Szymon kończy dziś 8 miesięcy.
Waga: około 10,5 kg
Długość ciała: 76 cm.
Jeszcze samodzielnie nie raczkuje. Wstaje do raczkowania, stoi, buja się robi kroka i bach. Pełza za to pełną parą. Na razie rzadko wychodzi z pokoju, raczej tylko i aż cały pokój jego. Jeszcze nie siedzi, choć brakuje mu piczy kłaczek. Siada z pozycji do raczkowania, ale cały czas podpiera się jedną ręką, po czym znów wraca do pozycji raczkowania. Zaczął też podciągać się do klęku. W łóżeczku, przy sofie, przy oknie balkonowym, przy szafie. Jest to o tyle niebezpieczne, że często w tej pozycji traci równowagę i trzeba go mocno pilnować, żeby nie rozbił głowy, gdy fika na bok lub do tyłu.
Gada po swojemu, hitem jest ciąg sylab tatatata. Czasem pojawi się coś innego typu babababa czy dadadada.
W wieku 7,5 miesiąca w ciągu zaledwie tygodnia/dwóch wyszło mu 3 zęby: obie górne jedynki i dolna dwójka, także w sumie mamy już 5 zębów. I kolejne idą, bo już widać po dziąśle, że na razie na tym nie koniec.
Synek bardzo ładnie śpi w nocy. Zdarzają się też noce, że tylko raz go karmię. O, dziś tak było.
Karmienie o 21:30, potem o 3:00. Kolejne to już śniadanko o 8:00.
A jak to wygląda szczegółowo:
8:00 - śniadanie - mm + kaszka + czasami dodaję owoce
12:00 - obiadek - głównie ze słoiczka i są to warzywa z mięskiem, czasami coś gotuję
15:00/16:00 - mleczko 120-150 ml, czasami mniej
18:00 - deserek owocowy - twarożek z owocami albo jogurt z owocami (słoiczki Hippa)
21:30 - mleczko na noc - 180 ml
1:00 - 180ml mm
5:00 - 120ml mm
Ale tak jak pisałam wyżej dwa karmienia nocne zaczynają się zlewać w jedno karmienie około 3:00.
Czasami Szymon zjada jabłko (skrobiemy łyżeczką), czasami daję mu chrupki kukurydziane.
Stoję teraz przed przejściem z papek na kawałki jedzenia i się bardzo tego boję, że mały się zadławi.
Niektóre słoiczki też mają grudki i czasami dławi się nimi. Nawet parę razy zwymiotował, bo się zadławił. Macie jakiś patent na wprowadzanie stałych pokarmów? Nie da się ominąć tego okresu zadławień? Bo ja zawału dostanę.
Próbowałam też dawać mu pół żółtka co drugi dzień, ale wyskoczyły mu krosty na polikach, więc ostawiłam. Chyba ma uczulenie. Za parę dni powtórzę. Ale co jeśli ma uczulenie? Co dawać w zamian? Podobno chodzi o żelazo, które malec w tym wieku musi dostawać, bo zapas się wyczerpał.
Co do picia, to mały sam polubił w końcu wodę. Daję mu więc wodę, albo sok z wodą albo herbatkę na brzuszek (humana). Uwielbia zwykłą herbatę. Generalnie mu nie podaję czarnej herbaty, ale jak piję, to zawsze otwiera dziubka no i weź tu nie daj, więc dostaje parę łyżeczek. Średnio poza karmieniami wypija od 150 do 300 ml płynów.
Najbardziej lubi bawić się książeczkami. Ogląda je w kółko. Poza tym pianinko (z maty z pianinkiem) robi furorę. Teraz generalnie mniej się bawi zabawkami, więcej fascynuje go możliwość przemieszczania się, wstawania. Aha i uwielbia piłeczki i ganianie za nimi po pokoju.
Na razie jest zdrowy. Mamy za sobą dwie infekcje: w wieku 4 miesięcy rotawirus i w wieku 6,5 miesiąca przeziębienie, które przeszło w zapalenie krtani i oskrzeli.
No, a ja ciągle się martwię, że 'dziś' zachoruje. Nie wiem, jakaś paranoja. Czy to mi się kiedyś zmieni?
A co u mnie?
Zmęczona jestem okrutnie. Każdy dzień to dzień świstaka. Wygląda tak: pobudka, zabawa, przebieranie, karmienie, jak synek posiedzi spokojnie po śniadaniu to mam szansę zjeść sama, czasami nawet uda mi się umyć, potem zabawa lub spacer, obiadek i długa drzemka (całe 2 godziny 'wolne', które pożytkuję, albo na sprzątanie, albo na gotowanie, albo tak jak dziś na przyjemności) potem mleczko, podłączam się do obiadu u rodziców, zabawa, deserek, druga drzemka krótka (tu szykuję wszystko na noc), zabawa, kąpiel, karmienie na noc, usypianie. Jak mały uśnie, to jak najszybciej sama się kładę, żeby nie tracić czasu, bo przecież wstaję w nocy. Od miesięcy nie ma mowy o wspólnym wieczorze z mężem, bo po prostu po tym jak uśnie Szymon mam tylko jeden cel: IŚĆ SPAĆ.
Chodzę do fitness klubu od kwietnia. Teraz rzadziej, bo przeważnie 3x w tygodniu. Na więcej nie mam sumienia sobie pozwolić, bo zostawiam małego głównie rodzicom i szkoda mi ich, żeby codziennie siedzieli mi z dzieckiem po prawie 2 godziny. Diety nie trzymam, więc nic nie schudłam, co mnie frustruje. Mąż jest rzadko w domu. Dużo pracuje. Często nocuje u mamy. Jestem wtedy sama z Szymonkiem. No generalnie ciężko jest. I nie wiem co bym zrobiła, gdybym nie miała pod ręką moich rodziców. Na prawdę ich pomoc jest nieoceniona.
Apropos szczepień. Tydzień temu zaszczepiliśmy go pierwszą dawką 5w1 Pentaxim. Udało nam się przeciągnąć pierwsze szczepienie na polio, hib, błonica, tężec i krztusiec z 6 tygodnia życia do prawie 8 miesiąca życia. Nie miał żadnych skutków ubocznych, nic kompletnie. Dobę po zastrzyku nawet nie było już widać miejsca wkłucia. Drugą dawkę mamy zaplanowaną na 16 lipca.
Co do szczepienia mmr - na pewno odroczę do minimum 3 roku życia, a być może wcale nie zaszczepię.
Szykujemy się na chrzciny na 20 sierpnia. Oj, nie wiem jak synek wytrzyma godzinę w kościele.