Cały czas zbieram się by opisać jak to się stało ze córcia jest już z nami i jakoś nie mogę tego ogarnąć.
28.03 wieczorem ok 21-22 zaczęłam mieć skurcze ale takie nieregularne i mało bolesne i tak do 4 rano - obiecałam sobie że jak do rana nie przejdą jade na IP - rano wstaje i nic. Pomyślałam sobie że dobrze ze nie pojechałam bo wyszłabym na mega panikare a nic się nie dzieje.
cały dzień minoł normalnie a popołudniu wraz z Nadią poszliśmy na spacer, po spacerze wpadła do nas znajoma (ok 20.00) a ja w ciągu kilku minut skurcz za skurczem) wraz z moim mężem namówili mnie bym zadzwoniła do mojego gina - pokłóciłam się z nimi ale zadzwoniłam - ten opierniczył mnie czemu nie zadzwoniłam noc wcześniej i kazała spakowanej jechać na IP oznajmiając że już zostane w szpitalu.
Pojechayśmy na IP - mąż został z Nadią w domu i czekał na info czy położą mnie na patologii.
Po przyjeździe super nie miła położna stwierdziła że ona nie wie po co przyjechałam z nieregularnymi skurczami ale w ostateczności zadzwoni po lekarza.
Lekarka mająca dyżur na IP wiedziała o moim przyjeździe od mojego gina i z dyskusji telefonicznej między położną a nią wywnioskawałam że nie ważne czy spełniam kryteria ??? i taka mają mnie przyjąć.
Po chwili zjawiła się ów lekarka i zaprosiła do gabinetu - wypytała co się dzieje i zbadała - podczas badania okazało się się że mam już 2,5 cm rozwarcia i 1 cm szyjki - po badaniu chlusnęła ze mnie krew - zrobiła usg z którego wynikało że mała waży ok 2 kg no i ktg. od chwili badania skurcze były coraz mocniejsze i częstsze a wspomniana wcześniej położna nagle zrobiła się super uprzejma i opiekuńcza (wredna małpa) na ktg zaczełam się troczę zwijać - a pani doktor na telefonie próbowała znaleźć dla mnie mnie miejsce w szpitalu - patologia - brak miejsc, przedporodowa brak miejsc, porodówka brak miejsc i została tylko ginekologia - kiedy już zaklepała miejsce przyszła obejrzeć ktg i stwierdziła że mam skurcze co 3-4 minuty z deceleracją (???) - nie miałam pojęcia o czym doktorka mówi - i zadzwoniła po kolejnego lekarza w celu potwierdzenia zapisu. Po chwili przybiegł kolejny lekarz i potwierdził słowa doktorki oznajmiając ze nie ma na co czekać tylko powiadomić blok.
Szybko wzieli mnie na góre pare papierków do podpisania przebrać sie i pozwolili do męża na minute zadzwonić i poinformować że zaraz zostanie tatusiem.
o 21.15 przyjechałam do szpitala a o 23.05 na świecie był nasz skarbek Mia Wiktoria 2010 gram- nawet mi jej nie pokazali tylko odrazu zabrali - nikt nie chciał mi nic powiedzieć :-(
Rano przyszedł do mnie mój gin i lekko mnie opierniczył - powiedział że do rana gdybym poczekała mogli by już małej nie odratować.
Cały pobyt w szpitalu wszyscy się nami super opiekowali od położnych do pielęgniarek z patologii noworodka - nawet pani neonatolog stwierdziła że mała Mi sprawila im milą niespodziankę i nie było z nią problemów których się wszyscy spodziewali.
Codziennie robie zastrzyki z heparyny ale zostało już tylko 5 sztuk
wczoraj wypisali naszą gwiazdeczkę do domu z wagą 2085 g a mama chudnie - zostało już tylko 3 kg :-)