masz tak wspaniałego męża! Dużo radości, zdrowia i miłości wam życzę! :*
avatar
Oj kochana podziwiam Cię <3 Wojtasek jest piękny a Ty napewno jesteś świetna mama :*
avatar
ja wczoraj miałam załamanie nerwowo bluesowe...
nie ogarnęłam ...
avatar
fajnie że piszesz jak jest bez lukrowania i dopieszczania, uważam że każda nowa mama ma prawo trochę popłakać, pomarudzić, ponarzekać bo przecież dziecko jest ogromnym wyzwaniem, człowiekiem który potrzebuje 100% uwagi i poświęcenia najważniejsze że masz wsparcie w mężu który Was kocha a ty z dnia na dzień uczysz się bycia mamą i dajesz Wojtusiowi max miłości synuś pięknie wam rośnie <3
avatar
Ślicznie razem wygladacie
Dodaj komentarz

6 tydzień życia Wojtusia

Wreszcie mam poczucie, że doszłam do siebie. Z jednej strony mam wrażenie, że poród był wczoraj, a tu minęło już 6 tygodni, z drugiej strony spoglądam wstecz i widzę jaką drogę przeszłam przez te wszystkie dni. Ile wahań nastrojów, zmian fizycznych, emocjonalnych, psychicznych. Anemię chyba udało się okiełznać bo zaczynam tryskać energią, zaczynam czuć tego bluesa, zaczynam być sobą Niesamowite jak przez okres ciąży a potem czas po porodzie zmieniłam się jako osoba. Dojrzałam, stałam się wrażliwsza na otaczający mnie świat, doceniłam to co mam i potrafię się tym cieszyć. Poczułam nieograniczoną, ogromną i nieskończoną falę miłości, takiej prawdziwej, bezwarunkowej i czystej. Myślałam, że wiem co znaczy kochać bo kocham małża całym sercem, ale co wie kobieta o miłości dopóki nie urodzi dziecka? teraz wiem, że niewiele jestem wdzięczna Bogu, że mogę tego doświadczać. Chcę czerpać z tego garściami, upajać się tą miłością

Czasem karmiąc synka, wpatruję się w niego i nie mogę przestać. Szeptam do niego te wszystkie ważne słowa, opowiadam mu jak bardzo jest wyjątkowy, jak mocno go kochamy, jak on potrzebuje nas a my potrzebujemy jego. Mówię przez łzy jak wiele radości nam daje, jak odmienił nasze życie, że stworzył nam rodzinę z prawdziwego zdarzenia. Tulę i zapewniam go, że będziemy przy nim, tak długo jak tylko los pozwoli, że zapewnimy mu wszystko by czuł się bezpiecznie, kochany i wyjątkowy. Patrzę na tego okruszka i widzę, człowieka, który może osiągnąć wszystko jeśli tylko zapragnie Taki ufny, bezbronny, czysty i delikatny, chciałabym zachować go takiego na zawsze. Tulam go mocno i patrzę w te oczka pełne wiary i chęci życia. Wzruszam się a moje serce wypełnia matczyna duma. Obiecuję sobie, że go nie zawiodę, że zrobię wszystko, żeby wychować szczęśliwego człowieka. Tak mi dopomóż Bóg

Z życia Wojtaska :

Rośniemy, rośniemy, rośniemy... Od kilku dni zaczyna się świadomie (mam nadzieję) uśmiechać, patrzy na mnie, robi dziubek, ja się uśmiecham, a on jeszcze szerzej. Najpiękniejszy widok na świecie, uśmiech dziecka, taki zarezerwowany tylko dla mnie, w tajemnicy przed tatusiem, żeby mu przykro nie było Robi minki, przygląda się otoczeniu, coś sobie do siebie gęga, zaczyna przeistaczać się w bobaska

Nocki są cudne, ok godz 20 po kąpieli i butli odkładamy go do kołyski i tam już śpi do rana. Budzi się przed 24 na karmienie, potem ok 3-4 i dopiero ok 7-8 a i po porannej butli jeszcze usypia i wstaje ok 10 Nie ma źle, jak już człowiek przyzwyczai się do spania z przerwami to jest bajka. Mam czas wieczorem na kąpiel, serial i nawet lampkę winka po ciężkim dniu. Pewnie, że czasami mały ma gorszy dzień i kwili, stara się wymusić noszenie na rączkach wieczorem, ale podchodzimy tylko, całujemy w czółko podajemy smoczek i zasypia, po kilku chwilach. Postanowiliśmy i tego udaje się trzymać, że uczymy Wojtaska , że noc to noc i jest od spania, że już wtedy go nie nosimy, i poza kołysanką i bajeczką już do niego nie gadamy ( niektóre powiedzą Wyrodna matka ! pewnie tak, ale za to odprężona i pełna sił na następny dzień pełen odkrywania świata !)a syneczek, akceptuje to w całej okazałości i chyba już się przyzwyczaił do takiego trybu dnia. W dzień jest aktywny, śpi raczej mało, ale coś za coś Zresztą jak zbyt długo śpi to już mi za nim tęskno i co chwilkę zaglądam czy aby już piękne wielkie oczyska nie patrzą z łóżeczka ( w nocy śpi w koszu Mojżesza z nami w sypialni, w dzień odkładam go do łóżeczka w jego pokoiku coby się przyzwyczajał ).
Kolki, no są męczą, i dokuczają. Ratuje nas masaż brzuszka (znienawidzony podczas ataku kolki), ciepły okład i espumisanek.
Reasumując : spodziewałam się, że będzie gorzej, chociaż bywają chwile zwątpienia, załamywania rąk i głupich myśli, że jestem beznadziejna, że nie daję rady. Szybko jednak mijają dzięki oparciu Małża i zdrowemu rozsądkowi.

Macierzyństwo to wspaniała sprawa.

4
komentarzy
avatar
tak się cieszę że wszystko wam się układa i że "dogadujecie" się z Wojtusiem, jesteście bardzo mądrymi rodzicami a wasze metody wychowawcze bardzo mi się podobają, bardzo! tyle miłości jest w twoim wpisie ach... koniecznie musisz wrzucić nowe fotki synka, pewnie już dużo urósł od ostatniego wpisu? ucałuj i uściskaj Wojtulka <3
avatar
Ja dokładnie tak samo uważam co Julita Jesteście cudownymi rodzicami! Również czekam na fotki!
avatar
Się popłakałam... <3
avatar
Ależ w tej Waszej rodzince ciepła i miłości! Nic, tylko brać z Was przykład!
Dodaj komentarz

Wczorajszym wpisem 'zapeszyłam' dzidziusia i tak oto meldujemy pierwszą bardzo niespokojną noc, z budzeniem się co godzinkę, o 7 rano poddałam się i rozpoczęliśmy dzień. Na rękach oczywiście wszystkie bolączki synka Wojtusia przeszły uśmieszki i dziubeczki nie miały końca, a właściwie miały, gdy odłożyłam go do leżaczka żeby iść zrobić butlę. Taki maruda był aż do południa, gdzie po prostu wykończony swoimi roszczeniami niewiadomego pochodzenia zasnął w połowie butelki i śpi od 2 godzin. Nie wiem co go ugryzło dzisiaj, urwis jeden On ma chyba gorszy dzień, tak jak ja. Totalnie dziś nie mam siły do życia, czuję się tak 'okresowo-miesiączkowo', ciągle głodna, marudna i zgryźliwa. Biedny Małż jak wróci z pracy
Korzystając z chwili czasu, ugotowałam obiad, wstawiłam pranie, posiedziałam na FB i poprzeglądałam fotki Miśka, i jakoś smutno się zrobiło, bo on już się tak zmienił, to już nie jest ten okruszek, którego tuliłam w szpitalu...Tak szybko rośnie, a ja wciąż gdy zamykam oczy widzę go umorusanego krwią i maziami płodowymi, jak leży na mojej piersi, jak pierwszy raz całuję tą malutką główkę.... ehhhh łapmy każdą chwilę kobietki bo żaden dzień się nie powtórzy...

Wczoraj w roztargnieniu zapomniałam wkleić fotki Wojtasa, dziś nadrabiam

http://i58.tinypic.com/312fpk7.jpg

To zdjęcie tak mnie rozczula, widok- marzenie każdej żony
http://i58.tinypic.com/rh7lnr.jpg

Dzisiejsze uśmieszki
http://i58.tinypic.com/sqgkyb.jpg

KOCHAM KOCHAM KOCHAM

3
komentarzy
avatar
hehe to marudzenie synka to tak aby nie było za kolorowo, Wojtuś kontroluje sytuację ale fakt rośnie jak na drożdżach i się zmienia, cudowny cukiereczek i jak się uśmiecha od razu widać że synek tatusia
avatar
Jak cudnie czytać Twoje wpisy! Od razu serce rośnie <3 Czytałam dziś pamiętnik dzieczyny, która o wiele gorzej sobie radzi, wpadła w poważną depresję, mąż jej nie wspiera.. Oby jak najwięcej rodzin mogło się tak cieszyć dzieciątkiem, kochać i wspierać wzajemnie. Uwielbiam was <3
avatar
ale rośnie pięknie Wojtuś, duży bobasek się robi już
oj masz rację, czas leci nieubłaganie, trzeba chwytac chwile bo dzieci rosną w oczach
Dodaj komentarz

2 Miesiące razem

Wczoraj Wojtuś skończył 2 miesiące, ale to zleciało ! Niewiarygodne jak czas przyspieszył ! Przecież dopiero co leżałam z okruszkiem w szpitalu a za nami już szczepienia, usg bioderek i pierwsze wyrośnięte ubranka. Kiedy to wszystko się dzieje ?

Co u Mnie?
Egoistycznie zacznę od siebie No nie jest najlepiej. Zostało 5kg do wagi sprzed ciąży (chociaż jak na siebie patrzę w lustrze mam wrażenie, że z 10kg) i jakoś nie mam siły się za to zabrać...2 dni ładnie ogarniam miskę a potem lecę z małżem na pizze lub lody Brawo ja jak tak dalej pójdzie to się stanę dokładnie taką mamuśką jaką obiecałam sobie nie być. W rozciągniętym dresie (leży idealnie ) i niechlujną kitką na głowie. Może tym wpisem sama sobie dodam motywacji....
Z macierzyństwem daję sobie radę. Zupełnie nie stresuję się tą rolą, wszystko robię instynktownie, i każdy dzień zaczynam z uśmiechem na twarzy , bo może akurat dziś Wojtasek zaskoczy mnie jakąś nową umiejętnością? kocham być mamą mojego synka i żoną mojego męża. Spełniam się w tym i mi z tym dobrze.
Zadziwiające jest to, że od urodzenia dzidziusia nasze życie towarzyskie kwitnie ! Wojtek to mały imprezowicz. Cały sierpień i wrzesień goście, grille, urodziny jedne drugie. Zadziwia mnie moje dziecko, które daje się nam pobawić, posiedzieć, albo grzecznie sobie śpi albo zachwycony przechodzi z rąk do rąk cioć i wujków. A przyjaciół mam najlepszych na świecie Babcia też nie ma oporów i chętnie 'kradnie' wnuczka na kilka godzin. Nawet siostra małża i teść wykazują na tym polu duże zaangażowanie. Najpierw miałam psychiczne opory. Nie mogłam znieść widoku małego na rękach siostry Artura, ale zrozumiałam, ze ona pokochała tego małego chłopczyka i nie mogę mu odbierać cioci tylko dlatego że mam jakieś żale i urazy. Wręcz przeciwnie, cieszę się ,że sama oferuje pomoc i gdy tylko zabiera go na spacer ja łapę książkę, sprzątam domek, czy po prostu relaksuję się przy kawie, albo lecimy z małżem na randkę. Tak jest lepiej, tak jest fajnie, a Wojtek jest szczęśliwy bo ma wkoło siebie ludzi którzy kochają go nad życie Z teściową to ju inna sprawa, jeszcze wnuczka nie widziała, i nawet nie wysila się by zapytać 'co u nas'. Jeśli o mnie chodzi, to super ! nie muszę się stresować jej obecnością, żal tylko, że malutki ma jedną babcię, ale za to taką prawdziwą, nadrabia za 2
Kolejną pozytywną sprawą , której się nie spodziewałam, to zachowanie moich znajomych, sąsiadów, przyjaciół. Każdy jest w Wojtku zakochany, do tego stopnia, że puka sąsiadka, otwieram a ona mi z siatkami się do mieszkania pcha, pełno ciuszków po jej synku przyniosła, moja koleżanka dokładnie tak samo. Dosłownie nie musimy nic kupować. Dostał foteliki, bujaczki,nosidełko, karuzelkę i masę ciuszków. Nie mam gdzie tego chować.Ja nawet nikogo o to nie prosiłam. Nie wiedziałam, że mam wkoło siebie tylu życzliwych ludzi. Małż jest w szoku i mówi 'wiedziałem, że ty masz wszędzie znajomych, ale żeby aż tak? ' . Naprawdę jestem szczęśliwa !!!

Co u Wojtusia? Rośnie !!! zaglądam dziś do kołyski i doznaję szoku, nóżkami już prawie dotyka jej końca. Aż pstryknęłam foto, będzie do porównania z pierwszą fotką w domu. Zmieniliśmy mleko z NAN PRO na zwykłe Bebiko i zapomnieliśmy co to kolki, jakieś krostki na buzi a Wojtek przybiera super na wadze Szczepienia już pierwsze za nami. Wojtek dostał cały pakiet, ja zła matka zaaplikowałam mu nawet skojarzoną 6 w 1 i rotawirusy ! i wiecie co? żyje, ma się świetnie i nawet nie był marudny czy osowiały. Naczytałam się , że szczepienia to samo zło i w ogóle. Zaufałam swojej mamie, która 15 lat pracuje w punkcie szczepień i aplikuje dzieciakom szczepionki zawodowo. Sama nawet wnusia zaszczepia a on zakwilił chwilkę po czym obdarzył ją takim uśmiechem, jakiego ja jeszcze nie dostałam. Wydaliśmy kasę, na te szczepienia, kupę forsy ale w końcu to on dostał te 'becikowe' i zainwestowaliśmy je w jego zdrowie. Mogę spać spokojnie

Rozpisałam się a nie powiedziałam połowy rzeczy, które mam w głowie. Muszę częściej się tu dzielić myślami bo po prostu muszę mieć pamiątkę najpiękniejszych dni mojego życia.

Pozdrawiam wszystkie dziewczyny te które już tulą maluszki jak i te , które cieszą się brzuszkiem. Brzuszek, ja już nawet nie pamiętam jaki miałam hahah.

http://i60.tinypic.com/2nk6o86.jpg

2
komentarzy
avatar
Asiu same pozytywne informacje płyną od ciebie a ja lubię o nich czytać, wspaniale dogadujecie się z Wojtusiem a tu jeszcze tylu przyjaznych ludzi masz wokół siebie kurcze, swoją drogą 2 miesiące zleciały niewiadoma kiedy aż ciężko uwierzyć! Niech wasze szczęście pięknie rośnie i się rozwija a mając tyle miłości pewnie jest najszczęśliwszym Wojtaszkiem na świecie koniecznie zaglądaj tu częściej!!!
avatar
jej jacy Wy piękni <3 <3 buziaki <3 co u Was?
Dodaj komentarz

Ciąża zakończona 6 października 2015

0
Dodaj komentarz

Ciąża rozpoczęta 3 sierpnia 2015

0
Dodaj komentarz

Wczoraj chcąc dodać wpis i zamknąć kalendarz ciąży coś porobiłam i straciłam możliwość dodawania wpisów do pamiętnika. Na szczęście MałaMyszka poradziła zgłosić problem administratorom strony i szybciutko naprawili to co zepsułam Zastanawiałam się nad sensem pisania pamiętnika a tu wpadłam niemalże w panikę gdy utraciłam taką możliwość
Wczoraj miałam ważną rzecz do napisania więc, zrobiłam notkę w wordzie i wklejam

06.10.2015
Wiecie co? Oduczyć dziecko czegoś to długa droga, często wyboista, ale żeby do czegoś przyzwyczaić(zwłaszcza dla dzidziusia dobrego) to już żaden problem ! Odkąd Wojtuś jest z nami w domku, nauczył się zasypiać sam, w kołysce. Nie dopuszczaliśmy by zasypiał przy butli lub kołysany na rękach. Opanował to perfekcyjnie i nie protestował gdy po kąpieli, mleczku i kołysance odkładaliśmy go do kołyski. Chwilkę się wiercił i zasypiał. Czasem kilkakrotnie trzeba było podejść, dać buzi i smoczka. Taka dumna byłam....i co? Ostatnie 3 dni, troszkę przegięłam. Wieczorem usiadłam obejrzeć serial z Wojtusiem na ręku i on sobie drzemał a ja głaskałam jego słodkie czółko. Efekt? Za cholerę mamusiu nie chcę usypiać sam ! Rączki, rączki, mizianie ! No to wszystko zaczynamy od nowa. Godzinna batalia o uśnięcie, bez brania na rączki, wiercenie, kwilenie, warczenie, wypluwanie smoka. Po godzinie synuś padł ze zmęczenia. Troszkę miałam wyrzutów sumienia, ale postanowiłam dla dobra i swojego i Wojtusiowego a także małżowego (mamy zasadę wieczory dla siebie) nie ulec. Udało się zasnął słodko. W nagrodę za wytrwałość wiecie co dostaliśmy? Synuś przespał całą noc!! od 21 do 6:30. Mama taka dumna i wyspana Temat przesypiana całej nocy zaczął chodzić mi już po głowie i w myślach kombinuję jak i kiedy się do tego zabrać. Uznaliśmy z małżem, że jak mały skończy 4 miesiące będzie mógł ominąć nocne karmienie. Przypominam, że Wojtek i tak jest łaskawy bo na butlę w nocy budzi się tylko raz. Wcześniej też budził się koło 3 , ale gdy zasypiał o 20 , wymagał karmienia jeszcze ok 24. Od 2 tygodni budził się dopiero 3-3:30. Dzisiejszej nocy miła niespodzianka. Może podziałało to, że na kolację zjadł większą porcję mleczka. Mam cichutką i nieśmiałą nadzieję, że wejdzie mu to w nawyk. Może po prostu jest susełkiem po tatusiu? Małż nakarmił synka i razem jeszcze poszli spać. To ja szybko zawiozłam mamę do pracy, pojechałam po zakupy, ogarnęłam domek i piję kawkę a w kuchni gotuje się zupka.

Wczoraj już myślałam, że może synka coś 'bierze' bo najpierw ja byłam chora, teraz małż, a mały był bardzo senny. Widać urwis musiał się po prostu wyspać, bo odpukać nic mu nie jest. Dziś za nami 2 przespana w całości noc !!! zasnął ,o 21 a wstał o 6:30, raz słyszałam koło 1:30, że się przebudził, ale powiercił się cichutko i zasnął. Trzymajcie kciuki, coby już tak zostało

Co u mnie?

2 dni temu w końcu miałam wizytę u ginekologa. Wiem, że powinna być 6 tyg po porodzie, a ja poszłam 9 tygodni po, ale mój doktorek był na urlopie a nie poszłabym do innego. Wszystko ładnie wygląda , jest tak jak powinno. Debatowaliśmy nad metodą antykoncepcji, ja chciałam wkładkę, ale jakoś po rozmowie z doktorkiem, doszłam do wniosku, że zacznę od tabletek. Nie najlepiej je znoszę, miałam już zmieniane kilkakrotnie, potem całkowicie odstawiłam, gdy zaczęłam myśleć o ciąży, no ale zobaczymy, lekarz miał dokładnie odnotowane jakie brałam, i co po których mi było, także przepisał jakieś z niską dawką hormonów. Zobaczymy, jak się będę na nich czuła. Czekam na okres, a powinien być już ! nie pisałam, że pierwszy dostałam dokładnie miesiąc po porodzie, nie wierzyłam zbytnio mojej mamie, że to okres, myślałam, że to jeszcze macica się oczyszcza, a tu doktorek potwierdził, że to była miesiączka. Nie tęskniłam za tym cholerstwem :/

Zaczynam łapać jesienną depresję, ciemno zimno, zaraz zacznie lać, i jak tu wziąć tego szkraba na spacer? nawet pies nie wychyla nosa z ciepłego posłania. W domu wszystko zrobione, mały śpi, a ja może zacznę się jakoś organizować, bo kasa leci a ja nie wiem na co i kiedy? muszę stanąć na wysokości zadania i w końcu stać się gospodynią domową zaplanować jakieś obiady na cały tydzień, bo łatwiej chyba wtedy kontrolować wydatki. Bo tak z dnia na dzień, latam do sklepu, kupuję a potem część się marnuje.... Nie wiem jak się zorganizować, kurcze lepiej to wyglądało jak codziennie chodziłam do pracy, teraz siedzę w domku i co? rozlazła jestem. Koniec w końcu czas się zabrać za siebie fizycznie i psychicznie. Czemu nie zacząć 7 października? 7 to w końcu szczęśliwa liczba

http://i57.tinypic.com/2j3po9x.jpg

http://i58.tinypic.com/21vuqq.jpg

3
komentarzy
avatar
Ale, że po porodzie czas JESZCZE przyspiesza? Toć on już teraz gna jak szalony. Ale chyba masz rację skoro Wojtuś już 9 tygodni ma... a przeciez tyle co oglądałam pierwsze zdjęcia malucha. No i gratuluję sukcesów z zasypianiem. Mam nadzieję, że mi też wystarczy na tyle konsekwencji, żeby ten temat opanować - z korzyścią i dla nas i dla Młodziaka.
avatar
<3
avatar
ile ja bym dała aby być tak konsekwentną i aby mieć tyle sił aby przyzwyczaić/odzwyczajać Nastkę do/od pewnych zachowań <jak nie noszenie na rękach> a ty tak sobie dzielnie radzisz! Wojtuś jest coraz większy na każdym zdjęciu poszłaś do lekarza po 9 tyg. to jeszcze nic bo mój kazał przyjść po 3 miesiącach jeśli nic nie będzie mnie niepokoić i też muszę się zastanowić nad antykoncepcją jednak tabletki odpadają bo źle się po nich czuję :/ a no i dzisiaj dopiero odczytałam twoją wiadomość, już odpisałam ściskam!
Dodaj komentarz

10 tygodni

Ostatniego tygodnia nie mogę zaliczyć do sielanki, w Wojtka wstąpił jakiś diabeł chyba. Co wieczór, ta sama historia, płacz, płacz, płacz....Na rączkach nie, w bujaczku nie, na macie nie....nie wiem co się dzieje, nic go nie boli, najedzony, wytulany, wykochany. Od 17 zaczyna się marudzenie,a po 19 to już koszmar z przerwą 15 min na kąpiel, potem kremowanie i ubieranie to masakra. Doszłam do wniosku, że to moja wina, jakoś poza sztywną godziną kąpieli nie mieliśmy stałych godzin, jedzenia i spania. Wczoraj stwierdziłam, że może on już jest padnięty pod wieczór. Położyłam go spać o 16:30 po butli i spał do 18, wstał cudny, natomiast totalnie padł po 20, ledwo udało się mu podać butelkę, zasnął nieprzytomny i spał do 6 mam nadzieję, że ma już za sobą gorsze dni. Taka maruda w ogóle. Może być tak, że odreagował ciężki piątek. W nocy obudził się z płaczem, zaglądam do kołyski a on nie może otworzyć oczka, całe zaropiałe gęstą ropą. Wyglądało to okropnie. Przemyłam mu oczko ale nad ranem było jeszcze gorzej. Wystraszyłam się, bo to piątek i co ja bym przez weekend zrobiła. To szybko do przychodni, tam czekało już skierowanie do okulisty i biegiem do szpitala okulistycznego w Katowicach, bo tam powiedzieli, że nas przyjmą jak dojedziemy do 8:30. Udało się rzutem na taśmę. Mały zjadł o 6 rano butlę, nie brałam mu jedzenia myśląc, że skoro kazali tak szybko przyjechać to takiego maluszka, przyjmą od razu. Wchodzimy do poczekalni a tam same takie maluszki. I info, że nie wolno dzieci karmić przed badaniem. Do gabinetu weszliśmy 12:30. Pani doktor stwierdziła, że to raczej nie zatkany kanalik (chociaż różnie to bywa) ale jej to wygląda na zapalenie spojówek. Dała krople z antybiotykiem, i jeśli nie przejdzie do 2 tyg to znaczy, że jednak kanalik i będzie go czekało jego udrażnianie. Mam nadzieję, że uda nam się tego uniknąć. Już po 1 aplikacji kropelek ropka zniknęła. Oczko nie łzawi i wydaje mi się , że sytuacja opanowana. Ja nie wiem jak to moje dziecie wytrzymało tyle godzin bez jedzenia. W domu byliśmy przed 14, a on jakby od niechcenia zjadł butlę. Jako jedyne dziecko nie płakał, spał dosłownie cały czas , wykorzystując, że jest na rękach Badanie było okropne, wkładali mu do oczu te 'rozwieracze' dziorał się masakrycznie, ale zaraz się uspokoił.

Co u mnie?
Dostałam ten okres w końcu, szedł i szedł a ja takiego PMSu nie miałam nigdy. Taka zmierzłą i wnerwiona łaziłam, że byłam już gotowa się rozwodzić. Sam widok małża mnie denerwował, wkurzał mnie jak się małym zajmował, bo wszystko robił wówczas w moich oczach źle, i wkurzał mnie gdy się nie zajmował.... Jaka ja głupia ten chłopina to naprawdę musi mnie kochać, bo się nawet nie odzywał słowem. Okres przyszedł napięcie zeszło
Udaje mi się od ostatniego wpisu ładnie trzymać dietę, nawet bez weekendowych ustępstw na ciacho do kawki z mamą i ciocią. To taki nasz rytuał, zawsze w sob i nd spotykamy się u mojej mamy na kawie przed południem. Teraz do naszego babskiego zlotu dołączył Wojtas, ku uciesze, zakochanej w nim po uszy babci. On na jej widok, banan od ucha do ucha i natychmiast zaczyna do niej piszczeć, machać rączkami i nóżkami, otwiera dziubek i wydaje jakieś dźwięki jakby opowiadał jej jaka ta mama jest zła Babcia zachwycona i z rąk go nie wypuszcza. Powiem wam, że to chyba prawda,że wnuki się kocha najmocniej. Widzę w mamie tyle czułości w stosunku do Wojtka. Nie przypominam sobie aż takiej względem mnie i brata. Może, to dlatego, że wychowywała nas sama, z pielęgniarskiej pensji i z łaski danych alimentów. Musiała być i mamą i tatą , a mój brat to był niezłe ziółko i trzymała nas raczej krótko, nie dając sobie wejść na głowę. Teraz jak mam własne dziecko spojrzałam na nią inaczej. Jaka to dzielna i wspaniałą kobietą

Ustaliliśmy już chrzciny, będą 15 listopada. Już mam stres na samo pomyślenie o wizycie mamy Artura.Zapowiedziała, że będzie. Siostra małża będzie chrzestną , nie lubię tego ale siedzę cicho i nie daję powodu tej rodzinie do kolejnych wyrzutów pod moim adresem. Na weselu zrobiła mi teściowa taką aferę, że siostra małża nie została.świadkową, tylko moja przyjaciółka. Ok nie wspominam już wesela bo nie chcę by PMS wrócił Jako, że to rodzina wrogo nastawiona do mojej, nie wyprawiam chrzcin. Po kościele mam zamówiony obiad w pobliskiej restauracji, dla mojej mamy i cioci z wujkiem, chrzestnych i rodziców Artura. Oczywiście nie obędzie się bez krytyki, że nie ma przyjęcia i wspaniałej rodziny małża nie zaprosiłam. Ja, bo wg nich mój mąż jest ubezwłasnowolniony i nawet jeśli coś do nich mówi to ja mu wcześniej tak kazałam. Jego starsza siostra, z którą nie utrzymuje kontaktu ostatnio stwierdziła, że ja go zastraszam ! i zabroniłam mu się z nią pogodzić. OMG, nie wiem jak babka 160cm może zastraszyć chłopa prawie 2 metry i do tego policjanta Oni jeszcze chyba nie zrozumieli, że on założył rodzinę i żyje swoim życiem a nie ich rodzinnymi dramatami. Odciął się od ich konfliktów, gdzie każdy z każdym się kłóci, i nigdy nie rozmawia. .... No to z siebie wyrzuciłam. Dla mojej rodzinki najukochańszej i dla teścia i tak zrobię małą 'domówkę' pochrzcinową w tajemnicy przed resztą Tydzień później jak Teściowa zniknie z córeczkami z horyzontu.

Ok i już mój robaczek się przebudził, biegnę zacałować

2
komentarzy
avatar
też wstępnie planowałam chrzciny na 15 listopada w niedzielę ale ze względu na rodzinę R. która musi dojechać 600km to przełożyliśmy chrzciny na sobotę czyli 14 listopada w każdym razie będziemy świętować w ten sam weekend. mam nadzieję że kropelki zadziałają pełną parą na oczko Wojtusia
avatar
Faktycznie koszmarna z Ciebie baba. Tak straszyć męża!!! Hehe, no tak to jest. Co złe, to na bank Ty wymyśliłaś i mąż nie miał nic do gadki. A nie ma nic gorszego niż wtrącanie się teściów/rodziców. Ja to wtedy mam jeszcze większą ochotę robić na złość, żeby postawić na swoim Piszesz, że PMS taki straszny....ojjjj, aż mi żal mojego męża, bo potrafię wbić szpilę... Dobrze, że oni czasami potrafią się tak wyłączyć albo olać sprawę
Dodaj komentarz

Szlag mnie zaraz trafi, pisałam, pisałam i mi cała notka się skasowała....a pisałam właśnie o prześladującym mnie pechu...

To zaczynam od początku, mam nadzieję, że Wojtek wykaże cierpliwość i pozwoli mi napisać notkę raz jeszcze.

Prześladuje Nas pech. Dosłownie od kilku dni strach z domu wychodzić. Zacznę od Wojtka.
Urodził się z małym guzkiem na skroni, w szpitalu powiedzieli, że tak był ułożony w brzuszku, i mu się to za kilka dni wchłonie. Do tej pory zostało, a na moje oko nawet się lekko powiększyło. Pediatra nie wiedziała co to jest, ale jej się wydaje, że 'taka już Wojtusia uroda' co? pomyślałam i poprosiłam o skierowanie do chirurga. Wczoraj mieliśmy wizytę i co się okazało? że mojego maluszka czeka operacja. To torbiel i niektóre dzieci się z nią rodzą, dokładnie w tym miejscu. To przez mieszek włosowy czy coś. Powiem szczerze, ze jak już usłyszałam, że konieczne jest wycięcie tego, nie do końca skupiłam się na tłumaczeniu pani doktor co to jest. Mam się nie martwić bo to nic groźnego, ale będzie się powiększać i trzeba to zoperować. Kazała obserwować czy się za szybko nie powiększa, jeśli nie, to mamy przyjść na kontrolę za 3 miesiące i ewentualnie już umówić termin operacji. Pani doktor mówi, że lepiej poczekać jak najdłużej bo po co takiemu maluszkowi aplikować narkozę, wiadomo, że nie jest to nic dobrego. Do samochodu z Małżem szliśmy w milczeniu. No bo co tu powiedzieć? Nasz maluszek będzie miał operację. W domu już się ogarnęliśmy i po prostu przyjmiemy to na klatę, bo co innego możemy zrobić? i tak należy dziękować Bogu, że to nic groźnego. Nie chcę na razie o tym myśleć....

Co do dalszych pechowych zdarzeń to można by wyliczać długo. Kilka dni temu gdy wjeżdżałam na osiedle facet we mnie przywalił bo nie zauważył i nie usłyszał klaksonu :/ dobrze, że jechałam bez Wojtusia... Piekarnik szlag trafił, lodówka chodzi na słowo honoru, a Teściu wymieniając okno w kuchni rozwalił ścianę u Wojtka w pokoju, cała popękała. Najgorzej, że 'popłynął' i 3 dzień nie zjawia się dokończyć roboty. Siedzę z syfem w kuchni bo nie mogę posprzątać, bo muszą jeszcze gipsować. Najgorzej, że jedziemy na finansowej rezerwie, i po prostu nie stać nas już na żadne 'wypadki' ani remonty... A teściu stwierdził, że opił się bo Wojtek będzie miał operację. Aż się we mnie zagotowało ! Nie mam już siły W ogóle nie da się ostatnio z rodziną Małża wytrzymać. Jego siostra wpada mi bez zapowiedzi 'do Wojtusia' i siedzi po 3-4godziny a ja muszę ją gościć, kiedy marzę, żeby ogarnąć dom, poprasować czy po prostu poleżeć w wannie jak maluszek śpi. Wczoraj już się wkurzyłam, i jak przyszła po prostu ja wykorzystałam do opieki nad Wojtasem, i wyszłam z domu. Mam nadzieję, że zrozumie iż nie jestem i nie będę jej psiapsiółką od kawki i ploteczek. Ileż to się nasłuchałam, ostatnio. Podobno teściowa nie przyjedzie na chrzciny, i w ogóle jakbym robiła imprezę (ja, bo przecież mój mąż jest ubezwłasnowolniony, ale to już wspominałam :d )to by w życiu nie przyszła. Skąd w tej kobiecie przekonanie, że ja bym tego chciała, ona uważa, że mi tym krzywdę zrobi? przecież tylko będzie mi to na rękę. Nie wiem jak to będzie z jej obecnością, bo do Małża się zarzeka, że oczywiście przyjedzie do Wnuczka bo on już taki duży a go jeszcze nie widziała. Mam przeczucie, że nie przyjedzie i mam taką nadzieję. Oszczędzi wszystkim nerwów. Kuźwa obiecałam sobie nie przejmować się tymi ludźmi, mam przecież dość swoich problemów.

Nie wiem czy pisałam, że w szpitalu nastraszono mnie , że Wojtuś nie słyszy bo 2 razy źle wyszło mu badanie słuchu. Ileż się napłakałam, pomimo iż mama pukała się w głowę i na każdym kroku udowadniała mi , że mały słyszy. Klaskała koło niego, reagował, wzdrygał się na różne dźwięki. Nawet zwróciła uwagę w pracy, jak podsumowali miesiąc w przychodni, że było aż 17 skierowań do audiologa wydanych, wszystkie dzieci urodzone w naszym szpitalu. Po prostu muszą mieć spieprzony sprzęt. To mnie uspokoiło, ale wystarczyło, że nie zareagował na szczekanie psa czy trzask drzwi a ja od nowa popadałam w paranoję. Musieliśmy czekać długo na badanie, bo wszędzie mówili, że musi skończyć 3 miesiące. W końcu dostaliśmy się do audiologa. We wtorek mieliśmy badanie a babka zapytała 'po co tu jesteśmy' bo od razu widać, że Wojtek słyszy. Tylko do niego powiedziała 'cześć'a on od razu oczy jak 5zł i banan na buźce. Wyniki wyszły książkowe i wszystko jest w porządku. 30stego mamy konsultacje wyników z panią doktor A ja wiem, że on ma słuch dobry bo od kilku dni, gaworzy i gaworzy, piszczy i sam siebie nasłuchuje.

Od tygodnia wyraźnie widać, że Wojtas opuścił skorupę i na dobre otworzył się na zewnętrzny świat. Wszystko go interesuje. Trzeba z nim spacerować po domu , żeby wszystko mógł pooglądać, śmieje się do zdjęć i telewizora, wkurza się, jak na coś się zapatrzy a ja go przeniosę w inne miejsce. Strasznie od 2 dni ciekawią go jego stópki. Stara się je złapać i jak mu je pokazuje śmieje się głośno i przygląda się z zaciekawieniem. Jest taki pocieszny. W ogóle się wczoraj nie przejął wieściami od chirurga i zagadywał mnie z pół godziny, aż nam woda w wanience wystygła. Bo jego ulubionym momentem na gaworzenie do mamy jest wieczór gdy go rozbieram do kąpieli. O jak się śmieje, robi dziubki do mnie i gada ewidentnie, to ja mu odpowiadam i tak nam schodzi kilkanaście minut, a małż się wkurza bo woda w wanience zimna

Dalej ładnie przesypia noce. Zasypia ok 20-21 i śpi do 6-7 rano zazwyczaj zjada butlę i pośpi jeszcze do 9 Zasypia sam w kołysce, bez noszenia i bujania. Opłaciło się być stanowczym Jestem dumna z niego i z siebie.

Jeśli o mnie chodzi, to mam złe dni, ciężko mi samej ze sobą. może to stres, przez to , że wszystko idzie nie tak, że ciągle kłody pod nogi. Chodzę jak cykająca bomba zegarowa. Źle sypiam. Wkurza mnie to bo zamiast korzystać , że moje dziecko przesypia noce ja godzinami wpatruję się w sufit.

Mimo wszystko jestem szczęśliwa, kocham to moje maleństwo nad życie

2
komentarzy
avatar
Asiu, czary mary! odczarowuje twego pecha! teraz będzie tylko lepiej oby szybko udało się wyciąć to co trzeba wyciąć i będzie spokój
avatar
Widzę, że nieszczęścia nie tylko chodzą parami, ale całymi grupami.... Dobrze, że że słuchem u małego wszystko dobrze i mam nadzieję, że teraz już wszystko pójdzie lepiej
Dodaj komentarz
avatar
{text}