avatar

tytuł: KrasnoLidek i inny chochliki

autor: Wenndi

Wstęp

about me

O mnie:

about me

Jestem/chciała bym być mamą:

Jestem mamą, fajną mamą i taką mogę już zostać ;)

about me

Moje dzieci:

about me

Moje emocje:

Francuski pedicure

http://images81.fotosik.pl/37/75d9bd7f9ea6dc64med.jpg

Ja – Co jest? Na co patrzysz?
Tatinek – (bacznie oglądając dookoła stopę córki) palec oglądam?
Ja – a co z nim nie tak?
Tatinek – codziennie sprawdzam o ile dłuższy jest paznokieć, choo zobacz jaki długi! (z entuzjazmem)

Ja entuzjazmu nie podzieliłam, pokiwałam z politowaniem głową, (nie nad paznokciem a nad tatinkiem). Faktycznie po sezonie letnim czas na zimowy pedicure. Młodej pazury rosną jak u jakiegoś zwierza. Na drugim miejscu, zaraz po odciąganiu gili z nosa, moim najmniej lubianym pielęgnacyjnym obowiązkiem jest niemowlęcy pedicure. Mogę się założyć, że nie tylko mojej Lidce przy obcinaniu paznokci u stóp, nogi chodzą jak skrzydła w wiatraku. Co lepsze dziecię moje jedynie nie było by sobą gdyby zadania jeszcze bardziej nie utrudniło. Nogę można złapać, przytrzymać, uwiązać jak kto woli ale te małe chytre paluszki. Co by tu zrobić żeby połapać je wszystkie i uciąć to co uciąć trzeba bez szkód. Zaczęłam od zadania sobie kilku pytań.
Co lubi młoda? Hmmmm kąpiel !
Czym się młoda interesuje najbardziej i zapomina o bożym świecie?? Żółte kaczki w kąpieli!
Yeees, yes, yes, miałam przebiegły plan!
Córka rozebrana jak kura do rosołu wylądowała razem ze mną w wannie (pełnej wody, rzecz jasna). Gumowe kaczki weszły do akcji a ja, matka z przewrotną miną, chwyciłam dziecinę za stopę i pach, pach, pach pazurzyska ucięte! Sukces. Droga do sukcesu bywa kręta ale liczy się efekt końcowy. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

A jak tam u was? Pazury obcięte? Czy wolicie cerować wydrapane dziury w skarpetkach ?

4
komentarzy
avatar
Ehhh jak ja to dobrze znam. Z tą różnicą, że paznokcie zdecydowanie wygrywają w tym rankingu z gilami. Powiedziałabym nawet, że ranking przedstawia się tak: 1. paznkocie.... a następnie dłuuuugu dłuuuugo nic...
avatar
Przebiegla jestes;-) Zapamietam na przyszlosc:-)
avatar
My robiliśmy to na śpioch, teraz w krzesełku do karmienia.
avatar
oooo, krzesełko! to też może być dobry patent!
Dodaj komentarz

Ogólnie to matki mają mnóstwo czasu, i z tym czasem to przecież nie wiadomo co zrobić bo tyyyyyyyle jego jest! niemowlak w domu? noworodek? phhiiiii toć to czysta bajka, bajlando, jak wakacje i urlopy. Z tym nadmiarem czasu to nie ma co siedzieć i się nudzić. Żeby go jakoś spożytkować to ...

... nauczyłam się szydełkować !

Nocami między jednym karmieniem a drugim plątałam kilometry włóczki, ściany domu słyszały ciche bluzgi na nierówny ścieg a szydełko wyginało się od nadmiaru emocji i adrenaliny ale w końcu, samozaparcie dało efekty i teraz umiem robić to:

http://images82.fotosik.pl/37/400417c919515945med.jpg

http://images83.fotosik.pl/37/0289a844461e9249med.jpg

http://images83.fotosik.pl/37/182a74fbbcf2ffefmed.jpg
PS. aha zapomniałam dodać, szydełkowanie ma świetny skutek uboczny. Ćwiczy cierpliwość. Jak wiadomo ta jest niezbędna przy 'nadmiarze' czasu z bobaskiem

4
komentarzy
avatar
Nie mogę! Kobieto ile ty masz talentów? Ja też się uczyłam szydelkować, jabyś zobaczyła moją serwetkę to padła byś ze śmiechu!
avatar
dziabuch! mój pierwszy kocyk wyszedł w kształcie trapezu a serwetka przypominała czapkę. myślę że wyrobienie ręki zajęło mi z 2 miesiące!
avatar
Weź się za produkcję i dodatkowo zarabiaj Masz talent!
avatar
Fakt, masz talent! Jestem zachwycona Twoimi pracami.
Dodaj komentarz

Wesele HEJ Wesele

http://images82.fotosik.pl/56/e87edecdf1984ff8med.jpg

Własny ślub i wesele już jakiś czas za mną ale jakże przyjemnie być gościem weselnym! Impreza parę kilometrów od domu, spakować się trzeba. Nocleg u babci Liduszka a mojej mamy, więc najmłodsza balangowiczka w zasadzie All-inclusive. Odhaczam w kajeciku najważniejsze punkty:
Kiecka moja +
Kiecka Liduszka +
Garniak tatinka +
Zestaw małego mleczarza +

Podumałam chwilę i przezornie zapakowałam sobie dodatkową sukienkę a tatinkowi zapasową koszulę. Przezorny zawsze ubezpieczony, pomyślałam w duchu.
Przygotowania wyjątkowo sprawnie poszły, rajstopy pod pachy podciągnięte u jednej i u drugiej damy, krawat taty zasznurowany. Można iść.
W kościele, biała suknia, w niej piękna panna młoda, przystojny pan młody w szykownym garniturze i pod muchą. A na „I, że cię nie opuszczę aż do śmierci” łza się zakręciła i w sumie tylko mi bo młode pokolenie mojej produkcji ceremonię przespało. Bijące dzwony obwieściły, że kolejna para zjednoczyła swoje siły. Ogólnie jest moc. Potem trzeba było tempo przyśpieszyć, Lidia donośnie zakomunikowała, że pora na kolację i do pierwszego tańca czekać nie ma zamiaru. Ślinior na szyję, pach pach i brokułowa wciągnięta. Młodzi dotarli na salę, pierwsze „Sto lat” i już wszyscy za stołami. Z racji wieku moja panna miejsce siedzące miała na kolanach. I tu się zaczęło pod górkę. Stół był taki ciekawy, taki kolorowy, tyle kubeczków, talerzyków, dziecko dostało obłędu od nadmiaru szczęścia na raz. Wyginała się to tu, to tam, dostała ogóra w łapę i można było spokojniej zjeść strogonowa. Niestety pierwszego dania głównego już nie doczekaliśmy. Córka postanowiła wszystkim dodać apetytu i z nadmiaru gimnastyki, wcześniej zjedzona brokułowa wylądowała na tatinku. I to dosłownie. Ahhh czemu ja zawsze muszę wykrakać, zapasowa koszula się przydała. Z dzieckiem pod pachą i smutnym tatinkiem wróciliśmy do babci. Na szczęście babcia zna się na rzeczy, szybko załatwiła temat garniturowy, nowa koszula się uprasowała i można było zwartym i gotowym wracać na weselicho. Młoda przebrana w piżamę i chyba szczęśliwa, że uwolniliśmy ja z tiuli i falbanek, została z dziadkami.

Jak to szły słowa tej piosenki? …
„Weselny klimat tak się zaczyna, jest biały welon a w nim dziewczyna … Strumienie wódki i trochę wina, zarżnięta świnia i ten tłusty bit!”

PS. Państwu młodym jeszcze raz STO LAT! Miłość jest fantastyczna!

3
komentarzy
avatar
Mega wpis, ależ się uśmiałam
avatar
Hop hop, a co tu taki zastój w pisaniu się pytam, aaa...?
avatar
Obowiązki nieco odgoniły mnie od komputera ale nadrobię!!
Dodaj komentarz

Cieszmy się z małych rzeczy.

Niedzielny poranek. Jesień czuć w kościach, mgła za oknami, z kominów wiejskich domków unosi się leniwie dym tak jakby nawet jemu nie chciało się wyjść na zewnątrz. Codzienna rutyna, przyjemna, przewidywalna. Noc, która dała w kość wszystkim domownikom, częste pobudki Liduszka okraszone histerycznym płaczem, seanse przytulania i śpiewania kołysanek. To właśnie ta noc zmieniła nasz świt. Bardzo mały szczegół zwichrował ten niedzielny poranek.
Pamiętacie jak to jest czekać na coś co ma nastąpić a jednak nadal tego nie ma?
Jak czekanie na jakąś mega rewelacyjną przesyłkę od kuriera z super, mega modnymi butami.
Niby ma już być, niby to dziś, a jednak wciąż jej nie ma…
Każdy podjeżdżający samochód pod dom to na pewno listonosz! Ale wciąż nie ma…
I u nas… w niedzielny poranek. Jest podjechał z tą przysłowiową, wyczekaną mega przesyłką.
- ciężka noc, co nie? Może to jakieś przeziębienie? Może za dużo wrażeń – głośno myśli tatinek
- ahh no ciężka, co zrobić, kiedyś się zemścimy i będziemy ją budzić o 7 do szkoły – pocieszam się jakoś niepewnie.
Po chwili jednak sama sobie nie dowierzając po raz setny w tym miesiącu mówię
- tatuśku daj łyżkę, te metalowa, sprawdzimy może jednak są
- phiii parskną sarkastycznie tatinek, ty w to jeszcze wierzysz? Ja już przestałem wierzyć!
Nasze młode siedzi w krzesełku radośnie machając nogami (rześka jakby przespała caaaaałą noc)
Zbliżam metalową łyżeczkę do paszczy, dziób się otwiera na zawołanie, gmeram.
Brzdęk , brzdęk, brzdęk…
Patrzymy po sobie z tatinkiem, oczy mamy coraz większe, nie do wiary, są!!!! A w zasadzie to jest!
Ojciec – krzyczę!
Mamy ZĘBA! Jeeeest! Jest ząb! Chodź słuchaj!
Znowu łyżka do buzi, pyk, pyk poklepuję górne dziąsła. Dzwoni jak nic! Dotąd tępy odgłos a teraz jest dzwoni ząb!
Cieszyliśmy się jak dzieci! Krzyczeliśmy z radości na pół kuchni
- Mamy zęba, mamy zęba!!
Odtańczyliśmy taniec pingwina ze zdezorientowaną córą na rękach, która miała wielki uśmiech na twarzy nawet nie wiedząc z jakiego powodu ten szum.
Po ponad 10 miesiącach, po wróżeniu z fusów, po tym jak każdy gorszy dzień zwalaliśmy na to, że „na pewno idą zęby”. W końcu doczekaliśmy się. Mamy zębola, górną prawą jedynkę. Wyszła jako pierwsza, wychyliła się nieśmiało i tak pięknie dzwoni na metalowej łyżce!
Przestaliśmy wierzyć, ze się tych zębów doczekamy, maruderstwo było winą zębów, katar – zęby, kupa odbiegająca od normy – oooo to na pewno przez zęby. Czekaliśmy, czekaliśmy i nic. Zębów brak aż tu nagle w niedzielny poranek po nieprzespanej nocy mamy wystukanego, wyczekanego zęba.
Wszystkie babcie i zainteresowane ciocie zostały poinformowane o tym uroczystym fakcie. Wróżki zębuszki w końcu mają robotę. A my satysfakcję! Dumę! Oooh tak pierwszy ząb. Te moje kochane, szczerbate dzieciątko, żujące kabanosa dziąsłami i memłające herbatnika maleństwo w końcu doczekało się zęba.
Mała, bardzo mała rzecz a tak cieszy.
Już nie będziemy mogli się z niej naśmiewać
- Lidka! Chcesz coś wrzucić na ząb – aaaaaa sorrki córeczko ty szczerbata jesteś śmiał się tatinek
Wchodzimy na nowy level.
Chyba będzie potrzebna szczotka, co nie?!
Małe rzeczy, drobiazgi a tak bardzo cieszą. Z epoki przed Lidką nigdy nie zrozumiałabym dwojga dorosłych ludzi, tańczących na środku kuchni tylko dlatego, że dziecku wyrżnął się ząbek.
A jednak… to była epoka przed Lidką teraz mamy inne czasy, piękne czasy. Nowe radości, uciechę z drobiazgów. To te drobiazgi teraz sprawiają, że dni nawet te pochmurne są cudne.

Dlatego cieszmy się z małych rzeczy!



Dla niedowiarków, on tam naprawdę jest

http://images82.fotosik.pl/94/9f063c53a22ec983med.jpg

5
komentarzy
avatar
Szalone! U nas pojawił się dzień przed skończeniem 10 miesięcy a dzień przed skończeniem 11 miesięcy świętowaliśmy pojawienie się piątego zęba! Wielka radość!
avatar
A co powiesz na dwójkę dorosłych zacieszających jak nastoletnie cheerleaderki nad kupą w nocniku?
avatar
Agusia już nic mnie nie zdziwi! wszystko przed nami
avatar
To teraz pójdą jak z płatka
avatar
albo dwójkę dorosłych szukających w popłochu smoczka po podłodze na czworaka, jakby od tego zależało wszystko...
Dodaj komentarz

Ahhh śpij kochanie...

http://images81.fotosik.pl/112/95e443b8d5ec4f9dmed.jpg

Godzina 7:00 w domu cisza, jak na tą godzinę to nieprawdopodobne. Po cichu, co by nie obudzić towarzystwa, wychodzę z domu. Jadąc autem w radiu słucham o kontuzji piłkarza, jeleniu albinosie i masowym liczeniu dzikich świń. Instynktownie rozejrzałam się czy aby jakaś spłoszona świnia nie wybiega mi na drogę jednak myśli krążą zupełnie gdzie indziej. No bo co mnie interesują piłkarze i ich piękne żony, zupełnie nie obchodzi mnie ten ewenement jeleń albinos ba mógłby on nawet przy paśniku tańczyć czaczę w kusej sukience a i tak by mnie nie zaskoczył, bo moje myśli są gdzieś indziej.
Przełączam stację jeszcze lekko zaspana aby mnie trochę rozruszali. Trafiam na „Pielgrzyma” T.Love, może być, uznaję i zostawiam, jednak skupić się na treści nie mogę bo ciągle myślami jestem gdzieś indziej. Myślę jeszcze chwilę i stanowczo stwierdzam, że żadna informacja nie będzie tak istotna jak fakt, że moja dziecina po raz pierwszy od 11 miesięcy swojego życia przespała noc! 334 NIEprzespane noce aż do tej cudnej soboty, kiedy pierwszy raz wstałam o poranku przed tym małym nocnym tyranem. Co tam liczebność dzikich świń, kontuzje i albinoskie jelenie, moja córka przespała noc i do tego spała kiedy ja wychodziłam z domu! Ohhh takie noce to się pamięta. Co prawda, nie będę oszukiwać, sprawdzałam rano czy aby na pewno jest zdrowa i dycha, na początku nie wiedziałam co się dzieje. Tatinek równie zdezorientowany jak ja ale z sytuacją jakoś pogodził się szybciej bo wystarczyło, że przekręcił się na drugi boczek i spał równie smacznie co nasz niemowlaczek. No właśnie, niemowlaczek. Mój niemowlaczek śpi i to jest niesamowite. Było to wydarzenie dnia, news o takich newsach można pisać w gazetach! No bo jak się nie śpi 334 noce to jest News!
Jak to ze wszystkimi wydarzeniami bywa, „święta, święta i po świętach”. Taki mały psikus, jednorazowych wybryk bo kolejne noce były już jak wszystkie poprzednie 334 ale, ale żeby nie było, skoro udało jej się raz to może kiedyś ten wyczyn powtórzy. Ahhh jak te dzieci nam dorośleją, przespać całą noc bez nękania rodziców to takie dojrzałe. Otrząsnęłam się z tej pięknej chwili i wróciłam do codziennych, nocnych pobudeczek, święta zawsze mają swój urok, a takie jak te mogłyby być codziennie.

Codziennego, nocnego świętowania i wam życzę

Coś Wam to przypomina??
http://images83.fotosik.pl/112/cfc7c09a7b9214cfmed.jpg

3
komentarzy
avatar
Też miałam epizod z jedną tylko pobudką. Jakaż radość to była! Nie do opisania Szkoda, że skończyło się tak samo jak u Was. Pozdrawiam i miłych snów życzę
avatar
Modlę się o taką noc! Amen!
avatar
Dlaczego ja dopiero weszłam na Twój pamiętnik? No Coelho w spódnicy! Oby więcej przespanych nocy mam nadzieję, że i ja się wkrótce doczekam
Dodaj komentarz

http://images83.fotosik.pl/141/90cde27b86f623a6med.png

Domowy Armagedon

Wymyśliłam plan. To był dobry plan. To był dobry plan do czasu domowego armagedonu a potem już przestał być tak dobry.

Stwierdziłam, że w związku z zakończeniem mojego urlopu macierzyńskiego przechodzę na urlop wychowawczy. Świetnie! Brawo ja (pomyślałam przebiegle), jednak chytre i zachłanne stworzenie ze mnie. Na wychowawczym moja sakiewka z fortuną zmizernieje ale, ale przecież to nie problem, złapię jedną fuszereczkę tu, drugą tam i sobie odbiję. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Dumałam długo, szukałam alternatyw, muszę mieć pracę dzięki której będę z Liduszkiem w domu a jednocześnie zarobię. Pyk i myk znalazłam ogłoszenie idealne, praca dwa lub trzy razy w tygodniu! No bombowo, kasa też by się zgadzała było jedno „ale”, praca na nocne zmiany. W zasadzie to nie wcale złe te „ale”, no bo co? w nocy tatinek dziecinę spać położy, maminka kasiore zarobi, rano wrócę, dzieciątko utulę, świeże bułki w sklepie kupię o świcie i gitara! Poinformowałam tatuśka, skrzywił się nieco jednak dał mi szansę. Pracę dostałam! Zrobiłam jedną nockę, zrobiłam drugą nockę, że co, że ja nie dam rady?? Ja nie dam rady! ? Wszystko było takie idealnie pięknie.
Pamiętacie wpis o radości z pierwszego zęba? Szybko przestały te zęby nas cieszyć. W szczególności, że postanowiły wychodzić w ilości hurtowej (ooooh Dzabuch jak ty bardzo miałaś rację) idą, jeden po drugim, dwa na raz, trzy na raz, jak szalone! I nie było by dramatu gdyby nie fakt, że moje ukochane maleństwo, ta słodziuchna rumiana istota w czasie zębowania zamienia się w zapienionego od śliny i gryzącego potwora. Ahhh nawet to nie jest takim dramatem, do przeżycia, „rany” po ataku zwierza się zagoją i bajka. Tylko nadszedł dzień Armagedonu a w zasadzie to noc. Ja po dwóch nocnych zmianach z nadzieją, że utulę moją istotkę i sama padnę na poduchę mocno się rozczarowałam. Nadeszła noc a moja Lidia połowę tej nocy wyła jak ranne zwierzę, nie spał nikt i problemem nie był brak snu a to jak bardzo cierpi moje dziecko. Kolejnego dnia miałam poprowadzić szkolenie (jedna fuszereczka tu, druga tam) powinnam być na nogach zwarta i gotowa już o 7 rano. Kolejna nie przespana noc, tuląc w ramionach moje dziecko o temperaturze piecyka (bo gorączka) słuchając jej zawodzącego płaczu, odciągając co jakiś czas gluty z nosa by mogła oddychać, zastanawiałam się czy mnie do reszty popier****ło. Tej nocy mogłabym rzucić każdą pracę, nie prowadzić żadnego szkolenia nigdy więcej, rzucić w czorty nocne zmiany i wypiąć się na wszystkich tylko po to by móc wpierać moje dzieciątko w tym trudnym czasie. Z dramaturgią łkałam tatinkowi co to będzie, co to będzie, czy on sobie poradzić jak taka noc się powtórzy a ja będę w pracy. Moje dziecko przez łzy i zaflukany nos o 3 w nocy jęczy „mama, mama, mama” i co jak mamy nie będzie, jak nie utuli. Wiem, że tatinek jest cudowny i poradzi sobie wspaniale, wiem, że zastępuje mnie z równym zaangażowaniem, wiem, że jego cierpliwość jest o szczyty gór większa od mojej, wiem, że mojej córeczce krzywda się nie stanie a jednak serce mi pęka. Szlochamy więc sobie z Liduszkiem tak na zmianę ojcu w rękaw, ona bo jej rozsadzają głowę nacierające kły a ja bo mi serce przez to pęka.
Po każdym Armagedonie kurz opada, po tym moim, małym, domowym również opadł. Moje „ranne zwierzątko” dostało aplikację w zadek z czopa przeciwbólowego i padła wymęczona. A ja? Ja wstałam o 6, zakryłam pudrem cienie pod oczami i o 7 byłam rześka i gotowa do szkolenia innych. Z duszą na ramieniu wyszłam z domu, moje cudaki zostały śpiące razem w łóżku, wymęczone i wtulone w siebie. Armagedon minął, kurz opadł, trzeba robić swoje i nie rozklejać się, bardziej zaufać, wierzyć, że to minie i będzie lepiej. Tatinek meldował jak mijał dzień, myział żelami obolałe dziąsła i dręczył dziecko o chociaż odrobinę zupki na obiad. Twierdził, że było całkiem dobrze, i mu wierzę.
Czasami zastanawiam się czy to nie za szybko, czy nie za bardzo się oddalam, przecież ja zrobię najlepiej, ja utulę mocniej, ja pocieszę bardziej. Mimo miliona wątpliwości, setek rozterek i dziesiątek „ale” gdzieś głęboko wiem, że podejmuję słuszną decyzję. Trudną, jednak słuszną. Wiedziałam, że przyjdą dni kiedy będę musiała wyjść a i tak robię wszystko by być i móc się samodzielnie opiekować swoim dzieckiem, więc skąd te wątpliwości? Myślę, że to siedzi w mojej własnej głowie. A ostatecznie darmowe kartofle od sąsiada z mlekiem też nie będą złe gdy mojej wypłaty zabraknie. Przecież kto jak nie my!

Aby w tym poście moje zakończenie było z happy Endem melduję: Krasnolidek zasnął i śpi.
Najpiękniejszy z możliwych happy Endów, prawda?

3
komentarzy
avatar
Podziwiam, ja bym oszalała
avatar
Ja też na etapie zębolenia. Nie jest łatwo, oj nie jest! A jak sobie pomyśle, że jeszcze 31 sztuk przed nami, to mam gęsią skórkę. Dobrze, że przynajmniej do pracy nie muszę iść po takiej nocy. Łączę się z Tobą w bólu
avatar
U mnie po macierzyńskim, teraz jestem na urlopie na koniec stycznia wracam do pracy. Z Bartkiem zostaje tata, ale na samą myśl aż cała dygocze.
Dodaj komentarz

Urodzinowe życzenia

http://images83.fotosik.pl/199/644c0830919a89cfmed.jpg

Dyskotekowa żarówka robi klimat w salonie. Na dywanie półmisek serów i przekąsek osobiście pokrojonych i fikuśnie ułożonych przez tatinka, dwa małe kieliszeczki w tym jeden z poetyckim przekazem „Buch go w migdał aby krzyk dał” oraz 0,25l czystej i na środku motyl co to generuje świetlne gwiazdy na ścianach, no jest szał.
Po cichutku zamykam drzwi w pokoju Liduszka, dziecina śpi zawinięta jak tortilla w kocyku z „Frozen”.
Ostatnie szlify salonowej biby, pierwszy kielich zagryziony sezonowym grzybkiem babci Krysi i puszczamy pierwszą część sagi „Zmierzch”. Jest romantycznie!

Mniej – więcej w połowie filmu dialog Belli z Edwardem:

Edward: to mój pokój
Bella: a łóżko??
Edward : nie mam…
Edward: … ja nie śpię.
Bella: Jak? Nigdy?
Edward: NIGDY

Tatinek ocknął się z letargu i z nostalgią w głosie rzecze:
- przydałby się nam, jebaniutki…

Nie mogłam przez reszte wieczoru dojść do siebie po ataku śmiechu.
Na 28 urodziny życzę sobie babysittera wampira wegetarianina co nie musi spać, NIGDY!

4
komentarzy
avatar
Wszystkiego najlepszego!
avatar
Ha ha ha tatinek wymiata
avatar
Bardzo wciągający twoj pamietnik.
Zdrówka dla was!
avatar
rycze ze śmiechu
Dodaj komentarz

Radosny czas oczekiwania.

-Wieszamy tylko te nietłukące – rzeczowo postanawia tatinek
- u nas same nietłukące – uświadamiam po czym znajduję jedną ,jedyną szklaną bombkę a ta jest tak złośliwa, że ląduje na ziemi siejąc zniszczenie.
Jednak żadna bombkowa wtopa nie zniweczy świątecznego klimatu. Po generalnym odkurzaniu wracamy do zdobienia drzewka.
- Luduszku, masz bombeczkę zajmij się czymś rodzice ubierają choinkę…
Bach,
- tych gwiazdek co się ze sznurków urywają też nie wieszajmy – dyryguje ojciec domu
Lidka szwęda się pod stołem a my w spokoju kontynuujemy ubieranie choinki, żywej ale w donicy co by ją potem w ogrodzie posadzić, ekologicznie ma być, humanitarnie.
Dłuższa cisza nie zwiastuje nic dobrego, to oznacza, że młode zajęło się czymś i to prawdopodobnie czymś nielegalnym. Rozglądam się po podłodze za czarną czupryną córki, jest, siedzi, niby niewinnie ale jednak…
- Lidia!
Odwraca w moją stronę głowę, uśmiechnięta od ucha do ucha szczerząc zęby i wygląda jak kula dyskotekowa. Dorwała jedną z tanich plastikowych gwiazdek co to je producent okrasił kilogramem kolorowego brokatu, dziecko nie omieszkało wylizać jej całej. Informacja: płyn do kąpieli bobasów nie usuwa brokatu z pyzatej buzi, z nie pyzatej pewnie też nie usuwa. A co tam niech się świeci, blask i blichtr, jeśli się nie wykruszy to na Sylwka jak znalazł.
Jest świąteczne drzewo, bombek na nim tyle, że ledwo widać gałązki, od mrugających światełek może człowieka zemdlić a zapach jodły jakoś zawsze będzie mi się kojarzył z wieńcami pogrzebowymi ale czego się nie zrobi dla tworzenia tradycji.
Bo to przecież o tradycję chodzi, generowanie wspomnień z dzieciństwa, tworzenie świątecznego klimatu, wpajanie wartości rodzinnych, przekazywanie nowemu pokoleniu czym jest świąteczna atmosfera. Kolędy, zapach piernika i smażonego karpia, przed kolacją wigilijną czytanie fragmentu Ewengeli św. Łukasza o narodzinach Jezusa i dzielenie się opłatkiem.
Do dziś pamiętam ten czas z rodzinnego domu, to wypatrywanie pierwszej gwiazdy, smak kutii, wzruszenia przy składaniu sobie życzeń. Popędzanie starszyzny w jedzeniu bo Mikołaj. Mamę, która kazała iść nam na piętro domu by wypatrywać świętego na sanach a sama po cichu wciągała worek z prezentami pod choinkę i dzwoniła dzwonkiem w drzwi, potem wyjaśnienia, że Mikołaj tak szybko przelotem tylko był i uciekł bo inne dzieci czekają.
Dzisiaj to ja tworzę ten klimat, to moim zadaniem jest sprawianie by nasze dziecko miało piękne wspomnienia i nawet jeśli tych świąt pamiętać nie będzie to ja ich nie zapomnę. Dziś to my jesteśmy tą starszyzną i od nas zależy jakie wartości zaszczepimy w naszych pociechach. Ta odpowiedzialność jest duża ale może być również bardzo przyjemna.
Nie chcę się zatracić w pustym świątecznym konsumpcjonizmie choć wiem , że kupowanie tanich brokatowych bombek temu przeczy jednak zrobię wszystko by poza prezentami i Mikołajem moja córka wiedziała o co tak naprawdę chodzi w tych świętach.

http://images84.fotosik.pl/235/89a5d9fba2b1edb3med.jpg

PS. uwaga też na zeszłoroczne lizaki choinkowe

4
komentarzy
avatar
Jak ja lubię Cię czytać!!!
avatar
Cudnie i ze wszystkim masz 200% rację. Też mamy takie podejście mimo, że córka tych świat nie będzie jeszcze pamietać, ale kiedyś to my jej przypomnimy jak było
avatar
Wzruszyłam się ! No i jak nie czułam świąt do tej pory tak dzięki Twojemu karpiowi już je poczułam! Tradycja to ważna rzecz!
avatar
O tak dziewczyny warto poczuć ducha świąt ja też zawsze się wzruszam przy "kolędzie dla nieobecnych" , serce jakoś wtedy bardzo drży.
Dodaj komentarz

mały 'trol'


Maminka : - Lideczko, gdzie mama ma oczko?
Lideczka: - tata! – i dziubie mnie palcem w oko
M: - to nie tata Liduszku to MAA MAA
L: - taa taa!
M: - MAAA MAAA
L: - TATA! TATA! TATA!
Ooooh rezygnuję z edukacji tej małej niewdzięcznicy.

Międzyczasie dzwoni dziadziuś Lidki a mój tata, witam się z ojcem przez telefon:
- oo cześć tatuś co słychać!?
z drugiego końca pokoju słyszę:

L: - tata? Tata? – i jak szalona zaczyna szukać tatinka
M: - nie maleńka to dziadziuś dzwoni. – wyjaśniam rzeczowo jednak dziecko póki samo się nie przekonało, że tatinek z pracy nie wrócił to nie dała za wygraną.

Parę godzin później i po powrocie upragnionego tatuśka.
Tatinek : - Lidia, gdzie tatuś ma nosek?
Lidia: - Mama, mama, mama i dziabie ojca w nos.

Gdzie popełniamy błąd?

2
komentarzy
avatar
he he he he he dobre! Błąd żaden, cwana bestia Wam po prostu rośnie. Przekornica
avatar
Idywidualistka
Dodaj komentarz

'nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.'

Pamiętajmy o głębokim sensie tych Świąt. Przytulmy się do ukochanych i powiedzmy im 'dziękuję, że jesteś'. Życzmy sobie i innym spokoju w sercu, łagodności w czynach i cierpliwości. Nie tylko bierzmy ale też dawajmy, cieszmy się z tego co otrzymujemy, a kiedy wydaje nam się, że w naszym życiu nie ma nic co było by warte podziękowań to rozejrzyjmy się dokładniej a znajdziemy, bądźmy wdzięczni za to że możemy tu być.

Drogie mamy, przyszłe mamy, tatusiowie i przyszli ojcowie, w Wigilię Bożego Narodzenia życzę Wam i sobie bezgranicznej wiary w sens naszej misji jaką jest rodzicielstwo, mądrości w kształtowaniu nowego człowieka oraz tego byście nigdy nie zapominali o sobie nawzajem. Cieszmy się tym co mamy a każde nowe będzie niespodzianką.

http://images83.fotosik.pl/249/b8f97f975b079b66med.jpg

3
komentarzy
avatar
Piekny post. Wesolych Swiat:-*
avatar
Piekne...ale jakze malo realne...
avatar
Może i mało realne ale nie niemozliwe warto się starać.
Dodaj komentarz
avatar
{text}