Planowanie versus rzeczywistość...
Plan:
- wstajemy, szybki wypad do sklepu po śniadanie
- jemy, ogarniamy mieszkanie
- drzemka 12-14
- 14 obiad, 15 wychodzimy, 16 fryzjer, 17 plac zabaw i biblioteka, 19 wpada znajoma
- w czasie drzemki przeglądam online sukienki i załatwiam innebieżące sprawy
Dzień spoko, zbilansowany i coś dla Witka i coś dla mamy, i coś zabawy i coś załatwienia sprawy. Sexy-super-mama
Rzeczywistość
- wstajemy, szybki wypad do sklepu w miarę sprawnie
- śniadanie przeciąga się
- usiłuję ogarnąć mieszkanie... taaa... bałaganu jest więcej niż sądziłam, idzie mi wolniej niż sądziłam - co chwilę muszę ściągać skądś Witka, zabierać mu to co sobie wynalazł do zabawy itp.
- rzucam sprzątanie, szykuję pierwszy obiad, Wit chce czytac książkę (czytamy)
- kalafior na parze z parówką (trudno, ważne, że ciepłe)
- zjadł, pokręcił się, ziewnął - pora na drzemkę...
- pooora na drzemkę... ale nie, mój ulubiony punkt programu czyli mija 1,5h a drzemki jak niie było tak nie ma. I już wiem, że z fryzjera nici
- zasypia... 13:40... przesuwam fryzjera na 16:30
- wracam do sprzątania, ogarniam mieszkanie i obcinam gadowi paznokcie gdy śpi (dziś zadrapał mnei do krwi...)
- odwołuję fryzjera (jest 16, a Wit śpi w najlepsze)
- udaje mi się jeszcze zrobić ze 2 przelewy z opłatami,
- przeglądam sukienki... i zostawiam temat rozgrzebany bo książę raczył wstać... jest prawie 17
- szykuję obiad, Wit bawi się praniem na suszarce, mam nadzieję, że nie spadnie ze swojego ulubionego krzesełka, ale i tak latam co chwilę sprawdzić czy wszystko ok., widzę, że ramię mu spuchło po szczepieniu - szukam w necie czy coś z tym robić, upewniam się, że tak bywa.... i czuję, że z bułki do kalafiora zostały zgliszcza vel spalenizna
- biorę Witka na jedną rękę, drugą robię drugi raz bułkę na innej patelni
- jemy drugi obiad, bułka jest wszędzie - stół, podłoga, moja bluzka, bodziak Witolda. Cieszę się, że mu smakuje i pytam w duchu - po co ja w ogóle sprzątałam
- znajoma odwołuje swoje wieczorne przyjście
- biblioteka do 18 czyli i tak już nie zdążymy
18:15 'popełniam' wpis, Wit siedzi mi na kolanach i sieje zniszczenie wśród karteczek samoprzylepnych. Właśnie mu się skończyły...
No nic... szykujemy się na dwór. Zastanawiam się... gdzie popełniłam błąd i jak to się stało, że cały piękny i słoneczny dzień spędziłam w domu...
tytuł: Kociątko kici kici ;)
autor: Zelma