Niewątpliwą zaletą zamieszkiwania w dużej dzielnicy Warszawy o rozwiniętej infrastrukturze jest, oprócz czterech parków, ZOO, przedszkoli i przychodni po drugiej stronie ulicy, obecność Rossmanów. Ja mam 5 w zasięgu spaceru z wózkiem. Doceniłam ten fakt teraz,kiedy przerażona( prze szczęśliwa?) faktem ewentualnej ciąży biegam co drugi dzień do innego po kolejne testy. Omijam tylko ten najbliżej mnie, bo tam panie znają już mnie i Michasię...wiem, wiem jestem dorosła i nie powinnam się wstydzić faktu, że kupuję test ciążowy, ale jakoś tak u 'znajomych' mi głupio
Dziś rano robiłam kolejny test( zwariowałam?!?) i był negatywny. Niewiele myśląc zapakowałam Miśkę w wózek i pobiegłam do kolejnej drogerii, zakupić ten o wyższej czułości. Wróciłam, siknęłam i jest. Nie trzeba jej już szukać w dwóch parach okularów,w salonie, łazience czy pracowni J. pod lampką. Jest cieniutka, niemrawa ale widoczna na pierwszy rzut oka.
Nie wiem, czy bardziej boję się że jutro nie dostanę okresu, czy bardziej boję się go dostać. Mam mętlik w głowie. Co myśmy narobili? Jak damy sobie radę? Oczywiście mąż ze stoickim spokojem podchodzi do tematu, bo jakoś wbiło mu się do głowy że blada kreska to nie kreska i studzi emocje. Na moje biadolenie, że przecież dopiero byłam w ciąży i jak to w ogóle możliwe przytomnie zauważył, że przynajmniej odpadnie nam szukanie żłobka. No fakt. Kolejna sprawa-ubranka po Michasi. Całe tony pięknych, zupełnie nie zniszczonych ciuszków. Zamortyzują się przynajmniej.Chyba, że urodziłby się synek. Matko Boska, a jak byłyby bliźniaki? Mamy "tylko" trzy sypialnie...Za kilka lat musielibyśmy wynieść się chyba do salonu Może to i lepiej, bo ja na przykład bardzo lubię usypiać przed TV
Jak to dobrze, że mogę sobie tu popisać. Na tym etapie wie oczywiście tylko mój mąż, ale gdybym była w ciąży to i tak jeszcze dłuuugo nie powiedzielibyśmy nikomu. W poprzedniej rodzicom powiedzieliśmy około 12 tygodnia, w pracy dopiero się przyznałam jak brzuch wyskoczył Wczoraj byłam na spacerze z koleżanką, i napomknęłam jej w rozmowie że chyba chcielibyśmy mieć drugie dziecko, O dziwo mnie nie zbeształa, jako nieliczna z moich znajomych. Sama ma o rok starszą siostrę i powiedziała, że tej więzi z nią nie da się porównać z niczym innym.
Nie wiem jak to się zakończy, nie nastawiam się. Może być tak, że mój organizm nie jest jeszcze gotowy na ciążę w końcu nie minął nawet rok, do tego mało bo mało, ale karmię. Ale chyba, będąc szczera, troszkę jednak żal zostanie...
Fajnie być znowu w ciąży, choć nie wiem ile ta chwila potrwa. Teraz, mając córkę już wiem, że ta niemrawa kreseczka to nie tylko kreseczka, ale być może, w przyszłości jakaś Ania albo Krzysio. Albo Ania i Krzysio
Praski, Skaryszewski, na Grochowskiej i....jaki jeszcze?
A oprócz Rossmana na Wilenskim i Targowej to Waszyngtona i...?
Myślałam, że znam Pragę jak własną kieszeń, ale mój mózg nie podpowiada mi już więcej opcji
Niestety u mnie historia raczej pozytywnie się nie zakończy, jeszcze karmię się nadzieją ale brzuch już pobolewa okresowo a drugie kreski cały czas wychodzą bladziusienkie, zamiast się wzmacniać. W ciąży z Michasia robiłam test dzień po spodziewanej miesiączce i nie zdążyłam naciągnąć gaci na tyłek po sikaniu a już była gruba kreska.